Nierówności w Niemczech różnią się od amerykańskich

W Niemczech nierówność dochodów jest łagodniejsza niż w USA, gdzie wynagrodzenia prezesów i dyrektorów wzrastają szybciej. W latach 90. Niemcy zaczęły przenosić produkcję wymagającą znacznych kwalifikacji do Europy Środkowej, więc spadło zapotrzebowanie na niemieckich menedżerów.
Nierówności w Niemczech różnią się od amerykańskich

Polska fabryka Volkswagena (Fot. Archiwum VW Poznań)

W Niemczech trwa żywa dyskusja o przyczynach zwiększenia się nierówności w tym kraju w ostatnim dwudziestoleciu. Niewiele się jednak mówi o czynnikach powodujących nierówność. Dlaczego w Niemczech nierówność dochodów jest mniejsza niż w USA? Istnieje pewna przyczyna, na którą dotychczas zwracano mało uwagi.

Do ważnych przyczyn nierówności w krajach zamożnych należą zmiany dochodów osiąganych przez osoby należące do 1 proc. społeczeństwa mającego najwyższe dochody. W Niemczech do 99. percentyla osób o najwyższych dochodach należą dyrektorzy generalni i prezesi zarządów firm przemysłowych, wspólnicy lub partnerzy firm prawniczych oraz agencji konsultingowych świadczących usługi menedżerskie, a także niektórzy lekarze. Co się stało, że dochody osób z tej grupy tak bardzo wzrosły?

Decyduje, gdzie się pracuje

W dwóch nowych analizach sytuacji w USA i Niemczech ustalono, że osiągane dochody zależą nie tyle od poziomu wykształcenia, ile od firmy, w której się pracuje (zob. J. Song, D.J. Price, F. Guvenen, N. Bloom, T. von Wachter, Firming up inequality; D. Card, J. Heining, P. Kline, Work place heterogeneity and the rise of West German wage inequality, „Quarterly Journal of Economics”).

W powstawaniu nierówności istotnym czynnikiem jest mobilność pracowników, czyli przechodzenie z jednej firmy do innej.

Aby zwiększyć własne dochody, trzeba pracować w firmie charakteryzującej się wielką produktywnością i oferującej wysokie wynagrodzenia. Gdy ktoś całe życie pracuje w tym samym przedsiębiorstwie, może tylko nieznacznie zwiększyć własny dochód. Zmiany nierówności nie wynikają z różnic między zarobkami osiąganymi w poszczególnych firmach, lecz z różnic między płacami w różnych firmach. Nierówność dochodów bierze się z połączenia bardzo produktywnych przedsiębiorstw z bardzo utalentowanymi ludźmi. W powstawaniu nierówności istotnym czynnikiem jest mobilność pracowników, czyli przechodzenie z jednej firmy do innej.

Walka o uzdolnionych

Co jednak wpływa na tę mobilność pracowników? W analizie opublikowanej w 2012 r. wykazaliśmy z Thierrym Verdierem, że mobilność dyrektorów generalnych i prezesów zarządów zależy od środowiska handlowego, na które natrafiają przedsiębiorstwa (zob. D. Marin, T. Verdier, Globalization and the empowerment of talent, „Journal of International Economics”).

W Niemczech wskutek liberalizacji handlu powstały większe możliwości znalezienia lepiej płatnego zatrudnienia. Nowe zagraniczne przedsiębiorstwa wchodzą na rynki i poszukują wykwalifikowanych menedżerów. Menedżerów znających niemieckie środowisko rynkowe jest niewielu. Zagraniczne firmy walczą o nich z przedsiębiorstwami już działającymi i napędzają wzrost ich płac. W opublikowanej niedawno analizie wynagrodzeń kadr zarządzających najwyższych szczebli w Niemczech przedstawiłyśmy z Francescą Fabbri, że ta walka o menedżerów przyczyniła się trzyipółkrotnego wzrostu uposażeń dyrektorów generalnych i prezesów zarządów w latach 1977-2009 (zob. F. Fabbri, D. Marin, What explains the rise of executive pay in Germany?, „Scandinavian Journal of Economics” 118[2], 2016 r.).

Niemcy są gospodarką cechującą się wielką otwartością na handel międzynarodowy. W Niemczech przedsiębiorstwa zagraniczne znacznie zacieklej walczą o menedżerów, wobec czego przypuszcza się, że wynagrodzenia kadr zarządzających najwyższych szczebli są tam wyższe niż w USA. Tak jednak nie jest. W tym samym okresie uposażenia dyrektorów generalnych i prezesów zarządów wzrosły sześciokrotnie (zob. C. Frydman, R. Saks, Executive compensation: A new view from a long-term perspective, 1936-2005, „Review of Financial Studies”). Tak więc sama otwartość na handel nie tłumaczy wszystkiego.

Przenoszenie zadań menedżerskich

Nowa analiza pozwoliła rozwiązać tę zagadkę. Wynagrodzenia dyrektorów generalnych i prezesów zarządów wzrosły w Niemczech w mniejszym stopniu niż w USA, ponieważ niemieckie firmy przenosiły zadania menedżerskie do innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej, a zaczęto to robić w połowie lat 90., po upadku komunizmu.

To przenoszenie odbywa się na dość dużą skalę. W 57 proc. zagranicznych inwestycji bezpośrednich dokonywanych w postkomunistycznych krajach Europy Środkowej i Wschodniej lokalnym menedżerem nie była osoba z Niemiec, lecz menedżer pochodzący z danego państwa. Przeciętnie do tych krajów przeniesiono jednak dwa, trzy stanowiska kierownicze w przeliczeniu na inwestycję.

Przez przenoszenie zadań menedżerskich zmalało zapotrzebowanie na menedżerów w Niemczech, a to spowodowało spadek ich wynagrodzeń. Z naszych szacunków wynika, że przenoszenie zadań menedżerskich do innych krajów spowodowało spadek uposażeń dyrektorów generalnych i prezesów zarządów w Niemczech o 18 proc. Wyniki naszej analizy świadczą o tym, że menedżerowie w Niemczech pracują w warunkach ciasnego rynku pracy. Ponieważ jest ich niewielu, mogą otrzymywać duże renty, które nie muszą zależeć od osiąganych przez nich wyników.

Malejąca premia za kwalifikacje

Jest jeszcze jedna przyczyna tego, że w Niemczech nierówność jest mniejsza niż w USA, mianowicie przenoszenie produkcji. Niemieckie firmy przeniosły do tych krajów część łańcucha wartości wymagającą znacznych kwalifikacji. Ponieważ te przedsiębiorstwa nie mogły znaleźć wykwalifikowanych pracowników w Niemczech (szczególnie inżynierów), przeniosły produkcję do Europy Środkowej i tam zatrudniły wykwalifikowane osoby, których było wiele, a ich zatrudnienie wiązało się z niskimi kosztami. Zmalało przez to zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników w Niemczech, co wywołało spadek ich wynagrodzeń.

Z moich szacunków wynika, że przenoszenie produkcji wymagającej wykwalifikowanych pracowników doprowadziło do spadku premii za kwalifikacje o 40 proc. (zob. D. Marin, The opening-up of Eastern Europe at 20: Jobs, skills, and ‘reverse Maquiladoras’ in Austria and Germany, w: M. Jovanovic (red.), International Handbook on the Economics of Integration, t. II, Edward Elgar 2011.

Przenoszenie produkcji wymagającej wykwalifikowanych pracowników doprowadziło do spadku premii za kwalifikacje o 40 proc.

W niemieckim społeczeństwie osoby z tytułami naukowymi należą do grupy o wyższych dochodach. Malejąca premia za kwalifikacje spowodowała zmniejszenie różnicy dochodów między pracownikami wykwalifikowanymi a osobami bez kwalifikacji.

W tym samym okresie amerykańskie przedsiębiorstwa przenosiły produkcję do Meksyku. Odmiennie niż w Niemczech relokacja amerykańskich łańcuchów wartości do Meksyku nie polegała głównie na przenoszeniu zadań menedżerskich, lecz na przeniesieniu produkcji wymagającej znacznych nakładów pracy. Relokacja produkcji do Meksyku spowodowała spadek zapotrzebowania na pracowników bez kwalifikacji w USA, przez co zmalały ich płace.

W USA przyczyniło się to do zwiększenia różnicy między pracownikami wykwalifikowanymi a osobami bez kwalifikacji pod względem osiąganych dochodów (zob. R.C. Feenstra, G.H. Hanson, Foreign investment, outsourcing and relative wages, w: R.C. Feenstra, G.G. Grossman, D.A. Irwin (red.), Political Economy of Trade Policy: Essays in Honor of Jagdish Bhagwati, The MIT Press, Cambridge [Mass.], 1996, s. 89-127).

Wykształcenie nie jest panaceum

W krajach zamożnych pojawił się nowy imperatyw, nakaz uporania się z zagrożeniami stwarzanymi przez globalizację. Rozwiązaniem ma być wykształcenie, o czym się nieustannie przypomina. Twierdzi się bowiem, że jedynie poprawa sytuacji pod względem wykształcenia pozwala zamożnym państwom konkurować z Chinami.

Malejąca w Europie premia za kwalifikacje świadczy jednak o tym, że podaż specjalistów z tytułami naukowymi przewyższa zapotrzebowanie. Dalsza ekspansja wykształcenia spowoduje jeszcze większy spadek tej premii. Obecnie w Niemczech osoba z tytułem naukowym zarabia mniej więcej o 60 proc. więcej od absolwenta szkoły średniej. Dostateczna różnica między dochodami pracowników wykwalifikowanych i pracowników bez kwalifikacji jest pożądana, gdyż dzięki niej utrzymuje się bodziec zachęcający do zdobywania wykształcenia. Dzisiejsze obawy przed przyszłością powodują, że bardzo wielu Niemców zapisuje się na studia. Ale czy tytuł naukowy nadal będzie zapewniał ubezpieczenie od bezrobocia, gdy dojdzie do nadpodaży absolwentów uczelni?

>>czytaj również: Niebezpieczna iluzja wartości dyplomu

Warto poszukać nowych sposobów podejścia do różnicy między dochodami dyrektorów generalnych i prezesów zarządów a dochodami pracowników. W Niemczech w 1977 r. dyrektor generalny czy prezes zarządu firmy z sektora przemysłowego zarabiał ośmiokrotnie więcej od wykwalifikowanego pracownika z tego samego sektora, w 2007 r. – siedemnastokrotnie więcej (zob. F. Fabbri, D. Marin, What explains the rise of executive pay in Germany?, „Scandinavian Journal of Economics” 118[2], 2016 r., s. 235-263).

Odnotowywany w Niemczech wzrost uposażeń dyrektorów generalnych i prezesów zarządów wynika z tego, że menedżerów jest tam niewielu. Aby przyhamować wzrost ich wynagrodzeń, warto zadbać o to, aby tych menedżerów było więcej. W Niemczech dyrektorami generalnymi i prezesami zarządów są przede wszystkim mężczyźni niemieckiego pochodzenia. Nasuwają się więc dwa rozwiązania. Można zastosować dywersyfikację, powierzając więcej najwyższych stanowisk kobietom, można też zatrudniać na te stanowiska obcokrajowców.

Dalia Marin – kierownik katedry Ekonomii Międzynarodowej na Uniwersytecie Monachijskim.

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia). Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.

Polska fabryka Volkswagena (Fot. Archiwum VW Poznań)

Otwarta licencja


Tagi