Autor: Vincent Reinhardt

były dyrektor ds polityki monetarnej Fed

Mit skuteczności pakietu fiskalnego

Światowa gospodarka uniknie podwójnego dna kryzysu - twierdzi szef Fed Ben Bernanke. Według byłego dyrektora Rezerwy dr Vincenta Reinhardta wycofywanie się Fed z pakietów fiskalnych wspierających gospodarkę będzie najbardziej kosztowną fazą wychodzenia z załamania gospodarczego. Dr Reinhardt przekonuje, że pokutuje zła diagnoza, porównująca obecne zawirowania na rynkach do Wielkiego Kryzysu.
Mit skuteczności pakietu fiskalnego

Barney Frank, Ben Bernanke, Timothy Geithner - twórcy mitu

Opowieść o Wielkim Kryzysie, jaka się na początku ukształtowała, była pod wieloma względami błędna. Dzisiejszy kryzys również jest z gruntu źle interpretowany. I będzie nas to drogo kosztowało.

Kryzys finansowy ma za sobą wiele zakrętów, ale dopiero teraz Stany Zjednoczone wchodzą w jego najdroższą fazę. W obecnym klimacie politycznym i przy powszechnym niezrozumieniu korzeni naszych problemów koszty, niestety, będą bardzo wysokie i długotrwałe.

Najkosztowniejszą fazą kryzysu finansowego nie jest inicjujący go etap nagłego załamania koniunktury – w naszym przypadku koniec sztucznie nakręcanego boomu na rynku budowlanym, po którym zostało za dużo domów i góra długów. Największe nie są również straty, które wynikają z tego, że inwestorzy uciekają przed ryzykiem, rynki zamierają, a bilanse się kurczą. Koszty te, niewątpliwie niemałe, bledną w porównaniu z tym, co przychodzi później.

Najdroższa faza kryzysu finansowego ma miejsce wtedy, kiedy społeczeństwo próbuje sobie wyjaśnić, co się stało. Powstaje wtedy opowieść, która nie jest dziełem jednej osoby czy instytucji. Na ten mit składają się felietony z największych gazet, zakulisowe relacje z bestsellerów, przemówienia najważniejszych polityków i dowcipy telewizyjnych komików. Opowieść ta określa naszą postawę wobec aktorów i wydarzeń kryzysu, a także wskazuje problemy strukturalne, które uważa się za możliwe do rozwiązania drogą ustawodawczą lub regulacyjną.

Dlaczego na sporządzonej przez obecną administrację liście niezbędnych reform znalazły się limity odszkodowań? Dlaczego obie partie zapałały ochotą do wzmocnienia nadzoru państwa nad gospodarką? Dlaczego tak łatwo było zmienić kolejność spłacania wierzycieli przez zbankrutowanego Chryslera? Dlaczego, jak wynika z najnowszych sondaży, coraz większy odsetek dwudziestokilkulatków z zainteresowaniem patrzy na socjalizm?

Nadal ponosimy koszty tego, że prawie trzy czwarte stulecia temu napisano złą opowieść. Nowy mit na razie istnieje w wersji szkicowej. Piszemy moralitet o chciwości koncernów, niekompetencji nadzoru i nieuzasadnionym zaufaniu do rynków. Przy tak jednoznacznym czarno-białym obrazie wnioski legislacyjne są równie oczywiste.

Zanim politycy ruszą do kodyfikowania obecnej interpretacji, powinni się zastanowić nad poprzednim przypadkiem, kiedy znaleźliśmy się w takiej sytuacji. W ubiegłym roku pojawiły się rozmaite porównania do doświadczenia Wielkiego Kryzysu, czyli okresu, kiedy gospodarka i rynki finansowe na całym świecie podobnie dołowały. Najważniejsza paralela jest jednak taka, że opowieść o tych wydarzeniach, jaka się na początku ukształtowała, była pod wieloma względami błędna.

W latach czterdziestych powszechne było przekonanie, że jedyną skuteczną drogą do ożywienia jest pakiet fiskalny. Wynikało to przede wszystkim z poglądu, że kiedy stopy procentowe spadły do zera, Rezerwie Federalnej skończyły się skuteczne narzędzia stymulowania gospodarki. Ponadto za jedną z przyczyn krachu prawie jednomyślnie uznano nadmierną konkurencję między instytucjami finansowymi. Kręgi opiniotwórcze doszły do zgodnego wniosku, że ograniczenia nałożone na handel, usługi i kapitał posłużą jako kotwica dla niestabilnego systemu.

W świetle tych konkluzji decydenci uznali, że otrzymali od społeczeństwa mandat na wygładzenie cyklu koniunkturalnego, co znalazło odbicie w ustawie o zatrudnieniu z 1946 roku, a Rezerwa Federalna została zepchnięta do roli pomocniczej. Kongres produkował ustawy, a regulatorzy nakładali rozmaite pęta na niskie instynkty przedsiębiorców. Instytucje finansowe zostały funkcjonalnie podzielone i podporządkowane różnym instytucjom nadzoru. Wprowadzono ustawowe limity odsetek od depozytów i kredytów, a stawki celne zbliżyły się do najwyższego poziomu w XX wieku.

Przez następne kilka dziesięcioleci gospodarka amerykańska szybko się rozwijała, a owoce tego wzrostu były dzielone względnie sprawiedliwie, był to jednak przede wszystkim skutek dobrej koniunktury po zakończeniu II wojny światowej. Instytucje krajowe kostniały wokół rozbudowanego aparatu przepisów. Ameryka była słabo przygotowana i za mało elastyczna, aby poradzić sobie z szokami energetycznymi i ekologicznymi, które ją czekały w latach siedemdziesiątych.

Jednocześnie znani naukowcy, między innymi Milton Friedman, Anna Schwartz, Ben Bernanke i Christina Romer, konsekwentnie walczyli z obowiązującym konsensusem. Kiedy ich poglądy utorowały sobie drogę i fałszywe wnioski z Wielkiego Kryzysu zostały zepchnięte na boczny tor, rozpoczął się proces deregulacji.

Stopniowe zmiany legislacyjne sprzyjały innowacjom we wszystkich dziedzinach gospodarki, ale deregulacja ominęła zasadnicze zręby systemu przepisów zbudowanego po Wielkim Kryzysie. Instytucje finansowe wyszukiwały luki w tym systemie, przez co stawały się coraz bardziej skomplikowane i trudniejsze do zarządzania. Odpowiednie grupy lobbystyczne zadbały o to, aby nikt nie ruszył dotacji do budownictwa. Bardziej ogólnie mówiąc, zyski z rozwoju gospodarczego nie były szeroko rozdzielane. System jako całość był mniej odporny niż mógł i powinien.

Chciwość niewątpliwie dolała oliwy do ognia, kiedy wybuchł pożar, ale chciwość jest nieusuwalnym elementem ludzkiej natury, więc nie należy się zastanawiać, jak z nią walczyć, tylko należy zadać sobie pytanie, dlaczego nałożone na nią ograniczenia nie zdały egzaminu.

Być może mądre decyzje podjęte w 2007 i 2008 roku zrekompensowałyby te strukturalne słabości, ale nigdy się tego nie dowiemy. Triumwirat złożony z Hanka Paulsona, Bernankego i Timothy’ego Geithnera błędnie zidentyfikował korzenie problemu niewypłacalności, nie zachował konsekwencji w ratowaniu instytucji finansowych, stwarzając niebezpieczne precedensy, i generalnie podsycał lęki.

Jakie będą skutki niewłaściwej reakcji decydentów na kryzys finansowy? Kredyt zdrożeje, banki będą trzymały więcej zamrożonego kapitału, a indywidualny wybór zostanie ograniczony. Ze skutkami zmian ustawodawczych i regulacyjnych będziemy żyli przez wiele lat.

Istnieje jeszcze szansa na skorygowanie mitu o kryzysie finansowym. W ramach ustawy o zapobieganiu oszustwom przy udzielaniu kredytów hipotecznych powołano Komisję do Zbadania Kryzysu Finansowego. Organ ten, w którego skład wchodzą przedstawiciele obu partii, ma za zadanie znaleźć „przyczyny – wewnętrzne i zewnętrzne – obecnego kryzysu finansowego i gospodarczego”. Dotychczasowe doświadczenia z tego rodzaju komisjami nie są zbyt zachęcające, ale jak powiedział Wilhelm Orański: „Nie potrzeba nadziei, aby coś przedsięwziąć, i nie potrzeba sukcesu, aby w tym wytrwać”.

Vincent Reinhardt, ekonomista. Jest doradcą ekonomicznym Komisji Finansów Senatu. W latach 2001-2007 był dyrektorem departamentu ds. polityki monetarnej w Federal Reserve.

Barney Frank, Ben Bernanke, Timothy Geithner - twórcy mitu

Tagi


Artykuły powiązane

Mit przedsiębiorczego państwa

Kategoria: Trendy gospodarcze
Idąc tropem myślenia Mariany Mazzucato przedstawionym w ‘Przedsiębiorczym państwie’ uznać należy, że za moje liberalne poglądy, za mój libertarianizm i anarchokapitalizm, odpowiedzialne jest państwo.
Mit przedsiębiorczego państwa