Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Spotkanie Trump- Xi Jinping niczego nie wyjaśniło

Oczekiwań odnośnie pierwszego spotkania twarzą w twarz amerykańskiego prezydenta Trumpa z jego chińskim odpowiednikiem -Xi Jinping było sporo. Niektóre się wykluczały. Przełomu zabrakło.
Spotkanie Trump- Xi Jinping niczego nie wyjaśniło

(cc by nc Thomas Hawk)

Tego, że szczyt przyniesie konkretne wyniki nie oczekiwał nikt. Raczej, że będzie początkiem nowych chińsko-amerykańskich relacji, bo obaj silni osobowościowo liderzy pójdą na układ, a nie na zwarcie. Relacje gospodarcze miały być jednym z dominujących tematów, ale widać, że postanowiono je odłożyć na potem.

„Osiągnęliśmy olbrzymi postęp” – mówił prezydent Trump po spotkaniu. Xi rewanżował się mówiąc, że istnieje „tysiąc powodów, aby relacje między Chinami a USA były sukcesem i ani jednego powodu, by tak nie było”.

Zachodnie media oceniają, że największym sukcesem szczytu jest to, że tak szybko do niego doszło. Chi}skie piszą, że we wzajemnych stosunkach powiało optymizmem, a „obie strony wydają się być równie entuzjastycznie nastawione do konstruktywnych relacji” (China Daily).

Wu Xinbo, ekspert od spraw amerykańskich Uniwersytetu Fudan, ocenia, że wizyta pozytywnie wpłynie na dwustronne relacje. Natomiast cytowany przez agencję Xinhua Shi Yinhong, profesor stosunków międzynarodowych Uniwersytetu Ludowego, powiedział, że „szczyt był znacznie lepszy niż się spodziewano”.

Inna sprawa, co podkreśla większość zachodnich mediów, że amerykański atak na syryjską bazę wojskową przysłonił samo spotkanie Trump-Xi, stawiając chińskiego przywódcę – jak napisał „The Los Angeles Times” – w „kłopotliwej sytuacji”. Można spekulować czy amerykański atak w Syrii w dniu wizyty chińskiego lidera w Stanach na pewno był zbiegiem okoliczności, czy jednak zamierzonym działaniem, ale faktem jest, iż szczyt zszedł z tego powodu na drugi plan.

Spotkanie miało niewiele konkretnych efektów. Ustalono, że powstanie 100-dniowy plan rozwiązania pilnych problemów w dziedzinach gospodarczych, co zdaniem amerykańskiego sekretarza handlu Wilbura Rossa „samo w sobie jest sporym osiągnięciem”. Dodał, że Chińczycy „wyrazili zainteresowanie” zredukowaniem ich nadwyżki w handlu z USA.

Alan D. Romberg, znawca spraw azjatyckich, skomentował na łamach South China Morning Post, że jeśli chiński przywódca poważnie chce uniknąć napięć i wojny handlowej „rozsądne jest założenie, że Chiny znajdą sposób, by zrobić to, co jest konieczne”. Tym, co konieczne jego zdaniem jest zmiana i „sprawiedliwe” traktowanie [przez Pekin] zagranicznych firm inwestujących w Chinach.

Jeszcze przed szczytem David Lampton z Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Waszyngtonie sugerował, że w zamian za zwiększenie amerykańskiego dostępu do Chin, Państwo Środka w rewanżu zainwestuje w gospodarkę USA, aby ją ożywić i zwiększyć zatrudnienie (dwustronny traktat inwestycyjny planował prezydent Barack Obama). Amerykanie mieliby też „dorzucić” częściowe odblokowanie dostępu chińskim firmom do wrażliwych sektorów, jak technologie informacyjne, telekomunikacja, robotyka, energetyka czy przemysł lotniczy. Z kolei Chińczycy, w rewanżu wywarliby realny nacisk na Koreę Płn. by ta zatrzymała swój program atomowy. Być może kiedyś do takiego „targu” dojdzie, ale okazało się, że to jeszcze nie ta pora.

Trump w pewnym sensie „ustawił” wcześniej to spotkanie zapowiadając – jak to ma w zwyczaju na twitterze – że rozmowa z prezydentem Xi będzie „bardzo trudna”, i że „nie można dłużej mieć tak ogromnego deficytu handlowego” z Chinami, o co obwiniał je już w kampanii wyborczej zapowiadając, że jako prezydent odwróci ten trend. Przypomniał, że amerykański deficyt w handlu z Państwem Środka, wynosi ponad 310 miliardów dol. Potem nieco spuścił z tonu, co nie uszło uwadze komentatorów.

(CC By NC ND captain ambiance)

Pekin z kolei zapewnia, że utrzymywanie nadwyżki w bilansie handlowym nie jest jego celem i wezwał USA do złagodzenia kontroli eksportu zaawansowanych technologii. Po spotkaniu jednak nie powiedziano na ten temat niczego więcej, ani też nie padły, poza ogólnikami, deklaracje, jak obie strony zamierzają w tych zasadniczych sprawach osiągnąć konsens.

Wyraźnie wyczuwało się po chińskiej stronie jeszcze przed spotkaniem, że – biorąc pod uwagę wcześniejszą konfrontacyjną retorykę Trumpa wobec Chin – fakt, że tak szybko zasiadł do stołu rozmów z XI, to sukces Pekinu.

Chiny są największym partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych i gróźb Trumpa nie mogą puszczać mimo uszu. Ale oskarżenia o „nieuczciwy handel” stanowczo odrzucają, określając je jako „niesprawiedliwe” i twierdząc, że wymiana handlowa USA-Chiny przynosi wymierne korzyści obu stronom. Chiński wiceminister spraw zagranicznych Zheng Zeguang podkreśla ten element wskazując na szybki rozwój inwestycji chińskich w Stanach.

 

Pekin ściąga cugle firmom, które chciały ruszyć na Zachód

Według danych firmy Rhodium W 2016 r. chińskie firmy zainwestowały w amerykańską gospodarkę 45,6 mld dol. To kwota trzykrotnie wyższa niż w roku 2015. Miało się to przełożyć na około 39 tys. nowych miejsc pracy w USA w pełnym wymiarze czasu, a przecież ich szybkie tworzenie Trump obiecał Amerykanom (amerykański Departament Pracy podał w komunikacie, że w marcu liczba miejsc pracy w sektorach pozarolniczych w Stanach Zjednoczonych wzrosła o 98 tys. wobec 180 tys. oczekiwanych).

Trump chce jednak jednocześnie, by amerykańska gospodarka była jak najbardziej amerykańska, zaś Pekin ostatnio wyraźnie zasygnalizował, że będzie bardzo uważnie przyglądał się wychodzącym z Chin inwestycjom.

To, że pierwszy szczyt Trump-Xi przyniósł umiarkowane rezultaty może też wynikać z faktu, że w sprawie stosunków handlowych z Chinami doradcy Trumpa są podzieleni. Główny jego strateg Steve Bannon, czy sekretarz handlu Wilbur Ross oskarżają Chiny, że są jednym z najbardziej protekcjonistycznych państw świata, które retorykę wolnego handlu wykorzystuje tylko dla własnych interesów. Dlatego optują oni za twardą linią wobec Pekinu w sprawach handlowych.

– Trudno jest stworzyć stabilny i wiarygodny kanał komunikacji dopóki najważniejsze postaci w zespole Trumpa przyjazne Chinom, nie wzmocnią swej pozycji politycznej – mówi Shi Yinhonga z Ludowego Uniwersytetu Chin, ekspert do spraw polityki amerykańskiej.

Podobnie twierdzi komentator rządowej chińskiej gazety China Daily Chen Weihua.

– Nowa administracja USA nie opracowała kompleksowej polityki zagranicznej i polityki handlowej, z wyjątkiem tego, co powiedział Trump podczas kampanii – mówi.

Przekonuje, że „dzięki imponującym osiągnięciom w dziedzinie budownictwa infrastrukturalnego w ostatnich dziesięcioleciach Chiny mogą odegrać pozytywną rolę w realizacji ambitnego planu Trumpa naprawy podupadającej infrastruktury w Stanach Zjednoczonych”.

W pewnym sensie ujawnia, na czym Pekinowi jeszcze zależy w relacjach z USA, pisząc: „Stany Zjednoczone mogłyby również przyjąć bardziej pozytywne nastawienie do Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych oraz Inicjatywy Nowego Jedwabnego Szlaku”. Jak dodaje, myślenie, że Stany nie powinny popierać żadnych inicjatyw kierowanych przez Chiny, „odzwierciedla mentalność poprzedniej administracji i jest postawą, której Trump nie musi odziedziczyć”.

Liu Weidong, ekspert do spraw amerykańskich w Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, stwierdził jeszcze przed rozmowami na Florydzie, że spotkanie na szczycie to w rzeczywistości okazja, by Chiny dowiedziały się, co naprawdę myśli o nich Trump. Ciekawe, czy poznały już odpowiedź.

(cc by nc Thomas Hawk)

Otwarta licencja