Autor: Sebastian Stodolak

Dziennikarz, filozof, muzyk, pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Polityka pieniężna może uratować Polskę przed recesją

Polska gospodarka złapała zadyszkę i tylko dobra polityka banku centralnego może pomóc tę zadyszkę przezwyciężyć. Obniżajcie stopy procentowe! Realnie ostatnia obniżka była ich podniesieniem – uważa Lars Christensen, duński ekonomista, główny analityk Danske Banku.
Polityka pieniężna może uratować Polskę przed recesją

Lars Christensen

Obserwator Finansowy: W Polsce trwa dyskusja o wiarygodności finansów publicznych. Wszyscy zastanawiają się także, czy gospodarka jest w stanie obronić się przed kryzysem. Jak kondycja polskiej gospodarki wygląda z zewnątrz? Wciąż jesteśmy oceniani ja zielona wyspa?

Lars Christensen: Faktycznie z kryzysu w 2008 r. wyszliście obronną ręką. Niestety ostatnie 2,5 roku to postępujące spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce. Pogorszyła się też w atmosfera, nie ma już takiego optymistycznego nastawienia jak jeszcze kilka lat temu. To wszystko koresponduje z atmosferą polityczną, która po tragedii w Smoleńsku staje się coraz ostrzejsza. Tylko, wbrew pańskiemu pytaniu, to nie są moje obserwacje jako kogoś z zewnątrz. Te problemy widać tak naprawdę od wewnątrz.

Od 2000 r. w Danske Banku zajmuję się gospodarkami Europy Centralnej i Wschodniej, z naciskiem na Polskę. Bardzo często bywam w Polsce. Mam w Polsce przyjaciół. Moja perspektywa jest więc niemal wewnętrzna. Mój optymizm wobec przyszłości polskiej gospodarki powoli gaśnie.

Ma to związek z naszą sytuacją budżetową i wzrostem deficytu?

Nie. Wasze finanse publiczne są w mojej opinii zdrowe.

Czyli ma rację minister Jacek Rostowski, gdy mówi, że każdy „normalny” ekonomista uważa, że deficyt budżetowy w czasie spowolnienia stymuluje gospodarkę?

Tego nie powiedziałem. Stymulowanie fiskalne nie jest ok, bo prowadzi do zadłużenia. Z drugiej strony nie sądzę także, że oszczędności budżetowe to najważniejsza rzecz, gdy chcemy wyjść z kryzysu. Jestem jednak przeciwny keynesowskiemu pojmowaniu ekonomii i Jacek Rostowski kilka lat temu też by był temu przeciwny. On ze względów politycznych zmienił swoje podejście do teorii ekonomii.

Według mnie w polityce rządu nie finanse są problemem, a fakt, że Polska zaniedbuje reformy strukturalne. Pomajstrowano coś przy wieku emerytalnym i na tym się skończyło. To za mało. Nie tknięto sektora publicznego, który wciąż jest ciężarem dla budżetu. Wydatki publiczne skoncentrowane są na płacach dla pracowników tego sektora, a nie na przykład na inwestycjach. Obecny rząd wybrano jako rząd reformatorski, liberalny gospodarczo, a teraz ten rząd rozmontowuje oparty na rynku kapitałowym system emerytalny i przenosi środki do systemu państwowego.

To nie są reformy idące w dobrym kierunku. W długiej perspektywie to od mądrych reform strukturalnych zależy rozwój gospodarki. Tym zaś, co naprawdę mnie niepokoi w krótkim okresie i co po części wpędza Polskę w spowolnienie gospodarcze jest zbyt konserwatywna polityka pieniężna.

Przecież ostatnio obniżono stopy procentowe.

Tak. Tyle, że realnie ta obniżka była ich podniesieniem.

Słucham?

Zanim rozwinę ten wątek, proszę pozwolić mi wyjaśnić, jak wielkie znaczenie dla gospodarki ma polityka pieniężna. To, że globalny kryzys finansowy ominął Polskę, było zasługo faktu, że w Polsce funkcjonuje system płynnego kursu walutowego. W wyniku tego złoty w trakcie kryzysu się osłabił i w połączeniu z działaniami banku centralnego, który wówczas ciął stopy procentowe dało to gospodarce dodatkowy impuls. Wzmocniła się przez to konsumpcja wewnętrzna, były także pieniądze na inwestycje…

Polska w trakcie kryzysu nie mogła liczyć na eksport, bo zamówienia  z pogrążonych w recesji krajów się skończyły. Wzmocnienie rynku wewnętrznego było strzałem w dziesiątkę. Potem udawało się ten rynek ożywiać dzięki inwestycjom przed Euro 2012 i unijnym pieniądzom. Polityka banku centralnego była dobra. Jednak w pewnym momencie pojawiła się groźba inflacji wywołana głównie czynnikiem podażowym. Bank centralny wówczas zaczął się na tym problemie koncentrować. W mojej opinii nadmiernie.

To spowodowało w 2012 r. zaostrzenie polityki pieniężnej, które nieszczęśliwie zbiegło się w czasie ze spowolnieniem gospodarczym. To bardzo niekorzystna sytuacja. Mimo, że obecnie inflacja wynosi właściwie 0 proc. i mamy zagrożenie deflacją, stopy procentowe są wciąż wysokie. Cel inflacyjny to w końcu 2,5 proc., więc dlaczego go nie zrealizować?

Na czym polega obniżenie stóp procentowych, które jest ich podniesieniem?

Chodzi o komunikację banku centralnego z rynkiem. Gdy ogłaszano, że stopy zostaną obniżone o 25 pp., to spełniono tym samym oczekiwania rynku. To dobrze. Jednocześnie zaznaczono jednak, że kolejnych obniżek nie będzie, a być może nawet za jakiś czas stopy zostaną podniesione. Rynek dostosowuje się do takich zapowiedzi, na przykład ograniczając długofalowe inwestycje.

Nie przesadza Pan?

Dlaczego w 1937 r. mieliśmy do czynienia z nawrotem kryzysu w USA? Właśnie ze względu na komunikat, który Fed przekazał rynkowi. Proszę sobie przypomnieć lata ’30 w USA. Najpierw Roosevelt w 1933 r. osłabia powiązanie dolara ze standardem złota, luzuje się politykę pieniężną i kryzys powoli się kończy. Tyle, że w końcu pojawia się strach związany z inflacją, w rezultacie którego informuje się rynek o mającym nastąpić podniesieniu stóp procentowych. Rynek to bierze do siebie i USA wpadają ponownie w gospodarcze tarapaty.

Czyli nie bać się inflacji?

Bać, ale wtedy, gdy jest czego. Gdyby Polska była w strefie euro w 2008 r., gdy wybuchł kryzys, polityka stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego byłaby zdecydowanie zbyt liberalna w kontekście polskiego rynku. Mielibyście inflację i bańkę w nieruchomościach, czy infrastrukturze, a w efekcie kryzys jak Irlandia, czy Portugalia.

Niektórzy ekonomiści wciąż uważają, że luźna polityka pieniężna USA w końcu spowoduje hiperinflację.

Nie mają racji.

Mówią, że już spowodowała ją – na rynku surowców, czy na rynku żywności…

Źle interpretują rzeczywistość. To Chiny miały nazbyt luźną politykę pieniężną, w wyniku czego surowce i żywność podrożały. Chiny na te towary zgłaszają przecież nieustannie rosnący popyt. Proszę spojrzeć, niedawno Kraj Środka zaostrzył politykę pieniężną i natychmiast spadły ceny złota, czy miedzi. Już teraz obserwujemy także duże spowolnienie wzrostu w tym kraju. Zaskakująco duże.

>>czytaj też: Między dżumą inflacji a cholerą deflacji

Wróćmy do sytuacji w Polsce. Według mnie istnieje teraz poważne ryzyko, że wasz kraj wejdzie w fazę recesji. Przez najbliższą dekadę wiatr będzie wiał wam w oczy. Wasza gospodarka z napędzanej tanią siłą roboczą będzie musiała stać się gospodarką innowacyjną. To trudne. Płace już nie będą rosły tak dynamicznie, w wyniku czego zmaleje także dynamika wzrostu popytu wewnętrznego, trudniej też będzie rządowi utrzymać stabilne przychody z podatków. Na razie mamy tylko spowolnienie, ale wystarczy jakiś zewnętrzny szok, choćby nawrót kryzysu strefy euro i kłopoty gotowe.

Czy zapowiedziane nie tak dawno zaostrzenie polityki pieniężnej w USA może być takim szokiem dla Europy i – w efekcie – dla Polski?

Tego się nie obawiam. Ben Bernanke wie, że luźna polityka pieniężna musi być kontynuowana do momentu, gdy uzyska się pewność, że gospodarka ma się już dobrze. Ale fakt faktem, Stany Zjednoczone są na dobrej drodze do gospodarczego ozdrowienia. W USA nie ma inflacji, gospodarka rośnie, budżet ma się lepiej, są podstawy do optymizmu w perspektywie nawet 5-6 lat! Podniesienie stóp procentowych przez Fed rzeczywiście mogłoby wywołać kryzys, ale tylko, gdyby było dokonane zbyt wcześnie. Bernanke nie popełni takiego błędu. Obecna polityka pieniężna i fiskalna USA działa. To kombinacja dbania o stabilny budżet i polityki niskich stóp procentowych. Taka kombinacja byłaby także dobra dla Polski. Niestety, Rada Polityki Pieniężnej jest dość oporna wobec obniżania stóp procentowych. A wie pan z czego to wynika?

Z czego?

Z  braku reform strukturalnych. Gdyby się one pojawiły presja inflacyjna po stronie podażowej osłabłaby. Prof. Jerzy Hausner, czy prof. Jan Winiecki, członkowie RPP, mówią otwarcie, że ich monetarny konserwatyzm bierze się właśnie z braku reform i konsolidacji fiskalnej. Moim zdaniem, są to racjonalne obawy, jednak uważam, że i tak warto zaryzykować i obniżyć stopy procentowe. To nie zaszkodzi.

Mówiłem przed chwilą co prawdy, że obecnie jesteście dopiero na granicy recesji, ale jeśli recesję zdefiniować jako rozwój poniżej trendu, to już w niej jesteście od dawna! Polski potencjał rozwojowy to 4 proc. PKB rocznie… Kiedy ostatni mieliście taki wzrost realnie?

Czyli prosperita w Polskiej gospodarce zależy przede wszystkim od posunięć banku centralnego?

W krótkim okresie tak, ponieważ banki centralne mogę podejmować działania łagodzące cykl koniunkturalny. Bardzo często zapomina się o tym w histerii związanej z oszczędnościami, którą wywołują zarówno przeciwnicy, jak i ich zwolennicy. Nawiasem mówiąc, jestem zwolennikiem polityki pieniężnej opartej na oczekiwaniach związanych z nominalnym tempem wzrostu PKB, a nie na celach inflacyjnych.

Innymi słowy, bank powinien zakładać, że nominalny wzrost będzie wynosił np. 6 proc. i robił wszystko, żeby taki wzrost osiągnąć, stosując – w zależności od potrzeb – niższe i wyższe stopy procentowe. Takie podejście pomogłoby Polsce. Gdy globalna gospodarka cierpiała, byliście zdrowi. Gospodarka globalna będzie teraz zdrowieć, więc głupio byłoby w tym samym czasie popaść w tarapaty.

Rozmawiał Sebastian Stodolak

Lars Christensen duński ekonomista, główny analityk Danske Banku, w którym zajmuje się analizą gospodarek wschodzących. Jest jednym z najbardziej wpływowych przedstawicieli nurtu nowoczesnej teorii monetarnej, zwanej „monetaryzmem rynkowym”. To on ukuł ten termin. Marketmonetaris.com to z kolej tytuł bloga Christensena. Jest on także autorem książki „Milton Friedman – pragmatyczny rewolucjonista”.

Lars Christensen

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Polityka monetarna przy bardzo niskich stopach procentowych

Kategoria: VoxEU
Badanie potwierdza, że transmisja polityki pieniężnej do gospodarki jest znacznie słabsza, kiedy nominalne stopy procentowe spadają do bardzo niskiego poziomu oraz że siła transmisji słabnie im dłużej stopy procentowe pozostają na niskim poziomie.
Polityka monetarna przy bardzo niskich stopach procentowych