Autor: Ignacy Morawski

Ekonomista, założyciel serwisu SpotData.

Sama demokracja rozwoju gospodarczego nie pobudzi

Wraz z wyborami, które przebiegają tak, jak w Rosji, czy Chiny odżywają pytania, czy demokracja jest konieczna do rozwoju gospodarczego. Badania ekonomiczne sugerują, że tak. Z drugiej strony chińska gospodarka staje się największą na świecie. Nigdy wcześniej reżim autorytarny nie był tak potężny ekonomicznie.
Sama demokracja rozwoju gospodarczego nie pobudzi

Daron Acemoglu i James Robinson twierdzą w wydanej kilka dni temu książce, że bez demokratyzacji Chiny nie utrzymają tempa wzrostu (CC By Rene Mensen)

Kiedy przed dziesięcioma laty krucha i słaba rosyjska demokracja została chwycona żelazną dłonią przez autorytarnego prezydenta Władimira Putina, wielu obserwatorów w Rosji i na Zachodzie nie ukrywało zadowolenia. Rosja nie jest jeszcze gotowa na demokrację – mówiono często. Znana dziennikarka, zamordowana w 2006 r. Anna Politkowska, konstatowała ze smutkiem w 2005 r.: – Naród uwierzył, że jeszcze nie dojrzał do tego, żeby wybierać gubernatorów.

Teraz Putin znów wraca do władzy, a wraz z nim częściej słychać stare pytania: czy to, co sam prezydent nazwał „demokracją sterowaną”, jest najlepszą drogą dla Rosji? Pytanie o to, czy demokracja jest potrzebna do rozwoju, dotyczy zresztą nie tylko Rosji. Jeszcze bardziej jaskrawe jest ono w przypadku Chin. Tam również w tym roku odbywają się wybory, tyle że partyjne – do politbiura. Wielu ekonomistów prognozuje, że w ciągu 10-20 lat chińska gospodarka stanie się największą na świecie. Nigdy wcześniej reżim autorytarny nie był tak potężny ekonomicznie. Czy Chiny mogą utrzymać szybkie tempo rozwoju bez demokratyzacji?

Znani badacze z dziedziny ekonomii politycznej Daron Acemoglu i James Robinson twierdzą w wydanej kilka dni temu książce Why Nations Fail: the Origins of Power, Prosperity and Poverty, że nie. Ich zdaniem instytucje demokratyczne są konieczne do długotrwałego rozwoju. Szczególnie chodzi o instytucje inkluzywne, czyli takie, które dają obywatelom swobodę, chronią tę swobodę i bodźcują ludzi do angażowania się w życie społeczne. Autorzy twierdzą, że zarówno Rosja jak i Chiny opierają się na modelach rozwoju, które są nie do utrzymania w długim okresie.

Ale nie wszyscy są tak optymistyczni wobec znaczenia demokracji.

Co decyduje o wzroście gospodarczym

Znani amerykańscy publicyści Robert KaplanFareed Zakaria pisali na początku wieku, że demokracja okazała się dla wielu krajów zabójcza. Społeczeństwa biedne, w których nie ukształtował się duch indywidualizmu, nie mogą stworzyć dojrzałej demokracji, a jedynie karykaturę, w której władza będzie zagarniała dla siebie lwią część dochodu.

O przykłady nie trudno – na kontynencie afrykańskim wiele jest państw, w których demokracja przyjęła formę chaotycznego systemu przemocy jednych grup nad innymi. Jako przykład można również podać – niestety – Rosję lat 90. Pierestrojka i glasnost przyniosły ludziom wolność, ale dobrobyt już tylko małej grupce wybranych, mających dostęp do koryta z petrodolarami.

Te dziennikarskie rozważania sformalizowało wielu ekonomistów. Jednym z nich jest znany profesor Uniwersytetu Harvarda, Robert Barro. W 1996 r. opublikował on pracę Democracy and Growt, w której pokazywał, na podstawie analizy ekonometrycznej, że o tempie rozwoju decydują takie czynniki, jak wolny rynek, rządy prawa (tzw. rule-of-law), niski poziom wydatków publicznych, czy wykształcona i zdrowa siła robocza.

Kiedy te czynniki weźmie się pod uwagę, demokracja nie ma większego znaczenia. Jego zdaniem demokracja to raczej efekt rosnącego dobrobytu, a nie skutek. Kraje, które podejmą demokratyczne reformy bez uprzedniej stabilizacji instytucji rynkowych i socjalnych, szybko od systemu demokratycznego odchodzą. Co ciekawe – Barro pisał to na trzy lata przed nastaniem rządów Władimira Putina w Rosji.

Wnioski Barro – choć dalekie od jednoznacznym implikacji politycznych – zapewne chętnie podchwyciliby wszyscy ci, którzy twierdzą, że dla krajów uboższych i mających duże problemy ze stabilnymi instytucjami, najlepszym rozwiązaniem jest „oświecony autorytaryzm” – rząd technokratyczny, który sam kształtuje instytucje rynkowe, a nie poddaje się żadnej kontroli. Przykłady to m.in. rządy Augusto Pinocheta w Chile, Alberto Fujimori’ego w Peru, Deng Xiaopinga w Chinach, Park Chung-hee w Korei Południowej czy Władimira Putina w Rosji. Wszyscy ci władcy stosowali mniej (Putin) lub bardziej (Pinochet) zaawansowane metody autorytarne, ale gospodarki pod ich rządami rozwijały się szybko.

Demokracja pomaga, pod pewnymi warunkami

Choć jednak badanie Barro wydaje się całkiem nieźle udokumentowane, to zatrzymanie się na jego wnioskach byłoby zbyt wczesne. Kolejni badacze starali się dokładniej zanalizować związek między demokracją i wzrostem gospodarczym. Trudno nie zauważyć, że związki między systemem politycznym a gospodarką są skomplikowane, nie przebiegają jednostajnie, mają różną dynamikę w różnych warunkach. Bardzo wiele badań w tym obszarze przeprowadzili Torsten Persson (obecnie London School of Economics) oraz Guido Tabellini (Uniwersytet Bocconi w Mediolanie). Można ich nazwać gigantami współczesnej ekonomii politycznej, czyli dziedziny zajmującej się badaniem zależności między gospodarką i systemem władzy.

Dowodzą oni, że demokracja ma bardzo pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy, ale pod pewnymi warunkami. Podobnie jak Barro, wskazują, że usilne wprowadzanie demokracji w niedojrzałym społeczeństwie może skończyć się źle. Ale w przeciwieństwie do amerykańskiego badacza, udowadniają, że kulturę demokratyczną warto kultywować, a w bardziej dojrzałych społeczeństwach demokracja może „podbić” wzrost dochodu.

W 2005 r. Persson i Tabellini opublikowali badanie Democratic Capital: the Nexux of Political and Economic Change. Stwierdzili w nim, że to, co jest najważniejsze w relacjach między polityką i gospodarką to oczekiwania. Demokracja wpływa pozytywnie na gospodarkę poprzez ustabilizowanie oczekiwań dotyczących tego, co każdy człowiek może uzyskać ze swoich inwestycji. Ludzie są bowiem skłonni do akumulowania kapitału, kiedy mogą przewidzieć, jaki osiągną z niego zwrot (dygresja: dlatego w okresie niepewności inwestycje są niskie, tak jak obecnie na świecie).

Obserwacja ta pozwala zauważyć, że ważny jest nie tyle sam system demokratyczny, co szanse jego przetrwania. Tutaj pojawia się rola kultury demokratycznej, widać jak duże znaczenie ma jej budowanie i kultywacja – sama zmiana reżimu nie wystarczy. Autorzy udowadniają, na podstawie modelu teoretycznego i analizy danych, że demokracja o większym prawdopodobieństwie przetrwania mają duży pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy. A jak zmierzyć owo prawdopodobieństwo? Zależy ono m.in. od otoczenia zewnętrznego – im więcej demokracji wokół, tym większe szanse przetrwania – oraz instytucji wewnętrznych.

Kontynuacją ich prac było badanie opublikowane w 2006 r. Democracy and Development: the Devil in Details. Pokazują w nim m.in., że demokracja ma pozytywny wpływ na wzrost PKB – w średniej skali ok. 1-2 pkt proc. rocznie – ale wtedy, jeżeli poprzedzona jest … liberalizacją ekonomiczną. Ta druga kształtuje w obywatelach ducha indywidualizmu, uczy chronić własne interesy, zwiększa w ludziach oczekiwania dotyczące systemu politycznego. Na takiej glebie demokracja może rosnąć. Przy okazji warto wspomnieć, że również Polska podążała tą drogą. Najpierw zliberalizowany został system gospodarczy, ustawami ministra Mieczysława Wilczka z 1988 r., a później system polityczny. Inna sprawa, że Polacy mieli doświadczenia z demokracją, a wiele narodów – nie.

Tabellini i Persson pokazują, że kiedy sekwencja reform jest odwrotna – najpierw następuje liberalizacja systemu politycznego, a później stopniowo uwalniane są wolności gospodarcze – to efekt w postaci wzrostu gospodarczego jest negatywny. Rozwijanie demokracji na niesprzyjającym gruncie jest zatem ryzykowne i może skończyć się farsą.

Bodźce zewnętrzne są ważne

Rozważania te stwarzają pewne ramy, które ułatwiają analizę sytuacji politycznej i gospodarczej w wielu krajach i regionach świata. Demokracja, dobrobyt i wolny rynek są ze sobą ściśle powiązane, wszystkie trzy elementy tego trójkąta są istotne, każde dwa długookresowo nie mogą funkcjonować bez trzeciego. To pozwala sądzić, że takie kraje, jak Chiny, ale też Rosja, Ukraina (którą można nazwać demokracją fasadową), czy Białoruś, powinny zmierzać ku demokracji i w pełni wolnemu rynkowi, co pozwoli im osiągnąć wysoki poziom dochodu. Pytanie, jakiej sekwencji zmian użyją i jak długo będą się one odbywały. Proces może trwać dekadę lub dwie, a może znacznie dłużej.

Rację mają ci, którzy twierdzą, że dynamika demokratyzacji ma duże znaczenie. W przeżartych korupcją, biurokracją i nieefektywnym prawem krajach Europy Wschodniej ustabilizowanie instytucji rynkowych może mieć w krótszej perspektywie większe znaczenie niż liberalizacja polityczna. Trzeba też przyznać – co wielu przychodzi z trudem – że w Chinach odgórne zarządzanie gospodarką przyniosło sukces znacznie większy niż sądzono przed dziesięcioma czy dwudziestoma laty. I należy pogodzić się z faktem, że demokracja w Chinach jeżeli w ogóle ma szanse zagościć to dopiero w bardzo długiej perspektywie.

Jednocześnie jednak relatywizm, sprowadzający się do stwierdzenia, że demokracja nie wszystkim musi służyć, okazuje się nie mieć solidnego oparcia w faktach. Demokracja służy społeczeństwom, jest niemal warunkiem sine qua non dobrobytu. Dlatego kraje autorytarne, lub te o demokracji fasadowej, potrzebują bodźców zewnętrznych, zmuszających je do stopniowego poszerzania standardów demokratycznych.

Taktyka stosowana przez kraje rozwinięte, polegająca na poszerzaniu kontaktów biznesowych z firmami pochodzącymi z krajów autorytarnych i jednoczesnym permanentnym dopominaniu się o demokratyzację, jest prawdopodobnie najskuteczniejsza. W błędzie są ci, którzy albo twierdzą, że o demokracji należy zapomnieć, albo iż reżimy niedemokratyczne powinno się odcinać od świata.

Autor jest ekonomistą Polskiego Banku Przedsiębiorczości, współpracownikiem PAN, publicystą.

Daron Acemoglu i James Robinson twierdzą w wydanej kilka dni temu książce, że bez demokratyzacji Chiny nie utrzymają tempa wzrostu (CC By Rene Mensen)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Trendy gospodarcze
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (30.05–03.06.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (28.03–01.04.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (04–08.04.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce