Nie pokona się kryzysu bez cięcia wynagrodzeń

Przywódcy europejscy muszą zrobić znacznie więcej, aby zniwelować różnice konkurencyjności między skąpą Północą Europy, a szczodrym Południem. Łatwo powiedzieć, co trzeba zrobić, znacznie trudniej to zrobić, gdyż rozwiązanie polega na tym, że za przykładem Niemiec trzeba hamować wzrost wynagrodzeń.
Nie pokona się kryzysu bez cięcia wynagrodzeń

Niemiecka polityka na rynku pracy oraz tendencje w dziedzinie wynagrodzeń i produktywności są wskazówką dla państw UE w tarapatach. (CC By-NC-ND (a)artwork)

Dla nikogo nie ulega wątpliwości, że borykające się z wielkimi problemami państwa strefy euro muszą ograniczyć wydatki budżetowe, ponieważ nie można ich utrzymać na obecnym poziomie. Teraz przyznaje się także powszechnie, że muszą się one również zająć kwestią niedostatecznej konkurencyjności, bo maleje sprawność ich systemów gospodarczych, pogarsza się sytuacja finansowa i słabną więzi utrzymujące UE w całości.

Istotę problemu można ująć tak:

Po pierwsze – od czasu zjednoczenia Niemiec jednostkowe koszty pracy – czyli stosunek średniego wynagrodzenia do produktywności w przeliczeniu na jednego zatrudnionego – wzrastały w państwach eurolandu ogarniętych przez kryzys w tempie o wiele większym niż w Niemczech i innych państwach odnotowujących świetne wyniki gospodarcze. Przyczyny tych różnic między jednostkowymi kosztami pracy mówią bardzo wiele.

Po drugie – wbrew powszechnie przyjmowanemu poglądowi zasadniczą przyczyną zróżnicowania konkurencyjności pracy między wieloma państwami obszaru euro są podwyżki wynagrodzeń, które wzrastały znacznie szybciej niż produktywność.

Wnioski dotyczące polityki nie budzą wątpliwości. Dostosowanie rzeczywistych zarobków do poziomu produktywności w Grecji, Włoszech, Portugalii i innych państwach UE jest równie ważne, jeśli nie ważniejsze, co zdecydowane zaostrzenie polityki fiskalnej. Niestety, łatwiej to powiedzieć niż zrobić.

Niemiecka polityka na rynku pracy oraz widoczne tam po zjednoczeniu tendencje w dziedzinie wynagrodzeń i produktywności są wskazówką dla państw UE, które znalazły się w tarapatach. Chociaż jest to wykonalne, przeszkody polityczne i społeczne są ogromne. Od 2000 roku wynagrodzenia w przeliczeniu na produktywność wzrosły w Niemczech zaledwie o 5 proc. (a w latach 2000–2008 nawet spadły). W innych państwach europejskich w tym samym czasie wynagrodzenia w przeliczeniu na produktywność, czyli jednostkowe koszty pracy wzrosły o 25–35 proc.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Dla porównania można wspomnieć, że koszty pracy w USA wzrosły nieco szybciej niż w Niemczech, co było spowodowane tym, że szybciej wzrosły tam jednostkowe koszty pracy, a w jeszcze większym tempie wzrastały wynagrodzenia. Należy wspomnieć, że wszystkie przedstawione w tym artykule dane są danymi względnymi w stosunku do wielkości z roku 2000, a przez to oddają jedynie względne, czyli odnotowywane na poziomie danego państwa, zmiany konkurencyjności pracy. Dane te nie ukazują istniejących w 2000 roku różnic między wartościami absolutnymi.

W pewnym sensie w porównaniu z rozwiązaniem alternatywnym z mocniejszą walutą Niemcy „zyskały” dzięki temu, że w obszarze euro obowiązywała wspólna waluta. Naprawdę jednak czynnikiem, który odróżniał Niemcy od innych państw zrzeszonych w UE, było hamowanie wzrostu płac pomimo przyzwoitego wzrostu produktywności. Wynikało to z charakteru stosunków między związkami zawodowymi a władzami oraz obowiązujących w Niemczech przepisów regulujących rynek pracy.

Przewaga Niemiec

Z powodu tej przewagi nad innymi państwami znacznie wzrósł eksport z Niemiec, co w decydującym stopniu przyczynił się do świetnych wyników gospodarczych kraju, osiągnięcia niskiego poziomu bezrobocia i zapewnienia dobrej kondycji finansów publicznych. Warto zwrócić uwagę, że:

• W latach 2000–2008 wartość eksportu towarów i usług z Niemiec, w tym także do innych państw europejskich, wzrosła o ponad 70 proc. Wielkość eksportu spadła gwałtownie wskutek światowej recesji, ale teraz przekracza wartość z 2000 roku o ponad 80 proc. (zob. rys. 2).

• Ponad 60 proc. eksportu z Niemiec trafia do innych państw europejskich, przez co odbywa się to z wykorzystaniem euro.

• W tym samym okresie popyt krajowy wzrastał znacznie wolniej, gdyż łącznie o 6,8 proc. (0,6 proc. w uśrednionym ujęciu rocznym).

• Wielkość eksportu z innych państw obszaru euro wzrastała znacznie wolniej. Powodem były wzrastające jednostkowe koszty pracy oraz wynikający z tego spadek konkurencyjności.

• Wielkość rzeczywista eksportu towarów i usług z Francji i Włoch od 2000 roku wzrosła o 20 proc.

• Wielkość rzeczywista eksportu z Grecji wzrosła prawie o 40 proc. w latach 2000 –2008, niewątpliwie wskutek nowych możliwości handlu uzyskanych dzięki przystąpieniu do UE, ale w okresie światowej recesji gwałtownie spadła. Teraz jest zaledwie o 10 proc. większa od wartości odnotowanej w 2000 roku.

• W wypadku Portugalii i Hiszpanii rzeczywista wielkość eksportu jest wyższa o ponad 40 proc. Dzieje się tak pomimo znacznego wzrostu jednostkowych kosztów pracy w porównaniu z kosztami niemieckimi.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Po recesji we wszystkich państwach UE popyt krajowy wraca do wcześniejszego poziomu. Odbywa się to jednak wolno, co jest spowodowane przez spadek zamożności, pogorszenie się sytuacji w budownictwie i/lub skutki delewarowania. W Grecji, Włoszech, Hiszpanii i innych państwach nikłe ożywienie eksportu negatywnie wpływa na tempo rozwoju gospodarczego i tworzenie nowych miejsc pracy.

Nie ma w tym wprawdzie nic niezwykłego, ale przez euro zamknięta jest normalna droga ucieczki. Przez wspólną walutę – a więc przez stałe kursy wymiany – te państwa obszaru euro nie kierują już własną polityką monetarną i nie mogą wywołać deprecjacji własnych walut, aby za pomocą tego zaworu wyrównawczego zniwelować różnice między poziomami konkurencyjności.

Wykraczając poza zmiany konkurencyjności płac

Analiza polegająca na poszukiwaniu czynników odpowiedzialnych za powstawanie tendencji widocznych w dziedzinie konkurencyjności, mianowicie badanie płac i poziomu produktywności, ujawnia, że większość rozbieżności wynika z tego, iż w różnych państwach odmiennie wzrastały zarobki. Wyraźnie widać, że w latach 2000–2008 w Niemczech produktywność wzrastała szybciej niż w większości pozostałych państw obszaru euro.

Z oficjalnych danych wynika jednak, że od 2000 roku – łącznie z ostatnim okresem głębokiej recesji i późniejszego ożywienia – produktywność we Francji, Hiszpanii, a nawet Portugalii wzrastała w podobnym tempie jak w Niemczech. Wyjątkiem są Włochy, gdzie nie odnotowano wzrostu produktywności w porównaniu z rokiem 2000. Może się wydać dziwne, że w Grecji produktywność wzrastała szybciej niż w innych państwach zrzeszonych w UE, nawet w Niemczech. Gdy założyć, że dane są prawidłowe, zapewne wynika to z tego, że produktywność była niska, gdy Grecja przystąpiła do UE, a także z korzyści handlowych uzyskanych przez ten kraj dzięki przynależności do federacji.

Decydujące naprawdę znaczenie miało jednak to – wbrew powszechnemu przekonaniu, że niemieccy pracownicy są bardziej produktywni — że w Niemczech ograniczano wzrost zarobków. Płace wzrastały tam umiarkowanie, na ogół w takim samym tempie co produktywność.

W innych państwach obszaru euro płace wzrastały systematycznie szybciej niż produktywność. Odnotujmy:

• W latach 2000–2007 płace w Niemczech wzrastały w tempie umiarkowanym, zbliżonym do tempa inflacji, a przy tym dokładnie w takim tempie, w jakim wzrastała produktywność, co ujawniają wykresy na rys. 3 i 4.

• Po tym długim okresie stałych jednostkowych kosztów pracy przez wzrost zarobków jednostkowe koszty pracy zwiększyły się mniej więcej o 5 proc.

• Płace we Francji i Włoszech oraz jednostkowe koszty pracy wzrosły o 40 proc. w stosunku do wielkości odnotowanych w 2000 roku (tempo wzrostu rzeczywistego PKB we Włoszech w całym tym okresie było uderzająco anemiczne, gdyż wyniosło łącznie zaledwie 5,5 proc., co oznacza uśredniony roczny wzrost o zaledwie 0,5 proc.). Podobnie było w Hiszpanii i Portugalii.

• Zdumiewa sytuacja w Grecji. W 2002 roku wynagrodzenia wzrosły aż o 15 proc., po czym ponownie wzrosły w 2003 roku. Najwyraźniej była to premia za przystąpienie do obszaru euro. Wiele z tych podwyżek przyznano w sferze budżetowej.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Jak Niemcy to zrobili?

Z powodu pewnej kombinacji czynników niemieckie związki zawodowe godziły się w latach 2000–2008 na niewielki wzrost wynagrodzeń. Wskutek słabego tempa rozwoju gospodarczego i wzrastającego bezrobocia w latach 2000–2005 obawiano się masowych zwolnień z pracy. Wdrażane za czasów kanclerza Gerharda Schroedera reformy o nazwie Agenda 2010 obejmowały redukcję świadczeń dla bezrobotnych, a to spowodowało, że Niemcy byli bardziej skłonni przyjmować gorzej płatne zajęcia.

Niemieckie przedsiębiorstwa w większym stopniu polegały na pracownikach zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin, a poza tym coraz częściej zlecały produkcję w państwach środkowo- i wschodnioeuropejskich. Tempo inflacji było niskie, gdyż w latach 2000–2008 wynosiło ono średnio 1,5 proc. Było ono niższe od przeciętnej w obszarze euro, która wynosiła 2,25 proc., co w znacznej mierze przyczyniło się do utrzymania rzeczywistej mocy nabywczej pieniądza.

W tej sytuacji niemieckie związki zawodowe ściśle współpracowały z rządem oraz przywódcami środowiska biznesowego i godziły się na niewielkie tylko podwyżki wynagrodzeń w zamian za bezpieczeństwo zatrudnienia. Przez te czynniki zwiększyła się konkurencyjność Niemiec i powstały podstawy znacznego rozwoju gospodarczego. Dzięki ekspansji gospodarczej w następstwie wzrostu eksportu wzrastała liczba miejsc pracy, które obecnie umożliwiają zdrowy wzrost popytu krajowego i płac rzeczywistych.

Droga do przodu

Większość krajów strefy euro stoi obecnie przed koniecznością mocnego zaostrzenia polityki fiskalnej. Do tego dochodzi obecnie spadek konkurencyjności wielu państw obszaru euro. W konsekwencji powstaje złożona i trudna przeszkoda na drodze do osiągnięcia korzystnych wyników gospodarczych.

Wdrożenie rygorystycznej polityki fiskalnej jest niezbędne, ale nie zastąpi procesu częściowego przywracania konkurencyjności. Wsparcie finansowe ze strony Europejskiego Banku Centralnego (EBC) oraz innych instytucji rządowych sprowadza się do krótkoterminowych kredytów pomostowych, a to nie rozwiązuje problemów.

Należy w tym miejscu przedstawić kilka uwag dotyczących charakteru programów zaciskania pasa w polityce fiskalnej.

Po pierwsze – wydatki budżetowe oraz podatki już są bardzo wysokie w państwach UE, co utrudnia rozwój gospodarczy. We Francji i Włoszech łączne wydatki budżetowe przekraczają 50 proc. PKB. Podobnie jest w Grecji i Portugalii. Zwiększenie stawek opodatkowania dodatkowo zaszkodziłoby gospodarce. Można się obawiać, że doszłoby do wypływu kapitału i dalszego zwiększenia nierównowagi budżetowej zamiast jej zmniejszenia. Programy zaostrzania polityki fiskalnej muszą wyniknąć z redukcji wydatków. Z przeprowadzonych badań wynika, że zmniejszenie wydatków budżetowych mniej zaszkodzi gospodarce niż podwyżki podatków.

Po drugie – olbrzymia większość wydatków budżetowych to wypłaty emerytur i świadczeń społecznych. Bardzo małą część tych wydatków przeznacza się na działania związane z inwestycjami. Skutkiem jest wysokie bezrobocie i nieznaczne wydatki na inwestycje, co ogranicza moce produkcyjne. Wiadomo, że rygorystyczna polityka fiskalna wymaga redukcji emerytur, ale nieodzownie przy tym trzeba przeznaczać większą część zasobów państwowych na działania, które zwiększą moce produkcyjne, aby w ten sposób poprawić wyniki gospodarcze oraz przyczynić się do tworzenia nowych miejsc pracy i późniejszego wzrostu rzeczywistych zarobków.

W państwach, które stały się mniej konkurencyjne, trzeba albo zwiększyć produktywność, albo obniżyć rzeczywiste wynagrodzenia w porównaniu z płacami w innych krajach. Trudno będzie dokonać niezbędnych korekt. W wielu państwach UE panuje recesja. Wprowadzanie w życie niezbędnych programów zaostrzania polityki fiskalnej wraz z delewarowaniem prowadzącym do ograniczenia możliwości rozwoju i mniejszą dostępnością kredytów spowoduje spadek popytu wewnętrznego. Państwa o zmniejszonej konkurencyjności będą miały ponadto problemy ze zwiększeniem eksportu. Niektóre państwa (na przykład Grecja) ucierpią przez bardzo mizerne bezpośrednie inwestycje zagraniczne. W takiej sytuacji, kiedy jest małe zapotrzebowanie na produkty, trudno będzie osiągnąć wzrost produktywności, przez który wzrasta konkurencyjność pracy.

Wnioski płynące z tej analizy są oczywiste. Ponieważ państwa obszaru euro nie mogą wywołać deprecjacji swych walut i mają niewielkie możliwości zwiększenia produktywności, pozostaje im tylko jeden sposób odzyskania konkurencyjności, mianowicie deflacyjna redukcja rzeczywistych zarobków. W wypadku niektórych państw, na przykład Grecji i Portugalii, różnice są tak duże, że powstaje pytanie, czy uda się im zniwelować różnice bez działań radykalnych, takich jak upadłość. W innych, na przykład we Włoszech, z powodu poważnych przeszkód trudno będzie wprowadzić programy redukcji wynagrodzeń.

Potężne związki zawodowe, zarówno te zrzeszające pracowników budżetówki, jak i te, w których zrzeszeni są pracownicy prywatnych przedsiębiorstw, zdecydowanie odrzucą projekty obniżek płac. Trzeba jednak pamiętać, że opóźnienia we wdrażaniu reform negatywnie wpłyną na wyniki gospodarcze i finanse państwa, a to udaremni osiągnięcie celu zakładanego przy wdrażaniu programu cięć. Zatrudnieni we Włoszech i innych państwach muszą sobie zdać sprawę, że minionych wysokich dochodów nie uda się utrzymać, a zarobki muszą zostać obniżone.

Jeżeli nie wprowadzi się niezbędnych programów, dłużej będą się utrzymywać słabe wyniki gospodarcze, a także wpłynie to negatywnie na finanse publiczne państw. W okresie przejściowym, kiedy po latach życia ponad stan państwa muszą łykać gorzkie pigułki cięć budżetowych, konieczne będzie czasowe wsparcie finansowe.

EBC nadal będzie obniżać oprocentowanie, skupować obligacje tych państw obszaru euro, które znalazły się w tarapatach i zapewniać płynność instytucjom finansowym, aby im ułatwić delewarowanie i rekapitalizację. Być może bank ten zaangażuje się także w program poluzowania ilościowego, jeżeli taki zostanie przyjęty zamiast planu sensownych reform gospodarczych. Zamożniejsze państwa obszaru euro pod kierownictwem Niemiec będą wspierać państwa słabsze, a euroland z czasem będzie musiał zrobić konkretny krok w stronę utworzenia unii fiskalnej, która zapewni alternatywny mechanizm korekt, z większymi możliwościami koordynacji w dziedzinie przepisów.

Są jednak granice pomocy, której państwa zamożne są skłonne udzielić innym, szczególnie jeśli nie będzie zapewnień, że wdrożone zostaną konieczne reformy. Ostatecznie to poszczególne państwa wprowadzą te reformy lub tego nie uczynią. W moim przeświadczeniu większość państw europejskich wiele zrobi, aby dotrzeć do dróg zapewniających stabilizację, ale będzie to trudna wędrówka.

Autor jest głównym ekonomistą Bank of America

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia). Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy

Niemiecka polityka na rynku pracy oraz tendencje w dziedzinie wynagrodzeń i produktywności są wskazówką dla państw UE w tarapatach. (CC By-NC-ND (a)artwork)
(Opr. DG)
jednostkowe-koszty-pracy-w-wybranych-panstwach-UE
(Opr. DG)
rzeczywista-wielkosc-eksportu-z-wybranych-panstw-UE
(Opr. DG)
produktywnosc-i-laczne-koszty-pracy-w-wybranych-panstwach-UE
(Opr. DG)
produktywnosc-i-laczne-koszty-pracy-

Tagi