Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Niemiecka gospodarka znowu budzi podziw

Niemcy uporały się z kryzysem i weszły w fazę stabilnego wzrostu. Jednak ryzyko nawrotu zjawisk kryzysowych istnieje, wynika choćby z wysokiego zadłużenia niektórych państw. Dlatego potrzebne są mechanizmy chroniące przed takimi kryzysami dobrze funkcjonujące gospodarki, w tym regulacje dotyczące oddłużenia państw - mówi dr Klaus Abberger z Instytutu Badań Gospodarczych (ifo) w Monachium.
Niemiecka gospodarka znowu budzi podziw

dr Klaus Abberger, fot. arch. autora

Według najnowszych badań Pańskiego Instytutu (ifo) klimat gospodarczy w Niemczech jest najlepszy od początku 2008 r., a niemieccy przedsiębiorcy przewidują, że koniunktura będzie jeszcze lepsza. Prestiżowy wskaźnik ifo rośnie nieprzerwanie od półtora roku. Czy to rzeczywiście już koniec kryzysu? Czy ożywienie gospodarcze w Niemczech ma naprawdę solidne podstawy?

Bardzo dobre nastroje przeważają już u przedsiębiorców z wielu branż. W 2009 r. recesja dotknęła w największym stopniu niemieckie zakłady przemysłowe produkujące dobra inwestycyjne na eksport. Natomiast sytuacja w handlu była – mimo niewielkich spadków – dość stabilna. Budownictwo, dzięki pakietom stymulującym, przeszło ten okres praktycznie bez szwanku. Ponieważ nie doszło wtedy do zwiększenia bezrobocia, nie ucierpiały też zakłady wytwarzające dobra konsumpcyjne. W tym roku nastąpił także znaczny wzrost eksportu, a tym samym zwiększyły się obroty wielu firm i wreszcie poprawiły się nastroje także w przemyśle. Ożywienie gospodarcze objęło w Niemczech już niemal wszystkie sektory, także te, które produkują dobra inwestycyjne i jeszcze do niedawna musiały ograniczać działalność.

Niektórzy z niemieckich polityków zapowiadają, że bezrobocie w Niemczech już wkrótce spadnie poniżej granicy 3 milionów. Czy ta dobra koniunktura w niemieckiej gospodarce naprawdę może być kontynuowana?

To bardzo realistyczny scenariusz. Firmy w Niemczech chcą teraz zatrudniać więcej pracowników, niż ich zwalniać. Dlatego według naszych prognoz bezrobocie spadnie poniżej 3 mln. Dzieje się jednak tak nie tylko dzięki dobrej koniunkturze, ale również ze względu na fakt, że mamy niekorzystny bilans demograficzny, czyli starzenie się społeczeństwa i odchodzenie wielu pracowników na emeryturę.

Wskaźnik ifo mierzony jest przez Pański instytut od 1998 r. i powszechnie uważany jest za najważniejsze kryterium oceny stanu niemieckiej gospodarki. Czy ekonomiczna sytuacja Niemiec jest naprawdę tak dobra, że wkrótce dorówna stanowi z 2006 r., kiedy indykator ifo osiągnął rekordowy poziom?

Nie prognozujemy tego, jak nasz wskaźnik będzie się rozwijał. Ale w każdym razie są podstawy do optymizmu, bo dobre wiadomości nadchodzą z wielu branż. Niesie nas w górę już nie tylko eksport, ale również popyt wewnętrzny i inwestycje. Jest to więc bardzo stabilny rozwój. Nie znaczy to jednak, że nasza gospodarka jest całkowicie bezpieczna. Ze względu na naszą zależność od eksportu jesteśmy bardzo wrażliwi na to, co dzieje się w otoczeniu międzynarodowym. Na ile trwały jest rozwój Chin? Jak zostanie zakończony spór o kursy wymiany walut? Te pozornie odległe kwestie dotyczą nas znacznie bardziej niż wielu innych gospodarek.

Niedawno tygodnik „The Economist” zauważył, że Niemcy są praktycznie jedynym rozwiniętym państwem, w którym znów rozwija się gospodarka. Jak to możliwe? 

W Niemczech nie muszą zachodzić tak duże strukturalne przeobrażenia, jakie mają miejsce np. w USA, czy Hiszpanii. W tych krajach okazało się, że sektor budowlany był sztucznie rozwinięty i zapewne nie powróci już do poprzedniej skali działalności. Do tego w Niemczech nie doszło i dzięki temu ani nie musimy na nowo ukierunkowywać siły roboczej, ani też nie musimy zmieniać profilu naszej produkcji. W trudnych miesiącach niemieckie firmy jedynie skróciły czas pracy pracowników, a teraz powracają do normalnego stanu. To, co kryzys zmienił w niemieckiej gospodarce, to strukturę odbiorców naszego eksportu. Teraz znacznie więcej niż kiedyś sprzedajemy poza Europę, głównie w krajach BRIC (Brazylia, Indie, Chiny i Rosja). Jednak wciąż są to te same niemieckie samochody i maszyny, które produkowaliśmy przed kryzysem. Gdyby tak jak w Hiszpanii dawni pracownicy budowlani musieli teraz szukać nowych zawodów i miejsc pracy, byłoby nam znacznie trudniej i dostosowywanie się do nowych okoliczności trwałoby dłużej.

Także z Państwa badań wynika, że Niemcy będą rozwijać się znacznie szybciej niż inne kraje Europy, szczególnie strefy euro. Jakie konsekwencje może mieć fakt, że kluczowe europejskie gospodarki będą poruszać się z różnymi prędkościami?

To, że Niemcy rozwijają się szybko powinno być czymś pozytywnym dla reszty Europy, powinno cieszyć także kooperantów i podwykonawców spoza Niemiec, w tym także w Polsce. Oni przecież również skorzystają na wzroście gospodarczym Niemiec. Poza tym rosnący popyt na niemieckim rynku sprawia, że zarobią przy okazji również firmy sprzedające swoje towary w Niemczech. Jednak ten pozytywny sygnał z Niemiec nie wystarczy dla całej Europy i obawiam się, że w średnim terminie różne trendy gospodarcze w poszczególnych krajach UE jeszcze się utrzymają. Hiszpania czy Grecja muszą przecież uporać się z przeobrażeniami strukturalnymi w wielu branżach.

Czy nie łączy się to z ryzykami politycznymi? Znajdujące się w dobrej sytuacji gospodarczej Niemcy wymagają konsolidacji finansów publicznych i większej dyscypliny budżetowej także od tych europejskich partnerów, którzy przeżywają kłopoty gospodarcze. Czy to nie pogłębi podziałów w Europie?

Na najbliższe trzy lata mamy zapewniony parasol ochronny nad Grecją i innymi państwami, które mogą wpaść w podobne kłopoty. Trudno oczekiwać, by po tym terminie sytuacja wróciła do stanu sprzed greckiego kryzysu. Potrzebujemy mechanizmów, które uchronią nas przed tego rodzaju kryzysami, które mogą zaszkodzić także dobrze funkcjonującym gospodarkom. Stąd konieczne są regulacje dotyczące upadłości państw, a w konsekwencji również procedury ich oddłużenia, których koszty ponosiliby także prywatni pożyczkodawcy. Te rozwiązania są pilnie potrzebne – także ze względu na wspomniane już prognozy, że ciągu najbliższych trzech lat europejskie gospodarki będą rozwijać się w bardzo różnym tempie

Czy według Państwa przewidywań kryzys w Europie, a może przynajmniej w Niemczech, już definitywnie się zakończył?

Opinia, że Niemcy już uporały się z kryzysem, jest dziś w pełni uzasadniona. Teraz wkroczyliśmy w okres stabilnego wzrostu. Istnieją jednak ryzyka nawrotu kryzysowych fal. Stanie się tak na przykład wtedy, gdy ponownie pojawi się problem zadłużenia niektórych państw, albo okaże się, że szybki wzrost w krajach Azji był tylko bańką, która pękła. Takie wydarzenia bardzo mocno uderzą także w niemiecką gospodarkę. Niestety, nie jest tak, że teraz będzie już tylko lepiej.

Ale ankietowane przez Pański instytut firmy patrzą z optymizmem, przynajmniej na najbliższe sześć miesięcy.

To prawda. Przedsiębiorcy bardzo pozytywnie oceniają rozwój swojej działalności w najbliższym półroczu. Jednak piętą achillesową tej koniunktury jest fakt, że aktualny zakres wykorzystania zdolności produkcyjnych osiągnął zaledwie poziom bliski przeciętnemu. To oznacza, że niemieckim firmom powodzi się teraz rzeczywiście dobrze, ale jeśli uderzą w nie jakieś negatywne zjawiska z zagranicy, to nie będą one miały odpowiedniej poduszki bezpieczeństwa, która mogłaby przyjąć te ciosy, a przedsiębiorstwom pozwoliłaby na dalszą spokojną działalność, niezależną od niekorzystnych trendów w innych krajach.

Rozmawiał: Andrzej Godlewski

dr Klaus Abberger, fot. arch. autora

Otwarta licencja