Pojawiły się pozytywne komentarze o sytuacji gospodarczej Japonii, gdzie inflacja jest najwyższa od 32 lat, co podobno cieszy naród. Koichi Hamada, doradca ekonomiczny premiera Abe z Yale University pisze, że reformy strukturalne są niezbędne, bo potencjał stymulacji monetarnej i fiskalnej zaczyna się wyczerpywać. W „trzeciej strzale”, a której mówi się już od 2 lat, chodzi zwłaszcza o usuwanie lub obniżanie barier dla prowadzenia biznesu i deregulację, obniżenie obecnie 35-procentowego CIT oraz otwarcie rynku pracy dla pracowników zagranicznych. Z jego tekstu nie wynika jednak jasno, czy zmiany zostały już ogłoszone, czy dopiero są planowane.
Jednak wcześniej efekty Abenomiki mogą okazać się marne – większy dług i wyższa inflacja przy drastycznie podwyższonych podatkach konsumpcyjnych (to one i wzrost cen paliw głównie odpowiadają za inflację) i zerowym wzroście gospodarczym. Ciekawe wykresy w tekście Edwarda Hugha.
Przypadek japoński, gdzie bank centralny jest w pełni zależny od rządu i na polecenie premiera drukuje jeny jest, jak się wydaje, nietypowy. O bankach centralnych i pożądanej dwustronnej niezależności – banków od polityki, ale i polityki od banków, ciekawie pisze szef centrum CASE Christopher A. Hartwell. Fragment: „Holenderscy ekonomiści Jeroen Klomp i Jakob de Haan opublikowali w 2010 roku wyniki swojej analizy 59 uprzednio przeprowadzonych badań, z której to wynika, że niezależność nie ma statystycznie istotnego wpływu na inflację. Wyniki moich własnych, opublikowanych w 2012 roku badań, w których badałem rolę banków centralnych podczas ostatniego kryzysu finansowego, również pokazują, że istotnym czynnikiem jest nie tyle niezależność, ile rodzaj podejmowanych decyzji. Innymi słowy, niezależny bank centralny jest skuteczny i dobrze spełnia swoja rolę tylko wtedy, gdy niezależność ta pozwala mu na prowadzenie polityki niskiej inflacji. Koniec końców bankierzy są tylko ludźmi i też lubią błysk fleszy”. I dalej: ” To z kolei prowadzi nas do sedna problemu, nie tylko polskiego zresztą. Niezależność miała w założeniu ochraniać bank centralny przed naciskami politycznymi, obecnie wygląda jednak na to, że należałoby znaleźć sposób na uniemożliwienie wywierania nacisków także jemu. W skrócie – niezależność nie tylko nie uchroniła banków przed wpływem polityków, ale wręcz stworzyła bankom centralnym możliwość forsowania swoich własnych interesów”.
IAR informuje, że „o blisko 500 osób zmniejszy się w najbliższym czasie zatrudnienie w przedsiębiorstwie Porty Lotnicze. Władze PPL twierdzą, że koszt restrukturyzacji zatrudnienia wyniesie łącznie ponad 250 milionów złotych. Jednak dzięki zmniejszeniu zatrudnienia przedsiębiorstwo zmniejszy koszty swojej działalności o 100 milionów złotych rocznie”. Jak łatwo policzyć z tych danych wypada 0,5 miliona kosztów odprawy na osobę rocznie, przy 200 tysiącach złotych oszczędności. Z czego morał, że średnia pensja zwalnianego wynosi w Portach grubo ponad 10 tysięcy złotych, a odprawy są ok. 30-miesięczne.
Z kolei gazeta.pl pisze o 800 osobach. Jak by nie było, oznacza to, że rok w rok dziesiątki milionów złotych zamiast zysku i dywidendy państwo oddawało „menedżerom” i zbędnym pracownikom tej świetnej firmy. „Ubiegły rok Porty zamknęły stratą netto ok. 320 mln zł, ale już na działalności podstawowej zyskiem na poziomie blisko 100 mln zł” – pisze gazeta.pl. To nowa moda, by w deficytowych państwowych firmach odejmować część kosztów i tak wypreparowany wynik podawać jako dobry. Ostatnio to samo uprawiał LOT i Poczta Polska, która odjęła część kosztów osobowych i już miała wyborny zysk w 2013 roku.
Problem przepłacania pracowników państwowych– jak wynika z wpisu na blogu Tylera Cowena – występuje też w USA. Płace są wyższe w sektorze publicznym niż prywatnym, mimo że pracujący zaakceptowaliby niższe, ze względu na większą stabilność miejsc pracy. Cowen pisze też, ile zmniejszyłby się deficyt jednego z bankrutujących stanów USA – Kaliforni przy minimalnej redukcji wynagrodzeń. Podobne rachunki dla Polski byłby równie szokujące.
Niestety nie będą, gdyż jak był łaskaw wczoraj zauważyć minister finansów „im mniejsze dochody państwa, tym wyższy dług publiczny, który będzie problemem – jeśli nie dziś – to w przyszłości”. Z czego wynika, że wydatki ministra nie interesują. Wszak jak dodał „wydatki publiczne są w Polsce najmniejsze w historii ostatnich 25 lat i wiele mniejsze nie będą. Pozostała walka o ich racjonalność” – podkreślił. Natomiast z kolejnych jego wypowiedzi wynika, że za wysokość podatków odpowiadają zaborcy, komuna i niechęć Polaków do państwa. Zabawne relacje ze spotkania walecznego ministra Szczurka z przedsiębiorcami są m.in. tu i tu:
Zresztą co tam wydatki. PWPW czyli superstrategiczna wytwórnia dokumentów i banknotów przeszła już ze Skarbu pod kontrolę MSW i ministra Sienkiewicza. Nowym prezesem spółki został Marek Siwiec – dotychczasowy przewodniczący Rady Nadzorczej spółki, a w przeszłości oficer UOP, wiceprezesem zaś Rafał Magryś, który jeszcze trzy tygodnie temu był zastępcą Sienkiewicza. Można drukować.
Przy okazji: największy producent banknotów na świecie De La Rue jest firmą prywatną. Jak oni w tej Anglii dają sobie radę? No właśnie chyba nie dają. Roger Bootle, szef Capital Economics , jak można się domyślać świetnie zarabiający menedżer finansowy, otrzymał właśnie informację, że jest już ze względu na wiek uprawniony do zasiłku zimowego dla starszych ludzi na ogrzewanie mieszkania. Dzięki czemu napisał na ten temat bardzo zabawny, ale i sensowny felieton o państwie dobrobytu, świadczeniach i wyrzucanych pieniądzach. ”Efekt jest taki, że ludzie tacy jak ja płacą podatki, by ludzie tacy jak ja otrzymywali zbędne im świadczenia”.
A na deser analiza cost benefit edukacji wyższej w jednym wykresie z USA. Koszty rosną dramatycznie, korzyści znacznie wolniej. Wydaje się , że w Polsce ciągle istnieje premia za wyższe wykształcenie w postaci niższego bezrobocia i wyższych płac, ale rachunek nie jest tak prosty ze względu na formalnie bezpłatną edukację w wyższych szkołach państwowych. W swoim czasie próbowaliśmy znaleźć porównywalne dane o poziomie czesnego w uczelniach prywatnych w ostatnich 15- 20 lat i okazuje się, że nikt tego nie bada w sposób ciągły, ani ekonomiści (uczelniani), ani GUS. Łatwiej znaleźć dane punktowe, z poszczególnych lat.