Opóźnienia wzrostu cen nie należy mylić z deflacją

Wzrost gospodarek europejskich jest niemrawy a tempo wzrostu cen bardziej niż umiarkowane. Ekonomiści zastanawiają się nad groźbą deflacji, takiej jak w Japonii, która w ostatnich dwóch dekadach notowała zerowy wzrost, spadek cen, słaby popyt i awersję do wydawania pieniędzy. Polsce nie zagraża deflacja, a niski wskaźnik cen to naturalny etap fazy wczesnego ożywienia.
Opóźnienia wzrostu cen nie należy mylić z deflacją

(Fot. W.Dąbkowski/NBP)

Ceny w gospodarce zachowują się na ogół pro-cyklicznie, czyli rosną wraz ze wzrostem aktywności całej gospodarki i spadają lub rosną wolniej w okresach spowolnienia lub recesji. Fluktuacje cen, w tym również cen towarów i usług konsumpcyjnych wyrażonych wskaźnikiem CPI (potocznie – inflacja), nie przebiegają jednak równocześnie w stosunku do zmian aktywności gospodarki.

Ceny reagują z opóźnieniem

Na ogół proces zmian cen ma charakter opóźniony w stosunku do zmian PKB, produkcji, sprzedaży detalicznej czy innych wskaźników koniunktury, powszechnie uważanych za dobre miary bieżącej aktywności. Zwykle ceny zaczynają rosnąć w późnej fazie ożywienia i rosną nawet wówczas, gdy wszystkie wskaźniki pokazują, że górny punkt zwrotny cyklu został osiągnięty a gospodarka weszła w fazę spowolnienia. Również w fazie wczesnego ożywienia, gdy zakończył się czas złej koniunktury, przez czas jakiś kontynuowana jest dezinflacja lub deflacja. Ceny rosną wolniej lub w dalszym ciągu spadają pomimo rosnącej dynamiki wzrostu gospodarczego.

Zjawisko opóźnionej reakcji cen powtarzało się w różnych gospodarkach wielokrotnie zarówno podczas dotkliwych recesji, takich choćby jak ta ostatnia z lat 2007-2009, jak i tych łagodniejszych – jak krótkotrwała i słaba recesja „dotcomów” lat 2001-2002. Ilustrują to wykresy wybranych recesji dla gospodarki amerykańskiej lat 1953-55 i 1982-84, a dla gospodarki polskiej lat 1999-2003 i 2006-2010 (strzałkami zaznaczono opóźnienia cyklicznych zmian wskaźnika cen konsumpcyjnych CPI stosunku do zmian PKB).

W dotychczasowej historii zdarzały się wyjątkowo długie opóźnienia reakcji zmian cen w stosunku do zmian PKB, tak jak to miało miejsce w latach 50. w USA, gdy dopiero po ponad dwóch latach trwania ożywienia przerwany został proces dezinflacji i deflacji.

53-55

 

 

Infografika Darek Gąszczyk

82-84

Infografika Darek Gąszczyk

07-10Infografika Darek Gąszczyk

W okresie światowej dekoniunktury lat 2001-2002, w Polsce inflacja rosła przez kolejnych 7 miesięcy po osiągnięciu szczytu aktywności gospodarki, który przypadł w ostatnim kwartale 1999 r. Od początku 2002 roku gospodarka stopniowo przyspieszała, podczas gdy inflacja spadała jeszcze przez 16 miesięcy. Podobne przesunięcia można było obserwować w trakcie spowolnienia lat 2007-2009. Zarówno w szczycie aktywności gospodarczej jak i w relacji do momentu najniższej jej aktywności, opóźnienia w zmianach inflacji sięgały 16 miesięcy.

99-03

Infografika Darek Gąszczyk

06-10

Infografika Darek Gąszczyk

Warto zaznaczyć, że długość tych opóźnień zależna jest od wielu czynników, między innymi takich jak przebieg ożywienia gospodarczego – im szybsze i gwałtowniejsze ożywienie, tym krótsze opóźnienia w reakcji cen. Ponadto, nie bez znaczenia dla przebiegu inflacji są różnego rodzaju szoki podażowe i popytowe oraz wpływ polityki monetarnej banków centralnych.

Ekonomiści na gruncie teorii próbują tłumaczyć zjawisko przesunięć w czasie sztywnością cen. Gdyby bowiem ceny były doskonale elastyczne, dostosowywałyby się natychmiast do zmian popytu i podaży, wygładzając wahania cykliczne.  Inne wytłumaczenia to asymetria informacji czy występowanie szoków zewnętrznych. I choć zarówno wiedza teoretyczna jaki i doświadczenia praktyczne są na ten temat liczne, to zwykle po okresach dotkliwych recesji pojawiają dyskusje i obawy związane z zagrożeniem deflacją.

