Autor: Ignacy Morawski

Ekonomista, założyciel serwisu SpotData.

Lepiej nie sądzić gospodarki po pierwszym odczycie

Z pierwszych danych o wzroście gospodarczym w II kwartale wynika, że wyniósł on 3,1 proc. w porównaniu z drugim kwartałem 2015 r. Są to dane flash, czyli szybki odczyt na podstawie ograniczonego zbioru danych. Największy niepokój mogą budzić inwestycje, ale to jeszcze nie obraz całej gospodarki.
Lepiej nie sądzić gospodarki po pierwszym odczycie

Na ostatnie dane o PKB można jednak spojrzeć z bardziej optymistycznym nastawieniem. Przede wszystkim, przy relatywnie dużym błędzie pierwszych odczytów danych o PKB nie ma co przywiązywać się do niespodzianek rzędu kilku dziesiątych punktu procentowego w skali rok do roku.

Obraz gospodarki to nie tylko PKB, ale również rynek pracy, nastroje konsumentów i menedżerów, impulsy napływające z otoczenia międzynarodowego i rynków finansowych, dane budżetowe itd. Niewiele wskazuje, by w polskiej gospodarce dochodziło do zmiany trendów z wcześniejszych kwartałów. Przypuszczenie, że firmy mogły trwale ograniczyć inwestycje na razie pozostaje w sferze hipotez, brak jest na to twardych dowodów.

Ponadto, wydatki konsumentów z programu 500+ pełną parą ruszą dopiero od trzeciego kwartału. Wtedy wzrost gospodarczy powinien być wyższy. Ten efekt popytowy będzie przejściowy, ale może on wystarczyć, by dać firmom pozytywny impuls do inwestycji.

Wracając do danych – w porównaniu z I kwartałem tego roku, PKB – po odjęciu czynników sezonowych – zwiększył się o 0,9 proc. Gospodarka zachowuje się niewątpliwie gorzej niż oczekiwano jeszcze kilka miesięcy temu. W marcu zarówno projekcja NBP jak i konsensus rynkowy wskazywały, że pierwsza połowa 2016 r. przyniesie wzrost rzędu 3,6 proc. Mamy tymczasem wynik o ponad pół punktu procentowego gorszy, bo średnia wyniesie najprawdopodobniej ok. 3 proc.

Nie jest to duża różnica, ale jeżeli oznacza ona jakieś trwałe pogorszenie trendu to może mieć to istotne konsekwencje np. dla budżetu państwa albo decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Rząd przygotowuje plany budżetowe na kolejne lata przy założeniu, że potencjał wzrostowy gospodarki wynosi ok. 4 proc. A Rada Polityki Pieniężnej utrzymuje stabilne stopy procentowe w przekonaniu, że gospodarka utrzyma tempo wzrostu z poprzednich lat (czyli ok. 3,5 proc.). Jeżeli te założenia się nie spełnią, zarówno Ministerstwo Finansów jak i RPP będą musiały rozważyć zmianę swojej polityki.

Warto zauważyć, że po raz pierwszy od 2012 r., kiedy Polska doświadczała silnego spowolnienia gospodarki, PKB dwukrotnie z rzędu był niższy od konsensusu rynkowego (jeżeli dane publikowane na koniec sierpnia potwierdzą odczyt flash – to te dane będą najważniejsze). To może być przypadek, ale równie dobrze może to odzwierciedlać jakąś nieoczekiwaną słabość gospodarki, której nie wychwycili analitycy. Nie przypadkowo seryjne negatywne niespodzianki zdarzają się zwykle w okresach koniunktury, kiedy gospodarka ma więcej słabych punktów niż widać w danych miesięcznych.

1120 SRODEK 2 wierszGłównym słabym punktem gospodarki i najważniejszą zagadką na przyszłość są inwestycje. Spadły one w pierwszym kwartale (w ujęciu rok do roku) i mogły powtórzyć ten spadek w drugim. Wprawdzie nie mamy jeszcze danych, ale konsensus oczekiwań, który w odniesieniu do PKB i tak okazał się nader optymistyczny, wskazywał na stagnację inwestycji w okresie kwiecień-czerwiec.

Ta słabość inwestycji to częściowo efekt czynników przejściowych, jak przesunięcia w wydawaniu funduszy europejskich czy zmiany w zarządach spółek skarbu państwa. Ale nie można wykluczyć, że sektor prywatny również ograniczył swój apetyt na rozbudowę potencjału wytwórczego, m.in. w wyniku redukcji ratingu Polski.

 

Autor pracuje w Fundacji Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych (WiseEuropa), gdzie pełni funkcję kierownika programu Polityki publiczne i governance.

1120 SRODEK 2 wiersz

Otwarta licencja


Tagi