Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Chińskie sny

Piąta generacja chińskich przywódców, która doszła do władzy w marcu narzuciła hasło: „chińskie marzenie”, „chiński sen” (zhongguo meng). Ma to być odpowiedź na American Dream i burzliwą debatę o wielkim państwie, jaka toczy się w Chinach od 10 lat. Pojawiła się okazja, by zapoznać się choć z cząstką tej zażartej dyskusji.W odstępie kilku miesięcy wydano u nas dwa tomy pióra profesora Jin Canronga.
Chińskie sny

Odpowiedzialność wielkiego mocarstwa. Chińska perspektywa (wydawnictwo Adam Marszałek w Toruniu)

Pierwszy tytuł to „Odpowiedzialność wielkiego mocarstwa. Chińska perspektywa”, drugi: „Przyszłość Chin”. Wydano je w odstępie kilku miesięcy, są tłumaczone z angielskiego, a więc z natury rzeczy skierowane są do obcego, a nie chińskiego odbiorcy.

Chińskie władze już przed dekadą, na posiedzeniu Biura Politycznego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin, w listopadzie 2003 r., nakazały własnym ekspertom badania nad rolą mocarstw w dziejach. Przyjęto narodowy projekt badawczy pt. „Historia rozwoju najważniejszych państw na świecie, począwszy od XV stulecia”. Najgłośniejszym bodaj jego efektem, obok studiów akademickich, był 12-odcinkowy serial telewizyjny o roli wielkich mocarstw w dziejach (Da Guo jueqi), od Portugalii i Hiszpanii po ZSRR i USA. Był on na tyle popularny, że jego scenariusz chińska telewizja centralna, CCTV, w 2007 r. wydała w postaci 3-tomowej publikacji, też cieszącej się dużym wzięciem.

Będziesz mały uważając się za małego

Już tam pojawiła się teza, że „Chińczycy mają wręcz takie marzenie, by być wielkim państwem”. A to dlatego, że „od zarania dziejów były wielkim państwem”. Powołując się na starożytnego mędrca Lao Zi (Lao Tsy) argumentowano: „Jeśli wielkie państwo uważa, że jest małe, to będzie małym państwem”. Dlatego, twierdzono następnie, „do rangi wielkiego państwa trzeba aspirować”.

Ta debata, jak większość spraw dotyczących Chin, pozostała u nas nieznana. Teraz, dzięki wydawnictwu Adam Marszałek w Toruniu, które podpisało odpowiednie umowy i mocno ChRL u nas propaguje, można o niej przeczytać w książkach profesora Jin Canronga.

Wydawnictwo nie podało niestety, że autor to bodaj największy obecnie chiński autorytet w sprawach amerykańskich, jeden z najgłośniejszych chińskich badaczy stosunków międzynarodowych i zagadnień strategicznych. To ekspert, którego w Chinach się słucha. Tym bardziej, co też ważne, że tak naprawdę punktem odniesienia dla decydentów chińskich, co widać i czuć, stały się właśnie USA, a nie Rosja, UE czy Indie. To z Amerykanami teraz Chińczycy się mierzą.

Tym samym, co rzadkie, a na naszym rynku wydawniczym wręcz unikatowe, dostaliśmy do ręki chińską, a nie zachodnią argumentację i interpretację obecnej sytuacji na globie, tej po kryzysie 2008 r., która – jak wynika z lektury obu wydanych u nas tomów – była ważna cezurą również dla Chin. Albowiem po tej dacie, jak pisze Jin, „świat zaczął kręcić się wokół Chin, z jednej strony przesadnie argumentując ich znacznie, z drugiej strony zaś wyolbrzymiając chińską odpowiedzialność”. A w innym miejscu zaznacza wprost: „głos Pekinu nie może być ignorowany”.

Mentalność mocarstwowa

Dlatego – jak argumentuje autor – „Chiny powinny wykształcić mentalność mocarstwową” oraz „wyrobić myślenie kategoriami mocarstwa”. Potrzebne jest im „więcej optymizmu i zaufania”, pozbycie się balastu i „kompleksu wielowiekowego narodowego poniżenia”, wynikającego szczególnie z dominacji obcych mocarstw po „wojnach opiumowych” od połowy XIX stulecia. Tym samym, Chiny powinny prezentować „wiarę we własne siły i niezależność kraju, nigdy zaś arogancję i uniżoność”.

Jin nie zapomina, że pisze do zachodniego odbiorcy, więc w końcówce jednego z tomów apeluje, zręcznie, do obcych inwestorów, aby realizowali swój „chiński sen” na tamtejszym ogromnym rynku. Cały czas twierdzi bowiem, że mimo odczuwalnego wzrostu swojego znaczenia Chiny „uosabiają odpowiedzialność systemową”, czyli nie zamierzają podważać aktualnych porządków na globie, a więc nie są i nie będą, o co podejrzewa je coraz więcej osób z zewnątrz, „mocarstwem rewizjonistycznym”, dążącym do zmiany, a nie zachowania istniejącego ładu.

Tu jednak prof. Jin, jak wielu dziś chińskich autorów, popada w sprzeczność, bowiem w innym miejscu pisze wprost: „wzmacniające się Chiny mogą zrównoważyć rozkład sił na świecie, przełamując 500-letnią dominację Zachodu”. Chcąc jednak pełnić mocarstwową rolę, Państwo Środka musi nadal prowadzić transformację i modernizację, tyle że już inną niż w poprzednich dekadach, albowiem: „osłabła przewaga komparatywna Państwa Środka… konsumpcja wewnętrzna kuleje”. Łatwo też daje się zauważyć, że jego gospodarka „w zbyt dużym stopniu opiera się na eksporcie i inwestycjach”.

Tak przechodzimy do tomu Przyszłość Chin, który – co może być inspirujące, ale też irytujące polskiego czytelnika – jest swoistą mieszanką trzeźwej oceny i kalkulacji z ideologiczną papką i „drętwą mową”. Jak bowiem spokojnie przyjmować u nas np. tezę, zgodnie z którą „Chiny są zawsze siłą sprawiedliwości chroniącą pokój”?

Bogate państwo, biedni ludzie

Dla naszego spokoju zajmijmy się może tylko tą pierwszą płaszczyzną, bowiem Jin ma sporo ciekawego do powiedzenia. Podkreśla on, że „Państwo Środka znajduje się dziś na decydującym etapie rozwoju”. Owszem, odnotowało ostatnio wiele sukcesów, ale równocześnie – to mantra chińskich ekspertów – są nadal „największym państwem rozwijającym się”, bo według MFW „we wrześniu 2011 r. Chiny zajmowały 91. miejsce w świecie pod względem wielkości PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca”. Innymi słowy, państwo chińskie jest już silne i pod wieloma względami bogate, ale obywatele ChRL indywidualnie takiego poczucia nie mają.

Jak pisze Jin: „Zwykli obywatele mają poczucie, że żyją w relatywnym ubóstwie. W obliczu niskiego wskaźnika szczęścia społecznego, wysokiej inflacji i wygórowanych cen nieruchomości poziom niezadowolenia w społeczeństwie jest wyższy niż kiedykolwiek wcześniej”. Co gorzej, „wewnętrzne kwestie etniczne, polaryzacja na biednych i bogatych, korupcja, moralna anomia i erozja rdzennych wartości” sprawiają, iż „Chińczycy obawiają się, że jakikolwiek niewielki problem społeczny w tak ogromnej populacji stanie się w krótkim czasie problemem poważnym”.

Oczywiście, prof. Jin nie napisze, jak wielu ekspertów z zewnątrz, że obecne Chiny w wymiarze wewnętrznym przypominają kolosa na glinianych nogach, są – używając terminologii prof. Davida Shambaugh – „mocarstwem połowicznym”. Jednak problemy dostrzega i wie, że „postępuje proces starzenia się chińskiego społeczeństwa, a wzrost gospodarczy został spowolniony”. W tych okolicznościach dalsze kroczenie ścieżką szybkiego wzrostu, jak było przez minione ponad trzy dekady, po prostu grozi wielkim społecznym wybuchem.

Zdaniem autora, „istnieje duże niebezpieczeństwo znalezienia się w pułapce średnich dochodów”, dlatego twierdzi – co pozostaje jednak w sprzeczności z międzynarodowymi aspiracjami Chin i „chińskim snem” oraz pozostałą argumentacją Jina – „w najbliższych 20-30 latach Chiny są skazane na los introwertycznego państwa, skupionego na własnym rozwoju wewnętrznym”.

Musi tak być, bowiem – w opinii Jina – „wiele obszarów życia wymaga szczególnych wysiłków i kosztów, a zwłaszcza zanieczyszczenie środowiska i walka z konsekwencjami zmian klimatycznych, zamykanie gałęzi energochłonnych i groźnych dla środowiska, nakłady inwestycyjne i pobudzanie sektorów inteligentnych opartych na wiedzy itp.”.

Spory na ostrym zakręcie

Jak jednak „nie zwracać na siebie uwagi”, co postuluje Jin, jeśli wszyscy na zewnątrz – co też odnotowuje – z uwagą patrzą teraz na Chiny, i albo czegoś od nich oczekują, albo się ich obawiają, albo – co najczęstsze – ich nie rozumieją.

To dlatego, czego nie uświadamiamy sobie należycie, 2008 r. był potężną cezurą także na chińskiej scenie wewnętrznej. Albowiem przyszły nowe wyzwania, zupełnie innej natury. Skończyły się tanie Chiny i proste rezerwy. Kraj musi przejść na zupełnie inny, trudniejszy od poprzedniego etap rozwoju. W efekcie: „W Chinach ściera się wiele poglądów na temat modelu rozwoju kraju: liberałowie, nowa lewica i tradycjonaliści toczą bezprecedensową debatę, wskazując ogromne różnice w spojrzenia na świat”. I w spojrzeniu na Chiny oraz ich przyszłość – dodajmy od siebie.

Tak jak poprzednio był konsensus głównych sił politycznych (i ośrodków eksperckich) co do najważniejszych kierunków rozwoju, tak teraz już go nie ma. W istnej kakofonii dźwięków i poglądów trzeba przysłowiowe ziarno oddzielać od plew. Również w obszernej argumentacji prof. Jina Canronga. Bo trzeźwo ocenia on sytuację, kiedy wnioskuje: „To, w jaki sposób znaleźć punkt równowagi pomiędzy wzrostem gospodarczym a restrukturyzacją gospodarki, stanowi sprawdzian umiejętności rządzenia przywódców kraju”.

W kontekście kampanii o „chińskim śnie”, warto wyeksponować inną jego tezę: „rząd musi znaleźć równowagę pomiędzy podejmowaniem racjonalnych decyzji, a odwoływaniem się do narodowych sentymentów, tak aby uniknąć dużych błędów strategicznych w procesie decyzyjnym”.

Lektura tych dwóch prac chińskiego autora dowodzi jednoznacznie, że Chiny stanęły wobec konieczności przejścia z jednego modelu rozwojowego na drugi, z fazy szybkiego wzrostu na etap zrównoważonego rozwoju, w którym „wzrost gospodarczy ma być pobudzany nie tylko przez eksport, ale też przez popyt wewnętrzny”. Równocześnie zauważalny wzrost ich siły i potęgi, dostrzeżony szczególnie mocno po 2008 r., spowodował ferment na tamtejszej scenie wewnętrznej, bowiem nie wiadomo, jak należycie się zachowywać na scenie globalnej. Jin Canrong, jak wielu w Chinach, argumentuje, by jego kraj pozostał państwem „dośrodkowym”, nadal skupionym na sobie i niedokończonych reformach. Jak to jednak zrobić w kontekście większych oczekiwań, obaw lub nawet strachu wobec ich zachowań i działań ze strony świata zewnętrznego?

Chiny urosły na naszych oczach. Jak widać, mają tego pełną świadomość. Co teraz zrobią, pozostaje niewiadomą. Jednak ze względu na ich rangę i znaczenie, trzeba je śledzić o wiele baczniej niż dotychczas. Bo najwyraźniej znajdują się na ostrym zakręcie.

OF

Odpowiedzialność wielkiego mocarstwa. Chińska perspektywa (wydawnictwo Adam Marszałek w Toruniu)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak odnieść sukces biznesowy w Chinach

Kategoria: Sektor niefinansowy
Chiny to rynek trudny, dla polskich przedsiębiorców bardzo egzotyczny, jednak aby się na nim znaleźć trzeba go dobrze poznać – wynika z książki Radosława Pyffela „Biznes w Chinach”.
Jak odnieść sukces biznesowy w Chinach

Chiny nie zastąpią Rosji handlu z Zachodem

Kategoria: Analizy
Mimo wzrostu wzajemnych obrotów handlowych, podpisywania umów na nowe projekty energetyczne i prób ograniczenia roli dolara w handlu zagranicznym Chiny jeszcze długo nie zajmą miejsca zachodnich państw w gospodarce Rosji.
Chiny nie zastąpią Rosji handlu z Zachodem