Programy wsparcia nie poprawiły atrakcyjności inwestycyjnej regionów

Rankingi atrakcyjności inwestycyjnej województw i regionów co roku są niemal identyczne – wygrywa Śląsk i wielkie miasta. Specjalne programy rozwojowe, krajowe i unijne, dla tak zwanej ściany wschodniej nie mają na to wpływu. Podobnie jak to, że pół Polski ma swoje specjalne strefy ekonomiczne, a także, że stopniowo poprawia się infrastruktura gospodarcza i komunikacyjna.
Programy wsparcia nie poprawiły atrakcyjności inwestycyjnej regionów

(infografika Dariusz Gąszczyk/ CC BY-NC-SA by Michal Zajko)

Porównanie najnowszego raportu gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową za 2014 rok z tym sprzed 6 lat, najstarszym dostępnym na stronie Instytutu, pokazuje, że nie inaczej jest i w tym roku. Jeśli chodzi o ranking województw tylko jedno w tym czasie zmieniło swoją pozycję o dwa oczka – lubuskie spadło z 9 miejsca na 11. W kilku innych przypadkach zmiana w dół lub górę wynosiła jedną pozycję, a podium jest identyczne: woj. śląskie przed mazowieckim i dolnośląskim. Ściana wschodnia wraz z woj. świętokrzyskim zajmowała 5 najniższych pozycji w 2008 roku i zajmuje je nadal.

Analitycy Instytutu tworząc ranking wojewódzki badają siedem kategorii. Największą wagę mają zasoby i koszty pracy, dostępność transportowa i aktywność województwa wobec inwestorów. Tu można uzyskać dwie trzecie punktów. Pozostałe kategorie to rynek zbytu, infrastruktura gospodarcza, infrastruktura społeczna i bezpieczeństwo powszechne. Władze wojewódzkie i samorządowe w polskich warunkach stosunkowo niewiele mogą same uczynić, by zwiększyć atrakcyjność regionu, ale na pewno mogą poprawić swoją aktywność wobec inwestorów. W tej kategorii trzy województwa poprawiły swoją pozycję o dwie lub więcej miejsc: śląskie, małopolskie i zachodniopomorskie, w dół poszło łódzkie i dramatycznie, bo o 6 pozycji – lubuskie. Możliwości poprawy nie wykorzystały w ogóle województwa ściany wschodniej.

Co się zmieniło przez 6 lat

Stosunkowo duże zmiany zaszły od 2008 roku, jeśli chodzi o dostępność transportową. Bardzo awansowało Mazowsze, zachodniopomorskie, łódzkie, opolskie i lubelskie, pogorszyła się pozycja Śląska, Dolnego i Górnego, a także województwa lubuskiego i warmińsko-mazurskiego (nadal zmiana musi być o dwie pozycje w rankingu). Jeśli chodzi o zasoby i koszty pracy poprawiły pozycję Dolny Śląsk, Pomorze i województwo opolskie. Pogorszyła się pozycja województwa lubelskiego.

Żeby nie nużyć, na zakończenie zapisu zmian warto powiedzieć, że województwa na ogół poprawiały lub pogarszały swoją pozycję w jednej, dwóch kategoriach na siedem, często w jednej szły do góry, w drugiej w dół. Jest jednak kilka wyjątków. Niespodziewanie w czterech kategoriach w ciągu ostatnich 6 lat poprawiło swoją pozycję zachodniopomorskie, a w dwóch opolskie, oba regiony kojarzące się raczej z wydarzeniami negatywnymi – Zachodnie Pomorze z porażką przemysłu stoczniowego, Opolszczyzna z masową emigracją. Wyraźnie pogorszyła się natomiast sytuacja we wspomnianym już województwie lubuskim (w czterech kategoriach) i warmińsko-mazurskim (w trzech kategoriach).

Sprawdziłem, czy istnieje jakaś prawidłowość między poziomem PKB i jego dynamiką, a atrakcyjnością inwestycyjną województwa. Jeśli chodzi o regionalne PKB wziąłem pod uwagę lata 2007 – 2012 (późniejszych danych nie ma), odpowiadające z grubsza latom, które porównuję w rankingach IBnGR (ranking 2014 ma dane głównie z 2013 roku). Zgodnie z oczekiwaniem, zamożniejsze województwa są bardziej atrakcyjne, natomiast ubogie – najmniej. Sugeruje to, że różnica in minus w atrakcyjności inwestycyjnej będzie się pogłębiać w województwach o niskiej dynamice PKB.

(infografika: Dariusz Gąszczyk)

(infografika: Dariusz Gąszczyk)

Niekoniecznie musi tak się stać, bowiem jeśli chodzi o relację dynamiki PKB i pozycji w rankingu, wyniki porównania okazały się częściowo nieoczekiwane. Awans woj. zachodniopomorskiego w rankingu IBnGR o jedną pozycję ogólnie i w czterech kategoriach szczegółowych, jest zaskakujący, gdyż jest to województwo, które miało bardzo niską dynamikę PKB. Podobnie opolskie (dwie kategorie w górę), także rozwijające się wolniej niż przeciętnie kraj. Natomiast dwa inne województwa, które w rankingu Instytutu bardzo pogorszyły swoja pozycję – lubuskie i warmińsko-mazurskie – równocześnie miały, zgodnie z oczekiwaniami, niską dynamikę PKB.

Gospodarka Małych Ojczyzn

Druga część raportu IBnGR dotyczy już nie województw, lecz podregionów, przy czym z 66 zrobiło się 54, gdyż regiony metropolitalne połączono z ich okolicami. Analitycy szukali regionów najatrakcyjniejszych jeśli chodzi o inwestycje w przemyśle, usługach i nowych technologiach. W tym wypadku również zmiany w ciągu sześciu lat są niewielkie.

Jeśli chodzi o działalność przemysłową to kryteria oceny są zbliżone do wojewódzkich, bo uwzględniono cztery czynniki związane z kosztami pracy (wielkość zasobów pracy, dostępność transportową, wysokość kosztów pracy, poziom rozwoju infrastruktury gospodarczej) i trzy pośrednie (stopień ochrony środowiska przyrodniczego, poziom bezpieczeństwa powszechnego, poziom rozwoju gospodarki).

Jak piszą autorzy „dogodne warunki do rozwoju są na obszarach silnie zindustrializowanych, posiadających długie tradycje przemysłowe, a co za tym idzie – dobrze rozwinięty sektor przedsiębiorstw produkcyjnych, specjalistyczny rynek pracy oraz względnie dobrą dostępność transportową”.

Liderami są podregiony katowicki, rybnicki i łódzki, te same trzy podregiony stanowiły też czołówkę 6 lat temu. Od 2008 roku poprawiła się pozycja podregionu wrocławskiego i krakowskiego, awansował na 11 miejsce region stargardzki. Pogorszyła natomiast pozycja podregionu poznańskiego i bydgosko-toruńskiego, z czołówki wypadł wałbrzyski.

„Najmniej atrakcyjnymi miejscami do prowadzenia działalności przemysłowej są obszary słabo skomunikowane, o niewielkiej podaży wykwalifikowanej siły roboczej i niskim poziomie rozwoju gospodarki” – piszą autorzy. Istotną barierę rozwijania przemysłu stanowi również występowanie obszarów ochrony środowiska przyrodniczego. Czyli w sumie są to głównie podregiony zlokalizowane w północno-wschodniej oraz wschodniej części Polski. „Ich jedynymi atutami w kontekście rozwijania działalności przemysłowej są zazwyczaj niższe koszty pracy oraz wyższy poziom bezpieczeństwa powszechnego. Jest to jednak zbyt mało, by równać się z Górnym Śląskiem, zachodnią Małopolską czy podregionem łódzkim” – konkludują analitycy.

Jeśli chodzi o usługi, kryteria są te same, co dla przemysłu, dochodzi tylko chłonność rynku instytucjonalnego. Wagi są natomiast nieco inne, bo wśród podregionów atrakcyjnych dla usług – liderem jest warszawski, na 7 miejscu pojawia się trójmiejski, a na 11 rzeszowski, których w rankingu przemysłowym w ogóle nie było. Wygrywają zatem regiony metropolitalne, przegrywają „podregiony pozbawione dużych ośrodków miejskich, o znacznym udziale rolnictwa w strukturze gospodarki, niskim popycie wewnętrznym i ograniczonej dostępności transportowej. Cechy te tworzą barierę popytową hamującą rozwój usług rynkowych, w szczególności wyższego rzędu (finanse, ubezpieczenia, doradztwo dla firm, obsługa nieruchomości)” – konkludują autorzy.

Zmiany między 2008 a 2014 są minimalne, pierwszych sześć podregionów jest identycznych, tyle że warszawski wyprzedził łódzki. Jedyny nowy w czołowej 11-tce usługowej to podregion rybnicki, zniknął natomiast wałbrzyski.

Wydawać by się mogło, że najbardziej oryginalna i zmienna może być atrakcyjność podregionów dla inwestycji w obszarze zaawansowanej technologii. Tu czynniki brane pod uwagę to cztery wpływające na koszty – dostępność transportowa, chłonność rynku, jakość zasobów pracy, infrastruktura gospodarcza (wypadły koszty pracy). Natomiast cztery inne kryteria mają znaczenie pośrednie dla atrakcyjności. Obok poziomu rozwoju gospodarczego i bezpieczeństwa powszechnego, pojawiają się infrastruktura społeczna i jakość środowiska przyrodniczego.

Na liście znowu jednak dominują wielkie ośrodki miejskie. 8 pierwszych pozycji to te same osiem ośrodków metropolitalnych co w usługach, tyle, że w rankingu technologicznym wyższe pozycje mają podregiony krakowski, poznański i trójmiejski, a niższe łódzki i katowicki. Listę czołowych jedenastu zamykają Szczecin, Lublin i Rzeszów. Dwóch ostatnich podregionów w 2008 roku nie było w czołówce, teraz wyparły one podregiony legnicko-głogowski i bielski. Do czołówki nie przebił się żaden podregion mniej zurbanizowany. Dopiero w drugiej grupie pojawia się podregion nowosądecki, piotrkowski i koniński.

Biała plama na wschodzie

We wszystkich trzech rankingach – atrakcyjności dla inwestycji przemysłowych, usługowych i zaawansowanych technologii, białe plamy skupiają się na ścianie wschodniej, do której dołącza podregion sandomiersko-jędrzejowski, podregiony północnego Mazowsza i podregion pilski. Natomiast ze ściany wschodniej próbuje się wydostać województwo podkarpackie.

W podsumowaniu analitycy IBnGR piszą: „W klasie regionów o niskiej atrakcyjności znalazło się pięć województw – podkarpackie, świętokrzyskie, warmińsko-mazurskie, lubelskie i podlaskie. Ich pozycja jest przede wszystkim konsekwencją długofalowych procesów społeczno-gospodarczych. Niska intensywność urbanizacji i uprzemysłowienia w okresie, w którym procesy te dokonały głębokich przekształceń w wielu regionach europejskich i niektórych polskich, nie pozwoliły na wykształcenie się odpowiedniej „masy krytycznej” (korzyści skali i aglomeracji) w zakresie najistotniejszych zasobów dla dużych inwestorów. Mimo postępów w rozbudowie i modernizacji infrastruktury o znaczeniu krajowym obszary te nadal cechują się niską dostępnością transportową”.

Czy to oznacza, że za kolejne 6 czy 10 lat sytuacja nie zmieni się? Niekoniecznie. Jak twierdzą autorzy szanse dziś upośledzonych regionów można zwiększyć „wzmacniając atrakcyjność inwestycyjną dla działalności bazujących na unikatowych zasobach i atutach tych regionów oraz poszukując inwestorów niekoniecznie dużych, ale mogących efektywnie wykorzystać posiadane atuty”.

Gdyby na kogoś stawiać, to nie tylko na lokalny patriotyzm (od dwóch lat mieszkam na wsi na Pogórzu Przemyskim), ale i pewne materialne przesłanki wskazują, że można zainwestować w województwo podkarpackie. Od tego roku lepsza jest komunikacja drogowa z Europą, dobrze funkcjonuje lotnisko, Rzeszów to duży ośrodek akademicki, także politechniczny i informatyczny, tradycje przemysłowe COP podtrzymuje Dolina Lotnicza, operatywna wydaje się specjalna strefa ekonomiczna, nadal względnie dobra jest demografia – wszystko to przesłanki dla awansu Podkarpacia w rankingach IBnGR.

Dlaczego Niemcy Wschodnie są uboższe niż Zachodnie, a włoskie Południe niż Północ? Bo różnice w poziomie rozwoju kształtowały się przez dziesiątki i setki lat, i tyle samo musi upłynąć czasu, by znacząco się one zmniejszyły. O ile w ogóle tak się stanie. Z drugiej strony, Podkarpacie mogłoby być, jak twierdzi Jarosław Kaczyński, polską Bawarią, która z regionu rolniczego przy właściwie prowadzonej polityce gospodarczej stała się jednym z najzamożniejszych i najnowocześniejszych landów w Niemczech. Tyle, że Bawaria miała wybitnych polityków po II wojnie światowej – Erharda, Straussa i Stoibera. Oraz system, w którym uprawnienia i kompetencje landów są znacznie większe niż polskich samorządowych województw.

>>cały raport na stronie IBnGR

(infografika Dariusz Gąszczyk/ CC BY-NC-SA by Michal Zajko)
(infografika: Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi