Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Konwulsje gospodarki potrwają całe lata

Na zakończonym szczycie G20 w Cannes okazało się, że problemem Europy wcale nie są Grecja i Włochy, ale Botswana, Panama, Seszele oraz Trynidad i Tobago. Te paskudne raje podatkowe, dające schronienie spekulantom, powodują, że Europa traci cenne miliony euro, których opodatkowanie pomogłoby w redukcji bilionowego zadłużenia.
Konwulsje gospodarki potrwają całe lata

Włochy odrzuciły - ustami premiera Silvio Berlusconiego - propozycję pomocy ze strony MFW. (Fot. PAP)

Lista 11 rajów podatkowych i 29 banków „zbyt dużych by upaść” to niestety jedyne konkrety po spotkaniu, które często określano jako ostatnią szansę dla strefy euro. Tymczasem w sprawie jej ratowania nie ustalono nic nowego, a decyzję o wzmocnieniu Międzynarodowego Funduszu Walutowego odłożono na luty 2012.

W dodatku kluczowy obecnie kraj dla europejskiej i światowej gospodarki – Włochy – odrzucił ustami Silvio Berlusconiego propozycję pomocy ze strony MFW. Wszystko wskazuje więc na to, że Angela Merkel i Nicolas Sarkozy przy lekkiej pomocy Europejskiego Banku Centralnego, który skupuje na razie włoskie obligacje doprowadzą do dymisji Berlusconiego. Z premierem Grecji Jeorjosem Papandreu już im się udało. Co jest jednak długofalowym celem duetu rządzącego Europą? Można tylko przypuszczać, że chodzi o zachowanie niemieckich korzyści wynikających z euro, przede wszystkim dużego eksportu, a także uratowanie francuskiego sektora finansowego, który pożyczył sporo pieniędzy krajom zwanym jako PIGS.

Problem w tym, że sprawy zaszły za daleko. Nieprzygotowanie kontrolowanego bankructwa Grecji oznacza też ogromny skok spreadów włoskich obligacji. Jeśli ich rentowność wyniesie 7 procent także Włochy będą de facto bankrutem. Upadek Włoch to zaś niemal na pewno obniżka ratingu Francji i coraz większe problemy tego kraju. W końcu na placu boju zostałyby tylko Niemcy, które nie miałyby już komu sprzedawać Mercedesów. Nie przeszkadzało to jednak Angeli Merkel poinformować rodaków, że Unia Europejska będzie potrzebowała „dekady”, by uzdrowić finanse i wyjść z kryzysu zadłużenia. O ile wcześniej się nie rozpadnie – dodawali niektórzy.

Trafnie tę sytuację podsumował profesor Kazimierz Łaski. „Dla ludzi myślących tak jak ja, ze względu nie tylko na wiek, ale i na kierunek analizy ekonomicznej, ludzi którzy jeszcze ze wspomnień dziecinnych pamiętają Wielki Kryzys, którzy obcowali z takimi ludźmi jak Kalecki, przyglądanie się temu, co się dzieje dzisiaj na poziomie decyzji politycznych najwyższego rzędu, czasami budzi poczucie żenady” – mówił 3 października podczas seminarium Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN i Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

stenogram ze spotkania

Profesor Łaski znany jest z przekonania, że deficyt publiczny nie jest przekleństwem, ale naturalnym zjawiskiem gospodarczym. Jeśli jego teorię podniesiemy z poziomu jednego państwa do całej strefy euro wnioski są bardzo ciekawe. Okazuje się, że w układzie zamkniętym jakim jest Unia Europejska (import z grubsza równa się eksportowi), deficyt budżetowy powinien wzrosnąć o tyle, o ile sektor prywatny zwiększy nadwyżkę oszczędności nad inwestycjami prywatnymi.

Zdaniem profesora, gdy wszyscy oszczędzają to państwo nie może oszczędzać, a dzisiejsze deficyty to nie przyczyna, ale skutek wcześniejszych problemów. Po amerykańskim kryzysie z 2008 roku, także w Europie banki zaczęły gromadzić rezerwy, firmy odkładać inwestycje, a gospodarstwa domowe ciąć wydatki. Jeśli do tego zaczną oszczędzać rządy to zasadnym staje się pytanie, skąd miałby się wziąć wzrost gospodarczy, który jest jedyną szansą na wyjście ze spirali długów.

Odpowiedzią są zwiększone wydatki państwowe, które mogą zrównoważyć spadek PKB. W latach 90. udało się to w Japonii, gdzie wzrostu gospodarczego nie było, ale nie było też recesji, dzięki zadłużeniu publicznemu które doszło do 200 procent PKB. Warunkiem jest jednak zadłużanie się w walucie krajowej.

Gdyby strefa euro chciała przyjąć te rozwiązanie (na razie próbuje się oddłużać) konieczne byłoby zatem przekształcenie Europejskiego Banku Centralnego w wierzyciela ostatniej szansy nie tylko dla banków, ale i dla rządów należących do unii monetarnej. I to jest dla mnie najbardziej optymistyczne założenie profesora Łaskiego – że państwa oparłyby się rodzącej się wówczas pokusie nadużycia lepiej niż teraz czynią to banki.

Gdyby jednak jakimś cudem tak się stało i rozpoczął się proces wspólnego europejskiego zadłużania, także wymagałoby to ścisłej ekonomicznej integracji i przebudowy strefy euro. Problemy byłyby identyczne jak przy dzisiejszej polityce oddłużeniowej.

Żeby strefa euro się nie rozpadła musi zatem zostać ona przebudowana z uwzględnieniem reguł ekonomii, choćby teorii optymalnego obszaru walutowego. Upraszczając można stwierdzić, że powinny go tworzyć kraje jak najbardziej do siebie podobne – mające takie same cykle koniunkturalne, dużą wzajemną wymianę handlową, brak barier przepływu kapitału i siły roboczej, zdywersyfikowane struktury produkcji i eksportu. Jeśli porównamy pod względem tych kryteriów Niemcy i Grecję to widać wyraźnie, że na unię monetarną było za wcześnie. Kurs euro okazał się po prostu za wysoki dla gospodarek południa Europy, a nadwyżki eksportowe jednych krajów stały się automatycznie deficytami drugich.

Jakiekolwiek trwałe rozwiązanie dzisiejszych problemów Starego Kontynentu musi uwzględniać ten realny problem ekonomiczny. To wymagałoby jednak od polityków zapomnienia, że są politykami i działania wbrew opinii publicznej we własnych krajach. Trzeba by zharmonizować podatki i płace, osłabić konkurencyjność Niemców, zwiększyć Greków i podjąć mnóstwo niepopularnych decyzji. Nikt ich nie podejmie, ale z drugiej strony nikt nie chce być też grabarzem całego europejskiego projektu. Konwulsje europejskiej gospodarki mogą więc jeszcze potrwać całe lata.

Włochy odrzuciły - ustami premiera Silvio Berlusconiego - propozycję pomocy ze strony MFW. (Fot. PAP)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

W kierunku cyfrowego dolara kanadyjskiego: Czy zostanie wprowadzony? W jaki sposób? Kiedy?

Kategoria: Trendy gospodarcze
W roku 1935 rząd federalny powierzył Bankowi Kanady scentralizowanie produkcji banknotów. Jednym z pierwszych zadań nowo utworzonego banku centralnego Kanady była emisja jednej waluty dla całego kraju oraz ostatecznie stopniowe wycofanie niezliczonych denominowanych w dolarach banknotów emitowanych przez różne banki i organy władzy różnego szczebla.
W kierunku cyfrowego dolara kanadyjskiego: Czy zostanie wprowadzony? W jaki sposób? Kiedy?