Autor: Harold James

Profesor historii ekonomii, wykłada na Princeton University

Duch minionych brexitów

Unia Europejska uzyskała zgodę państw członkowskich na zawarcie umowy, określającej warunki wystąpienia z niej Wielkiej Brytanii. Jest niejasne, czy większość brytyjskich parlamentarzystów zatwierdzi porozumienie, zważywszy że wydaje się ono pozostawiać uprawnienia decyzyjne dotyczące spraw brytyjskich w rękach europejskich.
Duch minionych brexitów

Harold James (PS)

Można racjonalnie założyć, że umowa zostanie odrzucona przez twardych zwolenników brexitu, postrzegających ją jako nawet mniej zadowalającą, niż obecne status quo. Oczywiście nie brakuje też zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, którzy sprzeciwiają się brexitowi w jakiejkolwiek formie. Niemniej jednak umowa brexitu wynegocjowana przez premier Theresę May z Unią Europejską prawdopodobnie wejdzie w życie – mimo wszelkich jej wad.

Odwrócenie procesu występowania Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jest obecnie wysoce nieprawdopodobne. Brexit jest rewolucją, a to oznacza, że najpewniej będzie odbywał się według znanego z historii schematu. Jak wielu Francuzów przekonało się po 1789 roku i wielu Rosjan po roku 1917, rewolucji nie można ani zignorować, ani powstrzymać.

Niewątpliwie rewolucja brexitu dokonuje się w kraju, w którym tradycje rewolucyjne są słabo zakorzenione. Brytyjscy eksperci prawni szczycą się tym, że porządek konstytucyjny ich kraju ukształtował się stopniowo wraz z upływem czasu, zamiast w drodze takich dramatycznych rozłamów politycznych, jakie ukształtowały historię Europy kontynentalnej.

Referendum przeprowadzone w czerwcu 2016 roku pozbawiło jednak Wielką Brytanię tej nuty wyjątkowości. Głosowanie za opuszczeniem Unii Europejskiej zasygnalizowało, jak na ironię, że Wielka Brytania wreszcie dogoniła resztę Europy. W czasach, kiedy większość Europejczyków pragnie bezpieczeństwa i stabilności, nieznaczna większość Brytyjczyków zdecydowała się na coś szalonego i nieprzewidywalnego.

Brexit stanowi systemowy przewrót w każdej dziedzinie jednocześnie.

Niektórzy historycy upatrują zwiastunów brexitu w porzuceniu przez Wielką Brytanię systemu waluty złotej we wrześniu 1931 roku, czy jej wycofaniu się z systemu kursowego ERM we wrześniu 1992 roku. Brexit to jednak nie tylko odejście od systemu monetarnego – co jest stosunkowo prostą operacją, mogącą nawet dać korzystne rezultaty, czy ucieczka od irytujących cech życia politycznego Europy. Brexit stanowi systemowy przewrót w każdej dziedzinie jednocześnie.

Po dziesięcioleciach uczestnictwa w europejskim systemie regulacyjnym, całkowite od niego odcięcie będzie wymagało żmudnego i skomplikowanego procesu spisywania niezliczonych regulacji na nowo. Nawet najdrobniejszy błąd mógłby spowodować niezamierzone, druzgocące skutki. Na przykład, przeoczone luki prawne mogłyby umożliwić niebezpieczne praktyki, a niejednoznaczne sformułowania mogłyby pozbawić całość nowych ram regulacyjnych sensu czy spójności.

Innymi słowy, całe to przedsięwzięcie jest analogiczne do tworzenia nowego programu do przetwarzania tekstu od podstaw. Każda racjonalnie myśląca osoba zda sobie szybko sprawę, że lepiej jest utrzymać status quo – logika rewolucji nie przewiduje jednak możliwości powrotu do stanu poprzedniego.

Większość argumentów wysuwanych za brexitem zakłada tradycyjne pojęcie suwerenności i jest zakorzeniona w angielskiej – bardziej niż brytyjskiej – historii. Zwolennicy brexitu z rozrzewnieniem wspominają bunt króla Jana przeciwko papieżowi Innocentemu III w XIII wieku. Jeszcze bardziej oczarowani są epoką Tudorów, kiedy to Henryk VIII wyrwał Kościół Anglii spod jarzma władzy papieskiej. Do dziś Tudorzy są niemal wszechobecni w brytyjskich podręcznikach, mediach, filmach i powszechnej wyobraźni.

Moment decydujący dla Kościoła anglikańskiego nadszedł w kwietniu 1533 roku, kiedy to angielski parlament uchwalił Ustawę o zakazie apelacji (ang. Ecclesiastical Appeals Act), przyznającą Henrykowi VIII prawo do podejmowania ostatecznych decyzji we wszelkich kwestiach prawnych i religijnych. Celem ustawy było uwolnienie Anglii od papiestwa, podlegającego Karolowi I Hiszpańskiemu, tj. Karolowi V, Świętemu Cesarzowi Rzymskiemu. Tak długo, jak Karol dyktował warunki w Rzymie, Henryk nie mógł uzyskać rozwodu z jego ciotką, Katarzyną Aragońską.

Ustawa o zakazie apelacji zawiera pierwszą jasną definicję prawną suwerenności. „Niniejsze Królestwo Anglii” – jak stanowi ustawa – „jest Imperium, jako takowe uznanym na świecie, nad którym władzę sprawuje jedyna Najwyższa Głowa Kościoła i Król Anglii…”. Tym niemniej, jak to zwykle bywa, działania inicjujące rewolucję okazały się niekompletne. Ustawy przyjęte przez parlament w latach 30. XVI wieku nie zastąpiły katolicyzmu protestantyzmem. Faktycznie jednak utorowały reformatorom religijnym drogę do wprowadzenia rewolucji w kolejną jej fazę.

Nadal jednak między protestantami utrzymywały się poważne nieporozumienia w kwestii kształtu reformy. Czy rewolucja miała pójść w ślady nauk Lutra, Zwingliego czy Kalwina, czy też przybrać formę jeszcze bardziej radykalną? Co ciekawe, różne frakcje forsowały odmienne podejścia, a ich częste i raptowne zmiany były powszechne. Thomas Cromwell, który sporządził pierwotną Ustawę o zakazie apelacji, został na rozkaz króla stracony w 1540 roku. Architekt angielskiej reformacji, arcybiskup Thomas Cranmer, spłonął zaś na stosie w roku 1556.

Za panowania Edwarda VI, syna Henryka, w latach 1547-1553, pęd rewolucji powiódł Anglię zdecydowanie w stronę protestantyzmu. Jak jednak zauważa historyk Eamon Duffy, wraz z systematycznym „rozbieraniem ołtarzy” przez cały ten okres, liczni angielscy poddani doświadczali przesiedleń i alienacji. Społeczeństwo poddało się wielkiej tęsknocie za starym porządkiem i po śmierci Edwarda jego siostra Maria I rozpoczęła odwracanie procesu rewolucji.

Kontrrewolucja wymaga jednak podejścia tak radykalnego, jak sama rewolucja. W miarę jak państwo angielskie uciekało się do coraz to brutalniejszych środków, wielu poddanych dochodziło do wniosku, że kontrrewolucja sama w sobie jest bardzo niedoskonała. Po śmierci Marii, Elżbieta I ostatecznie wprowadziła kompromis. Jednak z uwagi na wiele nierozwiązanych kwestii teologicznych, reformacja przez dziesięciolecia nadal na zmianę przechodziła przez brutalne rewolucje i kontrrewolucje. Zanim konflikt ustał, trwały one jeszcze co najmniej jedno pokolenie.

Sam Henryk VIII zaś zawsze pragnął spocząć w ogromnym grobowcu przeznaczonym do celebracji mszy, gdzie msze (nota bene – katolickie) byłyby odprawiane po wsze czasy w jego intencji. Żadne z tych życzeń nie zostało spełnione. Najlepszym, co mogła zrobić Wielka Brytania, było po prostu zapomnieć i iść dalej.

Theresa May, prowadząc kraj przez końcowe etapy brexitu, powinna baczyć na lekcje epoki Tudorów. Najczęściej ci, którzy wszczynają rewolucję, są ostatecznie przez nią pożerani.

Harold James jest profesorem historii i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Princeton i straszy pracownik naukowy w Center for International Governance Innovation.

 © Project Syndicate, 2018.

http://www.project-syndicate.org/

 

Harold James (PS)

Otwarta licencja


Tagi