Autor: Martyna Kośka

Ekspert rynków Europy Środkowej i Wschodniej; doktoryzuje się z ochrony konsumentów na rynku usług finansowych.

Litwa gra ambitnie

Litwa gra ambitnie

(CC BY www.GlynLowe.com)

1 stycznia Litwa stanie się 19. członkiem strefy euro. To duża nobilitacja dla państwa, które należy do słabiej rozwiniętych członków UE i pięć lat temu zanotowało niemal 15-proc. spadek PKB.

W lipcu unijni ministrowie dali Litwie zielone światło dla przyjęcia wspólnej waluty. Wcześnie starania Wilna doceniły Parlament Europejski, Europejski Bank Centralny i Komisja Europejska. KE 4 czerwca 2014 r. opublikowała doroczną edycję sprawozdania z konwergencji („Convergence Report 2014”), w którym dokonał oceny stanu przygotowań ośmiu państw (czyli wszystkich członków UE, którzy powinni przystąpić do unii walutowej – z tego obowiązku zwolnione są Dania i Wielka Brytania, które w traktatach akcesyjnych zapewniły sobie tzw. klauzulę opt-out) do przystąpienia do strefy euro. Jako jedyne z badanych państw Litwa wypełniła kryteria z Maastricht.

Zmienią się tylko banknoty

Litwa jest w tej dobrej sytuacji, że przyjmując nową walutę, może się wspierać doświadczeniami dwóch pozostałych krajów bałtyckich i nie powielać ich błędów. Litwini podchodzą do zmiany waluty ze spokojem, traktują nową walutę jako narzędzie niezbędne do dalszego rozwoju, a nie jakąś nagrodę za dobre decyzje czy wzorowe reformy gospodarcze. Tak jak mieszkańcy wszystkich państw, które pojawiły się po rozpadzie Związku Radzieckiego, tak i Litwini mają duży sentyment do swojej waluty narodowej, lecz rozumieją powody, dla których mały kraj potrzebuje silnej waluty, która uwiarygodni go w oczach zagranicznych inwestorów. Inna sprawa, że kurs lita (tak jak wcześniej łotewskiego łata i estońskiej koruny) od dawna powiązany jest z euro, więc do pewnego stopnia prawdziwe jest stwierdzenie, że euro na Litwie jest już od wielu lat – zmienią się tylko banknoty.

Chłodna kalkulacja

Sytuacja na Ukrainie dopisała do standardowej listy nowy argument za przyjęciem euro: małe państwa, które niegdyś znajdowały się w sferze wpływów radzieckich, wzmacniają dzięki temu swoje bezpieczeństwo, stając się częścią większego układu. Peryferyjne (i gospodarczo, i geograficznie) państwa mogą tym samym mocniej związać się z Zachodem i uniemożliwić Rosji ewentualną destabilizację waluty.

Litewski rząd nie próbuje przekonać obywateli, że po 1 stycznia PKB gwałtownie wzrośnie. Przeciwnie – politycy i ekonomiści przypominają, że na efekty przystąpienia do eurolandu trzeba będzie poczekać. Gitanas Nauseda, doradca prezesa największego litewskiego banku – SEB Bankas, przewiduje, że pozytywne i negatywne skutki wprowadzenia euro kraj odczuje za dopiero w przyszłości.

– W tej chwili musimy być cierpliwi i odczekać około pięciu lat. Później naprawdę odczujemy pozytywne efekty przyjęcia euro, staniemy się członkami potężnego obszaru walutowego i będziemy mniej podatni na nieprzyjazne sytuacje z zewnątrz – przekonuje.

To ostatnie jest szczególnie istotne w przypadku małych gospodarek z ograniczonym rynkiem zbytu. Chcąc się rozwijać, firmy muszą proponować swoje produkty odbiorcom zagranicznym, a sprzedaż jest prostsza i bardziej opłacalna, gdy obie strony korzystają z tej samej waluty. Działa to zresztą w obie strony – zagranicznym przedsiębiorcom łatwiej będzie podjąć decyzję o zainwestowaniu w kraju ze strefy euro, gdyż nie będą się obawiać, że jakieś wahania walutowe wpłyną na ostateczny wynik finansowy.

Bilans będzie i tak na plus

Przyjęcie euro będzie oznaczało także pewne zobowiązania, ale – jak przekonuje Gitanas Nauseda – nie przesłonią one korzyści.

– Litwa utraci możliwość rozwiązywania swoich problemów przez dewaluację waluty, choć i tak przez 20 lat nigdy tego nie robiła. Kolejną sprawą są dodatkowe wpłaty, jakie Litwa będzie musiała wnieść na rzecz unijnego mechanizmu stabilizacyjnego oraz do Europejskiego Banku Centralnego – mówi.

W podobnym tonie wypowiada się Vitas Vasiliauskas, szef banku centralnego. Z przywoływanych przez niego danych wynika, że do 2022 r. PKB kraju będzie o 1,8–1,9 proc. wyższe, niż gdyby kraj znajdował się poza strefą euro, a średnia stopa rządowych papierów wartościowych w 2015 r. spadnie o 0,8 pkt proc. Niskie stopy w perspektywie średnioterminowej (lata 2015–2022) pozwolą zaoszczędzić 2–3,9 mld litów z samych odsetek, przy czym największe oszczędności zaobserwują osoby fizyczne i przedsiębiorcy. W budżecie państwowym pozostanie natomiast 0,4–1,6 mld litów.

Bank szacuje, że koszty związane z technicznymi aspektami wprowadzenia nowej waluty wyniosą w najgorszym wariancie 1 mld litów. Na tę sumę składa się opłacenie kontrolerów sprawdzających, czy w związku z przejściem na nową walutę sprzedawcy nie zaokrąglają cen na niekorzyść klientów, wdrożenie nowych systemów rozliczeniowych w instytucjach, dystrybucja monet i banknotów. Doświadczenia Łotwy i Estonii pokazują, że krótkotrwały wzrost cen wynikający z zastąpienia waluty narodowej wynosi do 0,5 proc. Wzorem Słowacji czy państw bałtyckich Litwa zdecydowała się monitoring cen i zobowiązanie sprzedawców, by podawali ceny w obu walutach. Za niekorzystne dla klientów zaokrąglanie ceny grozi mandat.

Litewska mennica już rozpoczęła wybijanie nowych monet, na których rewersie znajduje się Pogoń – godło Litwy.

Bezrobocie na emigracji

Według danych Eurostatu w 2013 r. Litwa była jednym z trzech państw, w których bezrobocie spadało najszybciej (lepszy wynik zanotowały Łotwa i Irlandia). Na dzień dzisiejszy wynosi ono 10,5 proc., mniej niż w Polsce. Nie jest to jednak jakimś szczególnym powodem do dumy, gdyż za taki stan rzeczy odpowiada nie pędząca gospodarka, tylko datująca się od wstąpienia do Unii Europejskiej w 2004 r. emigracja.

Litwa się wyludnia. W 1991 r. mieszkało tam 3,7 mln osób. Spis powszechny z 2011 r. wykazał już tylko 2,9 mln obywateli. Świat nie znosi próżni, na miejsce wyjeżdżających przyjeżdżają ci, dla których średnie wynagrodzenie w wysokości 435 euro netto jest satysfakcjonujące. Na Litwę dociera coraz więcej nielegalnych imigrantów i to wcale nie z państw byłego Związku Radzieckiego, tylko z Azji Południowej. Na początku roku litewskie służby graniczne poinformowały o największym w historii nielegalnym napływie nielegalnych imigrantów z Wietnamu.

Masowo wyjeżdżający chętnie wspomagają swoich bliskich, którzy pozostali na Litwie. W 2011 r. przesłane przez nich środki stanowiły 4,6 proc. PKB (całkowity jego wzrost wyniósł 5,9 proc.). Co ciekawe, w omawianym okresie największe przekazy pochodziły nie z Niemiec czy Wielkiej Brytanii, które są najpopularniejszymi kierunkami migracji po 2004 r., lecz z Rosji i Polski, czyli tradycyjnych kierunków migracyjnych.

Przyszłość Możejek niewyjaśniona

Z polskiego punktu widzenia ważne jest, co się stanie z rafinerią w Możejkach, którą w 2006 r. kupił płocki Orlen. Realizacja tego ambitnego pomysłu miała dać spółce prestiż i gwarantowany zarobek, lecz od samego początku przynosi praktycznie same straty. Polski właściciel daje do zrozumienia, że rozważa sprzedaż rafinerii, jednak oficjalnie brak zainteresowanych jej nabyciem, a znalezienie kupca może być trudne (w 2006 r. mówiono, że Polska kupiła najdroższy złom na świecie i choć od tego czasu wiele się zmieniło, infrastrukturze nadal wiele brakuje do nowoczesnych, europejskich standardów).

W lipcu Orlen poinformował, że chce poprawić rentowność Możejek poprzez zmniejszenie kosztów i optymalizację nakładów na inwestycje. Polska strona twierdzi, że do niepowodzenia inwestycji przyczyniła się niechęć władz Litwy, ale w razie zamknięcie rafinerii to przecież litewskie władze będą musiały wypełnić braki po największym krajowym pracodawcy, płatniku podatków i eksporterze, jakim jest właśnie rafineria.

Wśród zaniedbań ze strony litewskiej do rangi symbolu urosło fiasko rozmów o odbudowie krótkiego, ledwie 10-km. odcinka torów pomiędzy Możejkami a Łotwą. Litewskie koleje państwowe zdecydowały o rozbiórce tego odcinka w 2008 r., a Orlen zareagował skierowaniem skargi do Komisji Europejskiej. Bardzo długie i niezakończone sukcesem negocjacje dotyczyły także rabatów na taryfy przewozowe. W maju 2014 r. Lietuvos Geležinkeliai, czyli litewskie koleje państwowe, zaproponowały zniżkę na poziomie 10 proc. Dla polskiej strony to za mało – od początku domaga się 20-proc. zniżki, zatem sprawa pozostaje sporna.

Obecnie zamknięcie nie jest realnie brane pod uwagę, natomiast Orlen zapowiedział, że oszacuje koszty czasowego wyłączenia rafinerii i gdyby okazały się niższe niż prognozowana na kolejny rok strata, prawdopodobnie dojdzie do czasowego zatrzymania jej pracy.

Umowa ze Statoilem

21 sierpnia tego roku LitGas zawarł umowę ze Statoilem na dostawę skroplonego gazu przez terminal LNG w Kłajpedzie. Nowy terminal ma zacząć pracę 1 stycznia 2015 r. Do 2020 r. Statoil dostarczy na Litwę co najmniej 540 mln m sześc. gazu rocznie Litwa na rok zużywa 3 mld m sześc. gazu – dotychczas w całości jest on dostarczany przez Gazprom. Umowa z norweskim koncernem to pierwsza w historii Litwy alternatywa dla rosyjskiego giganta, bo jakkolwiek nadal to on będzie głównym dostawcą, to jednak pojawi się nowy gracz, dzięki któremu na litewskim rynku gazu zapanują rynkowe reguły gry i Gazprom będzie bardziej skory do ustępstw cenowych.

Do końca 2015 roku Litwa płaci Gazpromowi około 370 dol. za 1 tys. m sześc. gazu, jednak cena regularna została ustalona na poziomie 460 dol. Na razie nie wiadomo, czy od 2016 roku Wilno będzie mogło liczyć na kolejny upust. Cena gazu z Norwegii nie została podana, lecz szacuje się ją na poziomie 400 dol. Będzie ona powiązana z indeksem brytyjskiej giełdy gazu (NBP), a więc będzie się zmieniała w zależności od podaży i popytu.

Nie tylko pojawienie się na rynku nowego dostawcy sprawi, że współpraca Litwy z Gazpromem zostanie przeorganizowana. Litwa przeprowadziła już reformę całego sektora energetycznego zgodnie z regulacjami III pakietu energetycznego, który zakłada rozdzielenie dostaw gazu od przesyłu i dystrybucji. Uczyniła to wbrew Gazpromowi, który od samego początku sprzeciwia się wdrażaniu go przez wszystkie państwa Unii, z którymi prowadzi interesy. Koncern nie ograniczył się do wyrażania niezadowolenia – za to, że Litwa naciskała na przeprowadzenie reformy, przez kilka lat płaciła za gaz jedną z najwyższych cen pośród krajów UE.

Litwa postawiła jednak na swoim i jako pierwsze państwo zmusiła giganta do dostosowania się do unijnych zasad. W czerwcu Gazprom odsprzedał posiadane akcje dwóch litewskich państwowych spółek sektora gazowego – Lietuvos dujos (dystrybucja gazu) i Amber Grid (przesył i rozwój infrastruktury). W każdej z nich Gazprom miał po 37,1 proc. udziałów. Teraz każda ze spółek będzie w 94 proc. należała do państwa. Strategicznego znaczenia dla rosyjskiej firmy nabierze rurociąg tranzytowy przez Litwę, którym płynie gaz do Kaliningradu. Litewskie władze zapewniają, że w żaden sposób nie będą naruszać stabilności tego tranzytu.

Analityków zaskoczyło, jak szybko Gazprom się poddał. Spekulowano, że podjęcie decyzji rosyjskiej spółce ułatwiła obietnica Wilna, że wycofa z sądu arbitrażowego w Sztokholmie pozew, który złożyła w związku z wieloletnim zawyżaniem przez Gazprom ceny błękitnego paliwa. Państwo domaga się odszkodowania w wysokości około 1,5 mld euro. Premier Litwy zdementował jednak te pogłoski.

Skutecznym narzędziem nacisku na Gazprom była decyzja o budowie w Kłajpedzie terminala LNG (zacznie on działać jeszcze w tym roku) oraz działania litewskiego regulatora, który 9 lipca 2014 r. nałożył na Gazprom karę w wysokości 37 mln euro za blokowanie jednej z litewskich spółek, która chciała importować tańszy gaz z zachodniej Europy.

Gdyby dziś Rosja całkowicie wstrzymała dostawy gazu, litewskie zapasy starczyłyby na trzy tygodnie. Najwyższy czas, by kraj dokonał dywersyfikacji dostaw. Nowy kontrakt z Gazpromem będzie negocjowany w 2015 r. i wtedy stanie się jasne, czy gigant zacznie się liczyć z Litwą – w końcu dobitnie pokazała, że potrafi postawić na swoim – czy też nadal będzie ją traktował protekcjonalnie jak małego, niewiele znaczącego odbiorcę.

OF

(CC BY www.GlynLowe.com)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Po agresji Rosji Na Ukrainę, która spowodowała szokowy wzrost cen surowców energetycznych, ożyły obawy o trwałość postpandemicznego ożywienia gospodarczego. Konflikt zbrojny pokazał jednocześnie skalę uzależnienia krajów członkowskich UE od dostaw węglowodorów i węgla z Rosji.
Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji