Imperatyw wzrostu

Uwolnienie wzrostu gospodarczego jest ważniejsze niż cięcie wydatków i podnoszenie podatków.

Najważniejszy czynnik kształtujący przyszłość budżetu Stanów Zjednoczonych nie jest brany pod uwagę w debacie publicznej. W większości dyskusji na temat deficytów, zobowiązań, progów długu i rynków obligacji, temat wzrostu gospodarczego nie jest podejmowany. W ostatnich dniach, kilku bystrych polityków wreszcie napomknęło coś na ten temat, jednak bez niezbędnego rozwinięcia i szczegółów.

Być może marny wzorst PKB na poziomie 1,8 proc. zwróci uwagę opinii publicznej, ponieważ okresy ożywienia po recesji zwykle charakteryzują się wzrostem w graniach 5 proc. Wzrost jest dzisiaj naszym największym problemem – ale także naszą największą szansą.

Wszyscy wiedzieliśmy wykresy pokazujące strome krzywe rosnących wydatków i bilionowe deficyty sięgające daleko w przyszłość, co nieuchronnie musi doprowadzić do ekspozji długu publicznego. Odpowiedzialni ludzie, jak ci którzy zgromadzili się na Pete Peterson’s Fiscal Summie, mówią nam że jedyne rozwiązanie polega na „cięciu wydatków i podnoszeniu wydatków” – i to ostrym. I oczywiście więcej wpływów i mniej wydatków to klucz do sukcesu. Ale polityczny podział między zwolennikami cięć budżetowych i tymi którzy domagają się wyższych podatków prawie na pewno nie doprowadzi nas do właściwego rozwiązania. Efektem będzie raczej plątanina zabijających wzrost gospodarczy podwyżek podatków i spychania cięć wydatków poza koniec kadencji.

Z drugiej strony jednak, wzrost gospodarczy ma znaczenie większe niż jakakolwiek podwyżka podatków i każde cięcie wydatków.

Growth-Scenarios-2010-50-basic-11

Cały artykuł na stronie Forbesa.

Growth-Scenarios-2010-50-basic-11
Growth-Scenarios-2010-50-basic-11

Tagi


Artykuły powiązane

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają