Autor: Martin Feldstein

Był profesorem ekonomii na Harvardzie, publicystą Project Syndicate.

Dlaczego Fed powinien działać szybciej

Amerykańska Rezerwa Federalna podkreśla, że o jej polityce pieniężnej zdecyduje poziom wskaźników ekonomicznych. Musiałyby to być skrajnie nieprawdopodobne dane, żeby spowodowały zmianę domyślnego planu Fed, który chce w październiku 2014 roku zakończyć łagodzenie ilościowe. A w pierwszej połowie 2015 roku chce zacząć podnosić stopę funduszy federalnych - obecnie bliską zera.
Dlaczego Fed powinien działać szybciej

Rynki finansowe ogarnęła obsesja przewidywań; chodzi o to, czy stopy zostaną podniesione w marcu czy w czerwcu. Według mnie Fed zacznie je podnosić w najlepszym razie w marcu. Data rozpoczęcia podwyżek jest zresztą mniej istotna niż ich tempo oraz poziom, jaki osiągną one pod koniec 2015 roku.

Wśród członków ustalającego stopy Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (Federal Open Market Committee – FOMC) istnieje znaczne zróżnicowanie poglądów. Wypośrodkowanie opinii wyrażonych na ostatnim posiedzeniu FOMC wskazuje, że w końcu 2015 roku stopa funduszy federalnych będzie na poziomie 1,25 – 1,5 proc. Według tych opinii nawet pod koniec 2016 roku stopa funduszy federalnych będzie wynosić niespełna 3 proc.

W mojej ocenie byłyby one za niskie. Skoro inflacja już teraz zbliża się do 2 proc. a może jest nawet większa (zależnie od tego, jak ją mierzyć), to realna stopa funduszy federalnych będzie w końcu 2015 roku zerowa. Tak więc polityka pieniężna – zamiast zapewniać stabilność cen – będzie napędzać wzrost stopy inflacji.

Choć o dokładny poziom właściwej stopy funduszy federalnych można się spierać, to analizy samego Fed wskazują, że przy długoterminowej stopie inflacji na poziomie 2 proc. długoterminowa stopa procentowa powinna wynosić około 4 proc. Najnowsza wartość wskaźnika cen detalicznych wynosi 1,7 proc. w ujęciu rok do roku, a gdyby nie nietypowy spadek w ostatnim miesiącu, to wskaźnik dwunastomiesięczny byłby nawet wyższy. W drugim kwartale tego roku całoroczna stopa inflacji wynosiła 4 proc.

Fed woli mierzyć inflację za pomocą wskaźnika cen prywatnych wydatków konsumpcyjnych (personal consumption expediture, PCE). Spokojne podejście Fed do inflacji odzwierciedla fakt, iż skupia się ono na długim okresie przeszłości, a 12-miesięczna inflacja PCE w sierpniu tego roku wyniosła zaledwie 1,5 proc., tyle samo co „bazowy” (bez żywności i energii) wskaźnik PCE. Wskaźnik ten jednak także rośnie, a jego najnowsza wartość kwartalna (dla okresu kwiecień-czerwiec) wyniosła 2,3 proc. licząc rok do roku.

Gdyby więc stabilność cen była jedynym celem Fed, to stopa funduszy federalnych powinna obecnie wynosić prawie 4 proc. Uzasadnieniem utrzymywania przez Fed superłagodnej polityki pieniężnej stanowi to, iż jego dwoisty mandat wymaga troszczenia się również o poziom zatrudnienia. W comiesięcznych oświadczeniach Fed podkreśla, że wciąż ma miejsce „znaczne niewykorzystanie zasobów siły roboczej”. Opinia ta uwzględnia nie tylko stopę bezrobocia na poziomie 6,1 proc., ale także miliony zatrudnionych w niepełnym wymiarze i zabiegających o pracę na cały etat oraz ludzi, których oficjalnie nie zalicza się do bezrobotnych, bo nie szukają aktywnie zatrudnienia.

Fed ma oczywiście rację co do tego, że obecna sytuacja na rynku pracy oznacza znaczne straty gospodarcze, a w wymiarze indywidualnym – biedę. Ekonomiści dyskutują jednak nad tym, w jakim stopniu warunki te stanowią odzwierciedlenie cyklicznego spadku popytu, w jakim zaś – problemów o charakterze bardziej strukturalnym, którym stymulacja monetarna nie jest w stanie zaradzić. W najnowszym studium autorstwa zespołu ekonomistów Fed stwierdza się, że obecny spadek stopy aktywności zawodowej niemal w całości odzwierciedla starzenie się społeczeństwa oraz inne przyczyny strukturalne.

Najnowsze badania wskazują również, że zwiększenie popytu, które prowadziłoby do dalszej obniżki obecnej stopy bezrobocia, stanowiłoby bodziec do wzrostu inflacji. Jak wykazano w pewnym istotnym opracowaniu (jego współautorem jest Alan Krueger z Princeton University, który do niedawna był przewodniczącym Rady Doradców Ekonomicznych prezydenta Baracka Obamy), stopa inflacji odzwierciedla raczej poziom bezrobocia krótkotrwałego (mniej niż sześć miesięcy) niż ogólnej stopy bezrobocia. Bezrobocie długotrwałe prowadzi bowiem do straty produkcji potencjalnej i jest źródłem prywatnych cierpień, ale nie wywiera wpływu na stopę inflacji.

Analiza Kruegera wskazuje, że stopa inflacji zaczyna rosnąć przy spadku stopy bezrobocia krótkotrwałego do 4-4,5 proc. Obecnie wskaźnik bezrobocia krótkotrwałego wynosi 4,2 proc. i stopa inflacji rzeczywiście rośnie, zaś badania Kruegera sugerują, że nadchodzących miesiącach wzrośnie jeszcze bardziej.

Do takich samych konkluzji co do roli bezrobocia krótkoterminowego doszli Robert Gordon z Northwestern University oraz Glenn Rudebusch i John Wiliams z Banku Rezerwy Federalnej w San Francisco, których badania również wskazują, że bezrobocie długotrwałe jest dla procesów inflacyjnych bez znaczenia. Choć nie wszyscy badacze zgadzają się z tą analizą, osobiście sądzę, że są to dowody na tyle mocne, by stanowić ostrzeżenie pod adresem Fed oraz uczestników rynku.

Stały wzrost stopy inflacji w 2015 roku naprawdę by mnie nie zdziwił. A w takim przypadku Fed prawdopodobnie podniesie stopę funduszy federalnych szybciej – i do wyższego poziomu w końcu roku – niż to sugeruje jego ostatnie oświadczenie.

© Project Syndicate, 2014

www.project-syndicate.org

 


Tagi


Artykuły powiązane

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dwaj członkowie pierwszej RPP przystąpili do boju w kampanii przed sejmowym głosowaniem nad kandydatem na stanowisko prezesa NBP i w dwudziestu punktach sformułowali swoją – jakżeby inaczej, sążniście negatywną – opinię o polityce pieniężnej realizowanej przez RPP czwartej kadencji (Bogusław Grabowski i Jerzy Pruski, Bankructwo polityki pieniężnej? Rzeczpospolita 27.04.2022).
Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP