Gospodarka potrzebuje całkiem innych lekarzy

Gospodarki USA i Europy weszły w 2011 r. w fazę strukturalnego kryzysu, w którym ancien regime uparcie broni swych zdobyczy, a młodzież okupuje Wall Street i setki innych ulic na całym świecie. Szyderstwa mediów i ekonomistów są nie na miejscu. Zamiast ironii trzeba podać rozwiązania.
Gospodarka potrzebuje całkiem innych lekarzy

Miasteczko namiotowe "Oburzonych" na placu Puerta del Sol w Madrycie. (CC By Ben Sutherland)

Ekonomiści z Johnem Maynardem Keynesem świetnie dawali sobie radę z tzw. wielką panoramą (big-picture), czyli z patrzeniem na gospodarkę z szerokiej perspektywy. Anglik wierzył w kapitalizm i jego zdolność zapewnienia światu koniunktury. A były to czasy Wielkiego Kryzysu i II wojny światowej. Po wojnie świat wyszedł z kryzysu i wszedł w cykl koniunktury. Świat chciał jednak dorabiać się szybciej, bowiem apetyt rósł w miarę jedzenia. W sukurs przyszedł Friedrich Hayek i Milton Friedman, którzy zapragnęli idealnej gospodarki, w której indywidualny biznesmen ma całkowitą wolność w działaniu. Dali oni uzasadnienie, że wolny rynek i mały rząd są najlepszą rękojmią na wzrost i stagflację w latach 1970-tych.

Wizja idealnego rynku została jednak zdyskredytowana w obecnym kryzysie, w którym – tak jest w USA – 1 proc. społeczeństwa zbiera plony 99 proc. pozostałej jego częsci i nie chce się z nią dzielić. Dziś potrzebna jest nowa teoria ekonomii. Ta jednak nie wyłania się, bowiem obecny system edukacji w tej dziedzinie kształci „ekonomistów-dentystów.” Specjaliści ci są uczeni w tzw. małej-perspektywie (small-picture), która polega na doraźnym usunięciu „bólu zęba“, a nie na jego całkowitym wyleczeniu. W tej kategorii „leczenia” dominują zwłaszcza absolwenci programów MBA (Master of Business Administration czyli „mistrz biznesu”). Ich kształcenie jest zbyt masowe i niezbyt wyrafinowane.

Co gorsze, owa wielka liczba „mistrzów biznesu” nie chce przekształcić się w lepszą jakość. Jest to chyba nawet niemożliwe, w sytuacji gdy naczelną wartością biznesu XXI w. stała się chciwość („greed is good”).

Przedmioty nauczania z ekonomii na wyższych uczelniach dotyczą aktualnie okresu Zimnej Wojny, kiedy porównywano kapitalizm z komunizmem, a raczej z sowieckim socjalizmem. Nie odpowiada to potrzebie czasu. Teraz trzeba porównywać globalną gospodarkę z lokalnym gospodarkami i oferować nowe prawa i reguły postępowania w nowych warunkach.

Głównym przedmiotem nauczania powinno być porównywanie gospodarek Chin i Indii z gospodarkami krajów cywilizacji zachodniej w dużej panoramie, a nie tylko w małej. Jeśli do tego dodać zagadnienia zrównoważonego rozwoju, czyli ekonomiczną żywotność, odpowiedzialność za środowisko, kontrolę klimatu i społeczną odpowiedzialność, to może okazać się, że trzeba zastanowić się nad dalszą przydatnością kapitalizmu, jaki znamy.

Tymczasem młodzież w Hiszpanii, gdzie co drugi młody człowiek jest bezrobotny, wymyśliła wyraźny cel i mądrą strategię. Młodzi, protestujący Hiszpanie nie chcą wyłaniać swego lidera i nie chcą uzgadniać rozwiązań pod namiotami. Wiedzą, że nikt ich nie zrealizuje w obecnym układzie politycznym.

Chcą tak długo protestować aż zmieniona zostanie hiszpańska konstytucja i zamiast 200 tysięcy podpisów, wystarczy ich tylko 2 tysiące, by móc utworzyć własną listę kandydatów do parlamentu. Gdy wprowadzą swoich parlamentarzystów, usprawnią system polityczny, który da im przestrzeń do życia.

Młodzi ludzie wykazali się dojrzałością i nie ulegają złudzeniom. Dzięki internetowi, nauczą innych na świecie jak dojść do władzy i ulepszyć świat. Młodzież tak e-skomunikowana jest niewątpliwie bardzo skuteczna. Nie są to czcze słowa. O hiszpańskiej strategii dowiedziałem się od Głównego Krasnoludka – Majora Frydrycha i Królowej Krasnoludków – Agnieszki Couderq, którzy z Polski byli zaproszeni do Madrytu, by wymienić doświadczenia jak pokojowo postępować z ancien regimem (zapewne pamiętamy Pomarańczową Alternatywę z Wrocławia)? Po tej rozmowie podzielę się tą strategią z moimi studentami, a ci zapewne skomunikują się dalej w Ameryce. Podobno wystarczy zaledwie pięciu pośredników, by z szóstym skomunikować się w dowolnym miejscu globu.

Kiedy wolumen wirtualnej informacji przekroczy wolumen oficjalnej informacji, wtedy powtórzy się polska rewolucja z 1989 r. Może w tym jest nadzieja, że nie bolszewia a informatyka (wiedza, mądrość, skomunikowanie, nadzieja i wola) ulepszą świat?  By tak się stało, potrzeba także „ekonomistów – klinicystów” którzy wiedzą nie tylko jak usunąć „ból”, ale również wiedzą jak wyleczyć gospodarkę, a być może i społeczeństwo.

Auter jest dyrektorem Center for Sustainable Business Practices WMU Haworth College of Business, Western Michigan University. Jest absolwentem Politechniki Warszawskiej, współtwórcą polskiej informatyki w latach 60. i 70.

Miasteczko namiotowe "Oburzonych" na placu Puerta del Sol w Madrycie. (CC By Ben Sutherland)

Otwarta licencja


Tagi