Strefa euro potrzebuje publicznych inwestycji

Inwestycje w strefie euro są wciąż niższe niż przed kryzysem 2008 r. Kluczowym warunkiem pobudzenia aktywności w sektorze prywatnym są inwestycje publiczne, to jednak wymagałoby poluzowania sztywnych reguł budżetowych – piszą analitycy niemieckiego instytutu DIW Berlin.
Strefa euro potrzebuje publicznych inwestycji

(©Envato)

Zarówno prywatne, jak i publiczne inwestycje nie powróciły w strefie euro jeszcze do poziomów notowanych przed kryzysem finansowym. Jednym z głównych podejrzanych odpowiedzialnych za taki stan rzeczy jest prawdopodobnie wysoki poziom długu publicznego i związane z tym ograniczenia kredytowe.

Na tle niemrawej strefy euro wyróżniają się Niemcy, gdzie i publiczne, i prywatne inwestycje odbiły do poziomów nieco wyższych od przedkryzysowych wartości. Szczególną uwagę zwraca wysoka aktywność inwestycyjna samorządów – zwłaszcza tych, które odnotowały wzrost wpływów podatkowych w następstwie ogólnego przyspieszenia gospodarczego. To wciąż jednak pojedyncze przypadki, gdyż wiele regionów i miast ma związane ręce w zakresie inwestowania ze względu na wysokie wydatki socjalne i ciężar długu.

Wzrost inwestycji publicznych o 1 mld euro przekłada się na zwiększenie nakładów prywatnych o 1,1 mld euro w ciągu 5 lat. (grafika DIW Berlin)

Analitycy DIW Berlin, czyli Niemieckiego Instytutu Analiz Ekonomicznych zbadali krótko- i średnioterminowy wpływ publicznych inwestycji na prywatne dla całej strefy euro w latach 1991-2018. Model pokazał, że występuje efekt crowding in, czyli stymulacji aktywności inwestycyjnej w sektorze prywatnym przez nakłady publiczne.

Każdy 1 proc. rocznego wzrostu publicznych inwestycji zwiększał w średnim terminie prywatne inwestycje o 0,2 proc. Biorąc pod uwagę, że w krajach strefy euro nakłady prywatne pod względem wartości są średnio pięciokrotnie większe niż publiczne, to 1 miliard euro zainwestowany z budżetu skutkuje 1,1 mld euro w nakładach prywatnych w okresie pięciu lat. Zdecydowanie wyższy efekt przynoszą wydatki na ochronę środowiska, edukację, infrastrukturę i mieszkalnictwo niż np. na obronność, bezpieczeństwo publiczne.

A ponieważ Niemcy przodują w strefie euro w odbudowie poziomu nakładów, to w tym kraju stosunek inwestycji prywatnych do publicznych jest wyższy od średniej i wynosi siedem do jednego. Co za tym idzie, potencjalny efekt crowding in w RFN byłby jeszcze większy, sięgając blisko 2 mld euro w sektorze prywatnym na każdy miliard z kasy państwowej.

Autorzy raportu stawiają tu jednak jedno „ale”. Do osiągnięcia tego efektu potrzebna byłaby zmiana polityki fiskalnej. Choć przyjęte ostatnio średnioterminowe plany inwestycyjne rządu (159 mld euro inwestycji, m.in. w infrastrukturę, do 2023 r.) idą w dobrą stronę, to praktyka pokazuje, że mimo dostępnych środków mogą pojawiać się opóźnienia w realizacji zadań. Dlatego postulowane jest poluzowanie i odbiurokratyzowanie procedur pozyskiwania finansowania, zwłaszcza przez władze lokalne. Reguły bilansujące niemiecki budżet nakładają zbyt ciasny gorset, by państwo mogło interweniować, gdy pojawią się wyzwania dla gospodarki.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi