Autor: Steve Keen

University of Western Sydney

Bernanke winien kryzysu

Opublikowany raport ekonomicznego Instytutu Roosevelta w Nowym Jorku stwierdza, że jeśli nie zostaną wprowadzone regulacje finansowe, może dojść do drugiej fali kryzysu. Pytanie: jakie regulacje? Moim zdaniem ożywienie gospodarcze mogłoby być szybsze, gdyby nie zła polityka monetarna szefa Fed, Bena Bernanke. Więcej, jeśliby Bernanke zrozumiał rzeczywiste przyczyny Wielkiego Kryzysu, podjąłby w 2008 r. takie decyzje, które zablokowałyby światowy kryzys.
Bernanke winien kryzysu

SK Private Archives

Senat USA nie powinien ponownie mianować szefem Fedu Bena Bernankego. Ta nominacja była błędem. Jak widać po reakcji Obamy na utratę mandatu po Tedzie Kennedym, do realnej zmiany polityki dochodzi tylko w sytuacji, gdy polecą głowy. Gdyby poleciała głowa Bernankego, być może Ameryka nareszcie zeszłaby ze złej drogi, na którą skierowało ją ponad 20 lat temu nieodpowiedzialne i lekkomyślne zachowanie Rezerwy Federalnej.

Ktoś powie, że Bernanke po prostu nie miał szczęścia. Nieprawda. Istnieją konkretne powody ekonomiczne, dla których powinien rozstać się ze swoją posadą.

Błędne rozumienie Wielkiego Kryzysu

Bernanke jest przedstawiany jako ekspert od Wielkiego Kryzysu, którego wiedza o wydarzeniach z lat 30. uchroniła nas przed podobnym losem w 2009 r.

W rzeczywistości jego brak wiedzy na temat rzeczywistych czynników Wielkiego Kryzysu należał do istotnych powodów wybuchu światowego kryzysu finansowego.

Przed wojną najlepsze wyjaśnienie Wielkiego Kryzysu przedstawił amerykański ekonomista Irving Fisher w artykule z 1933 r. zatytułowanym „Zadłużenie i deflacja jako przyczyna wielkich kryzysów”. Fisher wcześniej przyklaskiwał giełdowej bańce spekulacyjnej z początku lat 30. i niestety zasłynął ze swojej prognozy, że krach z 1929 r. to tylko chwilowe wahnięcie koniunktury: „Jak się wydaje, ceny akcji na trwałe osiągnęły wysoki punkt oparcia. Nie sądzę, żeby w najbliższej przyszłości, jeśli w ogóle, doszło do 50- czy 60-punktowego spadku w stosunku do obecnych poziomów, jak prognozuje pan Babson. Sądzę, że za kilka miesięcy indeks giełdowy będzie znacznie wyżej niż dzisiaj”. (Irving Fisher, „New York Times”, 15 października 1929)

Prognozy te, jak wiadomo, nie potwierdziły się, ale trzeba przyznać Fisherowi, że próbował znaleźć jakieś wyjaśnienie. Wypracowana przez niego analiza całkowicie odwracała model ekonomiczny, który wcześniej stosował.

Model Fishera sprzed Wielkiego Kryzysu traktował finanse tak jak każdy inny rynek, na którym gra podaży i popytu prowadzi do ustalenia ceny równowagi. W przypadku rynków finansowych wymaga to przyjęcia założenia, że długi są spłacane.

Nie muszę mówić, jak bardzo absurdalne jest to założenie. Fisher, który obficie korzystał z dźwigni finansowej, przekonał się o tym na własnej skórze po krachu na giełdzie. Straciwszy fortunę, Fisher uświadomił sobie, że założenie o cenie równowagi przesłoniło mu rzeczywiste siły, które doprowadziły do Wielkiego Kryzysu. W rzeczywistym świecie gospodarczym rządzi nierównowaga: „Możemy ostrożnie założyć, że generalnie i w pewnych ramach czasowych wszystkie albo prawie wszystkie zmienne gospodarcze ogólnie zmierzają w stronę stabilnej równowagi. […] Ale stan równowagi rzadko jest osiągany i nigdy nie utrzymuje się długo. Nowe zakłócenia po prostu muszą wystąpić, toteż każda zmienna prawie zawsze znajduje się powyżej albo poniżej punktu równowagi”.

Założenie, że zmienne gospodarcze lub ich część pozostanie w idealnej równowadze, jest równie realistyczne jak założenie, że na Oceanie Atlantyckim nigdy nie będzie fal.

Potrzebna była zatem analiza oparta na nierównowadze i Fisher dostarczył taki model. Musiał zidentyfikować najważniejsze zmienne, które tak bardzo odbiegały od stanu równowagi, że doprowadziły do Wielkiego Kryzysu. Przekonywał, że czynnikami tymi były „najpierw nadmierne zadłużenie, a niedługo potem deflacja”. Inny możliwy czynnik, a mianowicie nadmierny optymizm, wykluczył we fragmencie, który brzmi szczególnie przejmująco w świetle tego, co spotkało samego Fishera: „Sądzę, że nadmierny optymizm rzadko jest bardzo szkodliwy, chyba że wciąga swoją ofiarę w długi”.

Następnie Fisher dowodził, że połączenie nadmiernego zadłużenia i niskiej inflacji w latach 20. wywołało reakcję łańcuchową, która doprowadziła do Wielkiego Kryzysu:

  1. likwidacja długu prowadzi do wymuszonej wyprzedaży aktywów,
  2. spłacanie pożyczek bankowych powoduje kurczenie się depozytów i spowolnienie obiegu pieniądza, dodatkowo pogłębione przez wymuszoną wyprzedaż aktywów,
  3. to z kolei powoduje spadek cen. Jeśli nie są podjęte działania reflacyjne, musi nastąpić
  4. jeszcze większy spadek wartości netto firm, co prowadzi do
  5. spadku zysków, a to musi skutkować
  6. obniżeniem produkcji, sprzedaży i zatrudnienia. Straty, bankructwa i bezrobocie wywołują
  7. pesymizm i utratę zaufania, co z kolei prowadzi do
  8. chomikowania pieniędzy i jeszcze większej obniżki prędkości ich obiegu. Tych 8 przyczyn wywołuje
  9. skomplikowane zakłócenia stóp procentowych, a konkretnie spadek stopy nominalnej i wzrost stopy realnej.

W podsumowaniu Fisher stwierdza, że „dług i deflacja w dużym stopniu wyjaśniają ogromnie wiele zjawisk w prosty i logiczny sposób”.

Co Ben Bernanke, rzekomy ekspert od Wielkiego Kryzysu, zrobił z analizą Fishera? W gruncie rzeczy w ogóle jej nie uwzględnił.

Bernanke jest czołowym przedstawicielem „neoklasycznej” szkoły ekonomicznej, która dominuje w kręgach ekonomistów uniwersyteckich. Szkoła ta nadal analizuje gospodarkę tak jak Fisher przed Wielkim Kryzysem, czyli tak, jakby zawsze znajdowała się w stanie równowagi.

Bernanke całkowicie zignorował tezę Fishera, że analiza oparta na koncepcji równowagi jest zupełnie bezużyteczna. Zawarte w książce Essays on the Great Depression streszczenie teorii Fishera w istocie jest ledwo rozpoznawalną parodią zacytowanych powyżej argumentów: „Fisher przedstawił wizję dynamicznego procesu, w którym spadek cen aktywów i surowców wywiera presję na nominalnych dłużników, zmuszając ich do wyprzedaży aktywów, co z kolei prowadzi do dalszych spadków cen i trudności finansowych. Diagnoza ta kazała mu nakłaniać prezydenta Roosevelta, aby względy kursowe podporządkował potrzebie reflacji i FDR ostatecznie posłuchał tej rady”.

„Streszczenie” zaczyna się od spadających cen, a nie od nadmiernego zadłużenia, a chociaż Bernanke używa słowa „dynamiczny”, pojęcie trwałej nierównowagi znika. W następnym akapicie dowiadujemy się dlaczego. Szkoła neoklasyczna zignorowała Fisherowskie założenie o braku równowagi i rozpatrywała proces zadłużenie-deflacja w obrębie modelu równowagi, w którym analiza Fishera nie miała sensu.

Koncepcja Fishera była jednak mniej wpływowa w kręgach akademickich ze względu na kontrargument, że proces zadłużenie-deflacja stanowi jedynie redystrybucję zasobów od jednej grupy (dłużników) do innej (wierzycieli). Pod nieobecność niewiarygodnie dużych różnic w krańcowej skłonności do konsumpcji między tymi grupami redystrybucja ta nie powinna mieć istotnych skutków makroekonomicznych.

Gdyby świat znajdował się w stanie równowagi, czyli w tym przypadku, gdyby wszystkie długi były spłacane, ten neoklasyczny wniosek byłby prawdziwy. Ale w rzeczywistym świecie, jeśli dłużnicy wzięli na siebie nadmierne zobowiązania i wielu z nich przestaje być wypłacalnych, proces zadłużenie-deflacja nie jest już „redystrybucją zasobów od jednej grupy (dłużników) do innej (wierzycieli)”, lecz potężnym szokiem popytowym.

Chociaż Bernanke zaznacza na początku swojego artykułu, iż wychodzi od „przesłanki, że spadek łącznego popytu był najważniejszym z czynników, które wywołały Wielki Kryzys”, przyjęta przez niego perspektywa równowagi nie pozwoliła mu dostrzec oczywistej przyczyny spadku popytu: rosnący dług go nakręcał, a malejący dług go obniżał.

W stanie równowagi łączny popyt równa się łącznej podaży (PKB), a deflacja jedynie przenosi część popytu z dłużników na wierzycieli (ponieważ przy spadających cenach realna stopa procentowa jest wyższa). Ale w stanie nierównowagi łączny popyt równa się PKB plus zmiana poziomu zadłużenia. Wzrost długu zwiększa popyt w okresie dobrej koniunktury, a spadek długu zmniejsza popyt w okresie spowolnienia.

W latach 20. prywatne zadłużenie osiągnęło bezprecedensowy poziom i było ważnym czynnikiem pozornej zamożności: dług nakręcał hossę giełdową. Ale kiedy doszło do krachu, ekspansję długu zastąpiła jego redukcja, która była źródłem spadku łącznego popytu, a to z kolei wywołało Wielki Kryzys.

W latach 20. wzrost poziomu zadłużenia przełożył się na około 10-procentową zwyżkę łącznego popytu, ale kiedy ludzie zaczęli spłacać pożyczki, spadek poziomu zadłużenia przełożył się na około 25-procentową zniżkę łącznego popytu. Taka była prawdziwa przyczyna Wielkiego Kryzysu.

Danych tych nie znajdziemy w Essays on the Great Depression Bernankego. Prawdziwa przyczyna Wielkiego Kryzysu nie mieściła się w jego polu widzenia, ponieważ neoklasycznymi oczami nie da się zobaczyć roli, jaką dług odgrywa w rzeczywistym świecie.

Zaniedbania Bernankego

Gdyby chodziło tylko o interpretację wydarzeń historycznych, nie byłoby wielkiej sprawy, ale ponieważ neoklasyczni ekonomiści zignorowali oczywistą rolę długu jako przyczynę Wielkiego Kryzysu, patrzyli bezczynnie i nie wszczynali alarmu, kiedy dług urósł do znacznie wyższego poziomu niż w szalonych latach 20.

Co gorsza, Bernanke i jego poprzednik Alan Greenspan w gruncie rzeczy kibicowali temu wzrostowi zadłużenia, przyklaskując wszelkim nowym instrumentom dłużnym jako poprawiającym funkcjonowanie rynków i demokratyzującym dostęp do kredytu.

Te regulacyjne zaniedbania wywołały trzy niebezpieczne zjawiska. Po pierwsze, poziom długu znowu znacznie przekroczył PKB. Po drugie, w latach 90. i na początku następnej dekady wzrost zadłużenia przekładał się na zwyżkę łącznego popytu w dwa razy większym stopniu niż w latach 20. Po trzecie, teraz, kiedy słodkie życie na kredyt się skończyło, próba redukcji zadłużenia sektora prywatnego wyrąbała wielką dziurę w łącznym popycie. Na razie spadek łącznego popytu jest nieporównywalnie mniejszy niż w latach 1931-33 (zaledwie 10 proc. wobec prawie 25), ale ponieważ dług jest znacznie większy (w stosunku do PKB) niż wtedy, istnieje niebezpieczeństwo, że spadek popytu zdecydowanie się pogłębi albo będzie znacznie dłuższy niż w latach 30.

Konkluzja

Jako neoklasyczny ekonomista w największym stopniu odpowiedzialny za pogrzebanie trafnej analizy przyczyn Wielkiego Kryzysu, podanej przez Fishera, Bernanke jest idealnym kandydatem na politycznego kozła ofiarnego, którego Ameryka rozpaczliwie dzisiaj potrzebuje. Jego ekstremalne działania po wybuchu kryzysu pomogły złagodzić jego bezpośrednie skutki, ale gdyby nie szerzone przez niego błędne wyobrażenia o powodach Wielkiego Kryzysu, światowego kryzysu finansowego w 2008 r. w ogóle by nie było. Ponadto niektóre jego rady sprawiły, że ożywienie amerykańskiej gospodarki jest wolniejsze, niż mogłoby być.

Steve Keen – profesor ekonomii i finansów University of Western Sydney. Steve Keen koncentruje się na modelowaniu Minsky’s Financial Instability Hypothesis and Irving Fishera deflację długu. Jest doradcą rządu australijskiego. Ostatnio opublikował “Debunking Economy”.

SK Private Archives

Tagi