Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Ile kosztuje USA zawieszenie reformy imigracyjnej

Ponad rok temu amerykański Senat zaakceptował projekt reformy imigracyjnej o nazwie S.744 zakładający amnestię dla około 11 mln nielegalnych mieszkańców USA, a także nowe zasady osiedlania się dla przyszłych imigrantów. Ustawodawcy zmienili jednak zdanie i amnestia pozostaje zawieszona. Trwa natomiast żywa dyskusja na ten temat.
Ile kosztuje USA zawieszenie reformy imigracyjnej

(infografika Dariusz Gąszczyk/CC by Geraint Rowland)

Imigracja to jeden z najgłębiej dzielących Amerykanów problemów, głównie z powodów ekonomicznych. Historyczne analizy wskazują, że imigranci bezspornie przysparzają Ameryce siły. Dopływ talentów, ludzi zdeterminowanych, aby osiągnąć finansowy sukces, chętnych do pracy, często założenia własnego biznesu, to sztandarowe argumenty za otwartymi drzwiami. Sama liczba napływających też przekłada się na zwiększenie wolumenu gospodarki i jej zysków. Tyle że nie od razu. Najpierw społeczeństwo musi ponieść koszty przyjęcia „nowych”. Te dwie płaszczyzny kalkulacji kosztów i zysków imigracji opierają się na dwóch różnych metodach obliczeń.

Pierwsza jest metodą statyczną i bierze pod uwagę tylko bieżące okoliczności (albo czas historyczny), nie uwzględniając przyszłych zmian, np. w wykształceniu czy zarobkach. Nie antycypuje, jak przyszyli imigranci zmienią finansową rzeczywistość kas federalnej i poszczególnych stanów (nie bierze też pod uwagę cykliczności wpływów podatkowych i wydatków, opiera się natomiast na bieżących deficytach i nadwyżkach budżetowych). Bardziej interesujące jest tymczasem to, jak imigranci oddziałują na przyszłe podatki i wydatki. Takie przewidywanie jest możliwe dzięki „aktywnym” metodom kalkulacji. Metoda statyczna daje argumenty przeciwnikom imigracji i amnestii, metody dynamiczne pokazują racje za otwarciem drzwi.

Wybiórcze argumenty przeciw

Prawicowa Heritage Foundation wylicza w raporcie cztery główne sfery, w których amerykański podatnik „utrzymuje” imigrantów. Są to:

– bezpośrednie zasiłki z podstawowych programów: emerytalnego (Social Security), podstawowej opieki zdrowotnej (Medicare) i ubezpieczenia dla bezrobotnych,

– zasiłki oparte na wielkości dochodów, czyli kartki żywnościowe, dopłaty do mieszkań (czynszu), ponadpodstawowa opieka zdrowotna i mniejsze programy federalne i stanowe,

– edukacja (koszt nauki jednego ucznia w szkole publicznej wynosi około 12 300 dol. rocznie i dla dzieci rodziców o niskich dochodach, jak imigranci, jest albo całkowicie, albo w dużym stopniu finansowany przez rząd federalny lub stanowy,

– usługi i opieka państwa w postaci policji, straży pożarnej, infrastruktury transportowej itp. (jak obliczyła cytowana przez fundację National Science Academy, wydatki na nie muszą zostać zwiększone, kiedy nowi imigranci dołączają do społeczności).

Średnia wartość zasiłków i usług, które w 2010 roku otrzymało jedno imigranckie gospodarstwo domowe, a zapłacili za to amerykańscy podatnicy, wyniosła 31 584 dol.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Autorzy Heritage wskazują, że imigranci w przeważającej większości nie mają wykształcenia ponad podstawowe, tymczasem w 2010 r. gospodarstwa domowe kierowane przez osoby bez dyplomu szkoły średniej otrzymały pomoc wartości przeciętnie 46 582 dol. rocznie, płacąc w formie podatków tylko 11 469 dol. Deficyt zatem wyniósł 35113 dol. Według logiki przywoływanego raportu dane te dotyczą gospodarstw imigrantów.

Centrum Studiów nad Imigracją zbadało, czy przyjęcie imigrantów zwiększa liczbę miejsc pracy dla urodzonych w USA. Wynik: nowo tworzone miejsca pracy zajmują imigranci; w minionych 14 latach do USA przybyło ich ponad 17 mln, liczba pracujących wzrosła o 5,7 mln, ale liczba miejsc pracy dla rodowitych Amerykanów w wieku produkcyjnym zmniejszyła się o 127 tys. Centrum nie podaje przyczyn tego zjawiska.

Imigranci zmniejszą deficyt państwa

Argument za szerszym otwarciem drzwi dla imigrantów brzmi: a kto zastąpi boomersów, kiedy ich pokolenie, które dziś stanowi około 25 proc. społeczeństwa, odejdzie w najbliższych latach na emeryturę albo do prac stosownych do wieku?

Ekonomiści z niezależnych politycznie instytutów, jak Budżetowe Biuro Kongresu, Biuro Spisu Ludności czy think-tank Bipartisan Policy Center, obliczyli różnymi metodami, że imigranci podnoszą podażową stronę gospodarki poprzez bezpośredni wzrost podaży pracy. To pociąga za sobą większe wpływy do państwowej kasy z tytułu podatków, nie obciąża natomiast specjalnie programów pomocowych.

Budżetowe Biuro Kongresu przeprowadziło w 2013 r. analizę kosztów i zysków projektu S.744 według obu metod. W modelu statycznym (zakładającym brak zmian w wykształceniu, brak awansu zawodowego imigrantów itd.) wprowadzenie amnestii poskutkowałoby zmniejszeniem deficytu państwa w ciągu 20 lat (do 2033 r.) o 875 mld dol. Analiza według bardziej dynamicznego modelu CGE (computable general equilibrium) wskazała, że w tym samym czasie PKB zwiększyłby się o 5,1–5,7 proc., bo zwiększyłaby się siła robocza. Więcej pracowników podniosłoby wskaźnik produkcyjności, co stymulowałoby wzrost inwestycji. Wzrost ten obniżyłby federalny deficyt o 1197 mld dol., czyli o 300 mld więcej niż według modelu statycznego.

Bipartisan Policy Center – używając wzorem BBK dynamicznych modeli – obliczył, że projektowana amnestia dla 11 mln ludzi zmniejszyłaby deficyt państwa o 180 mld dol. w pierwszych 10 latach i o dalsze 990 mld dol. w następnej dekadzie. Siła robocza wzrosłaby bowiem w tym czasie o 8,3 mln osób, czyli 4,4 proc.

Rzadko u lekarza

Status prawny i prawa rządzące dostępem do programów zasiłków na podstawie posiadanych środków (means-tested) wykluczają nielegalnych imigrantów. Jedyny fundusz, z jakiego korzystają, to Emergency Medicaid (pomoc w nagłych wypadkach), który jest stosunkowo nieduży. Legalni imigranci o wiele rzadziej niż urodzeni w USA korzystają także z opłacanej przez państwo opieki zdrowotnej. Do lekarza chodzą dwa, trzy razy rzadziej, nie obciążają zatem obecnie podatników. Mają natomiast według badań Budżetowego Biura Kongresu, a także Biura Spisu Ludności, pozytywny wkład w dwa podstawowe programy pomocowe – Social Security i Medicare. W latach 2002–2009 opłaty imigrantów wyniosły 14,7 proc. wkładu do całego funduszu Medicare. Skonsumowali oni jednak tylko 7,9 proc. wszystkich wydatków, netto dokładając w ten sposób do programu średnio 13,8 mld dol. rocznie. Urodzeni w USA tymczasem co roku tworzyli średnio 30,9-mld. deficyt.

Pośród zapisanych do Medicare średnie wydatki były o 1465 dol. niższe dla imigrantów niż dla urodzonych w USA (3923 dol. do 5388 dol.). Te różnice są w dużej mierze rezultatem różnic wieku: urodzeni w USA zapisani do Medicare są przeciętnie starsi od imigrantów.

Z kolei wkład do systemu emerytalnego Social Security jest różny. Według niektórych badań mężczyźni – imigranci wpłacają przed osiągnięciem emerytury 76 proc. tego, co mężczyźni urodzeni w USA, a dostają 83 proc. świadczeń tych ostatnich. W przypadku kobiet wartości te wynoszą 78 i 80 proc. (imigrantki do kobiet urodzonych w USA).

Imigranci budują domy

Nie ma dowodów na to, że imigranci wybierają do osiedlenia stany, w których opieka socjalna jest lepsza (bardziej rozwinięta, z wyższymi zasiłkami). Kryterium wyboru jest raczej wskaźnik ekonomicznego wzrostu danego stanu i zapotrzebowania na siłę roboczą. Tam, gdzie się lokują, podnoszą popytową stronę gospodarki, np. na rynku mieszkaniowym: wynajmu, wtórnym i – w mniejszym stopniu – pierwotnym, a także w budownictwie.

Według badania Alberta Saiza, dyrektora programu urbanistycznego w Massachusetts Institute of Technology (MIT), z 2007 roku, w stabilnych warunkach 1-proc. wzrost liczby mieszkańców konkretnego obszaru skutkuje 1-proc. wzrostem cen wynajmu mieszkań. Kiedy jednak taki wzrost jest niespodziewany i nagły, ceny rosną o 3,75 proc. Ekonomista Jacob Vigdor z Duke University podliczył, że jeśli wziąć 40-mln. grupę legalnych imigrantów mieszkających w USA w 2011 r. i fakt, że każdy dodaje do wartości domu w swojej lokalnej społeczności ponad 11 centów, to podnosi to wartość opodatkowania mieszkalnictwa w całych Stanach Zjednoczonych o około 3,7 bln dol. Zgodnie z analizą Bipartisan Policy Center przyjęcie amnestii pobudziłoby popyt na budownictwo mieszkaniowe, a średniorocznie wydatki na budownictwo wzrosłyby w ciągu 20 lat o 68 mld dol.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Demokratyczne think-tanki całkowicie popierają amnestię. Center for American Progress na stronie poświęconej imigracji pokazuje zegar ze stale rosnącą sumą, jaką przez zaniechanie amnestii traci Skarb Państwa w niepobieranych podatkach. Ich zdaniem to 37 mln dol. dziennie.

Latem 2014 roku imigracja została uznana za poważniejszy niż inne problemy kraju. W badaniu Instytutu Gallupa w styczniu bieżącego roku tylko 3 proc. ankietowanych wskazywało problem imigracji jako najpoważniejszy, w lipcu już 17 proc. To wynik kryzysu z dziećmi z Ameryki Południowej przyjeżdżającymi na granicę bez opieki. Na jego rozwiązanie prezydent Barack Obama zażądał od Kongresu 3,7 mld dol.

17-proc. wskaźnik jest wyjątkowy, ale według Gallupa niezadowolenie z polityki rządu i ustawodawców wyraża co miesiąc 16–20 proc. Amerykanów.

 

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

OF

(infografika Dariusz Gąszczyk/CC by Geraint Rowland)
(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi