(©ArchiwumGary'ego Shiffmana)
ObserwatorFinansowy.pl: Statystyki policyjne mówią, że w marcu spadła w Polsce liczba przestępstw typu kradzież, czy włamanie. Kryzys gospodarczy redukuje przestępczość?
Gary Shiffman: To uproszczenie. Patrzmy na przestępców jako na liderów biznesowych. Ekonomiczna perspektywa pozwala nam lepiej zrozumieć fenomen przestępczości. Dlaczego przemoc pojawia się tu, a nie tam? Dlaczego dzisiaj notujemy np. wzrost liczby przestępstw popełnianych w domach, a mniej włamań? Otóż, ludzkie zachowanie jest w dużej mierze przewidywalne. Przestępcy po prostu dostosowują się do warunków.
Przestępcy są przewidywalni?
Oczywiście, podejmują oni decyzję pod wpływem kalkulacji potencjalnego zysku z danego działania, potencjalnego kosztu bycia złapanym i porównania z możliwą alternatywą. Łatwo więc przewidzieć, że zakres alternatywnego działania dla przestępców w wyniku pandemii i lockdownu spadnie. Nie obrabujemy np. banku, bo banki są zamknięte, a my musimy siedzieć w domu, bo na ulicach jest mnóstwo patroli policji i wojska. Z drugiej strony pojawia się większa przestrzeń do podejmowania działań przestępczych w sieci. Ludzie przerzucili się masowo na zakupy online, a przestępcy i tak nie mają nic lepszego do roboty niż przesiadywanie przed komputerem.
Będzie więcej wyłudzeń numerów kart kredytowych?
Możliwe, ale nie tylko. Przestępcy z chęcią zajmą się działalnością bezpieczniejszą. Np. wciskaniem ludziom różnych magicznych specyfików, które mają ich chronić przed koronawirusem, albo po prostu handlem “lewoskrętną witaminą C”. Sprzedaż takich specyfików jest często legalna, a nielegalne są dopiero niektóre sposoby ich reklamowania. W przestępczych kalkulacjach oznacza to niskie ryzyko złapania. Przestępcy to biznesmeni, mafia to po prostu przedsiębiorstwo. Jeśli będzie w stanie się zaadaptować do nowych warunków, będzie sobie radzić dobrze. Jeśli nie, zbankrutuje.
Mafia to ogólne określenie. Które z jej wielu branż “poradzą” sobie najlepiej?
Te, które zwykle czerpią przychody ze sprzedaży i dystrybucji nielegalnych dóbr na rynku. Powiedzmy, że jakaś organizacja handluje heroiną w normalnych czasach. Dzisiaj może być to trudniejsze. Taka organizacja może relatywnie szybko przestawić się na handel lekarstwami, które pomagają w walce z COVID-19, wzmacniając odporność.
A zatem kryzys, którego doświadczamy może sprawić, że mafia zajmie się działalnością nie tylko legalną, ale jeszcze korzystną społecznie?
Tak, to możliwe, chociaż oczywiście może zająć się równie dobrze handlem oszukańczymi lekami. Wszystko zależy od tego, co będzie bardziej opłacalne. Przestępcy są przestępcami nie dlatego, że chcą być źli, ale dlatego że chcą zarabiać. Pewien emerytowany agent amerykańskiej policji antynarkotykowej wspomina, że przesłuchując jednego z zastępców Pablo Escobara, usłyszał od niego: “Gdyby Amerykanie zaczęli kupować masowo psie odchody, zostawiłbym kokainę i zaczął budować psie farmy.” Przestępcy nie szukają rzeczy zakazanych, by wybierać z nich tę najbardziej moralnie odpychającą. Szukają niszy rynkowej. Jeśli więc mogliby np. dzisiaj przemycać maski i respiratory z wyższym zwrotem od narkotyków, będą to prawdopodobnie robić. Oczywiście, nie oznacza to, że będą je produkować. Będą je prawdopodobnie kraść. Można sobie też wyobrazić, że gdyby dzisiaj pojawiła się szczepionka na COVID-19, ale do powszechnej dystrybucji miałaby wejść dopiero za rok, mafia przyśpieszałaby tę ścieżkę dla skłonnych jej za to zapłacić. Innymi słowy, mafia będzie uzupełniać rynkowe niedobory wytwarzane przez koronawirusa.
Przestępcy nie szukają rzeczy zakazanych, by wybierać z nich tę najbardziej moralnie odpychającą. Szukają niszy rynkowej
Spora jednak część organizacji mafijnych nie zajmuje się na co dzień szczególnie zaawansowaną logistycznie działalnością, nie ma aż tak dużych zdolności biznesowych, by skakać między jedną branżą a drugą.
To zależy. Weźmy właściciela nielegalnego domu publicznego. Z całą pewnością traci przychody, bo klienci ze względu na lockdown przestają się pojawiać. Może albo zamknąć swój biznes, albo zacząć dostarczać jakiś inny pożądany produkt. Zarządzając domem publicznym, zapewne ma kontakty w policji, w urzędach, wśród polityków i może np. otrzymać dostęp do jakichś dóbr medycznych, którymi potem będzie handlował. Niedawno prowadziłem badania nad handlem ludźmi, wciąż napędzanym częściowo przez “popyt” domów publicznych i potwierdzają one, że ta branża jest wciąż ponadgraniczna, międzynarodowa, bardzo dobrze zorganizowana. Można zakładać, że w czasie pandemii będzie elastyczna.
Jeśli ekonomia każe patrzeć na przestępczość jako na aktywność gospodarczą, to czy odpowiada dlaczego mimo wszystko zdecydowana większość przedsiębiorców podejmuje legalne działania?
Ponieważ większość ma możliwość zyskownej działalności w legalnej gospodarce, a ryzyko złapania i spędzenia kilku lat w więzieniu związane z przestępczością oceniają jako zbyt duże. W skrócie, nie popełnia pan przestępstw dlatego, że nie chce pan ryzykować życia, które ma i swojej świetlanej przyszłości jako dziennikarz.
A nie dlatego, że przede wszystkim uważam przestępstwa za zło moralne?
To też ma jakieś znaczenie.
Jakieś?
Tak. Jest po prostu częścią kalkulacji. Popełnienie wykroczenia moralnego postrzega się jako koszt. Koszt działalności przestępczej nie musi być wyłącznie finansowy, nie musi być też wyłącznie związany z potencjalną karą więzienia, a może również obejmować niemożność spojrzenia sobie w twarz w lustrze bez wyrzutów sumienia: “Nie jestem tym, kim chciałem być”. Strona moralna danych działań także może być ujęta w rozważaniach ekonomicznych. Ludzie różnią się stopniem, w jakim są przywiązani do wartości moralnych, różnią się pod względem sumienia, różnią pod względem samego zestawu wartości, w które wierzą.
Muzułmanin będzie kalkulował inaczej niż chrześcijanin.
Pewnie tak. Jednak nawet w obrębie jednej grupy religijnej ludzie różnie rozumieją nakazy etyczne. Nie można więc generalizować i mówić np., że chrześcijanie częściej będą popełniać te przestępstwa, a muzułmanie tamte.
Mówi Pan, że ludzie są przewidywalni.
Do pewnego stopnia.
Właśnie obejrzałem serial “Kalifat”, w którym podjęto wątek terroryzmu. Mamy tam sportretowanych terrorystów inteligentnych i głupich, wierzących i cynicznych, bogatych i biednych. Czy to jest adekwatny obraz tej grupy ludzi?
Tak.
Czy więc modele ekonomiczne umieją przewidzieć, które jednostki są np. bardziej podatne na religijną indoktrynację, które są skłonne angażować się w działalność terrorystyczną, itd., skoro mamy do czynienia z tak niejednorodną grupą ludzi?
Modele nie pozwalają przewidzieć zachowania danego członka grupy tylko ze względu na ogólną charakterystykę tej grupy. Niestety, służby bezpieczeństwa całego świata wciąż słabo to rozumieją. Zakładamy np., że wszyscy członkowie Państwa Islamskiego wierzą w X, Y i robią A, B i C. To błąd. To są tylko uogólnienia i nasze założenia, bardzo często zupełnie niespójne z rzeczywistością konkretnych przypadków. Ekonomia stosowana do przestępczości uczy nas, że każda meta-narracja prowadzi do błędnych diagnoz. Lepiej, chcąc poznać daną grupę przestępczą, zrozumieć kto jest jej liderem, jakie są jego motywacje i cele. Możesz np. mieć grupę terrorystyczną, której motto to czystość religijna, ale prawdziwym celem jej lidera jest władza, albo pieniądze. Ideologia wówczas staje się po prostu narzędziem do celu. Ta wiedza może skutecznie posłużyć do „rozczłonkowania” takiej organizacji.
Modele nie pozwalają przewidzieć zachowania danego członka grupy tylko ze względu na ogólną charakterystykę tej grupy. Niestety, służby bezpieczeństwa całego świata wciąż słabo to rozumieją
Czy możemy więc ekonomicznie rozstrzygnąć, kto ma rację w sporze o fundamentalną przyczynę terroryzmu? W USA po atakach z 11 września 2001 r. obowiązują dwie teorie. Pierwsza, że terroryzm bierze się z nienawiści do wolności. Druga, że z zaangażowania USA w nieswoje sprawy. Z Pana słów wynika, że żadna z nich nie może opisać terroryzmu jako zjawiska w całości…
Pochodzenie terroryzmu? To jedna z największych zagadek naszych czasów, a pan chce, żebym odpowiedział na nią w 30 sekund (śmiech). Nie wiem, skąd bierze się terroryzm, ale wiem, że mówiąc, że bierze się z czyjejś nienawiści do naszej wolności, mówimy, że każdy terrorysta nienawidzi nas z tej właśnie przyczyny. Takie postawienie sprawy nie ma sensu, jest empirycznie nieprawdziwe jako sąd ogólny. Liderzy różnych stronnictw chcą nam taką narrację jednak sprzedać jako marketing firmowy swoich organizacji. Stany Zjednoczone np. kiedyś dogadywały się z krajami arabskimi całkiem dobrze, np. z szachem Iranu przed tamtejszą rewolucją. Nowi rewolucyjni liderzy przyjęli antyamerykańską retorykę jako rodzaj marketingu swojej władzy. Mówiąc, że ludzie danego kraju, religii, kultury zawsze czują i zachowują się w ten sam sposób, mówimy po prostu nieprawdę.
OK, zapomnijmy o terroryzmie, wróćmy do członków “zwykłych” grup mafijnych. Często szuka się usprawiedliwienia dla nich, wskazując np. trudne dzieciństwo, biedę, itd., a następnie mówi: zlikwidujmy te korzenie przestępczości, a zlikwidujemy przestępczość. To właściwe postawienie sprawy?
Nie. Gdyby to były pełne i trafne wyjaśnienia, mielibyśmy na świecie znacznie więcej przestępców. Jak wielu bowiem ludzi z tych, którzy rodzą się w biednych rodzinach nie zostaje przestępcami? Zdecydowana większość. Owszem, okoliczności życiowe mają wpływ na zasób życiowych awyborów, którymi dysponujemy. Bieda, trauma z dzieciństwa, uzależnienie od narkotyków to jednak tylko jedne z wielu czynników kształtujących nasze wybory, a nie determinanty przestępczości. Ekonomiczne spojrzenie na przestępczość każe patrzeć na każdego bardzo indywidualnie. Agregaty jak w makroekonomii mają tu ograniczone zastosowanie. Stąd np. policyjne próby targetowania ludności pod względem koloru skóry, bo statystycznie wychodzi nam, że osoby o kolorze X popełniają przestępstwa częściej niż o kolorze Y, są po prostu nieefektywne. Jasne, że w życiu potrzebne są uproszczenia, ale to uproszczenie nie daje korzyści, a przynosi szkody.
W USA chyba jest z tym duży problem.
Tak, jeśli spojrzeć na dane dotyczące inkarceracji w USA, nieproporcjonalnie częściej niż biali za kratkami lądują latynoamerykanie czy afroamerykanie. To jest podstawą do konkluzji, że w systemie egzekucji prawa jest coś nie tak. Niemniej nie powinno nas to prowadzić do wniosku np., że policjanci są rasistami, bo popełnilibyśmy dokładnie ten sam błąd: przypisalibyśmy ogólną narrację wszystkim członkom tej grupy.
Zastanawiam się, jak patrzy Pan na wojnę z narkotykami. Większość ekonomistów uznaje ją za bezsensowną, bo nie do wygrania. Pan się z tym zgadza?
Tak. Przede wszystkim samo sformułowanie “wojna z narkotykami” jest zwyczajnie głupie. Tak samo głupie, jak “wojna z terroryzmem.” Używanie tego sformułowania ma cel polityczny: zebrać publiczne zasoby, by wydać je w sposób, które lider uzna za stosowny.
Chwileczkę. Gdyby zatrudniono Pana do podjęcia decyzji o kierunku polityki antynarkotykowej, to zalecałby pan zaprzestanie jakichkolwiek działań?
Nie, nie to chcę powiedzieć. Uważam, że walka z taką przestępczością ma sens, ale należy ją prowadzić na innych zasadach. Zamiast wypowiadać handlarzom narkotyków wojnę, należałoby podnieść koszty prowadzenia ich biznesu tak wysoko, by sami z siebie zdecydowali się na robienie czegoś innego, może nawet legalnego.
Czy to nie sprowadza się po prostu do wprowadzenia wyższych kar za handel narkotykami?
Niekoniecznie. Koszty na rynku mają naturę relatywną. Atrakcyjność handlu narkotykami może spaść, jeśli obniżymy próg dostępu do zwykłych biznesów. Jeśli przestępca zobaczy, że sprzedaż pizzy staje się łatwiejsza i bardziej opłacalna niż sprzedaż heroiny, przerzuci się na nią. Co do podnoszenia wysokości kar, to nie jest to najskuteczniejsza metoda. Celem egzekucji prawa jest odstraszanie. Lepsza egzekucja to lepsze odstraszanie. Jeśli ryzyko bycia złapanym rośnie, rośnie motywacja do tego, by się z mafii wypisać. To, jak wysokie są wyroki to sprawa drugorzędna.
Celem egzekucji prawa jest odstraszanie. Lepsza egzekucja to lepsze odstraszanie. Jeśli ryzyko bycia złapanym rośnie, rośnie motywacja do tego, by się z mafii wypisać
Nie wszyscy przestępcy jednak dbają o ryzyko złapania. Niektórzy nie mają motywacji finansowej. Czynią zło z innych powodów – jak chociażby gwałciciele.
Tak, zgadzam się. Traktowanie wszystkich przestępców jako jednorodnej grupy jest błędem. Prawdziwie naukowe podejście w tym względzie to zrozumienie, że każdy z nich jest człowiekiem, który ma swoje indywidualne motywacje. Jako teoretyk modelowania ludzkiego zachowania, uważam to za fundament.
Pracował Pan jako szef sztabu amerykańskiego Urzędu Celnego i Ochrony Granic. Czy ekonomia podpowiada, jak zarządzać imigracją tak, by jej nie zdławić, a jednocześnie redukować jej negatywne skutki takie, jak napływ przestępców?
W samej imigracji nie ma nic złego. Zło i przemoc bierze się z naszej reakcji na nią.
Nie mówi Pan chyba, że terrorysta ISIS, który prześlizgnął się przez granicę do Europy, dokonał aktu terroru z winy Europejczyków?
Nie, oczywiście, że nie. Wyobraźmy sobie świat państw czysto narodowych, bez mniejszości etnicznych. Świat, w którym takie państwa oddzielone są wysokim murem. Ekonomia podpowiada nam, że to byłby bardzo biedny świat. Drugie ekstremum to całkowita wolność przepływu kapitału, ludzi i pracy. Ludzie podróżują, dokąd chcą, za darmo i w mgnieniu oka na magicznych dywanach. I w takiej wersji świata nie ma niczego, co z konieczności byłoby źródłem przemocy, a byłby on znacznie bogatszy. Nie ma więc powodów, by imigrację uznawać za zagrożenie. Źródło przemocy jest gdzie indziej: w postrzeganiu świata jako walki o ograniczone zasoby, gdzie trzeba wybrać strony, podzielić świat na “nas” i na nich”. I w tym kontekście pomyślmy o terroryście. Dlaczego postrzega on w ten sposób świat? Dlaczego wybiera ścieżkę przemocy? Co chce osiągnąć?
Ale jak to się ma do bezpieczeństwa imigracyjnego?
Tak, że to podejście jest konieczne, jeśli chcemy zwalczyć terroryzm jako zjawisko, nie zabijając kury, czyli imigracji. To kwestia strategii i identyfikacji prawdziwego problemu. Oczywiście, jest jeszcze taktyka. I ta każe patrzeć podejrzliwie na kogoś, kto wczoraj popełnił przestępstwo. Zakładamy, że istnieje szansa, że popełni je jutro i nie wpuszczamy go do kraju. To jednak działania doraźne. Skupiając się na ograniczaniu imigracji, nie likwidujemy przyczyny problemu.
Wróćmy jeszcze na chwilę do mafii i pandemii. Co będzie potem? Skoro teraz części przestępstw po prostu nie da się popełniać, to czy po pandemii będziemy świadkami fali przestępczości?
Nie sądzę, by coś takiego się stało. Niemniej można zakładać, że – tak, jak inne branże – także branża mafijna przejdzie głębokie zmiany strukturalne.
– Rozmawiał Sebastian Stodolak
Gary M. Shiffman, ekonomista z Georgetown University, były szef sztabu (chief of staff) amerykańskiego Urzędu Celnego i Ochrony Granic oraz żołnierz amerykańskiej marynarki; autor „Ekonomii przemocy: jak nauki behawioralne zmieniają nasze postrzeganie przestępstw, rebelii i terroryzmu.” (The Economics of Violence: How Behavioral Science Can Transform our View of Crime, Insurgency, and Terrorism).