Autor: Jeffrey Frankel

Profesor ekonomii na Harvardzie

Kubańska podróż w czasie

Dla obywatela Stanów Zjednoczonych krótka przejażdżka do Hawany to wyprawa z przeszkodami z uwagi na utrzymywane przez ten kraj embargo na handel i podróże na Kubę. To również wyprawa w przeszłość, a dokładanie - powrót do 1959 roku. Jak taki system może się tak długo utrzymywać?
Kubańska podróż w czasie

Hawana, Kuba (CC By NC Nathan Laurell)

Oznaki zatrzymania się czasu są tam stale widoczne: wśród nielicznych aut na ulicach Hawany rzucają się w oczy amerykańskie potwory samochodowe z lat 50. XX wieku. Większość z nich — najwidoczniej z troską pielęgnowana — działa dobrze i wygląda wspaniale.

Niestety, w pozostałej części gospodarki kubańskiej oraz infrastruktury nie widać oznak podobnej dbałości. Kuba należy do krajów, najdłużej utrzymujących podwójny system kursu walutowego: rynkowa wartość dolara jest 25 razy wyższa od oficjalnego kursu, który zachowuje nominalny parytet (jedno peso równe jest jednemu dolarowi). Oznacza to, że ci z pracowników hoteli czy restauracji, którzy mogą otrzymywać zarobki w dolarach, mają dochody 25 razy większe od pozbawionych takiej możliwości.

Kuba dawno już rozwinęła wymagające dużych kwalifikacji usługi, takie jak opieka medyczna i edukacja. Jednak lekarze i profesorowie zarabiają znacznie mniej niż ci, którzy dołączają do tworzącej się dopiero gospodarki prywatnej. Obejmuje ona 178 zatwierdzonych typów zajęć: są tak dobrane — na przykład kelner, babka klozetowa, taksówkarz, naprawiacz akumulatorów samochodowych, poganiacz mułów czy przewoźnik towarów na taczkach — że do ich wykonywania nie potrzeba umiejętności związanych z wykształceniem. Większość ludzi nadal jest zatrudniona przez państwo.

Społeczeństwa konsumpcyjne w stylu zachodnim oferują nadmierne być może możliwości wyboru, na Kubie natomiast są one z pewnością zbyt małe. Większość zwykłych dóbr — od skórzanych butów po oprogramowanie — jest racjonowana, co oznacza, że są dostępne jedynie po wyczekiwaniu w długiej kolejce albo na czarnym rynku. Wielu towarów w ogóle nie można dostać.

Jak więc taki system może się tak długo utrzymywać? Samymi represjami i strachem nie da się tego wyjaśnić. Faktycznie bowiem postawy wolnorynkowe (choć korzystne) nie są „wdrukowane” w ludzkie umysły, szczególnie wtedy, gdy wydaje się, iż wiążą się one z egoizmem i korupcją i że podważają szlachetne ideały, takie jak współpraca, uczciwość i równość.

Gdy załamywał się Związek Radziecki, Robert Shiller, Maxim Boycko i Vladimir Korobov zbadali postawy mieszkańców Moskwy i Nowego Jorku wobec wolnego rynku. Nie stanowiło niespodzianki, iż w odpowiedziach wielu Rosjan ekonomistów uderzało niedocenianie zalet rynku jako mechanizmu prowadzącego do równowagi podaży i popytu. Na przykład 66 proc. respondentów uważało, iż sprzedawcy kwiatów postępują nieuczciwie, pobierając wyższe ceny w dni świąteczne, gdy popyt jest znacznie większy, a dostawy mogą się wyczerpać. (Niespodziankę stanowiło natomiast, że tak samo myślała równie duża część Amerykanów!)

Mieszkańcy Europy Wschodniej w końcu zorientowali się, że komunizm nie działa, a system rynkowy – owszem. Gdyby nie było USA – albo gdyby nie było embarga – z Kubańczykami mogłoby być podobnie: mogliby dojść do wniosku, iż jest jakiś zasadniczy błąd w systemie gospodarczym, który powoduje tak ogromne straty czasu i uniemożliwia realizację tak wielu zwykłych pragnień.

