Kraje bałtyckie walczą z deficytem i bezrobociem

W krajach bałtyckich kryzys się kończy. Jednak wciąż trapi je wysokie bezrobocie. I każda z trzech gospodarek ma swoją górę do sforsowania w 2010 r. Dla Litwy to wysoki deficyt i wzrost cen energii, dla Łotwy - dług wewnętrzny i zewnętrzny. Dla Estonii, choć jej gospodarka jest najsilniejsza, dobrą wiadomością byłoby szybkie wyjście USA z kryzysu, bo jest zorientowana na eksport .

Państwa bałtyckie nadal znajdują się w stanie kryzysu, który spowodował najpierw upadek Lehman Brothers, a następnie załamanie w londyńskim Citi, ale widać już wyraźnie światełko w tunelu. Sytuacja gospodarcza dla zwykłych ludzi jest bardzo trudna, zwłaszcza dotyczy to wysokiej stopy bezrobocia. Ale w moim przekonaniu utrzyma się ona jeszcze co najmniej w pierwszej połowie przyszłego roku, a może nawet kilka miesięcy dłużej. Jednak cięcia deficytów budżetowych przez rządy i wzrastający poziom eksportu napawają optymizmem. Estonia jako ostatnia z państw bałtyckich znalazła się w stanie kryzysu i według prognoz MFW jako ostatnia może z niego wyjść.

Stopa bezrobocia w Estonii w III kwartale wyniosła 14,6 proc. w porównaniu z 11,4 proc. w I kwartale. Ale w ostatnich dwóch kwartałach tempo wzrostu bezrobocia zmalało. Liczba bezrobotnych w pierwszym kwartale wzrosła o 26 tys. do ostatniego kwartału 2008 r. Następnie w II kwartale nastąpił wzrost o 13 tys., a w III już jedynie o 10 tys.

Estonia może być pewna, że nie utraci finansowej stabilności. W tym roku rząd zredukował wydatki i zrównoważył budżet. I ten proces zakończył się sukcesem. Deficyt budżetowy nie przekracza 3 proc. PKB. A zatem osiągnęliśmy już kryteria z Maastricht, by móc przyjąć wspólną walutę euro. To też dowód, że rząd dba o wiarygodność wobec inwestorów. Nie mniej ważna jest stabilna sytuacja polityczna – zgoda wszystkich partii politycznych, że sprawy gospodarcze w tym momencie kryzysu są najwyższym priorytetem rządu i opozycji. Żaden inny problem nie może ich przesłaniać.

Najtrudniejsza sytuacja nadal utrzymuje się na Łotwie. Produkt krajowy brutto w III kwartale spadł do 14,2 proc. z 19, 5 proc. w II. Stopa bezrobocia jest bardzo wysoka, przekracza obecnie 20 proc., ale rząd nie decyduje się na cięcia budżetowe, które mogłyby w dłuższej perspektywie, 2-3 kwartałów, sytuację zmienić na lepszą. Rząd musiałby wybierać pomiędzy redukcją wydatków na ochronę zdrowia a edukację. By poprawić sytuację, musiałby zmniejszyć je co najmniej o 40 proc. Ale gdy jeden z ministrów powiedział o tym publicznie, doszło do bardzo zdecydowanych protestów opinii publicznej. Rząd próbował nie uginać się pod jej naciskiem, ale sąd uznał te redukcje za niekonstytucyjne i nakazał zrezygnowanie z nich. Mimo to międzynarodowe instytucje, jak Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, które pożyczają łotewskiemu rządowi pieniądze, zażądały jeszcze większych redukcji wydatków. Jest to proces bardzo bolesny dla zwykłych ludzi.

Rząd łotewski popełnił wiele błędów w okresie dobrej koniunktury gospodarczej i niestety, również w czasie kryzysu. Nie zostały przeprowadzone szybkie i radykalne reformy gospodarki centralnie sterowanej. Wiele reliktów dawnych czasów przetrwało, np. rozbudowane systemy kontroli i bardzo skomplikowane prawo podatkowe.

W latach 90. Łotwa przyjęła prawo bankowe najbardziej liberalne w Europie Środkowej, chcąc stać się Szwajcarią wschodu. Jednak prawo to było niekorzystne dla rodzimego kapitału. Zezwalało na utrzymywanie bardzo wysokiej płynności, by zachęcić do udzielania tanich kredytów hipotecznych i konsumpcyjnych, co stało się jedną z przyczyn obecnego kryzysu. Na nieszczęście dla Łotwy przypłynął rosyjski, nie zawsze uczciwie zdobyty kapitał. A wraz z nim przeniknęła na Łotwę przestępczość zorganizowana z Rosji, która zaważyła na procesie prywatyzacyjnym. A tam, gdzie gospodarka jest kontrolowana przez skorumpowanych ludzi, polityka także staje się skorumpowana. Bardzo szybko okazało się, że gospodarka opiera się na budżecie z rosnącym deficytem. W Estonii właśnie dlatego nie zdecydowaliśmy się na prowadzenie takiej polityki.

Bardzo późno uchwalono tam ustawę o prawie własności, która też nie jest jednoznaczna. A przede wszystkim niezwykle skomplikowane jest prawo podatkowe. Obciążenia finansowe dla prywatnych przedsiębiorstw są najwyższe wśród wszystkich państw bałtyckich.

Na Litwie sytuacja gospodarcza jest również bardzo trudna, przede wszystkim ze względu na bardzo wysoki deficyt budżetowy. Presją na gospodarkę będą podwyżki cen energii spowodowane zamknięciem 31 grudnia tego roku jedynej elektrowni atomowej Ignalina. Dopiero gdy gospodarka zaabsorbuje ten szok, będziemy w stanie się przekonać, czy prognozowany przez rząd wzrost 4 proc. PKB w 2010 r. będzie możliwy.

Oceniając sytuację gospodarczą w każdym zakątku świata, trzeba dziś brać pod uwagę kondycję ekonomiczną Stanów Zjednoczonych. Większość państw świata, zwłaszcza gospodarek mniejszych, nastawionych na eksport musi się liczyć z faktem, że tempo ich wychodzenia z kryzysu zależy od tego, jak szybko będzie rosnąć amerykański PKB. Państwa z dużym rynkiem wewnętrznym, takie jak Polska, nie są dziś tak bardzo podatne na kryzys. Z różnych prognoz wiadomo, że kryzys w USA jeszcze nie minął. Istnieją poważne obawy, że rynek nieruchomości komercyjnych w połączeniu z długiem może doprowadzić do jeszcze jednego tąpnięcia. Podzielam te obawy, choć uważam, że gospodarka USA ma silne fundamenty, jakimi jest zaufanie do dolara, i przetrzyma nawet kolejne fazy kryzysu. Proszę zauważyć, że Rosja, Brazylia czy kraje arabskie, a także Chiny przestały już mówić o zastąpieniu dolara inną walutą. Moim zdaniem dolar po serii spadków będzie się umacniał. Lepiej, żeby stało się to trochę później, bowiem słaby dolar pozwala na szybszy rozwój gospodarczy.

Jednak pierwsza połowa 2010 roku nie będzie lepsza dla gospodarki niż mijający rok. Myślę, że stopa bezrobocia wzrośnie na całym świecie, co spowoduje presję na gospodarkę. Sytuacja zacznie się powoli poprawiać w trzecim kwartale. Wzrośnie popyt, a wraz z nim firmy zaczną powoli zatrudniać nowych pracowników. Jednak podstawowym wyzwaniem dla całej Unii Europejskiej jest jak najszybsza, w jak najmądrzejszy sposób dokonana redukcja bardzo wysokich deficytów budżetowych. To ona spowoduje, że zaistnieje bardzo zróżnicowana sytuacja finansowa w poszczególnych krajach Unii. Konieczne cięcia sprawią, że niektóre kraje staną się przez jakiś czas mniej konkurencyjne niż inne. Może to być dla krytyków powód, by przekonywać do rozbicia unii walutowej. Byłby to niemądry krok. Ale zdecydowane kroki dyscyplinujące politykę budżetową w państwach Unii muszą być podjęte. Inaczej deficyty staną się źródłem następnego kryzysu, najpóźniej w 2013 r.

 

Mart Laar był dwukrotnie premierem Estonii; od października 1992 do listopada 1994 r., a następnie od marca 1999 do stycznia 2002 r. Jego reformy docenił United Nations Development Program za najwyższy wzrost jakości życia w Estonii pod względem edukacji, opieki zdrowotnej, dochodów osobistych i szansy rozwoju. Jest też laureatem Nagrody na rzecz Wolności ufundowanej przez Miltona Friedmana. Napisał książkę Estoński cud gospodarczy.


Tagi