Rosja nadal liczy na miliardy petrodolarów

Dzięki wysokim cenom ropy naftowej i gazu ziemnego, w ciągu ostatniej dekady – jak podliczyli moskiewscy eksperci - Rosja zarobiła 1,6 biliona dolarów. W stosunku do poprzedniej dekady wpływy te były aż o 500 proc większe. I wszyscy zachodzą w głowę – gdzie się podziała ta astronomiczna kwota.

Zdaniem Igora Nikołajewa, szefa departamentu analiz strategicznych kompanii FBK – jednej z 10 największych firm rosyjskich zajmujących się audytem i konsultingiem – większość „petrodolarów” zasiliła rosyjski budżet, który w ok. 50 proc budowany jest właśnie na wpływach z eksportu ropy i gazu. Miliardy dolarów poszły też na realizację takich ambitnych i propagandowych przedsięwzięć, jak zimowa olimpiada w Soczi (2014 r). A reszta – którą również należałoby liczyć w dziesiątkach miliardów dolarów – najpewniej „osiadła” na zagranicznych kontach bankowych.

Ocena ta jest bardzo krytyczna i nie bierze pod uwagę, iż część środków uzyskiwanych z eksportu surowców energetycznych zasila utworzony w 2004 r. Fundusz Stabilizacyjny, a od 2008 r wydzielony w jego ramach Fundusz Rezerwowy. Ten ostatni ma właśnie służyć bilansowaniu budżetu państwa na wypadek, gdyby światowe ceny surowców energetycznych dramatycznie zaczęły spadać. Fundusz ten tworzony jest z ceł na eksportowaną ropę naftową oraz podatków, nakładanych na wydobycie surowców, gdy cena ropy naftowej przewyższa ustaloną cenę bazową za jedną baryłkę ropy.

Problem w tym, że wielkość zgromadzonych na nim środków – liczona per capita – wbrew pozorom nie jest aż tak wielka. Na dodatek były one już wykorzystywane w minionych latach, zwłaszcza w 2009 r. m.in. do zbilansowania budżetu federalnego oraz wydatkowane na sfinansowanie rozbudowy infrastruktury wydobycia i przesyłu ropy oraz gazu. Analitycy z rosyjskiego Ministerstwa Finansów nie wykluczają jednak, że do 2016 r może dojść do kryzysu na rynkach naftowych i cena ropy może spaść do zaledwie 60 dolarów za baryłkę. Wówczas środków z Funduszu Rezerwowego wystarczyłoby tylko na 2 lata, a przy cenie 80 dolarów – na cztery lata.

Prognozy rosyjskiego Ministerstwa Ekonomiki są o wiele bardziej optymistyczne i zakładają, że nawet jeśli dojdzie do jakiegoś załamania na światowych rynkach surowców energetycznych, to kryzys nie potrwa dłużej aniżeli półtora roku. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że większość rosyjskich specjalistów od lat powtarza, iż „nie da się długo wysiedzieć na surowcowej, paliwowej igle” i dlatego krytykują oni nadmierne uzależnienie rosyjskiego budżetu (i gospodarki) od eksportu surowców energetycznych.

Są też zgodni: olbrzymie środki, które Rosja zarobiła na eksporcie paliwowym zostały w dużej części zmarnowane, czy wręcz „przejedzone”, zamiast być przeznaczone na modernizację gospodarki i podniesienie jej konkurencyjności. Ze wszystkimi tego politycznymi konsekwencjami, wyrażanymi najdobitniej w powtarzanym od czasów prezydentury Dmitrija Miedwiediewa przez Dmitrija Trenina z Moskiewskiego Centrum Carnegie: albo Rosja będzie się modernizować, albo czeka ją marginalizacja.

Prognozy dla rosyjskiej gospodarki nie są teraz zbyt korzystne. Wiele wskazuje, że koniunktura na światowych rynkach paliwowych będzie się pogarszać. Według opinii Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), wyhamowanie tempa wzrostu gospodarczego w krajach będących największymi konsumentami ropy i gazu powoduje, że już w tym roku zapotrzebowanie na ropę spadnie z 90,5 mln baryłek dziennie do 89,7 mln. Nie jest to jeszcze spadek dramatycznie duży, ale ważna jest tendencja. I jeśli w roku przyszłym, zgodnie z prognozami MFW, tempo wzrostu gospodarczego zmaleje z 3,9 proc do 3,6, to będzie musiało się odbić na wielkości zapotrzebowania na ropę naftową, a więc również na jej cenach.

Wesług opinii Siergieja Ułatowa z rosyjskiego przedstawicielstwa Banku Światowego, w roku przyszłym cena ropy nie powinna być niższa aniżeli 105 dolarów za baryłkę, ale później zacznie spadać poniżej 100 dolarów. Przy takich cenach – twierdzi – rosyjski budżet uda się jeszcze zbilansować, ale później pojawi się już problem deficytu.

Jeszcze bardziej pesymistyczna jest prognoza cytowanego wcześniej Igora Nikołajewa z FBK. Już teraz jego firma za podstawę swoich obliczeń przyjmuje cenę ropy na poziomie 90 dolarów za baryłkę. Przy takiej cenie – twierdzi Nikołajew – w roku przyszłym należy liczyć się z zerowym wzrostem rosyjskiego PKB (lub nawet jego spadkiem) i brakiem w budżecie ok. 550-600 mld rubli.

Wreszcie, prognoza PricewaterhouseCoopers: według oceny tej firmy, każdorazowy spadek cen ropy o 10 dolarów za baryłkę powoduje zmniejszenie PKB o 1 proc. Oznacza to, że w roku przyszłym dziura w rosyjskim budżecie może być dwa razy większa od zakładanej i wyniesie ponad 1 bilion rubli, zamiast zakładanego deficytu w wysokości 521 mld rubli.

Władze rosyjskie mają oczywiście pełną świadomość istniejących zagrożeń, ale jak dotąd, poza deklaracjami o potrzebie zmniejszenia uzależnienia gospodarki od eksportu ropy, a także poprawy konkurencyjności, modernizacji gospodarki itp – niewiele są w stanie zrobić. Na wszelki wypadek więc nadal planują intensywny wzrost wydobycia ropy naftowej – do 505 mln ton w najbliższych latach oraz 535 mln ton w roku 2030. Pytanie tylko, na ile przy obecnym systemie podatkowym są to plany realne?

Jedno wszakże nie ulega wątpliwości: dla Rosji czas złotej koniunktury naftowej odchodzi w przeszłość i być może powtórzy się znana i wielokrotnie już sprawdzona zasada, zgodnie z którą Rosja (a wcześniej Związek Radziecki) modernizuje się wtedy, gdy ceny ropy spadają i natychmiast zapomina o reformach, gdy tylko ceny paliw znów zaczynają rosnąć.

Sławomir Popowski

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Po agresji Rosji Na Ukrainę, która spowodowała szokowy wzrost cen surowców energetycznych, ożyły obawy o trwałość postpandemicznego ożywienia gospodarczego. Konflikt zbrojny pokazał jednocześnie skalę uzależnienia krajów członkowskich UE od dostaw węglowodorów i węgla z Rosji.
Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji