Autor: Katarzyna Stańko

Dziennikarka ekonomiczna, mieszka i pracuje we Francji.

Francja dławi się strajkami

Nieustanne strajki zaczynają odbijać się na francuskiej gospodarce, zwłaszcza na sektorze transportowym. Państwo oczywiście próbuje pomagać, ale przejęcie gigantycznego długu kolei może przekreślić plan wyjścia z unijnej procedury nadmiernego deficytu, w którym Francja tkwi od 10 lat.
Francja dławi się strajkami

Według francuskiego urzędu statystycznego INSEE w maju indeks optymizmu wśród przedsiębiorców we Francji spadł o 2 pkt. A zaledwie pięć miesięcy wcześniej, pod koniec roku 2017 r., nastroje były najlepsze od 10 lat. Wtedy wskaźnik sięgał 112 pkt, obecnie wynosi zaledwie 106 pkt i jest zdecydowanie poniżej średniej. Indeks pozwalający przewidzieć przyszły wzrost gospodarczy pokazuje, że francuscy przedsiębiorcy są ostrożni.

– Widzimy pierwsze efekty strajków, które najbardziej odbijają się na sektorze transportowym oraz – tak ważnym we Francji – gastronomiczno-turystycznym – zauważa Julien Pouget, szef departamentu koniunktury w urzędzie statystycznym INSEE.

Choć oczywiście nie jest to jedyny powód spadku optymizmu, widocznego w całej strefie euro przecież, a spowodowanego również wzrostem cen paliw, groźbą wybuchu wojny handlowej na linii USA – UE czy niepewnością geopolityczną we Włoszech.

Nie bez znaczenia jest też kwestia zerwania przez Stany Zjednoczone porozumienia z Iranem i groźba powrotu sankcji gospodarczych wobec tego kraju. Francuskie firmy liczyły tam na duże kontrakty. Perspektywy dla francuskiej gospodarki pół roku temu były lepsze niż teraz.

Bank Francji obniżył właśnie swoją prognozę wzrostu PKB do 0,3 proc. w II kwartale. W ostatnim trymestrze 2017 r. wzrost gospodarczy wyniósł 0,7 proc. Według INSEE słabszy wzrost w pierwszym kwartale tego roku można tłumaczyć spowolnieniem inwestycji, głównie na poziomie przedsiębiorstw (+ 0,5 proc. po wcześniejszym wzroście wynoszącym + 1,6 proc.) oraz niewielkim spadkiem konsumpcji (+ 0,5 proc. przy wcześniejszym + 0,6 proc.). Istotnym czynnikiem jest również mniejsze tempo wzrostu produkcji towarów i usług: 0,3 proc. zamiast 0,9 proc., odnotowanych w poprzednim kwartale. Według INSEE niższy wzrost był szczególnie widoczny w sektorze przemysłowym (1,1 proc. w porównaniu do + 1,5 proc. w poprzednim kwartale).

Rosnące ceny paliw (o około 40 proc. w ciągu roku) również mogą istotnie wpłynąć na francuski wzrost gospodarczy. Według ekonomistów z Oddo, niemiecko-francuskiej grupy finansowej, efekt ten można szacować na poziomie 0,6 proc. PKB w 2018 r. i około 0,3 proc. w ciągu kolejnych 3 lat. Wzrost cen paliw napędza wzrost cen (inflacji), osłabia siłę nabywczą obywateli i zmniejsza marże przedsiębiorstw. Paliwa decydują przede wszystkim o kondycji sektora transportowego oraz przemysłu. Francuscy ekonomiści zaczynają mówić wręcz o „mały szoku naftowym”.

Ze wzrostem cen ropy i paliw, czy skutkami globalnych decyzji geopolitycznych zmagają się jednak wszystkie światowe firmy. Strajki na taką skalę to natomiast wyłącznie francuska domena. Strajki, we Francji w tym roku trwają od marca. Publiczny sektor transportowy strajkuje około 12 dni w każdym miesiącu. Do kolejarzy dołączyli także funkcjonariusze publiczni oraz sektor edukacji.

Francuskie przedsiębiorstwa zmuszone są do logistycznych przetasowań oraz do gromadzenia zapasów.

– Strajki dotykają wszystkie sektory, które korzystają z transportu kolejowego – wyjaśnia Christian Rose, szef związku firm korzystających z frachtu. – Transport drogowy jest obecnie maksymalnie eksploatowany, podobnie, jak transport rzeczny. Nie sposób znaleźć firmy, które podjęłyby się dodatkowego czasowego transportu na czas strajków kolei – tłumaczą francuscy przedsiębiorcy przyznający, że znajdują się w sytuacji podbramkowej. Jeśli strajki potrwają przez kolejne tygodnie można spodziewać się przerw w dostawach towarów praktycznie we wszystkich branżach.

William De Vijder, ekonomista banku BNP-Paribas, wskazuje, że często, gdy wskaźnik optymizmu wśród przedsiębiorców zaczyna spadać, proces staje się bardzo gwałtowny i może prowadzić do efektu kuli śnieżnej przyczyniając się do spadku inwestycji. Jego zdaniem na razie jeszcze nie ma powodów do obaw, bo wiele czynników wciąż pobudza popyt w gospodarce: niskie stopy procentowe, nowe miejsca pracy oraz brak restrykcyjnej polityki budżetowej w strefie euro.

Prognozy francuskiego wzrostu są na razie umiarkowanie optymistyczne, a ekonomiści uważają, że delikatne spowolnienie, z którym mamy do czynienia ma charakter przejściowy. Rząd prognozuje roczny wzrost PKB na poziomie 2  proc., czyli taki jak w roku 2017. Prognoza ta jest nieco bardziej optymistyczna od oceny zaprezentowanej przez Bank Francji (1,9  proc.) oraz ostrożniejsza od przygotowanej przez OECD (2,2  proc.) i MFW (2,1  proc.).

Chwila szczęścia

Francja ogłosiła w kwietniu, że po raz pierwszy od 10 lat udało jej się obniżyć deficyt poniżej 3 proc. PKB. Oznacza to wyjście z procedury nadmiernego deficytu (w której Francja znajdowała się od 2009 r.) i wypełnienie kryteriów z Maastricht. Francuski deficyt wyniósł 2,6 proc. PKB w 2017 r. W tym roku ma osiągnąć 2,3 proc., a w kolejnym: 2,8 proc.

Redukcja deficytu wynika ze wzrostu dochodów, który z kolei był napędzany przez wzrost gospodarczy. Łączne przychody wzrosły o 4 proc. po zaledwie +1,6 proc. w 2016 roku, według INSEE. Dochody z PIT i majątku wzrosły dość gwałtownie (łącznie o 5,2 proc. w porównaniu do wzrostu o 0,6 proc. w 2016 r.). Podobnie podatek dochodowy od osób prawnych przyniósł o ponad 8 mld euro więcej niż oczekiwano, co zrekompensowało zwrot 3 proc. podatku od dywidend, do którego budżet został zobowiązany decyzją francuskiego trybunału. Przychody z VAT wzrosły o 7,6 mld euro., a wszystkie podatki od zużycia energii (paliw, energii elektrycznej, gazu ziemnego) wzrosły o 2,6 mld euro.

A jednak na przeszkodzie wyjścia z procedury nadmiernego deficytu może stanąć w poprzek lokomotywa. Rządowy plan restrukturyzacji kolei publicznych, negocjowany ze związkami od lat, zakłada przejęcie 35 mld euro długu przedsiębiorstwa państwowego SNCF, co według wyliczeń ekonomistów może oznaczać ponowny wzrost deficytu o 1,4 pkt proc. PKB.

Zdaniem Joela Girauda z komisji finansów publicznych francuskiego Zgromadzenia Narodowego, pierwsza faza przejmowania długów francuskich kolei odbije się już w tym roku na publicznych finansach 1-procentowym wzrostem deficytu budżetowego. Oznacza to zachwianie planu redukcji deficytu zaprezentowanego w kwietniu przez Francję w Brukseli.

Wyliczenia Girauda zakwestionował francuski minister gospodarki Bruno Le Maire, tłumacząc, że na tym etapie restrukturyzacji za wcześnie na tak poważne wnioski. Doradcy prezydenta Macrona planują przekonywać Eurostat oraz INSEE o konieczności wspomagania francuskiej kolei, co ich zdaniem nie będzie miało aż tak znaczącego wpływu na wzrost francuskiego deficytu.

Bruksela na razie nie wypowiedziała się w kwestii pomocy publicznej dla francuskich kolei. Francuski Senat będzie debatował nad rządową propozycją restrukturyzacji francuskich kolei na początku czerwca. Głosowanie przewidziano na 4 czerwca.

Oprócz problemów z SNCF francuski rząd cały czas mierzy się również z nieustająca groźbą strajków w państwowych liniach lotniczych Air France. Pracownicy żądają podwyżek oraz sprzeciwiają się funkcjonowaniu w ramach grupy linii lotniczej typu low cost. Tegoroczne strajki kosztowały już firmę około 300 mln euro według wstępnych obliczeń.

Większość chce likwidacji przywilejów

Prezydent Macron twierdzi, że forsowane przez niego reformy gospodarcze (kontynuacja reformy rynku pracy, likwidacja przywilejów branżowych, próba ujednolicania systemu emerytalnego, likwidacja liczby zatrudnionych a strefie budżetowej) mają zwiększyć globalną konkurencyjność Francji. W wywiadach powtarza, że protestującym nie uda się „zablokować kraju”, a reformy będą kontynuowane. Pod koniec maja na ulice francuskich miast wyszło około ćwierć miliona ludzi, demonstrując swoje niezadowolenie z gospodarczej polityki prezydenta Macrona.

Polityce tej sprzeciwia się około 60 związków zawodowych z lewicowym CGT na czele oraz opozycja, a tutaj aktywna jest przede wszystkim ultralewicowa partia France Insoumise prowadzona przez Jeana-Luca Melonchona, głównego adwersarza Macrona. Demonstracje we francuskich miastach odbywają się przynajmniej raz w miesiącu, choć ich natężenie nieco się zmniejsza.

Związki nieustannie oskarżają Macrona o wspieranie reform faworyzujących już i tak uprzywilejowane, najbogatsze warstwy społeczeństwa (chodzi o likwidację tzw. podatku od fortun). Lewica nie akceptuje cięć w strefie budżetowej uważając, że państwo francuskie wycofuje się ze swoich obowiązków względem obywateli. Melonchon zarzuca rządowi brak reakcji na niedobór personelu w szpitalach, wprowadzenie ograniczeń w przyjęciach na uniwersytety, nieobecność policji w tzw. niebezpiecznych dzielnicach, a Macronowi „oderwanie od rzeczywistości i problemów zwykłych obywateli”.

Warto jednak zauważyć, że większość obywateli popiera likwidację przywilejów sektora publicznego, zwłaszcza ujednolicenie systemu emerytalnego sektora publicznego i prywatnego (70 proc.) oraz zmniejszenie liczby zatrudnionych w sektorze publicznym (52 proc.).

Jeśli francuskiemu prezydentowi uda się naprawić od lat niereformowane koleje oraz ujednolicić system emerytalny sektora publicznego, łącznie z likwidacją licznych przywilejów emerytalnych, za co nie chciał brać się żaden z jego poprzedników, to uda mu się wszystko – żartują ekonomiści z OECD. Francja zaczyna jednak w ten oto sposób tracić swoje socjalne oblicze, a to budzi sprzeciw znacznej części społeczeństwa przyzwyczajonego do modelu państwa opiekuńczego.

Otwarta licencja


Tagi