Lepiej mieć własne recepty na dług publiczny

Paul Krugman uznał dążenie polskiego rządu do przyjęcia euro za nową wersję szarży kawalerii na czołgi Wehrmachtu. Porównanie tyleż efektowne, co nieprawdziwe. Powinien przeczytać tekst Dariusza Rosatiego: Czy Polska powinna wejść do strefy euro?
Lepiej mieć własne recepty na dług publiczny

Paula Krugmana, który jest już nie tyle noblistą, co wojującym lewicowym publicystą New York Timesa, czytają tysiące ludzi. Książka, w której opublikował swój tekst Rosati („Kryzys finansów publicznych”, red. Leokadia Oręziak, Dariusz Rosati) ma mikroskopijny nakład 200 egzemplarzy i wydana została przez Uczelnię Łazarskiego. Składa się z kilkunastu artykułów poświęconych rozmaitym zagadnieniom związanym z finansami publicznymi. Co najmniej dwa z nich, napisane przez byłego członka Rady Polityki Pieniężnej Dariusza Rosatiego, warto przeczytać.

W pierwszym artykule Rosatiego „Konsolidacja fiskalna a kryzys zadłużenia strefy euro” na uwagę zasługuje pokazanie przyczyn stałych deficytów finansów publicznych w krajach demokratycznych. To, po pierwsze, polityczny cykl wyborczy, a po drugie, problem wspólnego zasobu, kiedy politycy są zainteresowani pozyskaniem dodatkowych środków na rzecz ich grup wyborczych. Gdy większość tak się zachowuje, lub wszyscy – deficyt jest pewny.

W unii walutowej na poziomie poszczególnych państw dochodzą do tego zjawiska „pasażera na gapę” i pokusa nadużycia. Dlatego – jak pisze Rosati – deficyty występują nie tylko w czasach kryzysów czy wojny, lecz i w czasach normalnych „jako wynik interwencjonizmu państwowego i realizacji funkcji państwa w obszarze gospodarki”.

Druga ciekawa teza Rosatiego wini za kryzys niefrasobliwość banków i instytucji finansowych. Tu słabością jest przyjęte jako aksjomat stwierdzenie, że rządy zwłaszcza Irlandii i Hiszpanii, musiały ratować tamtejsze banki, przez co gwałtownie wzrosło ich zadłużenie publiczne. Dowodem na niefrasobliwość finansistów jest zdaniem autora fakt, że jeszcze w I kwartale 2008 r. rentowności obligacji greckich były tylko o 40 punktów bazowych wyższe niż niemieckich.

Trudno wyjaśnić tę krótkowzroczną postawę – pisze Rosati, ale i sam podsuwa niebanalne wyjaśnienie: Prawdopodobna jest hipoteza, że wśród uczestników rynku panowało przeświadczenie o istnieniu wzajemnych nieformalnych gwarancji długu publicznego w strefie euro (…) Programy pomocy finansowej udzielone Grecji, Irlandii i Portugalii świadczą o tym, że w rzeczywistości istniały w ramach strefy euro nieformalne gwarancje wypłacalności.

Żaden kraj nie dopuści do upadłości ważnego banku

A jaka będzie przyszłość? Na wątpliwość, czy nie lepiej jednak dopuścić do upadłości nawet dużego banku Rosati tak odpowiada: „Obserwatorowi Finansowemu”:

Żaden rząd nie dopuści obecnie do upadku dużego banku ze względu na ryzyko systemowe. Upadek dużego banku blokuje rynek międzybankowy i powoduje credit crunch – przyczyną jest gwałtowny spadek zaufania, wzrost tzw. counterparty risk i zablokowanie transakcji pożyczkowo-kredytowych. Pociąga to za sobą kryzys płynności w sektorze bankowym, wyprzedaż aktywów w celu tworzenia rezerw na zagrożone aktywa i ryzyko efektu domina. Poza sektorem finansowym skutkiem upadku dużego banku jest zamrożenie akcji kredytowej i recesja”.

A przykład cypryjski? Rosati dla OF:

Zgoda na upadek dwóch banków cypryjskich wynika zarówno z braku innego wyjścia – ich suma bilansowa jest większa niż cypryjski PKB i rząd w Nikozji nie miał żadnych szans na udzielenie im wiarygodnej pomocy – jak i z faktu, że część depozytów nie należy do obywateli UE, co radykalnie zmniejszyło gotowość innych państw strefy euro do niesienia pomocy.

Mechanizm narastania długu publicznego

Bardzo ciekawe są rozważania o mechanizmach narastania długu publicznego w ramach prostej arytmetyki dług – deficyt (uwzględniającej oprocentowanie długu i nominalny wzrost produktu krajowego) oraz granicznych warunków, by dług przestał narastać (kwestia salda pierwotnego budżetu). A także wyliczenia zależności niezbędnego salda pierwotnego od poziomu już istniejącego długu.

Ta nadwyżka salda pierwotnego w krajach wysoko zadłużonych musi być większa  z kilku powodów.

Po pierwsze, im wyższy poziom długu, tym wyższe koszty obsługi, a zatem wyższe podatki i większe zniekształcenia rynkowe, co obniża wzrost gospodarczy.

Po drugie – spłata długów ogranicza wielkość zasobu kapitału, który może być przeznaczony na inwestycje.

Po trzecie – niezbędne programy redukcji deficytu ograniczają popyt w gospodarce (zarówno wzrost podatków jak i zmniejszenie wydatków).

Jak jednak zauważa Rosati często pomija się inny aspekt sytuacji wysokiego zadłużenia. Otóż rośnie wówczas ryzyko niewypłacalności kraju, a zatem oprocentowanie obligacji i CDS. Co więcej, ponieważ instytucje finansowe są najczęściej głównymi wierzycielami w danym kraju, obniżka ratingu państwa pociąga za sobą obniżkę ratingu banków, podnosi koszt pozyskiwania przez nie kapitału i zmusza do ograniczenia akcji kredytowej, co również hamuje wzrost gospodarczy.

Artykuł Rosatiego zawiera sporo ciekawych analiz ekonometrycznych, na przykładzie państw strefy euro, włącznie z wyliczeniem jaka nadwyżka pierwotna jest potrzebna do zahamowania wzrostu długu, a jaka politycznie możliwa.

Korzystając z zawartych w artykule wzorów można próbować wykonać proste przeliczenia – „na odwrocie koperty” jak mawiają Anglicy – dla 2013 roku dla Polski. Przy wzroście nominalnym PKB na poziomie ok. 3 proc. (inflacja i wzrost realny po 1,5 proc.) i średnim oprocentowaniu nowego długu 4 proc. saldo pierwotne budżetu w tym roku, mimo że dodatnie, będzie niższe niż potrzebne do zahamowania wzrostu długu.

Oby Rosati miał rację

Co sądzi o tym rachunku autor? Na pytanie Obserwatora Finansowego tak odpowiada:

Oprocentowanie będzie w tym roku niższe od 4 proc., bliżej 3,6-3,7 proc. (Ministerstwo Finansów zgromadziło już 80 proc. środków na pokrycie deficytu w tym roku po oprocentowaniu między 3,2 a 3,9 proc.). Z kolei wielkość całego deficytu jest większa niż 35 mld zł, bo obejmuje także deficyty pozostałych części sektora finansów publicznych. Szacuję, że będzie to w tym roku ok. 2,5 proc. PKB (zakładam brak nowelizacji budżetu), czyli ok. 41 mld zł. Przy koszcie obsługi długu 43 mld zł nadwyżka pierwotna wyniesie ok 2 mld zł. Przyjmijmy zero, bo koszt obsługi długu zapewne będzie niższy. Z kolei nominalny wzrost PKB będzie chyba trochę wyższy – zakładam deflator PKB 2 proc. i wzrost realny 1,8 proc.  – razem ok 3,8 proc. Biorąc to wszystko pod uwagę mamy: przyrost (D/PKB) = -0,0 proc. + 0,535[(0,037-0,038)/(1+0,038)] = 0,0005, czyli w granicach błędu. Oznacza to w rzeczywistości brak zmiany relacji długu do PKB.

Cóż, akurat kilka dni temu Erste Bank skorygował prognozę wzrostu PKB w 2013 roku na 1,3 proc., a zdaniem ekonomistów tego banku średnioroczna inflacja w 2013 roku wyniesie 1,4 proc. To znacznie mniej niż 3,8 procent w sumie (zakładając, że deflator PKB jest zbliżony do CPI). Oby zatem to Rosati miał rację.

Równie ciekawe są w omawianym artykule rozważania, co robić najpierw: stymulować gospodarkę, czy konsolidować fiskalnie i kto może zastosować stymulację fiskalną, a kto już nie ma takich możliwości. Niejako mimochodem Rosati liczy także relacje między wzrostem konsumpcji, a poziomem deficytu budżetowego i znajduje taki związek dla krajów strefy euro: im wyższe saldo budżetu (czyli im mniejszy deficyt), tym wyższe tempo wzrostu konsumpcji indywidualnej. Rosati  nazywa to „anty-keynesowskim” efektem stymulacji fiskalnej.

Ciekawy jest też drugi ze wspomnianych artykułów, w którym autor przeprowadza szczegółowy, liczbowy bilans dla Polski zysków i kosztów wejścia do strefy euro z końcowym wynikiem długoterminowego podwyższenia wzrostu gospodarczego o 0,7 punktu procentowego. W warunkach coraz słabszego wzrostu gospodarczego w Polsce w horyzoncie 20-30 lat jest to ważki rachunek i przesłanka dla polityki gospodarczej (zakładając rzecz jasna, że najpierw pozytywnie wyklaruje się sytuacja w strefie euro).

Publicysta Krugman kpiąc z Polski tego nie rozumie.

OF

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?