Autor: Jeffrey Frankel

Profesor ekonomii na Harvardzie

Kim jest prezydent Trump

Szokujące zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa wprowadziło Stany Zjednoczone i świat na nieznane tereny. Nigdy dotąd USA nie miały prezydenta bez żadnego doświadczenia politycznego czy wojskowego – ani takiego, który rutynowo mija się z prawdą, wyznaje teorie spiskowe i sam sobie przeczy.
Kim jest prezydent Trump

Wszystko to sprawia, że przewidzenie, jak będzie rządził, jest prawie niemożliwe.

Nadchodząca prezydentura Trumpa ma jednak pewien precedens: prezydenturę George’a W. Busha. Zacznijmy od tego, że Trump – tak jak Bush – nie wygrał wprawdzie w głosowaniu powszechnym, ale mimo to może zakładać, że ma mandat do radykalnych zmian. A kierunek tych zmian może przynieść efekty, które nie będą się podobać nawet jego zwolennikom.

Z obietnic Trumpa z zakresu polityki gospodarczej najbardziej prawdopodobne jest przyjęcie jego propozycji fiskalnych: dużych cięć podatkowych dla bogatych oraz zwiększenia wydatków na obronę i inne cele. Efekt będzie zapewne taki sam jak wtedy, gdy podobne rozwiązania przeforsował Bush: zwiększą się nierówności dochodowe i wzrośnie deficyt budżetowy.

Co więcej, może się skończyć siedmioletnia passa zwyżkowa na giełdzie. Jest poza tym bardzo prawdopodobne, że Trump, który w kampanii wyborczej atakował Rezerwę Federalną za łagodną politykę pieniężną, szybko zmieni to podejście i będzie naciskał na Fed, żeby nie podnosić stóp procentowych.

Trump zapewne nie będzie w stanie spełnić swojej obietnicy zwiększenia udziału eksportu w gospodarce USA. No i oczywiście nie będzie w stanie sprawić, by do USA wróciły te wszystkie miejsca pracy w przemyśle przetwórczym, jakie kraj ten – podobnie jak wszystkie państwa uprzemysłowione – utracił w ostatnich dekadach. Prawdopodobnie znowu zaczną rosnąć nierówności dochodowe – mimo odnotowanej w ubiegłym roku ogromnej poprawy, jeśli chodzi o medianę dochodów rodzin i stopę ubóstwa.

Jeśli sądzić po wartej uwagi historii osiągnięć prezydentów republikańskich, to jakaś recesja w trakcie prezydentury Trumpa wydaje się prawdopodobna. Za rządów Busha zaczęły się dwie: zresztą od czasów Wielkiego Kryzysu większość recesji zaczynała się pod rządami prezydentów z Partii Republikańskiej.

Prezydentura Trumpa budzi najwięcej obaw na froncie polityki zagranicznej, gdzie czeka nas wiele potencjalnych katastrof. Są powody, żeby się bać, iż błędne oceny będą prowadzić do tragedii – tak w przypadku Busha, który spartolił reakcję na atak terrorystyczny z 11 września 2001, któremu nie udało się schwytać Osamy Bin Ladena i który dokonał inwazji na Irak.

Z pewnością ucierpi rola USA jako globalnego lidera, podobnie jak ich soft power [siła przekonywania], czerpana poprzednio z tego, iż stanowią one model demokracji liberalnej, któremu inni próbują dorównać. Ponadto brak orientacji Trumpa prawdopodobnie ośmieli tradycyjnych przeciwników USA, jak Rosja, Syria oraz Korea Północna.

Republikanie kontrolują zarówno Senat, jak i Izbę Reprezentantów, toteż Trump będzie w stanie spełnić obietnicę, iż odwoła największe osiągnięcia legislacyjne Obamy, poczynając od ustawy o dostępie do opieki zdrowotnej (Obamacare). Będzie to jednak interesujący sprawdzian. Jak Trump poradzi sobie z gwałtowną reakcją ze strony ludzi, którzy zaczną tracić ubezpieczenie zdrowotne?

Trump wraz z republikanami w Kongresie spróbują również wycofać się z wprowadzonych po kryzysie finansowym z 2008 roku regulacji finansowych Dodda-Franka, dając tym samym wolną rękę bankom i innymi instytucjom finansowym. Oprócz działań na rzecz Wall Street będzie próbował ograniczyć przepisy antymonopolowe i z zakresu ochrony środowiska, zwłaszcza dotyczące zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych.

No i Trump nominuje konserwatywnych sędziów do Sądu Najwyższego, gdzie od lutego jest jeden wakat po zmarłym sędzi Antoninie Scalii.

Powinniśmy się jednak cieszyć, że przynajmniej te najbardziej oburzające propozycje Trumpa z kampanii wyborczej prawdopodobnie nigdy nie zostaną zrealizowane. Nie zbuduje „wielkiego, pięknego” nowego muru na granicy z Meksykiem, a gdyby zbudował, to Meksyk by z pewnością za niego nie zapłacił. Nie wprowadzi również zakazu imigracji muzułmanów, bo takie posunięcie oznaczałoby pogwałcenie fundamentalnych amerykańskich zasad i nawet prawicowy Sąd Najwyższy by je obalił.

Nieprawdopodobne jest również dotrzymanie przez Trumpa propozycji deportowania od 6 do 11 mln imigrantów bez udokumentowanego prawa pobytu w USA. Zapewne jednak zlikwiduje on wprowadzony przez prezydenta Baracka Obamę program Deferred Action for Childhood Arrivals, zapewniający tymczasowe pozwolenie na pracę tzw. Marzycielom (młodym ludziom, którzy wyrośli w USA, ale nie mają uregulowanego statusu prawnego).

Możliwe także, że Trump nie podrze w strzępy układu o Północnoamerykańskiej Strefie Wolnego Handlu ani nie podniesie drastycznie ceł. Nie zerwie również traktatu NATO, innych ważnych sojuszy czy Konwencji Genewskiej (upoważniając tym samym wojsko i CIA do stosowania tortur). Podczas kampanii Trump zdawał się sugerować, że wszystko to zrobi, ale nieuchronnie zostanie skonfrontowany z dalekosiężnymi konsekwencjami decyzji, które zburzyłyby porządek globalny.

Stanom Zjednoczonym przyjdzie spróbować życia pod całkowicie republikańskim rządem, któremu przewodzi niedojrzały i zmienny populistyczny potentat. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wyborcy będą ciągle rozliczać administrację Trumpa i jego popleczników w Kongresie za problemy, jakie odczują.

© Project Syndicate, 2016

www.project-syndicate.org


Tagi