Terroryzm powstaje z wyrachowania, a nie z biedy

Z punktu widzenia ekonomisty przestępców cechują niski koszt utraconych możliwości oraz niewiele legalnych możliwości działania. Z terroryzmem jest inaczej. Terrorystom i ich organizacjom zależy bowiem na przekazie politycznym. Terroryści się pojawiają w sytuacji poważnych urazów politycznych, gdy nie ma innych możliwości wyrażania protestów z powodu tych problemów.
Terroryzm powstaje z wyrachowania, a nie z biedy

Alan B. Krueger (CC BY-ND Center for American Progress)

Tyler Cowen, z którym się razem uczyliśmy, w recenzji mojej książki What Makes a Terrorist: Economics and the Roots of Terrorism (Kto zostaje terrorystą? Ekonomia i źródła terroryzmu) stwierdził: „Ubolewam tylko z jednego powodu. Książka nie zawiera tego, co zapowiada tytuł. Mówi o tym, kto nie zostaje terrorystą, ale nadal nie wiem, kto terrorystą zostaje”. Napisał ponadto, że w książce znajduje się „bardzo wiele wyników pierwszorzędnych badań empirycznych” i że wymieniam „wiele mitów dotyczących terroryzmu”. Ponieważ zdecydowanie się zgadzam z drugą częścią jego komentarza, wykorzystam to miejsce, aby odpowiedzieć na stwierdzenie z pierwszej części.

Swoją obronę mógłbym zacząć od zdania, że tytuł został zasugerowany przez wydawcę. Początkowo zamierzałem swoją książkę zatytułować Enlisting Social Science in the War on Terrorism (Włączanie nauk społecznych do wojny z terroryzmem), aby był wezwaniem do wykorzystywania posiadanej wiedzy o terroryzmie i zbierania dalszych informacji. Uznałem jednak za lepszy zwięźlejszy tytuł zaproponowany przez wydawcę. Byłaby to więc obrona mało sensowna.

Komentarz drugi, bardziej związany z tematem, to zwrócenie uwagi, że łatwiej jakieś czynniki odrzucać niż określić niewielki zbiór takich, które skłaniają przeciętnych obywateli do działalności terrorystycznej. Jak to ujął Cowen, wyniki badań opisanych w mojej książce prowadzą do wniosku, że „ubóstwo nie wywołuje terroryzmu, o czym można się przekonać, spoglądając na dane liczbowe”. Wykazuję ponadto, że terroryści częściej wywodzą się z dobrze wykształconych grup społecznych niż z niewykształconych, niepiśmiennych mas. Znajduję też niewiele faktów świadczących o tym, że terroryzm jest częstszy w krajach muzułmańskich czy w krajach o niskim PKB per capita i wysokiej śmiertelności niemowląt.

Po trzecie, te „nijakie” ustalenia bardzo wiele mówią o samym terroryzmie i o czynnikach powodujących, że ktoś zostaje terrorystą. Dowodziłem (zob. s. 51), że terroryści działają przede wszystkim „z powodu pretensji geopolitycznych”. Stają się fanatykami gotowymi poświęcić niewinnych cywilów (a niekiedy siebie), bo energicznie chcą zaprotestować przeciwko faktycznej albo postrzeganej krzywdzie. Uważają przy tym, że terroryzm to najlepsza albo jedyna metoda wyrażenia tego protestu.

W swojej książce piszę również o tym, że terroryści częściej pochodzą ze społeczeństw, w których ogranicza się swobody obywatelskie i prawa polityczne, np. wolność wypowiedzi oraz prawo do zgromadzeń. Na poparcie swoich tez podaję wyniki analizy danych dotyczących krajów, z których pochodzą terroryści, i krajów, w których przeprowadzają akcje terrorystyczne. Wyniki badań empirycznych przeprowadzonych w różnych krajach prowadzą m.in. do wniosku, że ludzie dorastający w społeczności o słabych tradycjach pokojowego wyrażania protestów częściej uciekają się do działalności terrorystycznej, gdy chcą osiągać cele geopolityczne.

W podobnej analizie tej problematyki Laurence Iannaccone twierdzi, że pretensje te mają różnorodne podłoże. Można je mieć z powodu kwestii narodowościowych, terytorialnych, religijnych, środowiskowych itd. Przypuszczalnie z tej przyczyny bierze się niewielka skuteczność prognoz, kto się zaangażuje w działalność terrorystyczną, gdy kierujemy się ubóstwem, poziomem wykształcenia i pozostałymi „typowymi podejrzanymi”.

Ani nie ma jednej typowej pretensji, ani nie ma typowego profilu terrorysty. Ekstremiści gotowi się poświęcić dla jakiejś sprawy prawdopodobnie istnieją w każdej dużej populacji. Z tego powodu podaż terrorystów charakteryzuje się pewną elastycznością. Gdy usunie się jedną postrzeganą przyczynę krzywdy i tak pozostanie wielu innych chcących protestować przeciwko temu, co uważają za swoją krzywdę, stosując w tym celu przemoc. Skończonym „zasobem” jest liczba organizacji terrorystycznych, które potrafią nakłonić ekstremistów do popełniania barbarzyńskich zamachów terrorystycznych. Wywodzę w swojej książce, że w takim środowisku najlepszą strategią nie jest walka z podażą przyszłych terrorystów, lecz przeciwdziałanie organizacjom terrorystycznym poprzez ograniczanie im możliwości i poszukiwanie możliwości rozwiązania problemów budzących ich poczucie krzywdy tam, gdzie jest to stosowne.

Zamach terrorystyczny nie jest tylko przypadkową i nieprzewidywalną akcją przeprowadzoną przez osoby z zaburzeniami psychicznymi. Psycholog Arial Merari badał palestyńskich terrorystów zaangażowanych w nieudane zamachy, dochodząc do wniosku, że niewielkie jest prawdopodobieństwo schorzeń psychicznych. Czas zamachu terrorystycznego wielokrotnie wybiera się tak, aby jego skutki były jak najpoważniejsze, aby maksymalnie wpłynęły na politykę i media. Świadczy to, że w pewnym sensie organizacje terrorystyczne racjonalnie wykorzystują ekstremistów do realizacji własnych planów.

Czego więc potrzeba, aby ktoś został terrorystą? Osoby protestującej przeciwko czemuś z fanatycznym zaangażowaniem i jednocześnie mającej poczucie, że poza działalnością terrorystyczną nie ma wiele możliwości przeciwdziałania. A do tego potrzeba organizacji lub komórki terrorystycznej chcącej wykorzystać potencjalnego terrorystę. Omawiam to szczegółowiej w swojej książce. Ubóstwo i niski poziom wykształcenia – przyczyny zwykle wymieniane przez polityków, m.in. George’a Busha, Ala Gore’a i Tony’ego Blaira – nie odgrywają niemal żadnej roli, jeśli w ogóle mają tu jakieś znaczenie. Jest nawet tak, że wykształcenie może mieć skutek przeciwny do tego, który wielu zakłada, ponieważ ludzie lepiej wykształceni częściej się angażują w sprawy polityczne i z większym zdecydowaniem wyrażają przekonania. Podnoszenie poziomu wykształcenia społeczeństwa zapewnia wiele wspaniałych skutków krajowi i jego mieszkańcom, ale w moim przekonaniu z dostępnych nam informacji nie wynika to, że dzięki poprawie wykształcenia w społeczeństwie zapanuje pełen konsens. Jeśli mamy zwalczać terroryzm m.in. poprzez wykorzystanie szkolnictwa, to twierdzę, że nie możemy się skupić wyłącznie na poziomie wykształcenia w sensie liczby ukończonych klas i uzyskanych tytułów naukowych, lecz w większym stopniu skoncentrować się na treściach edukacyjnych.

Wielu ludzi domyślnie postrzega terroryzm tak, jak ekonomiści traktują przestępczość. W modelach ekonomicznych zakłada się, że w działalność przestępczą zaangażują się osoby z grup cechujących się niskim kosztem utraconych możliwości i niewielkim zakresem możliwości legalnego działania. Ten model dobrze się sprawdza w praktyce. Z terroryzmem jest jednak inaczej, co wykazuję w swojej książce.

Lepiej go porównywać z głosowaniem. Osoby przykładające wagę do spraw zwykle głosują, mimo że czas przeznaczony przez nie na udział w wyborach powoduje koszt utraconych możliwości wyższy od tego samego kosztu w przypadku niegłosujących. Terrorystom i wysyłającym ich organizacjom zależy na przekazie politycznym. Tak więc to, kto zostaje terrorystą, zależy przeważnie od tego, przeciwko czemu występują w proteście politycznym terroryści i ich organizacje, oraz od tego, jakie możliwości wyrażania sprzeciwu poza działalnością terrorystyczną mają ci, którzy się w nią angażują. To spojrzenie na terroryzm przedstawiam w swojej książce.

Alan B. Krueger jest profesorem wykładającym ekonomię i sprawy publiczne na Uniwersytecie Princeton. 

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org we wrześniu 2007 r. Wciąż jest aktualny. W wersji oryginalnej można go przeczytać tutaj. Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.

 

Alan B. Krueger (CC BY-ND Center for American Progress)

Tagi