Kompendium budżetowych kłopotów Stanów Zjednoczonych

Na czym polega problem z zadłużeniem USA, jakie możliwości rozwiązania kryzysowej sytuacji są rozpatrywane i czym to się skończy dla gospodarki podsumowuje Peter Kay, partner w KPMG. – Bez rozwiązania problemu Departament Skarbu będzie musiał ogłosić listę podmiotów, które wypłat z budżetu mogą się nie doczekać. Na razie jest prawie pewne, że na takiej liście znaleźliby się podwykonawcy rządu, weterani wojenni, niektórzy emeryci, pracownicy rządowi.
Kompendium budżetowych kłopotów Stanów Zjednoczonych

Peter Kay, partner KPMG. (fot. KPMG)

Obserwator Finansowy: Na czym polega problem z zadłużeniem USA?

Peter Kay: Stany Zjednoczone od wielu dziesięcioleci bazują na pożyczkach. Ostatnio stanowią one ok. 40 proc. wpływów do budżetu (zwykle są to obligacje skarbowe rządu USA) oprócz tak tradycyjnych wpływów, jak podatki czy opłaty celne. Każda administracja rządowa w USA lawiruje więc na granicy tego, co i ile można pożyczyć lub jakie są wydatki. Tradycyjnie już Partia Demokratyczna ma zawsze większe wydatki niż konkurencyjna Partia Republikańska. To leaderzy tej ostatniej sprzeciwiają się podniesieniu poziomu długu publicznego powyżej 14,3 biliona dolarów bez poważnego planu cięcia wydatków.

Jest jeszcze szansa na kompromis?

Debata trwa w najlepsze i nic nie wróży szybkiego kompromisu, jako że siły są podzielone.

Jak ważne jest wypracowanie przez amerykańskie władze jakiegoś rozwiązania?

Jeśli zabraknie kompromisu, przy obecnym tempie uzyskiwania coraz to nowych pożyczek przez rząd spowoduje to niewypłacalność budżetu od 2 Sierpnia 2011 r. Przy wszystkich ostatnich problemach nie jest to ciekawa perspektywa. Dla Amerykanów to dodatkowe kłopoty, bo nagle może zabraknąć pieniędzy na pensje dla urzędników federalnych i wojska, co spowoduje powolne acz nieuchronne zatrzymanie ogromnej maszyny biurokratycznej i militarnej.

Czy podobny scenariusz miał już miejsce kiedyś w przeszłości?

Tak. Od 16 grudnia 1995 r. do 6 stycznia 1996 r. Kongres nie potrafił się dogadać, co do budżetu. Ale to, co dzieje się obecnie jest dużo większym problemem. W USA dług publiczny to 70 proc. całej gospodarki. Jeśli dodamy dług kraju i długi niektórych miast amerykańskich to poziom zadłużenia sięga 93 proc. To wciąż daleko od 130 proc. w Grecji, ale jest się czym martwić.

Jaki ta sytuacja może mieć potencjalny wpływ na gospodarkę?

Najprawdopodobniej rząd USA wciąż płaciłby swoje długi, ale na pewno wzrosłyby odsetki. Niestety podobnie stałoby się z długiem prywatnym, czyli konsumenci amerykańscy nagle musieliby zacząć płacić dużo więcej za kredyty hipoteczne, karty kredytowe, czy pożyczki na nowe auta.

Amerykański Departament Skarbu ogłosi też wtedy, kto i dlaczego będzie na pieniądze musiał czekać, a może nie doczeka się ich w ogóle. Na razie jest prawie pewne, że na takiej liście znaleźliby się podwykonawcy rządu USA, weterani wojenni, niektórzy emeryci, pracownicy rządowi. Choć na razie dokładne plany nie są znane.

Jakie są możliwości wyjścia z tej sytuacji?

Obecnie rozpatrywane są 3 propozycje. Pierwsza, to propozycja prezydenta Obamy „Grand Bargain”, czyli obniżenie poziomu długu publicznego o 4 biliony przez następne 10 lat przez spowolnienie tempa wzrostu wydatków oraz likwidacje wielu ulg podatkowych ustanowionych przez jego poprzednika Georga Busha. Planowane są też zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych. Czy ta propozycja ma szanse na realizację? Pewnie nie, Republikanie są przeciwni jakiejkolwiek podwyżce podatków, a kontrolują niższą Izbę Kongresu USA.

Druga, to propozycja Republikanów, żeby zmniejszyć zadłużenie o 2,4 biliona dolarów w ciągu następnych 10 lat, czyli nawet mniej niż proponuje obecna administracja. Obecne zadłużenie Stanów wynosi około 11 bln dolarów, budżet na 2011 rok ponad 3,8 biliona. Republikanie chcą jednak wprowadzić sztywny limit na wydatki, który obecnie jest bardzo luźny – 38 proc. wydatków rządu USA nie jest w ogóle ściśle określonych – oraz poprawkę do konstytucji, żeby budżet USA bilansował się każdego roku. Jakie są szanse? Prawie zerowe. Demokraci wciąż kontrolują Senat i żadna poprawka do konstytucji nie przejdzie.

No i ostatnia to, tzw. McConnell/Reid plan B, od nazwisk senatorów, liderów partii Republikańskiej (Mitch McConnell) i Demokratycznej (Harry Reid) w Senacie. Senatorzy ci postulują zwiększenie pułapu długu publicznego, jeśli administracja przestawi konkretne ciecia budżetowe na 2,5 biliona. Myślę, że liderzy w USA dobrze wiedzą, że na niewypłacalność nikt nie będzie mógł sobie pozwolić, a następne dni pozwolą wypracować kolejny kompromis.

Rozmawiała Ewa Ginger

Peter Kay, partner KPMG. (fot. KPMG)

Tagi