Ekonomista z samego centrum

Z „Czasu pokera” – przeglądu publicystycznych tekstów prof. Andrzeja K. Koźmińskiego z ostatnich kilku lat – wyłania się obraz ekonomisty, który postanowił wygodnie zamieszkać między ul. Johna Maynarda Keynesa a ul. Miltona Friedmana i stamtąd robić wycieczki w stronę socjologii.
Ekonomista z samego centrum

Andrzej K. Koźmiński, "Czas pokera"

Zbiór 99 tekstów to głównie krótkie formy: felietony i artykuły publikowane w większości w prasie codziennej „Rzeczpospolitej” i „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Większości tekstów, które złożyły się na „Czas pokera”, nie brakuje na pewno publicystycznej prowokacyjności, intelektualnej uczciwości i wiedzy popartej doświadczeniem. Prof. Koźmiński jest postacią ciekawą, bo to i teoretyk ekonomii, i praktyk z sukcesami. Stworzył świetnie prosperujący i konkurujący w Polsce z najlepszymi państwowymi szkołami biznes o nazwie Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania (obecnie Akademia Leona Koźmińskiego). Teoretyk, bo w kilkudziesięciu publikacjach naukowych stworzył podwaliny pod nauczanie zarządzania w Polsce.

Anioł przedsiębiorczości…

Jak każdy publicysta, prof. Koźmiński ma skłonność do fetyszyzowania pewnych rzeczy. Przedsiębiorczość, sektor prywatny oraz ich zbawienny wpływ na gospodarkę i rynek to przykład pierwszy z brzegu, ale najbardziej chyba reprezentatywny.

Biorąc pod uwagę karierę autora, trudno się dziwić. Przy jego życiowym doświadczeniu trochę jednak martwi używanie zawsze różowych okularów zamiast mikroskopu do badania tych zjawisk.

…i demon populizmu

Z drugiej strony Koźmiński często wspomina (zawsze krytycznie) o populizmie, który urasta u niego do rangi demona demokracji. W pierwszym odruchu trudno się nie zgodzić. Gdy jednak zastanowić się głębiej, to populizm jest dzisiaj bardziej motorem napędowym niż hamulcem, bardziej inspiruje niż demotywuje.

Mam wrażenie, że powszechne pejoratywne nacechowanie tego określenie wynika z braku czysto naukowego podejścia do niego. Populizm stał się workiem tak dużym i wypchanym, że już dawno zaczęto umieszczać tam właściwie każdego oponenta. Zdaniem profesora wystarczy, że polityk złoży obietnicę, to już mamy do czynienia z „populistyczną retoryką polityczną”. Jeśli jeszcze obietnica niesie konsekwencje wydawania środków publicznych, to trzeba być maksymalnie nieufnym, bo na pewno pobudki, z których powstała były populistyczne. Zgodnie z zasadą nikt ci tyle nie da ile polityk obieca, jedną maczugą uderza się na oślep po wszystkich głowach.

Pomieszanie pojęć, uproszczenie, spłaszczenie debaty doprowadziły do tego, że zjawiska niebezpieczne w polityce i gospodarce nie są dzisiaj nazywane po imieniu, tylko pseudonimem „populizm”. A nie ma chyba większego populizmu niż ten ekonomiczny, w którym używana selektywnie statystyka pozwala każdej bzdurze nadać pozór prawdy.

Państwo czy rynek

Koźmiński bywa też konsekwentnie niesprawiedliwy, szczególnie wobec instytucji państwa i państwa jako takiego. „W warunkach na szczęście dość już mocno zakorzenionej w Polsce gospodarki rynkowej skłaniałbym się raczej do negatywnej oceny kapitalizmu państwowego. Za taką opinią przemawia notorycznie niski poziom menedżerskiej sprawności polskiego państwa oraz braku instynktu państwowego wszystkich współczesnych polskich elit” – pisze w referacie z 2012 roku. Kapitalizm państwowy opisywany przez Koźmińskiego to przeciwnik wolnorynkowej gospodarki. Przeciwnik, który zdobywa przewagę nad rynkiem tylko dzięki dopingowi, jaki dostaje od rządów.

Widzialna ręka państwa zawsze jest gorsza od tej niewidzialnej ręki rynku – taka zdaje się być pointa większości rozważań Koźmińskiego. Przedsiębiorcy i sektor prywatny są zawsze lepsi od zainfekowanej biurokratyzacją administracji publicznej – takie konkluzje serwuje autor „Czas pokera”.

Profesor karmi siebie i czytelników stereotypami, takimi jak ten: „Cała sfera publiczna pozostaje domeną nieudolności, niesprawności, kolosalnego marnotrawstwa, pasożytnictwa, nepotyzmu, korupcji i wszystkich innych możliwych przypadłości”. To zdanie z 2011 roku. Dla przeciwwagi autor dodaje: „Po 20 latach transformacji trudno jest dzisiaj mieć wątpliwości co do przedsiębiorczości, biznesowych i menedżerskich umiejętności Polaków. Dotyczy to jednak niemal wyłącznie sektora prywatnego”.

I ekonomista, i socjolog

W swoich tekstach prof. Koźmiński ujawnia talenty i wiedzę, przede wszystkim ekonomiczną. Gdy pisze o gospodarce, jest ciekawy, prowokuje do dyskusji, zmusza do myślenia.

Ma też jednak, zgodne z wykształceniem, ciągoty w stronę nauk bardziej społecznych niż ekonomia. Socjologiczne szkiełko i oko przykłada do globalizacji i innych procesów cywilizacyjnych. Tutaj niestety wieje nudą, jest wtórnie, a otwarte drzwi są wyważane raz za razem. Dobrze jest dostrzegać złożoność i przenikanie się światów, świetnie jest widzieć system naczyń połączonych. Widać, że konikiem profesora są innowacje, globalizacja nie tylko rynków finansów, ale i sieci społecznych.

Tam gdzie kończy się błyskotliwy ekonomista, nie zaczyna się jednak równie brawurowy socjolog.

Andrzej Koźmiński co najmniej 99 razy udowadnia, że jest ekonomistą szeroko pojętego centrum i nawet gdy odchyla się w neoliberalną stronę, czyni to z wielką gracją, a z jeszcze większym kunsztem czyni wypady w stronę bardziej socjalną.

Poszczególne teksty nie układają się w jakąś większą, spójną całość. Nie wiem, co próbował z tych puzzli ułożyć profesor, ja tego obrazka nie dostrzegam. Nie zmienia to faktu, że lektura pozwala bawić się i dobrze, i mądrze.

Wydawca na końcu książki pisze o tekstach ze zbioru „Czas pokera”, że „nie utraciły one aktualności, a może nawet zyskały od pierwotnej publikacji”. W moim przekonaniu duża ich część zestarzała się, choć bardzo pięknie.

Andrzej K. Koźmiński, "Czas pokera"

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak odnieść sukces biznesowy w Chinach

Kategoria: Sektor niefinansowy
Chiny to rynek trudny, dla polskich przedsiębiorców bardzo egzotyczny, jednak aby się na nim znaleźć trzeba go dobrze poznać – wynika z książki Radosława Pyffela „Biznes w Chinach”.
Jak odnieść sukces biznesowy w Chinach