Włoski ekonomista Alessandro Magnoli Bocchi (aktualnie pracuje dla Kuwait China Investment Company) podsumowuje stan światowej gospodarki. Od 2008 roku wzrosła ona o 22,7 proc. Gospodarka państw rozwiniętych rosła w tempie 0,9 proc. rocznie, rynków wschodzących 5,2 proc. Natomiast rynki akcji urosły aż o 118,9 proc. Brak związku między ekonomicznymi fundamentami i aktywami finansowymi poszerza się, co w sumie daje niestabilną równowagę, gdzie małe zaburzenie wywołuje natychmiastową zmianę. Ponieważ banki centralne zapewniają płynność (stymulacja monetarna miała dotychczas wartość 7,8 biliona dolarów) tani pieniądz stworzył kulturę samozadowolenia. Banki i przedsiębiorstwa utrzymały się na powierzchni, ale przestała działać kreatywna destrukcja. Politycy mogą odraczać reformy strukturalne, a przedsiębiorcy pożyczać, by refinansować długi lub wykupywać akcje, ale nie chcą inwestować w realnej gospodarce. To hamuje wzrost gospodarczy i osłabia perspektywy rozwoju. Wskaźniki makroekonomiczne sugerują słabość rynków wschodzących i możliwość łagodnej recesji globalnej (tempo wzrostu zmalałoby do 2,6 proc. ale tak słaby wzrost w skali świata przyjmuje się za recesyjny ). Bocchi przedstawia trzy scenariusze – byczy z prawdopodobieństwem 10 proc. (wzrost globalny 3,5 proc.), podstawowy (2,6 proc.) i niedźwiedzi (1,9 proc.). Przygotował także sugestie dotyczące struktury portfela inwestycyjnego w warunkach łagodnej recesji.
Raport o stabilności systemu finansowego opublikował MFW. Ostrzega w nim, że przedsiębiorstwa z krajów wschodzących nadmiernie zadłużyły się na 3 biliony dolarów w ostatniej dekadzie, czterokrotnie zwiększając dług sektora prywatnego w latach 2004-2014. Teraz grozi fala upadłości, która uderzy w i tak słaby wzrost gospodarczy na świecie. Pogarsza się płynność wielu rynków, co grozi – przy pierwszych podwyżkach stóp procentowych – kryzysem dostępności kredytów.
Jednak na razie dominują doniesienia o problemach wielkich korporacji z Europy, a nie krajów wschodzących. Deutsche Bank poinformował o ogromnych rezerwach, jakie poczynił w związku z działalnością inwestycyjną i stracie w związku z tym ponad 6 mld euro w III kwartale. Możliwe jest, że DB nie wypłaci dywidendy w tym roku.
Natomiast Bank of America na 100 mld dolarów ocenia ekspozycję systemu finansowego na anglo-szwajcarską firmę surowcową Glencore, która przeżywa ogromne kłopoty. Zerohedge ostrzega, że to może być nowy Lehman Brothers.
Volkswagen to nie Niemcy – pisze Dalia Marin z Uniwersytetu w Monachium. Autorka opisując sukces gospodarczy Niemiec w XXI wieku oparty na wzroście eksportu zauważa, że jego przyczyną jest struktura firm niemieckich, mniej hierarchiczna i bardziej zdecentralizowana niż innych. Co ułatwia wprowadzanie nowości i wysokiej jakości produktów. Z kolei wysoka jakość produktów broni eksporterów przed zagrożeniami wynikającymi ze zmian cen, w tym podwyżek płac. Volkswagen jest inny niż niemieckie firmy. Jego były już CEO Martin Winterkorn stworzył przedsiębiorstwo scentralizowane, o kulturze „komenderuj i kontroluj”, w którym on sam był patriarchą.
Kenneth Rogoff omawia w Project Syndicate silne i słabe strony gospodarki francuskiej. Zwraca uwagę, że rząd potrafi dostarczyć usługi publiczne (np. opiekę zdrowotną) na wysokim poziomie. Francja nie jest tak bardzo francuska – 35 godzinny tydzień pracy można w przedsiębiorstwie wydłużyć i w praktyce wynosi około 39 godzin. Pod naciskiem lobby taksówkarzy Francja zakazała działalności innowacyjnej firmy Uber, ale potrafi sama stworzyć wiele innowacyjnych start-upów. Odeszła też od wielkich państwowych projektów, jak Airbus i pociągi wielkich prędkości, jako mechanizmu napędzającego rozwój. Jeszcze gdyby podjęła reformy strukturalne rynku pracy i produktowego…
OECD przygotował rekomendacje w związku z unikaniem opodatkowania przez wielkie koncerny ponadnarodowe. Prem Sikka z Uniwersytetu Essex pisze, że nie poprawią one sytuacji, gdyż próbują naprawić zły system za pomocą lepszego raportowania i porozumień międzynarodowych. Tymczasem należałoby wprowadzić unitarne opodatkowanie i traktować koncerny z licznymi spółkami działającymi w różnych krajach jako jedna firmę, co likwidowałoby manipulacje transferowe.
Ekonomiści PricewaterhouseCoopers Mateusz Walewski i Jan Tokarski piszą o polskim systemie podatkowym kolejno omawiając lukę w VAT, legalne niepłacenie podatku CIT, kwestię składek pracowniczych i podatku PIT. W tej ostatniej kwestii piszą m.in. tak: „Chcielibyśmy jednak, aby reformując opodatkowanie pracy w Polsce pamiętać o dwóch bardzo istotnych kwestiach: Po pierwsze celem tej reformy winno być znaczące obniżenie całkowitego opodatkowania pracy dla osób mniej zarabiających. W tej chwili w Polsce, biorąc pod uwagę podatek PIT jak i składki na ubezpieczenia społeczne mamy jeden z najmniej progresywnych systemów opodatkowania pracy w Europie. Rzeczywiste stawki podatkowe obciążające dochody z pracy osoby osiągającej płacę znacznie poniżej średniej i wychowującej kilkoro dzieci, są niewiele niższe niż samotnej osoby z dochodami, średnią płacę znacznie przekraczającymi. Ponieważ głównym „winowajcą” takiego stanu rzeczy składki na ubezpieczenie społeczne, wydaje się więc, iż proponowana reforma powinna przede wszystkim lub także dotyczyć także ich. Reformy dotyczące tylko i wyłącznie podatku PIT nie pomogą osobom najmniej zarabiającym (chyba że wprowadzimy powszechnie obowiązujące negatywne stawki podatkowe, działające podobnie jak obecne ulgi na dzieci). W tym miejscu jednak pojawia się też drugi istotny aspekt. Aktualny system emerytalny uzależnia wysokość przyszłej emerytury od kwoty jaką osoba pracująca i opłacająca składki zgromadzi na swoim koncie emerytalnym. Obniżenie wysokości składek ZUS dla pracujących będzie więc musiało skutkować albo istotnym obniżeniem ich przyszłych emerytur, albo wprowadzeniem systemu który pozwoli na wyrównanie ich emerytur do założonego minimalnego poziomu”.
ZBP przeciw podatkowi bankowemu. Przestrzeń dla pomysłów mówiących o dodatkowym opodatkowaniu banków – według mnie – nie istnieje – powiedział PAP prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz. Ostrzegł, że dodatkowe opodatkowanie sektora istotnie wyhamowałoby naszą gospodarkę. Fragment depeszy PAP, którą publikuje portal wnp.pl: „Szef ZBP mówił, że aby utrzymać zbliżony do obecnego poziom kredytowania przez polskie banki, muszą one do roku 2019 stworzyć dodatkowe bufory kapitałowe w wysokości ponad 23 mld zł. „Trzeba też mieć na uwadze, że banki muszą wpłacić do 2024 r. ponad 15 mld zł dodatkowych środków na BFG”.
Trzecia co do wielkości światowa tania linia Norwegian chce uruchomić w 2017 roku loty transatlantyckie z biletami nawet po 69 dolarów w jedną stronę i po 300 dolarów przeciętnie za bilet w dwie strony. Norwegian obecnie lata z Gatwick w Londynie do Nowego Jorku, Los Angeles i na Florydę, ale bilety kosztują ok. 500 dolarów. Pomysł Norwegiana na obniżenie cen polega na lataniu relatywnie małymi samolotami Boeing 737 między Edynburgiem, Birmingham czy Bergen w Europie, a małym portami lotniczymi na wschodnim wybrzeżu w USA, gdzie niskie są opłaty lotniskowe. Telegraph przypomina także historię prób niskokosztowych lotów przez Atlantyk od 1948 roku; większość zakończyła się bankructwem linii lotniczej.