Dobra dezinflacja i dobra deflacja

Bardzo niska i spadająca inflacja oraz deflacja niosą ze sobą zagrożenie bardzo powolnego rozwoju lub nawet recesji. Jest to szczególnie groźne w okresach wczesnego ożywienia, gdy na ogół banki centralne w efekcie wcześniej podjętych decyzji o obniżkach podstawowych stóp procentowych wyzbyły się możliwości dalszych działań stymulujących gospodarkę. Istnieje wówczas niebezpieczeństwo, że konsumenci odraczając decyzję o zakupach, ograniczą popyt, co spowoduje spadek produkcji, spadek wynagrodzeń i mechanizm spirali deflacyjnej zostanie uruchomiony.

Równie niebezpieczne mechanizmy uruchamia deflacja w przedsiębiorstwach. W warunkach spadających cen, produkty finalne sprzedawane są po niższych cenach niż wynikałoby to z wcześniejszych kalkulacji. Siła robocza, transport, magazynowanie oraz surowce zakontraktowane zostały wcześniej, po wyższej cenie od tej, którą ukształtował rynek w momencie sprzedaży produktu. W konsekwencji, wcześniej skalkulowana cena i zawarte w niej koszty, okazują się być wyższe w relacji do ceny obowiązującej w momencie sprzedaży.  Straty pokrywane są z realizowanej marży, która podczas długotrwałej deflacji stanie się w końcu niewystarczająca. Firmy ponoszą straty z powodu niekorzystnej relacji przychodów do kosztów. Gospodarka sama zjada siebie i kurczy się. To ciemna strona deflacji.

Z drugiej jednak strony, wolniejszy wzrost cen a nawet okresowa deflacja są warunkiem koniecznym dla zaistnienia ożywienia w gospodarce. Niskie ceny w okolicach dolnego punktu zwrotnego cyklu mogą zagwarantować firmom opłacalność prowadzenia działalności gospodarczej, a konsumentów zachęcają do wydawania pieniędzy. Teza o odkładaniu popytu w oczekiwaniu na dalszy spadek cen ma swoje ograniczenia. Uczestnicy rynku wiedzą bowiem, że proces ten nie będzie trwał wiecznie, zaś decyzje o zakupach kształtuje relacja tempa zmian dochodów do tempa zmian cen. Jeśli ceny spadają szybciej niż dochody, decyzje o zakupach zapadają szybciej i wcześniej. Konsumenci uznają, że tak tanio już dłużej nie będzie a zagrożenie, że wraz ze spadkiem cen wkrótce spadną wynagrodzenia, przyspiesza decyzje o zakupach.

Podobne mechanizmy funkcjonują po stronie przedsiębiorstw, dla których również najistotniejsza w działalności gospodarczej jest relacja przychodów do kosztów. Tak więc, dobra deflacja to taka, która poszczególnym uczestnikom rynku pozwala zachować pozytywną relację tempa zmian przychodów do tempa zmian kosztów. Jest ona jednym z czynników decydujących o zakończeniu spowolnienia/recesji i przejścia gospodarki do fazy ożywienia.

Mowa tu o różnego rodzaju cenach, które dla jednych uczestników rynku są przychodami a dla innych kosztami. Nawet w warunkach deflacji, gdy ceny spadają, możliwa jest okresowe utrzymanie pozytywnej relacji przychodów do kosztów dla poszczególnych uczestników rynku, pod warunkiem, że te drugie spadają szybciej niż pierwsze. Utrzymywanie się wyższego tempa zmian przychodów nad tempem zmian kosztów oznacza relatywną poprawę wyników finansowych przedsiębiorstw, w konsekwencji prowadzi do utrwalenia ożywienia i dalszej ekspansji gospodarki.

Czy polskiej gospodarce zagraża deflacja, która może spowodować poważne ograniczenie jej wzrostu, czy też mamy do czynienia z typowym okresem wczesnego ożywienia, któremu towarzyszą niskie i spadające ceny. Abstrahując od uwarunkowań zewnętrznych, warto przyjrzeć się, jak w ostatnim czasie kształtowały się niektóre relacje przychodów do kosztów. Na rysunku 6 przedstawiono wskaźniki: tempa zmian przychodów z całokształtu działalności przedsiębiorstw do kosztów ogółem,  tempa zmian przychodów ze sprzedaży do kosztów związanych z magazynowaniem, tempa zmian cen producentów do zmian jednostkowych kosztów pracy oraz zmian wynagrodzeń do rzeczywistego oprocentowania kredytu konsumpcyjnego.

Wszystkie z przedstawionych relacji informują o opłacalności prowadzonej działalności gospodarczej lub w przypadku konsumentów opłacalności finansowania zakupów kredytem, czyli pośrednio informują o możliwości pojawienia się tendencji deflacyjnych lub inflacyjnych w gospodarce. Dodatnia i rosnąca relacja przychodów do kosztów sprzyja inflacji, zaś ujemna i spadająca sprzyja deflacji.

