Gwałtowne wahania rynków, to nowa norma

Zgodnie z oczekiwaniami rynku Rezerwa Federalna USA (Fed) podjęła we wtorek decyzję,  że nie zmienia stóp procentowych. Po gwałtownych spadkach na rynkach w poniedziałek część ekonomistów była przekonana, że Fed powinien zainterweniować. Inwestorzy uważają, że to, co miało miejsce na rynkach w ostatnich tygodniach może się stać nową normą.
Gwałtowne wahania rynków, to nowa norma

Ben Bernanke, szef Fed i Tim Geithner, sekretarz Skarbu USA. (CC By-NC-ND IMF)

Poniedziałek 8 sierpnia 2011 r. był najgorszym dniem na giełdzie nowojorskiej od chwili gdy wstrząsnął nią kryzys w październiku 2008 r. Indeks S&P spadł o 6,7 proc., a różnica od zamknięcia w piątek 5 sierpnia – blisko 80 punktów. W kwietniu 2011 r. indeks S&P spadł do 4,8 proc., a różnica wynosiła 60 punktów.

Najbardziej straciły akcje przedsiębiorstwa z sektora przemysłu (30 proc.), energii i materiałowego (obie grupy 20 proc.).

Cześć ekonomistów, jak Kenneth Rogoff, Brad DeLong, Christina Romer, Carmen Reinhart i Steven Rattner było przekonanych, że Fed powinien zastosować jakąś “formę łagodzenia”. Wszyscy oni, z wyjątkiem prof. Reinhart, są zwolennikami interwencji państwa w gospodarkę. Prof. Rogoff twierdził, że “istnieją warunki by Fed zastosował radykalne narzędzia w postaci np., skupu obligacji”, to znaczy elementu polityki “ilościowego łagodzenia”.

Była szefowa doradców prezydenta prof. Romer mówiła iż “utrzymanie niskich stóp procentowych jest absolutnym minimum”. Podobnie twierdziła prof. Reinhart: “Kiedy zachodzi kombinacja niskiego wzrostu PKB, wysokiego bezrobocia i ogromnego długu potrzebne są niskie stopy procentowe”. Prof. DeLong i dr Rattner mówili o konieczności III etapu “polityki ilościowego łagodzenia”. I porównywali ostatnie dni na rynkach do kryzysu w 2008 r.

Dan Greenhaus z BTIG, zwolennik rozwiązań wolnorynkowych, nie zalecał interwencji.

Podkreślał, że presje inflacyjne wzrosły: koszty pracy w II kwartale wzrosły o 2,2 proc. (a łącznie od początku roku o 7 proc.), a produktywność spadła o 0,3 proc. (w obu kwartałach o 0,9 proc.). Greenhaus twierdzi, że gospodarka przypomina tę z lat 70., bo dwa parametry, które Fed bierze pod uwagę przy podejmowaniu decyzji są podobne do tamtego okresu: “nie przyspieszająca inflacji stopa bezrobocia (NAIRU) oraz potencjalny PKB (pGDP)”.

Wówczas ekonomiści przeszacowali je pozwalając Fed prowadzić bardziej aktywną politykę i doprowadzili do recesji.

Inwestorzy mieli podobne zdanie. W debacie publicznej reprezentowali ich: legendarny menedżer Mark Faber, Donald Trump i Christopher Connor, jeden z członków zarządu firmy Sherwin-Williams. Faber podkreślał, że nie spodziewa się gwałtownej reakcji Fed – i jak się okazało miał rację – ponieważ gospodarka USA znajduje się w fazie wzrostu.

– Wzrost jest nikły, ale utrzymuje się od kilku kwartałów – podkreślał.

Donald Trump wyjaśniał dlaczego nie ma analogii pomiędzy ostatnimi wydarzeniami w gospodarce a tymi z 2008 r.:

– spready kredytowe dla przedsiębiorstw są ciasne. W 2008 r. można było mówić o historycznych różnicach pomiędzy nimi;
– w 2008 r. przedsiębiorstwa odbudowywały kapitał wszystkimi sposobami, a dziś skupują akcje;
– obecnie firmy notują dochody, a w 2008 r. liczyły głównie straty po upadku Lehman Brothers i problemach systemowych;
– skala sprzedaży na rynkach nie jest równa temu, co miało miejsce w 2008 r.

Trump przekonywał, że do takiej reakcji inwestorów, jaką można było zaobserwować w minionych dniach, należy się przyzwyczaić.

– Rynki mają lepszą wiedzą o stanie gospodarki globalnej niż politycy i eksperci – podkreślał Trump.

Fed w swoim oświadczeniu poinformował, że utrzyma wyjątkowo niski poziom stóp dla funduszy federalnych do połowy 2013 r. Niemniej ważne są też kluczowe sformułowania ukazujące ocenę gospodarki przez Fed:

– wzrost gospodarczy “znacząco powolniejszy niż spodziewał się Komitet [Fed – przyp. autora];

– ryzyko powodujące spadek wzrostu gospodarczego wzrosło;

– dalsze załamanie kondycji rynku pracy w ostatnich miesiącach.

Niezależnie od decyzji Fed we wtorek 9 sierpnia inwestorzy wydawali się tryskać optymizmem. Indeks S&P 500 zyskał 4,7 proc. Według Fox Business był to największy wzrost dzienny od sierpnia 1982 r. – wówczas indeks wzrósł o 4,8 proc.

Jak podkreśla inwestor Barry Ritholtz, autor bestselleru, “Bail Out Nation”, największe wzrosty na giełdach miały miejsce w okresie przedłużającej się bessy. Dlatego właśnie to co miało miejsce na rynkach w ostatnich tygodniach może się stać nową normą.

Ben Bernanke, szef Fed i Tim Geithner, sekretarz Skarbu USA. (CC By-NC-ND IMF)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją