Sankcje wobec chińskich firm wymierzone są w branże, które są integralną częścią infrastruktury podstawowej, a także w firmy funkcjonujące w sektorach wrażliwych, jak chociażby sprzętu telekomunikacyjnego (Huawei), produkcji półprzewodników (Semiconductor Manufacturing International Corporation), sztucznej inteligencji i oprogramowania (iFlytek, Megvii, SenseTime, Yitu) czy szeroko pojętej elektroniki (Shenzhen DJI Sciences and Technologies).
Zgodnie z doniesieniami agencji Bloomberg, w obliczu poważnych ograniczeń i w trosce o bezpieczeństwo wewnętrzne, chińskie władze nieoficjalnie upoważniły jeden z organów do sprawdzania i zatwierdzania lokalnych dostawców we wrażliwych obszarach, od usług w chmurze po półprzewodniki. Komitet Roboczy ds. Aplikacji Technologii Informacyjnych (Information Technology Application Innovation Working Committee) popularnie określany jako „Komitet Xinchuang” tworzy tzw. „białą listę” dostawców technologii.
Na poparcie doniesień, Bloomberg powołuje się na badania chińskiej firmy konsultingowej iResearch opisujące incydenty związane z bezpieczeństwem w ciągu ostatniej dekady, które wzbudziły niepokój Pekinu (np. amerykański program nadzoru PRISM czy luka „Meltdown” w niektórych mikroprocesorach Intela i IBM).
Natychmiast po ukazaniu się publikacji amerykańskiej agencji, chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaprzeczyło istnieniu takiej listy. Rzecznik MSZ podczas konferencji prasowej stwierdził, że raport jest „fałszywy” i „Chiny nie sformułowały i nie wdrażają planów zastąpienia amerykańskiej i innych zagranicznych technologii, nie mówiąc już o upoważnianiu Komitetu Xinchuang do przeprowadzania przeglądów lokalnych dostawców i tworzeniu ‘białych list’”.
Jednak trudno nie widzieć, że coś jest na rzeczy, gdyż po około tygodniu od sensacyjnych doniesień, Xi Jinping zatwierdził trzyletni plan przebudowy państwowego systemu technologicznego, z ostatecznym celem osiągnięcia „samowystarczalności i usamodzielnienia się w technologii”. Ponadto w obliczu trudnych relacji Chin z kluczowymi zagranicznymi krajami-dostawcami technologii, takie wyjście awaryjne wydawałoby się zasadnym posunięciem. Umożliwiałoby Pekinowi większy wpływ na zastępowanie zagranicznych firm we wrażliwych sektorach oraz pozwalałoby krajowym liderom osiągnąć samowystarczalność technologiczną i przezwyciężyć sankcje.
Następstwa raportu
Publikacja agencji Bloomberg, chociaż bazująca na anonimowych źródłach i domysłach, spowodowała dwie reakcje.
Po pierwsze, USA poszerzyły swoją „listę podmiotów do kontroli” o osiem chińskich firm zajmujących się obliczeniami kwantowymi (szacuje się, że na liście znajduje się co najmniej 66 takich podmiotów). Listę stworzono pod koniec lat 90. Pierwotnym jej celem było rozwiązanie problemu proliferacji broni, ale od tego czasu przekształciła się w ogólne narzędzie ochrony bezpieczeństwa i interesów gospodarczych USA.
W oficjalnym komunikacie wciągnięcie firm chińskich do zestawienia uzasadniano „…powstrzymaniem nowych technologii USA przed wykorzystaniem do obliczeń kwantowych [chińskiego wojska]”. Amerykańskim podmiotom nie wolno eksportować niektórych produktów do firm z tej listy bez ubiegania się o specjalną licencję z Departamentu Handlu. Warto zaznaczyć, że takie licencje są rzadko przyznawane.
USA poszerzyły swoją „listę podmiotów do kontroli” o osiem chińskich firm zajmujących się obliczeniami kwantowymi.
Po drugie, zaczęto uważniej przyglądać się Komitetowi Xinchuang. Został on utworzony w marcu 2016 r. jako organizacja społeczna non-profit, działająca jako organ doradczy dla rządu. Stanowi oddział Chińskiego Stowarzyszenia Normalizacji Elektroniki (China Electronics Standardization Association) i znajduje się pod jego nadzorem. Ponadto komitet odpowiada przed Ministerstwem Przemysłu i Technologii Informacyjnych. Raporty Komitetu Xinchuang mają pomagać Pekinowi w kierowaniu gospodarką, chociaż zakres ich wpływu pozostaje niejasny. Ten quasi-rządowy organ ma opracowywać i realizować plan „Innowacji w aplikacjach IT”.
Agencja Bloomberg twierdzi, że w praktyce jego rola ma polegać na wyborze producentów z koszyka zweryfikowanych dostawców technologii dla wrażliwych sektorów, od bankowości po centra przechowujące dane rządowe. Zgodnie z oficjalną stroną internetową, komitet prowadzi między innymi badania strategiczne w zakresie rozwoju kluczowych technologii, wspiera rozwój projektowania oprogramowania, bada ścieżki rozwoju i wyznaczania standardów oraz prowadzi prace związane z pozyskiwaniem talentów. Regularnie organizuje również fora i konferencje z różnych dziedzin, w których nierzadko biorą udział największe chińskie firmy technologiczne. Zgodnie z oficjalnymi informacjami, Komitet Xinchuang jest finansowany głównie z darowizn, składek członkowskich, zysków z działalności wykonywanej w ramach zakresu pracy oraz funduszy rządowych.
Jak dotąd do komitetu zaproszono około 1,8 tys. chińskich dostawców komputerów osobistych, chipów, sieci i oprogramowania. Tylko w tym roku organ przyznał certyfikaty setkom lokalnych firm, co, według nieoficjalnych źródeł, ma być dotychczasowym rekordem.
Czym jest „biała lista”?
Raport agencji Bloomberg charakteryzuje „białą listę”, jako zestawienie sprawdzonych i certyfikowanych firm, spośród których chińskie podmioty działające we wrażliwych i strategicznych branżach będą mogły wybierać dostawców technologii. Przykładowo, jeśli bank poszukuje nowego dostawcy usług w chmurze, może ubiegać się o oferty wyłącznie od firm znajdujących się na liście, wykluczając w ten sposób z konkurowania o kontrakt przedsiębiorstwa spoza tego zestawienia.
Wiele firm, które według amerykańskiej agencji prasowej, są członkami Komitetu Xinchuang, działa we wrażliwych branżach i dostarcza komponentów i usług dla infrastruktury krytycznej. Przykładowo, Inspur odpowiada za dostawy wysokiej klasy serwerów do centrów danych, Huawei jest kluczowym dostawcą sprzętu 5G, oprogramowania i usług w chmurze, a Qi-ANXIN Technology Group zapewnia cyberbezpieczeństwo i oprogramowanie antywirusowe.
Zgodnie z doniesieniami, jeżeli firma chce znaleźć się na liście Komitetu Xinchuang, to podmioty zagraniczne nie mogą posiadać w niej więcej niż 25 proc. udziałów. Ważne jest, aby podmioty z zestawienia oferowały produkty i usługi z niezależnymi prawami własności intelektualnej. Taki zapis dyskwalifikowałby większość chińskich startupów technologicznych, które finansują głównie kapitały zagraniczne. Z listy wypadłyby także takie giganty jak Microsoft czy Intel.
Część firm chińskim znalazła sposób na ominięcie przepisów, czego przykładem są Alibaba Group Holding Ltd. i Tencent Holdings Ltd. – dwaj najwięksi dostawcy usług w chmurze w kraju. Podmioty złożyły wniosek o członkostwo w Komitecie Xinchuang za pośrednictwem lokalnych spółek zależnych. Jednak ta sztuczka może nie wystarczyć, aby każda firma znalazła się na chińskiej liście dostawców. Gdyby Chiny faktycznie wprowadziły w życie „białą listę”, to zamknęłyby dostęp wielu zagranicznym podmiotom do bardzo lukratywnych sektorów. Analitycy szacują, że w 2025 r. rynek ten może być wart nawet 125 mld dol.
Gdyby Chiny wprowadziły w życie „białą listę”, wówczas zamykają dostęp wielu zagranicznym podmiotom do bardzo lukratywnych sektorów. W 2025 r. mogą być one warte 125 mld dolarów.
Podsumowując, sankcje nakładane na chińskie firmy wywołują sporą presję na branże technologiczne. Z kolei ten typ działalności jest niezbędny dla dalszego rozwoju Chin. Ponadto obostrzenia stawiają pod znakiem zapytania realizację długoterminowych celów Pekinu, polegających na przekształceniu gospodarki w zaawansowaną technologicznie. Niezależnie od tego, czy doniesienia agencji Bloomberg o „białej liście” są prawdziwe, Chiny będą dążyć do chociaż częściowej samowystarczalności i zastąpienia zagranicznych dostawców krajowymi producentami. Stanowi to część szeroko zakrojonego planu Pekinu zmierzającego do przejęcia kontroli nad krajowym szybko rozwijającym się przemysłem technologicznym, w tym nad bezpieczeństwem danych.
Jednak raczej mało prawdopodobne jest, aby Chiny stały się niezależne technologicznie w krótkim okresie – jeśli kiedykolwiek to nastąpi. Wciąż istnieje kilka dziedzin, w których silnie opierają się na zagranicznej technologii. Pekinowi trudno będzie wykluczyć część zagranicznych dostawców, jeśli ich usługi są potrzebne do podtrzymania działalności przemysłu. Takim przykładem jest branża mikroprocesorów, w której międzynarodowe korporacje typu Intel czy TSMC są ich głównymi dostawcami dla Chin. Jednak tam, gdzie to możliwe, Pekin wprowadza swoje zasady gry.
Już teraz zmusił zagranicznych dostawców usług w chmurze, takich jak Amazon Web Services i Microsoft Corp., do zakładania spółek joint venture, jeżeli chcą działać na terenie Chin. Firma Apple Inc. przekazała należącemu do władz lokalnych operatorowi Guizhou-Cloud Big Data swoją działalność w zakresie przechowywania danych użytkowników. Zagraniczne koncerny na to się godzą, bo inaczej przejdzie im koło nosa intratny interes.