Autor: Kenneth Rogoff

Profesor ekonomii i polityki publicznej na Uniwersytecie Harvarda, publicysta Project Syndicate

Czego życzyć zadłużonej Europie

Przywódcy strefy euro wciąż się spierają o to, jaki jest najlepszy sposób pobudzenia wzrostu gospodarczego, przy czym przedstawiciele Francji i Włoch podkreślają obecnie, że powinno się rozluźnić] ciasny „gorset fiskalny” strefy euro. Natomiast przywódcy krajów z północy strefy euro nadal forsują poważniejsze zajęcie się wprowadzeniem reform.
Czego życzyć zadłużonej Europie

Idealnie byłoby, gdyby każda ze stron mogła działać po swojemu, trudno jednak wyobrazić sobie, osiągnięcie zamierzonego celu bez uwzględnienia restrukturyzacji długów na wielką skalę czy przełożenia ich spłat. Polityków z Europy nie stać na rozważenie takiego scenariusza, co oznacza nałożenie ogromnego ciężaru na Europejski Bank Centralny.

Wyjaśnień opóźniającego się ożywienia w strefie euro jest wprawdzie wiele, ale istotnym tego powodem wydaje się nawis długu, zarówno publicznego jak i prywatnego. Zadłużenie brutto gospodarstw domowych oraz instytucji finansowych jest dziś w relacji do dochodu narodowego większe niż było przed kryzysem finansowym. Dług przedsiębiorstw niefinansowych zmniejszył się tylko nieznacznie. No a zadłużenie rządu oczywiście mocno wzrosło na skutek operacji ratowania banków a spowodowanego recesją także ostrego spadku wpływów podatkowych.

Fakt, Europa zmaga się także ze starzeniem społeczeństwa. Kraje południa strefy euro, jak Włochy i Hiszpania, cierpią na skutek rosnącej konkurencji ze strony Chin w przemyśle tekstylnym i innych dziedzinach przemysłu lekkiego. Przedkryzysowy boom kredytowy przysłaniał zasadnicze problemy strukturalne, pokryzysowe ograniczenia miały natomiast znaczny wpływ na pogłębienie załamania.

To prawda, że Niemcy swój wzrost gospodarczy zawdzięczają okazanej dekadę wcześniej zdolności do wprowadzania bolesnych reform ekonomicznych, zwłaszcza jeśli idzie o przepisy rynku pracy. Dziś Niemcy mają właściwie pełne zatrudnienie i tempo wzrostu powyżej linii trendu. Przywódcy Niemiec są zatem (w jakimś stopniu zasadnie) przekonani, że gdyby Francja i Włochy wprowadziły podobne reformy, miałyby one cudowny wręcz wpływ na długofalowe tempo wzrostu tych gospodarek.

Co jednak z Portugalią, Irlandią oraz (szczególnie) Hiszpanią, czyli krajami, które od czasu kryzysu podjęły znaczące kroki reformatorskie?. Wszystkie one wciąż zmagają się z dwucyfrową stopą bezrobocia przy nikłym wzroście, wszystkie też — co aż nadto wyraźnie wykazał najnowszy „Fiscal Monitor” Międzynarodowego Funduszu Walutowego — nadal odczuwają poważne problemy z zadłużeniem.

Nawis długu wpędza kraj w zaklęty krąg. Bardzo wysokie zadłużenie publiczne i prywatne powoduje ograniczenie możliwości wyboru i ma niezaprzeczalny związek ze spowolnieniem wzrostu, co z kolei utrudnia wydostanie się z pułapki długu.

Wiosną zeszłego roku prowadzono kampanię przeciwko każdemu, kto ośmielił się wykazywać obawy o długofalowe skutki wysokiego zadłużenia, przy czym na ogół ignorowano w niej obfitą literaturę akademicką na ten temat: widać tu wyraźne podobieństwo do niedawnej fali zastrzeżeń wobec badań Thomasa Piketty’ego nad nierównościami, w których nie wzięto pod uwagę ogromnej liczby dowodów.

To prawda, że nie wszystkie długi są jednakowe i że jeśli zaciąga się je, żeby sfinansować wysoce produktywne inwestycje infrastrukturalne, to powiększanie zadłużenia ma uzasadnienie. Europa w porównaniu do wielu krajów azjatyckich jest bardzo opóźniona jest chodzi o zasięg szerokopasmowego Internetu. Tamtejsze sieci energetyczne są odseparowane od siebie (wyjątek stanowią kraje nordyckie) i potrzeba ogromnych działań, żeby je zintegrować.

Powiększanie długu w celu znacznego zwiększenia bądź zapewnienia tempa wzrostu w długim okresie ma zatem sens, zwłaszcza jeśli dzieje się to w sytuacji niskich realnych stóp procentowych. Podobne argumenty można wysuwać w odniesieniu do wydatków na oświatę — na przykład na ulepszenia w uniwersytetach, które w Europie są niedofinansowane.

Podejście do stymulacji budżetowej, która wykracza poza te pobudzające wzrost inwestycje, jest już bardziej zróżnicowane. Brad Delong oraz Larry Summers dowodzą, że gdy gospodarka jest zduszona, krótkookresowe przyrosty zadłużenia mogą być opłacalne, nawet jeśli nie prowadzą one bezpośrednio do zwiększenia potencjału długookresowego. W przeciwieństwie do nich Alberto Alessina i Silvia Ardagna twierdzą, że w gospodarce z dużym i nieefektywnym sektorem rządowym posunięcia stabilizujące poziom zadłużenia i ukierunkowane na ograniczenie rozmiarów sektora rządowego, mogą mieć działanie pobudzające wzrost.

W tej debacie —przyznaję — jestem outsiderem. (W historii kryzysów finansowych, jaką wraz z Carmen Reinhart opublikowaliśmy w 2009 roku, ani razu nie pojawia się określenie „zaciskanie pasa”.) Mam jednak poczucie, że obydwa wspomniane wyżej poglądy są skrajne. Ogólnie bowiem rzecz biorąc, ani same wyrzeczenia ani też sama stymulacja Keynesowska nie są w stanie pomóc krajowi w wydostaniu się z pułapki wysokiego zadłużenia. Z historii wynika, że istotną w tym rolę odgrywały zwykle inne posunięcia, w tym restrukturyzacja zadłużenia, inflacja oraz różne formy opodatkowania majątku (także represje finansowe).

Trudno przewidzieć, jakim sposobem kraje europejskie kraje mogłyby w nieskończoność unikać sięgnięcia po pełen zestaw tych „dłużniczych” narzędzi, po to zwłaszcza, żeby naprawić kruchą gospodarkę peryferyjnych krajów strefy euro. Być może gwarancja ekspansji „jak tylko się da” [zapowiedział to kiedyś prezes EBC Mario Draghi – red. OF] ze strony EBC rzeczywiście umożliwi sfinansowanie większej stymulacji krótkoterminowej niż jest to dziś dozwolone; gwarancje EBC nie rozwiążą jednak długofalowych problemów z trwałym wzrostem.

Wkrótce zresztą EBC będzie musiał zmierzyć się z faktem, że reformy strukturalne oraz zaciskanie pasa trudno uznać za całkowite rozwiązanie dłużniczych problemów Europy. W październiku i listopadzie EBC ogłosi wyniki swojego bankowego „testu odporności” (stress test). Wiele banków ma bardzo dużo rządowych papierów wartościowych, wyniki testu będą zatem w ogromnym stopniu zależeć od tego, jak EBC oszacuje ryzyko niewypłacalności państw.

Jeśli je rażąco niedoszacuje, nadwyręży to mocno wiarygodność EBC jako nadzorcy sektora bankowego. Jeśli natomiast okaże więcej szczerości co do tego ryzyka, to może się zdarzyć, że niektóre kraje peryferyjne będą mieć trudności z zapełnieniem luk i zażądają pomocy od państw z północny strefy euro. Trzeba mieć nadzieję, że EBC będzie w swoich ocenach szczery. Najwyższa już bowiem pora na rozmowy o tym, jak ulżyć krajom peryferyjnym w ich problemach z zadłużeniem.

©Project Syndicate

www.project-syndicate.org

 

 


Tagi