Relacje-wybranych-kategorii

Infografika Darek Gąszczyk

Najbardziej ogólną miarą przychodów i kosztów są te związane z całokształtem działalności gospodarczej przedsiębiorstw. Jeśli firmy w okresie dekoniunktury redukują koszty, możliwe jest utrzymanie pozytywnej relacji przychodów do kosztów a wraz z pojawieniem się ożywienia, rosnącej relacji zmian przychodów do zmian po stronie kosztów. Od początku 2013 roku relacja tempa zmian przychodów do kosztów w przedsiębiorstwach poprawiała się, choć w I półroczu 2013 roku była ujemna, co oznaczało ze koszty rosły szybciej od przychodów. Począwszy od lata 2013 tempo zmian przychodów do kosztów jest dodatnie i utrzymuje się na względnie stałym poziomie, co przemawia za postępującym ożywieniem i nie wskazuje na pojawienie się presji deflacyjnej.

Zagrożenie można zmierzyć

Inną kategorią informującą o opłacalności gospodarowania, a tym samym spodziewanym kierunku zmian cen, jest obserwacja relacji zmian przychodów uzyskanych ze sprzedaży produkcji do zmian kosztów związanych z utrzymywaniem zapasów wyrobów gotowych. W ciągu ostatnich dwóch lat relacja ta była dodatnia, choć pogorszyła się nieco w 2012 roku. Natomiast, zarówno 2013 rok, jak i pierwsza połowa 2014 r., to okres znacznej poprawy tej relacji, gdy tempo wzrostu przychodów rosło szybciej od tempa zmian kosztów związanych z  utrzymywaniem zapasów. Wynika to oczywiście z działań oszczędnościowych przedsiębiorstw zmierzających do redukcji zapasów w okresie dekoniunktury. Nie mniej jednak, działania te stabilizowały sytuację finansową przedsiębiorstw i częściowo zapobiegały zjawisku najgroźniejszemu w okresie deflacji, czyli utracie zysków.

Istotną częścią kosztową prowadzonej działalności gospodarczej są koszty pracy, w szczególności te przypadające na jednego zatrudnionego, czyli jednostkowe koszty pracy. Jednostkowe przychody dość dobrze reprezentuje wskaźnik wzrostu cen producentów PPI. Obrazuje on bowiem zmianę ceny abstrakcyjnego towaru, który jest reprezentantem wszystkich niekonsumpcyjnych produktów wytwarzanych przez przemysł w gospodarce (koszyk PPI, na podstawie którego wyliczany jest wskaźnik cen producentów, tworzony jest w podobny sposób jak koszyk CPI, stąd jego cecha reprezentatywności dla całego przemysłu).

W cenę producenta wkalkulowana jest jego marża. a wraz z nią część realizowanego zysku. Porównanie zmian cen PPI ze zmianami jednostkowych kosztów pracy informuje więc pośrednio o relacji przychodów osiągniętych ze sprzedaży produkcji do części kosztów związanych z nakładami pracy. Jeśli koszty pracy rosną wolniej niż ceny producentów, perspektywy dla dalszego wzrostu produkcji, zysków i inwestycji poprawiają się a długotrwały spadek cen staje się mało prawdopodobny. Relacja ta od początku 2013 roku była negatywna, co oznaczało, że tempo wzrostu kosztów przewyższało tempo wzrostu przychodów. Działo się tak głównie za sprawą utrzymującej się od ponad dwóch lat deflacji cen producentów i dodatniej dynamiki wynagrodzeń. Ważne, że od jesieni 2013 roku relacja ta nie pogarsza się a nawet w ostatnim okresie uległa lekkiej poprawie.

Z drugiej strony dzięki wzrostowi realnych wynagrodzeń rosła również w ostatnim okresie siła nabywcza gospodarstw domowych, zaś szybko poprawiająca się i dodatnia relacja  zmian wysokości wynagrodzeń do zmian oprocentowania kredytu konsumpcyjnego świadczy o zwiększającym się potencjale konsumpcyjnym gospodarstw domowych, co również nie sprzyja deflacji.

Analiza warunków sprzyjających deflacji, występujących u producentów i w gospodarstwach domowych nie wskazuje więc na zagrożenie deflacją. Oczywiście przy niskiej, jak obecnie inflacji, dość słabym i rozciągniętym w czasie ożywieniu, działanie czynników zewnętrznych łatwo może zmienić tę sytuację. Na razie jednak, to, co obserwujemy, czyli bardzo powolny wzrost cen konsumpcyjnych i spadające ceny producentów, to raczej typowe opóźnienia cyklicznych zmian cen w stosunku do cyklicznych zmian aktywności gospodarki.

 

 

(Fot. W.Dąbkowski/NBP)
53-55
82-84
07-10
99-03
06-10
Relacje-wybranych-kategorii

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dwaj członkowie pierwszej RPP przystąpili do boju w kampanii przed sejmowym głosowaniem nad kandydatem na stanowisko prezesa NBP i w dwudziestu punktach sformułowali swoją – jakżeby inaczej, sążniście negatywną – opinię o polityce pieniężnej realizowanej przez RPP czwartej kadencji (Bogusław Grabowski i Jerzy Pruski, Bankructwo polityki pieniężnej? Rzeczpospolita 27.04.2022).
Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP