Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Rząd Węgier tylko oficjalnie nie lubi zagranicznych korporacji

W popularnej ostatnio na Węgrzech zgadywance chodzi o trafienie, która z korporacji międzynarodowych zmierzy się w danym tygodniu z plotką o swojej wyprowadzce z Węgier. Powodem miałaby być kolejna niekorzystna zmiana podatkowa lub inne nieprzyjazne wobec biznesu posunięcie rządu. Plotkom sprzyja antykorporacyjna retoryka rządu. Fakty są jednak inne.
Rząd Węgier tylko oficjalnie nie lubi zagranicznych korporacji

Montownia Audi TT w Győr. Mimo antykorporacyjnej retoryki niemiecki koncern otrzymał dużą dotację od węgierskiego rządu (CC BY-SA Lemon3)

Pomimo retorycznej krucjaty wielkie firmy nie zamierzają opuszczać Węgier. Prawdą jest, że gorączkowo rewidują swoje plany inwestycyjne, wykreślając z nich niektóre przedsięwzięcia. Ich zatrudnieni na miejscu menedżerowie dwoją się też i troją w poszukiwaniu wszelkich możliwych oszczędności. Szczupleją więc rozmiary sieci handlowych, zmniejsza się liczba oddziałów i filii, coraz surowsza jest bieżąca polityka finansowa i coraz bardziej rygorystyczne traktowane są wydatki płacowe.

Nie wydaje się jednak aby uprawnione było twierdzenie, że rząd Viktora Orbána chce wygnać korporacje międzynarodowe z Węgier. Próbuje raczej zmuszać je kolejnymi podatkami nadzwyczajnymi do większego udziału w finansowaniu państwa, w zmniejszeniu deficytu budżetowego i przezwyciężeniu skutków międzynarodowego kryzysu finansowego. Nie bez znaczenia są także poglądy szefa rządu, który sądzi, że ich obecność nie jest korzystna dla kraju. Jak powiedział premier, większość z dużych, zagranicznych firm nie produkuje, a świadczy usługi, co w opinii Orbána jest działalnością mniej pożądaną, niż produkcja przemysłowa stanowiąca podstawę dobrze funkcjonującej gospodarki.

Kto ma zyski musi się podzielić

W rzeczywistości nie ma mowy o jednolitej i spójnej koncepcji. Chodzi raczej o różne, pojedyncze i niezależne od siebie cele. Państwo dąży do przejęcia od sektora prywatnego, w tym zwłaszcza obcego, przedsięwzięć uznanych za wysoko rentowne i lukratywne. Istotne jest również upaństwowienie tych dziedzin, które zdaniem tutejszego rządu nie powinny działać na zasadach rynkowych, bo jako non profit mniej obciążają kieszenie konsumentów. Cel „last but not least” to ewentualne przekazanie tego czy innego przedsiębiorstwa zagranicznego albo rynku, którym zdołało ono zawładnąć, osobom z kadry rządzącej partii Fidesz i tworzenie w ten sposób nowej klasy rodzimych kapitalistów, lojalnych – co najistotniejsze – wobec Fideszu.

Różne te cele i zamiary ujawniają się bez większego trudu, gdy spojrzeć na bankowość, gdzie nowe podatki i obciążenia prowadzą do potężnych strat i w konsekwencji do zmniejszenia udziału banków zagranicznych w rynku węgierskim. Państwo wspiera jednocześnie proces przymusowego przekształcania małych kas oszczędnościowych w jeden wielki bank węgierski z szeroko rozbudowaną siecią filii, który po upaństwowieniu zostanie przekazany w ręce właściwych węgierskich biznesmenów, posłusznych Viktorowi Orbánowi.

Inny przykład pochodzi z sektora szeroko rozumianej infrastruktury, w tym energetycznej, gdzie ustalanie cen przez państwo naraża na potężne straty i chwieje nawet takimi gigantami jak niemiecki głównie koncern RWE w biznesie gazowym, czy francuski Suez w usługach wodno-kanalizacyjnych. Ostatecznym zamiarem jest wypchnięcie takich korporacji z rynku i zastąpienie ich rodzimymi firmami non profit sprzedającymi swoje dobra i usługi za ceny milsze konsumentom, co przekłada się dla Fideszu na cenny kapitał polityczny. Podobny skutek osiągać można inną drogą. Fidesz dysponuje przecież w parlamencie bezwzględną większością więc pogarszanie warunków dla firm zagranicznych i wzmacnianie pozycji konkurencyjnej przedsiębiorstw węgierskich za pomocą aktów prawnych nie stanowi problemu.

Kapitaliści za zasługi

Najprostszy jednak sposób tworzenia nowej warstwy węgierskich kapitalistów to zwykłe rozdawnictwo przywilejów lub dóbr, w tym takich jak ziemia. Przykładu dostarcza sprawa handlu papierosami. Wprowadzono tu restrykcyjne i znacznie ograniczone liczebnie licencje, którymi obdarowano kadry Fideszu. Dotychczasowi właściciele tutejszych odpowiedników kiosków Ruchu, albo poszli z torbami, albo zatrudnili się u nowych właścicieli jako pracownicy. Jeszcze bardziej przykra jest historia fałszerstw w przetargach na dzierżawę ziemi należącej do państwa, po których umowy dostały się nie rolnikom pracującym na niej często od dziesiątków lat, a ludziom z odległych nieraz miast, ale mających za to blisko do rządzącej partii. W taki sposób dokonuje się słuszna politycznie redystrybucja dotacji rolnych z Unii Europejskiej.

Mimo tych kontrowersyjnych działań rzeczywistość nie nabrała jeszcze kształtów wymarzonych przez Viktora Orbána. Dane statystyczne pokazują, że Węgry nie poradziłyby sobie bez wielkich korporacji zagranicznych. Koncern Vodafone, który dawał w listopadzie do zrozumienia, że myśli o wycofaniu się z Węgier, dodaje do tutejszego PKB 44 miliardy forintów rocznie. Wkład sieci Tesco wynosi 2013 r. 99 mld forintów, a firma ma teraz do czynienia z ustawą, która nakazuje zamknięcie firmy handlowej wykazującej straty przez dwa kolejne lata. Tesco ma się więc nad czym zastanawiać w kontekście dalszej działalności na Węgrzech, podobnie zresztą jak sieci Spar (obrót 52 mld forintów), Lidl (32 mld forintów), czy francuski Auchan (22 mld forintów).

Amerykański Philip Morris i brytyjski BAT (odpowiednio: 167 i 92 mld forintów uzupełniły PKB) zostały z kolei wyróżnione nowym podatkiem nadzwyczajnym dodanym do podwyższonej od 2015 r. akcyzy. Amerykanie sugerują nieoficjalnie, że ów podatek nadzwyczajny to odpowiedź na decyzję Białego Domu w sprawie zakazu wjazdu do USA dla 6 urzędników węgierskich, którym władze amerykańskie zarzucają korupcję.

Wymienionych tu zostało 7 tylko firm, ale mają one łącznie aż jedną trzecią udziału w całkowitej wielkości działalności produkcyjnej, usługowej i handlowej prowadzonej na Węgrzech. W tzw. „Top 200”, czyli wśród dwustu największych przedsiębiorstw na Węgrzech, 85 proc. to firmy zagraniczne. Wśród stu firm produkcyjnych tworzących najwięcej wartości dodanej, w rękach zagranicznych jest 75. Są to przede wszystkim firmy niemieckie, amerykańskie, brytyjskie i austriackie.

Licząc bez sektora finansowego, węgierski produkt krajowy brutto sięga 15 bilionów forintów, z czego 3700 mld forintów, czyli prawie 25 proc. jest dziełem przedsiębiorstw zagranicznych. Jeśli wziąć z kolei pod uwagę całość gospodarki, to z każdych dziesięciu forintów PKB powstającego na Węgrzech na firmy zagraniczne przypada 6 forintów. Pracuje w nich „jedynie” co czwarta osoba zatrudniona w sektorze niepaństwowym, bo ich wydajność jest trzykrotnie większa niż przedsiębiorstwach z kapitałem węgierskim. Co do Amerykanów, z którymi rząd węgierski ma coraz gorsze relacje, to zauważyć trzeba, że mają oni obecnie na Węgrzech 3700 przedsiębiorstw, podczas gdy w roku 2010 było ich jeszcze 4700. Wartość produkcji firm z rodowodem amerykańskim przekracza 1200 miliardów forintów, a ich łączny kapitał sięga 2500 mld forintów. Zatrudniają one 35 tysięcy pracowników i samego tylko podatku dochodowego zapłaciły w 2013 r. 83 mld forintów.

Proporcje powyższe muszą dawać do myślenia, zwłaszcza że atutem firm zagranicznych nie są wyłącznie wielkie rozmiary i kapitały, ale także efektywność, technologie, metody zarządzania i nabyte przez dekady doświadczenia.

W tej sytuacji celem rządu Orbána nie może być odprawienie obcych i zastąpienie ich firmami węgierskimi. I rzeczywiście, rząd nie ma takiego zamiaru, a jest nawet wręcz przeciwnie. Rząd Orbána od lat buduje coraz to lepsze stosunki z wybranymi firmami zagranicznymi, a wśród nich z największymi koncernami międzynarodowymi. Świadczy o tym zawartość stron internetowych rządu, na których znajduje się lista przedsiębiorstw, z którymi rząd podpisał tzw. „Porozumienie strategiczne i partnerskie”. Dokumenty te podpisywał osobiście sam Viktor Orbán.

Nie ważne co się mówi, ważniejsze co się robi

Za przykład niech posłuży porozumienie pomiędzy rządem węgierskim a Coca-Cola HBC Magyarország Kft, czyli węgierską firmą siostrzaną wielkiej Coca-Coli. Wśród celów ogólnych widnieje passus mówiący o „tworzeniu dialogu w celu popierania długofalowej i trwałej obecności Coca-Coli (na Węgrzech – przyp. red.) w atmosferze zaufania i przewidywalności”, a także „popieranie działalności Coca-Coli zmierzającej do powiększania jej produkcji, tak aby mogła jak najgłębiej integrować się z gospodarką węgierską”.

W tym samym celu i duchu podpisano porozumienia m.in. z takimi „nielubianymi” gigantami jak: Deutsche Telekom, Heineken, Telenor, Samsung, Hawlett-Packard, Bosch, Ericsson, Denso, Siemens, Bridgestone, Sanofi, Huawei Technolgies, Lego, Tata, IBM, Audi, Tesco, Microsoft, General Electric, Hankook Tire, Suzuki, Daimler AG. Co więcej, rząd Viktora Orbána – choć oficjalnie przyznaje się do tego niechętnie – mimo ostrej retoryki, hojnie wspiera finansowo inwestorów zagranicznych, i to całkiem bogatych i zasobnych, takich jak na przykład Audi.

Mały skandal wybuchł, kiedy wyszło w ostatnich dniach na jaw, że dwa lata temu ówczesny minister gospodarki György Matolcsy minął się z prawdą, kiedy mówił o 11,2 mld forintów dotacji dla Audi, bo naprawdę było to 40 miliardów. Dotacja została przyznana mimo tego, że Viktor Orbán i jego partia Fidesz ostro krytykowali podczas ostatniej kampanii wyborczej dawny rząd socjalistów za to, iż zamiast popierać przedsiębiorstwa małe i średnie, wiadrami lał państwowe pieniądze w kieszenie wielkich korporacji zagranicznych, aby inwestowały na Węgrzech.

To, że co innego mówi i co innego robi to podstawowy element polityki Viktor Orbán, którą sam określa zresztą mianem „tańca pawi”, pod czym rozumie takie oczarowanie ludzi, aby nie poznali prawdziwych zamiarów. Jeszcze jaśniej premier wyraził to przed wyborami parlamentarnymi, kiedy usta miał pełne antykapitalistycznej retoryki. Występując przed ambasadorami akredytowanymi na Węgrzech powiedział: „Nie zwracajcie uwagi na to, co mówię, tylko na to, co robię.” W rzeczywistości zasadnicze elementy jego niekonwencjonalnej polityki to mocne i centralizowane państwo oraz ręcznie sterowana gospodarka.

Montownia Audi TT w Győr. Mimo antykorporacyjnej retoryki niemiecki koncern otrzymał dużą dotację od węgierskiego rządu (CC BY-SA Lemon3)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19