Embargo stanowi jednak dla wielu Kubańczyków poręczne wyjaśnienie zastępcze: gdyby nie ono, wiele towarów importowano by z USA albo produkowano w kraju z użyciem amerykańskiego „wsadu”. Tak więc za patologie gospodarki Kuby należy obwiniać USA i utrzymywane przez nie embargo. Płynie stąd prosta nauczka: USA powinny skończyć z tym przestarzałym embargiem.

Jorge Dominguez z Harvardu przyrównuje obecną kubańską ścieżkę ospałych reform do rozciągania i ściskania miecha akordeonu. Liberalizację zapoczątkowała gospodarcza rozpacz – był to „okres szczególny”, jaki nastąpił po upadku w 1991 roku Związku Radzieckiego, długoletniego dobroczyńcy Kuby. Następnie proces reform został spowolniony – czy nawet wstrzymany – w okresie 1996-2005, po części dlatego, że wskutek wsparcia ze strony Wenezueli stały się one mniej konieczne.

W ostatnich latach reformy wznowiono – teraz funkcjonują one jako „los lineamientos” czyli „dyrektywy”. W 2011 roku rząd ogłosił na przykład, że zezwoli ludziom na kupno i sprzedaż domów. Także rolnicy mogą dziś sprzedawać bezpośrednio na rynek – również do hoteli i restauracji – a nie tylko państwu.

Jedną z przyczyn ostatnich reform stanowi fakt, iż od 2006 r. chorego Fidela Castro zastąpił bardziej pragmatyczny Raúl. Kolejnym ich powodem jest jednak to, że finansowanie z Wenezueli zaczęło się ostatnio stabilizować, a jego przyszłość wygląda niepewnie.

W 1995 roku kubański minister przemysłu ciężkiego – odnosząc się do ogromnej zależności gospodarczej kraju od USA przed rewolucja z 1959 r. i do zależności od Związku Radzieckiego przed upadkiem Muru Berlińskiego – obiecywał, że „Trzeci raz to się nam już nie zdarzy”. Jednak w przypadku pomocy z Wenezueli tak właśnie się dzieje.

Obecnie Kuba rozgląda się za nowym modelem. Przykład Szwecji wskazuje, że silną sieć opieki społecznej da się połączyć z dobrze prosperującą gospodarką prywatną. Kubie jednak potrzebny jest model wyjścia z komunizmu. Chiny, poczynając od reform Deng Xiaopinga, stanowią tu oczywisty wybór – przy założeniu, że gwałtownie rosnące zróżnicowanie dochodów nie jest tak ważne jak utrzymanie kontroli przez Partię Komunistyczną i uzyskanie przez przywódców Kuby pewności, iż nigdy nie będą musieli przyznać, że ich oficjalna ideologia jest już martwa. (W końcu od dawna głosili, że „Socjalizm albo śmierć”.)

Kubańczycy to dumni ludzie, pomni swojej historii podległości wielkim mocarstwom. Pod tym względem przypominają oni Chińczyków, którzy z zapałem przestawiali się na kapitalizm, choć zostawili portret Przewodniczącego Mao na Placu Tiananmen.

Wkrótce – zapewne mniej więcej w tym samym czasie –  dojdzie do czterech zjawisk: starzejący się emigranci kubańscy (którzy dyktowali USA politykę wobec ich ojczyzny) ustąpią miejsca następnemu pokoleniu; rodzina Castro zejdzie ze sceny; nastąpi normalizacja stosunków USA – Kuba; i to jedno z dwóch pozostałych na świecie muzeów komunizmu stanie się szybko rosnącą gospodarką, bazującą na eksporcie usług.

W tym momencie lineamientos i modele nie będą się już wydawać niezbędne. Mam nadzieję, iż oznacza to, że zanim dojdzie do napływu amerykańskich pieniędzy i turystów, rząd Kuby podejmie stosowną interwencję: wprowadzi przepisy, zakazujące w określonych częściach Starej Hawany posługiwania się samochodami wyprodukowanymi po 1959 roku.

©Project Syndicate, 2012

www.project-syndicate.org

Hawana, Kuba (CC By NC Nathan Laurell)

Tagi