Społeczny katalizator innowacji

Do nadania innowacjom w Polsce właściwego rozmachu, poza wielkimi pieniędzmi niezbędne jest dogodne otoczenie instytucjonalne, tworzone również przez organizacje pozarządowe. Ich działalność społeczna propagująca kreatywną przedsiębiorczość mogłyby przyspieszyć powstanie ekosystemu napędzającego rozwój nowatorskich pomysłów i firm.
Społeczny katalizator innowacji

(infografika Darek Gąszczyk)

Mimo powtarzanych od lat rozlicznych konferencji, apeli, a także zaklęć instytucji rządowych, że jesteśmy na dobrej drodze, w Polsce nie udało się stworzyć efektywnego systemu stymulującego innowacje i wydatki na badania. Optymistyczne wieści o uruchomieniu w Polsce produkcji grafenu nie powinny przesłaniać tego ponurego obrazu. Dzięki osiągnięciom polskich naukowców nasz kraj być może mógłby stać się potentatem w produkcji grafenu, tak jak Korea zdominowała produkcję czipów pamięci, czy ekranów ciekłokrystalicznych i plazmowych, ale nie mniej ważne jest to, jak tę przewagę wykorzystają polskie firmy i czy przekują ją na produkty, o których moglibyśmy z dumą mówić, że mają etykietę „made in Poland”.

Dotychczasowe niepowodzenia instytucji rządowych powinny wręcz prowokować organizacje społeczne do wysuwania własnych propozycji kształtowania polityki innowacyjnej i wywierania presji na władze w celu ich wdrożenia, a tam gdzie jest to możliwe realizowania ich na własną rękę.

Amerykańskie uczelnie bogate darowiznami

Wzorców takiej aktywności społecznej, które można byłoby wykorzystać w Polsce jest wiele, choćby w Stanach Zjednoczonych, które znane są ze społecznej aktywności obywateli. Dobrym tego przykładem jest zaangażowanie stowarzyszeń absolwentów na rzecz pozyskiwania pieniędzy dla ich macierzystych uczelni, które dzięki temu mogą prowadzić ambitne programy badań naukowych.

Każdego roku amerykańskie Narodowe Stowarzyszenie Dyrektorów Administracyjnych Uczelni i Uniwersytetów (NACUBO – National Association of College and University Business Officers) sporządza ranking amerykańskich i kanadyjskich uczelni, które otrzymują najwięcej darowizn. Z zestawienia wynika, że w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie jest ponad 70 uczelni, z których każda pozyskuje darowizny o wartości powyżej 1 mld dolarów. Wartość darowizn pozyskanych przez pięć najskuteczniejszych pod tym względem uczelni wynosi łącznie ponad 100 mld dolarów i jest to kwota większa od ubiegłorocznych wydatków budżetu państwa w Polsce. Tymczasem według sprawozdania rektora Uniwersytetu Warszawskiego z działalności uczelni w 2012 roku jej wydatki nieznacznie przekroczyły 1,08 mld zł zaś wpływy były o 70 mln zł większe.

Aktywni absolwenci

W Stanach Zjednoczonych firmy, organizacje społeczne i absolwenci zabiegają o pozyskanie środków dla uczelni z różnych powodów: podniesienia wartości własnego dyplomu uzależnionego od rangi ukończonego uniwersytetu, w celu finansowania konkretnych badań, czy czysto prestiżowych. Kluczową rolę w zdobywaniu pieniędzy dla uczelni odgrywają stowarzyszenia absolwentów. Efektem ich działań szeroki strumień środków, które mogą być wykorzystywane na badania przekładające się na innowacje.

Organizacje pozarządowe mogą być także skutecznie wpływać na władze, aby te poprzez państwowe regulacje zapewniały optymalne warunki do rozwoju innowacji. W Stanach Zjednoczonych, wywieranie takiej presji może się wydawać całkowicie zbędne, gdyż to agencje rządowe na różne sposoby starają się zachęcać obywateli do dzielenia się swoimi innowacyjnymi pomysłami.

Przoduje w tym słynna NASA (National Aeronautics and Space Administration – Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej) oraz DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency – Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych). Obydwie agencje regularnie organizują konkursy na konstruowanie urządzeń, które później mogą być wykorzystywane przez wojsko, czy służby ratownicze oraz w eksploracji kosmosu. Celem jednego z konkursów organizowanych przez agencję DARPA jest wyłonienie najbardziej obiecujących prototypów zdalnie sterowanych robotów, które będą zdolne do wykonywania zadań w niebezpiecznym otoczeniu.

Mimo aktywności amerykańskich instytucji rządowych, tamtejsze organizacje społeczne nie rezygnują z wywierania nacisku na władze, w celu ciągłego ulepszania warunków rozwoju innowacji. Firmy z sektora zaawansowanych technologii należą do najaktywniejszych w podejmowaniu prób wpływania na legislatorów. Według portalu www.consumerwatchdog.org tylko w II kwartale 2013 roku firma Google wydała na lobbing 3,36 mln dolarów – była to kwota o ponad 14 proc. niższa niż rok wcześniej. Inne firmy technologiczne w 2013 roku znacznie zwiększyły nakłady, a rekordzistą pod względem dynamiki jest IBM. Jego wydatki z II kwartału wyniosły 1,9 mln dolarów i były o 90 proc. większe niż rok wcześniej. Wydatki zwiększył też Microsoft, który w drugim kwartale przeznaczył na ten cel blisko 3 mln dolarów, o połowę więcej niż rok wcześniej.

Firma lobbingowa do zadań specjalnych

Potwierdzeniem tezy o rosnącym zaangażowaniu dużych firm z sektora zaawansowanych technologii w lobbing jest też tegoroczna inicjatywa Marka Zuckerberga i innych znanych przedsiębiorców (Bill Gates i Steve Ballmer z Microsoftu, Drew Houston, założyciel i prezes Dropboxa i wielu innych), którzy postanowili utworzyć nową firmę lobbingową fwd.us. – nazwa to skrót od zawołania „forward US”, czyli naprzód Stany Zjednoczone. Jednym z głównych celów organizacji jest liberalizacja przepisów imigracyjnych, która miałaby zapewnić większy napływ inżynierów do Stanów Zjednoczonych.

Lobbingu jako narzędzia wspierania konkurencyjności i innowacyjności Ameryki używają też starsze organizacje, jak choćby istniejąca od 1986 roku Rada Konkurencyjności (Council of Competitiveness), zrzeszająca pracodawców i rektorów uczelni. Rada dąży do utrzymania jak najwyższej pozycji konkurencyjnej Ameryki, a wśród celów pośrednich jest długofalowe utrzymanie globalnego przywództwa w innowacjach. Kolejną wpływową organizacją jest Technet. Jej członkami są Apple, Cisco, Google, Intel, NASDAQ, i wiele innych a jej celem jest kształtowania polityki federalnej i polityk stanowych tak, aby sprzyjały one rozwojowi innowacji.

Przepaść w aktywności społecznej

W Polsce znacznie lepiej widoczne od lobbingu są inicjatywy organizacji społecznych propagujące przedsiębiorczość i innowacyjność, choć ich skala w porównaniu z tym co dzieje Stanach Zjednoczonych jest bardzo skromna. Amerykański rządowy portal humanrights.gov, poświęcony prawom człowieka, szacuje liczbę tamtejszych stowarzyszeń i fundacji na 1,5 mln podczas gdy w Polsce według danych polskiego portalu ngo.pl jest ich około 80 tys. Polskie organizacje nie odgrywają istotnej roli w pozyskiwaniu pieniędzy dla uczelni. Najczęściej starają się propagować przedsiębiorczość i innowacyjność wśród uczniów, studentów i młodych naukowców.

Fundacja Innowacji i Rozwoju prowadzi warsztaty zatytułowane „Innowacja – co to właściwie oznacza”, adresowane do młodzieży szkolnej i akademickiej, a także do stowarzyszeń branżowych i małych firm. Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan organizuje cykl seminariów „Od naukowca do milionera”, poświęcone komercjalizacji wyników badań naukowych. W tym roku odbyło się 8 takich seminariów, w których udział jest bezpłatny, a uczestnictwo uzależnione jest od kolejności zgłoszeń. Inne zrzeszenie firm – Pracodawcy RP – realizuje dofinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, trzyletni program „Zarządzanie Innowacją”. Uczestniczący w programie przedstawiciele małych i średnich firm, uczestniczący mogą uczestniczyć w szkoleniach z zakresu wdrażania innowacji przez firmy prowadzonych przez zespół ekspercki Pracodawców RP.

Podobnych przedsięwzięć i organizacji, których celem jest prowadzenie doradztwa i szkoleń dla świeżo upieczonych lub przyszłych przedsiębiorców jest znacznie więcej. Charakterystyczne jest to, że z reguły są one współfinansowane przez środki z funduszy unijnych, a osoby prowadzących szkolenia i konsultacje to najczęściej eksperci z firm doradczych, specjaliści od zasobów ludzkich lub menedżerowie z dużych korporacji. Znacznie rzadziej są to przedsiębiorcy, którzy na sobie przetestowali budowanie innowacyjnych firm i dziś mogą się dzielić zdobytymi doświadczeniami. Trudno stwierdzić, które z tych przedsięwzięć powołano rzeczywiście z myślą o krzewieniu innowacyjności, a w których celem głównym jest wykorzystanie pieniędzy z funduszy unijnych.

Społeczna akademia kreatywności

Ciekawy pomysł na pobudzanie kreatywności Polaków realizują naukowcy, którzy uczestniczyli w rządowym programie Top 500 Innowators. Program zakłada wysłanie w latach 2011-2014 dla 500 wybitnych polskich naukowców i pracowników uczelnianych centrów transferu technologii na staże na najlepszych światowych uczelniach (jak dotąd są to uniwersytety Stanforda i Berkeley), na których poznają oni efektywne metody organizowania współpracy nauki i biznesu, komercjalizacji wyników badań naukowych oraz techniki pobudzania innowacyjności. Wielu absolwentów Top 500 angażuje się w organizację warsztatów, prezentujących metodę zwaną design thinking, koncentrującą się na budowaniu prototypów zaspokajających konkretne potrzeb przyszłych użytkowników. Za głównego twórcę metody uznawany jest profesor Uniwersytetu Stanforda David M. Kelley, założyciel stosującej tę technikę firmy IDEO, która zajmuje się projektowaniem nowych rozwiązań dla takich firm jak Ford, General Electric, Samsung, czy Sony.

Członkowie Stowarzyszenia Top 500 angażują się też w tworzenie pracowni stosujących tę technikę. Jedna z nich, o nazwie SHOPA, powstała na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy. Na Politechnice Warszawskiej powstaje właśnie „1400 m.kw. kreatywności”. Podobne inicjatywy są uruchamiane w Poznaniu i Krakowie. Pionierzy tej metody w Polsce organizują też zajęcia dla uczniów szkół średnich i gimnazjów.

Przykładów konsekwentnej działalności lobbingowej na rzecz innowacji jest znacznie mniej. Trudno byłoby za przykład takiej uznać niedawną wypowiedź przedstawicielki jednej z organizacji pracodawców, która stwierdziła, że przepisy podatkowe zniechęcają firmy do podejmowania ryzykownych prac nad nowymi produktami i usługami. Niekorzystne dla innowacyjnych przedsiębiorców trwają od wielu lat i jak dotąd nie były one przedmiotem żadnej zorganizowanej akcji organizacji przedsiębiorców.

O tym, że lobbing może być skutecznym narzędziem tworzenia proinnowacyjnego ekosystemu przekonali się członkowie Stowarzyszenia Top 500 Innovators, zrzeszającego uczestników programu, którzy podjęli taką inicjatywę. Co najmniej od 2011 roku przedstawiciele środowisk naukowych bezskutecznie zabiegali o podwyższenie progów zamówień publicznych na dostawy produktów i usług na potrzeby badań naukowych, gdyż dotychczasowe są na tyle niskie, że skutecznie blokują i opóźniają prowadzenie badań. W styczniu 2013 roku o zmianę prawa zamówień publicznych upomniała się absolwentka programu Top 500 Innovators, dr Iwona Cymerman, która uruchomiła na facebooku akcję „Realizacja PZP wiąże ręce nauce”, do której przyłączyło się 1500 osób. Jeszcze więcej podpisało przygotowaną przez nią petycję postulującą wprowadzenie zmiany prawa. W lipcu rząd podjął decyzję o podniesieniu progu zamówień publicznych do 200 tysięcy euro dla uczelni i 130 tysięcy euro dla badawczych instytutów naukowych.

>>czytaj też: Nieekonomiczne metody oceny badań ekonomicznych

Naciskać konsekwentnie

Wprawdzie decyzja rządu o zmianie prawa podjęta po akcji społecznej daje powody wiary w skuteczność lobbingu, ale przypadek ten świadczy jednocześnie, że presja powinna być ustawiczna. Rząd wprawdzie podjął decyzję o zmianie prawa zamówień publicznych, ale niezbędne w tym celu zmiany ustawowe nie zostały uchwalone do tej pory. Nie tylko zresztą te. Jeszcze w 2012 roku ówczesna minister nauki Barbara Kudrycka zapowiadała wprowadzenie w 2013 roku odpisu 1 proc. z podatku od dochodów firm na finansowanie badań naukowych.

W swoim pożegnalnym wywiadzie dla radiowej Trójki udzielonym w listopadzie przyznała, że rozwiązanie to może wejść w życie nie wcześniej niż od początku 2015 roku. Jeszcze bardziej mglista jest perspektywa wprowadzenia ulgi podatkowej z tytułu wydatków na badania i rozwój, przygotowanej przez firmę Deloitte na zlecenie ministerstwa gospodarki przeszło dwa lata temu.

Tylko tych kilka przykładów pokazuje, że organizacje społeczne zabiegające o stworzenie otoczenia sprzyjającego innowacjom jeszcze długo nie powinny narzekać na brak zajęcia, jeśli tylko wystarczy im determinacji do zmagania się z urzędniczą bezwładnością.

OF

(infografika Darek Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Mit przedsiębiorczego państwa

Kategoria: Trendy gospodarcze
Idąc tropem myślenia Mariany Mazzucato przedstawionym w ‘Przedsiębiorczym państwie’ uznać należy, że za moje liberalne poglądy, za mój libertarianizm i anarchokapitalizm, odpowiedzialne jest państwo.
Mit przedsiębiorczego państwa