Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Warto przeczytać: Chiny zmienią świat, jaki znamy

Rekordowe zyski dzięki hossie na giełdzie, a w Chinach ze sprzedaży online. Teza tygodnia mówi, że jeśli Chiny zmienią swoją politykę gospodarczą, wszystko na świecie się zmieni.
Warto przeczytać: Chiny zmienią świat, jaki znamy

Osiem techgigantów – amerykańska piątka tzw. FAANG, czyli Facebook, Amazon, Apple, Netflix, Google (Alphabet obecnie), oraz chińska triada BAT, czyli Baidu, Alibaba i Tencent — zyskało na wartości dzięki tegorocznej hossie na giełdach blisko 1,7 bln dolarów. To więcej niż cała gospodarka Kanady albo 30 największych niemieckich firm razem wziętych, albo tyle ile Pacific Investment Management (jeden z największych funduszy zarządzających na świecie) zarobił przez 46 lat. Alibaba pobił także swój własny rekord sprzedaży w Dniu Samotnych (Single’s Day) 11 listopada, generując wartość 25,3 mld dolarów (168,2 mld yuanów). Tego dnia co najmniej 82 firmy uzyskały ze sprzedaży na platformie Alibaby ponad 100 mln yuanów, 90 proc. transakcji zostało przeprowadzonych przez telefony, a u szczytu ruchu procesory firmy obsługiwały 256 tys. transakcji na sekundę.

Rekord Alibaby przypomina, jak kluczowe są Chiny. Kiedy Kraj Środka się zmieni, zmieni się wszystko – piszą autorzy ostatniego raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej o przyszłości energii. Światowa gospodarka rośnie w tempie 3,4 proc. rocznie, populacja z obecnych 7,4 mld wzrośnie w 2040 roku do 9 mld, a proces urbanizacji dodaje średnio co cztery miesiące miasto wielkości Szanghaju. Ten wzrost pociągnie wzrost zapotrzebowania na energię o 30 proc. do roku 2040. To złe wiadomości dla węgla, bo surowiec ten wyprą odnawialne źródła energii. Źródła te mają przed sobą jasną przyszłość, szczególnie jeśli polityka energetyczna w Chinach zmieni się na bardziej ekologiczną, a na to wygląda. Świat jednak nie jest jeszcze gotowy do pożegnania ropy naftowej i gazu ziemnego. Chiny będą potrzebować gazu tylko nieco mniej niż Unia Europejska i prześcigną USA jako największy konsument ropy naftowej już ok roku 2030. Stany Zjednoczone są niemniejszym przebojem tego raportu. Jak piszą autorzy, „zdumiewająca zdolność do odblokowania nowych zasobów w opłacalny sposób winduje łączną produkcję ropy i gazu w USA do poziomu o 50 proc. wyższego, niż eksploatował te surowce jakikolwiek inny kraj kiedykolwiek; USA są już eksporterem netto gazu ziemnego i będą takim eksporterem ropy w końcu lat 2020.”. W przełożeniu na światowe wydobycie Amerykanie podniosą jego poziom o 80 proc. już w roku 2025. Wszystko jednak zależy od tego, jak szybko Chiny wprowadzą rewolucję energetyczną, przestawiając się na czyste źródła.

Pytanie zatem, jak szybko i jak będą zmieniać się Chiny? Zhang Jun z uniwersytetu Fudan w Szanghaju, podsumowując niedawny XIX zjazd Komunistycznej Partii Chin, przypomina ustalenia podobnego zjazdu 30 lat temu, kiedy partia postanowiła zlikwidować braki żywności, odzieży i książek. Zostały zlikwidowane, jak pokazują choćby wyniki Alibaby, skutecznie. Obecnie partia chce zlikwidować sprzeczność między rosnącym zapotrzebowaniem na wyższe standardy życia a ograniczeniami spowodowanymi niezrównoważonym ekonomicznym rozwojem. Chce to zrobić przed rokiem 2035 przez przyrzeczoną już wcześniej liberalizację gospodarki. Zdaniem autora gospodarka chińska jest wciąż na tyle głęboko socjalistyczna, że osiągnięcie celów będzie możliwe raczej w 2050 roku, i to pod warunkiem utrzymania wzrostu produkcji powyżej 5 proc. rocznie przez najbliższe 15-20 lat. Co będzie zależało od postępu procesu urbanizacji i technologii.

Podróż prezydenta USA Donalda Trumpa do Azji nie przyniosła oczekiwanego przełomu i uspokojenia obaw w krajach Wschodu, że USA jest obliczalnym partnerem handlowym i gospodarczym. Trump nie wykluczył zapowiadanego wycofania USA z umowy NAFTA (z Meksykiem i Kanadą) i ze Światowej Organizacji Handlu (WTO). Czas działa jednak na niekorzyść USA – wykazuje krótka analiza z Brookings Institute. Otóż wycofanie USA z Transpacyficznego Porozumienia TPP nie zastopowało pozostałych krajów przed sfinalizowaniem porozumienia. Co więcej, chcą aby do TPP przystąpiły także Meksyk i Kanada, co zmniejsza skalę ewentualnych problemów z NAFTA. Trump nie poprawił także relacji handlowych USA z Chinami pomimo podpisania kontraktów dla amerykańskich firm, bo Chiny szkodzą interesom amerykańskich eksporterów, subsydiując swoje firmy. Donald Trump tymczasem wini za to byłych prezydentów USA.

Trzy ciekawe analizy i nowe tezy ekonomistów publikujących na portalu think-tanku Center for Economic Policy Research. Pierwsza Amerykanów ze Stanford i Harvardu. Zidentyfikowali oni nowy mechanizm powodujący spadek (stagnację) dochodów pracowniczych i twierdzą, że jest to spowolnienie produkcji. Dotychczas przyjmowanym wyjaśnieniem była akumulacja kapitału, automatyzacja produkcji i pojawienie się  superfirm oraz ich wzrost. Autorzy twierdzą, że teza ta nie opiera się jedynie na danych o gospodarce USA, ale również na tych wskazujących globalne spowolnienie i zmniejszenie udziału pracy na świecie. I choć skupia się na danych z ostatnich lat, istnieją dowody, iż zjawisko to trwa już od dawna, a w ostatnich latach się po prostu się nasiliło. W neoklasycznym modelu wzrostu ekonomii z endogemicznym kapitałem ludzkim i komplementarnością kapitału i umiejętności pracowników udział siły roboczej wzrasta w tempie zmian technologicznych. Skalibrowanie modelu autorów do danych z USA sugeruje, że jeden punkt procentowy spadku tempa wzrostu wydajności może powodować połowę lub nawet cały obserwowany spadek udziału w rynku pracy.

Druga analiza – także Amerykanów z Harvardu – pokazuje, jak cyfrowa rewolucja w zarządzaniu bogactwem demokratyzuje sektor finansowy. Głównie dzięki niskim kosztom algorytmów i powszechności dostępu do nich. W XX wieku finansowość była jedną z głównych sił napędowych nierówności ekonomicznych społeczeństw. Bogaci mieli dostęp do takich wehikułów pomnażania bogactwa, do których biedniejsi dostępu nie mieli. Teraz algorytmy (robo-doradcy, jak ich nazywają autorzy) mają szansę otworzenia tego sektora dla klasy średniej, pod warunkiem jednak że wzrośnie poziom znajomości tak finansowości, jak i algorytmów. Katalizatorem przyspieszenia może być także system zarządzania funduszami emerytalnymi (i planowania emerytur). Dziś algorytmy zarządzają aktywami o łącznej wartości ok. 100 mld dolarów, co jest niewielką częścią na przykład 20 bln dolarów aktywnie zainwestowanych w finansowe rynki USA. Eksperci prognozują wzrost tego rynku, ale różnią się na temat skali wzrostu — jedni twierdzą, że zarządzany cyfrowo rynek wzrośnie do 2020 roku do wartości 820 mld dolarów, inni, że do 2,1 bln dolarów, a jeszcze inni że nawet do 8,1 bln dolarów.

Wreszcie w trzeciej analizie ekonomista z London School of Economics Jon Danielsson argumentuje, że wprowadzenie sztucznej inteligencji (AI) na rynki finansowe ustabilizuje je. Sztuczna inteligencja jest użyteczna do optymalnego kontrolowania istniejącego systemu. I może radzić sobie nie tylko z zapobieganiem ryzykom, które znamy z przeszłości (jeśli weźmie się pod uwagę ryzyko, a nie niepewność charakterystyczną dla tych rynków). Mówiąc inaczej – AI ma potencjał nie tyle zapobieżenia grze w systemie, ile jej ułatwienia, czyli zwiększenia ryzyka dla reszty uczestników. Innymi słowy, zdaniem autora końcowym rezultatem wprowadzania na rynki sztucznej inteligencji jest możliwość ograniczenia codziennego ryzyka. Ceną może być jednak zwiększenie ryzyka systemowego.

I coś dla ekonomicznych nerdów — indeks stabilności zadłużenia zagranicznego, który proponują Olivier Blanchard, dawniej szef ekonomiczny Międzynarodowego Funduszu Walutowego, obecnie w Instytucie Petersona, i Mitail Das z MFW. Wyszli oni z założenia, że zrównoważenie zewnętrznego zadłużenia jest zasadniczo pojęciem probabilistycznym, i stworzyli wskaźnik jako właśnie prawdopodobieństwo, że przy obecnym kursie walutowym zadłużenie zagraniczne netto będzie równe lub niższe od aktualnej wartości eksportu netto. Opisali trzy etapy budowy tego wskaźnika i przetestowali go na przykładzie USA i Chile. Doszli do wniosku, że oba kraje prezentują duży stopień niepewności związany z posiadaniem dużych aktywów i zobowiązań brutto praz niepewnością co do stóp zwrotu na tych aktywach i pasywach.

Na koniec — sensacyjnie jak na XXI wiek prezentuje się historia z Republiki Południowej Afryki, w której najwyraźniej doszło do zawłaszczenia państwa. Konkretnie gospodarki tego państwa przez trzech braci Gupta, biznesmenów pochodzenia hinduskiego. Bracia zaprzeczają takiej interpretacji ich działalności biznesowej, ale według prasy doprowadzili między innymi do usunięcia nieprzychylnego im ministra finansów kraju. Były minister wraz z aktywistami i politykami opozycji oskarża rodzinę Gupta o „ustawienie” korzystnych dla ich biznesu nominacji na stanowiska w państwie i państwowych firmach, fałszowanie ofert na korzyść firm, które bracia kontrolują, organizację niekorzystnej dla RPA umowy o wartości 70 mld dolarów o dostawach energii jądrowej z Rosją w zamian za ogromne ilości uranu. O użyciu terminu „zawłaszczenia państwa” decyduje nie tylko głębokość, ale i skala ingerencji braci w państwową gospodarkę, co prezentuje reportaż Bloomberga.

Otwarta licencja


Tagi