Gdy świat przestaje być globalną wioską

Brexit, COVID-19, konflikty handlowe USA z Chinami i Europą, a teraz wojna w Ukrainie pokazują, jak kruche są podstawy gospodarki zbudowanej na globalizacji.
Gdy świat przestaje być globalną wioską

(©Envato)

Coraz częściej całe regiony świata, kraje i firmy muszą sobie radzić ze skutkami zerwania międzynarodowych łańcuchów dostaw, ograniczeniami produkcji przemysłowej, migracją milionów ludzi.

Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ), czy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) tracą zaufanie społeczności międzynarodowej, bo słabo radzą sobie z kryzysowymi sytuacjami, a biznes szuka nowych rozwiązań, żeby maksymalnie uniezależnić się od naturalnych kataklizmów i zjawisk wywołujących niepokoje i konflikty społeczne. Czy jesteśmy właśnie świadkami początków deglobalizacji, odejścia od procesów, które przez wieki kształtowały świat?

Era zamykania się

Wielka Brytania od początku swojego członkostwa w Unii Europejskiej prowadziła bardzo asertywną politykę wobec pozostałych unijnych krajów. O specjalnym statusie Londynu świadczy choćby fakt, że Brytyjczycy wpłacali do wspólnego budżetu proporcjonalnie mniej niż pozostałe państwa. Nie zrezygnowali też z funta na rzecz wspólnej waluty. Równie niechętnie odnosili się do planów stworzenia wspólnej europejskiej polityki zagranicznej i armii europejskiej. Zapewne dlatego wygrana w referendum brexitowym w 2016 r. ucieszyła większość Brytyjczyków, chociaż – jak pokazała historia – na krótko, bo gdy z końcem stycznia 2020 r. Londyn ostatecznie rozstawał się z europejską wspólnotą, wielu obywateli miało już świadomość ogromu negatywnych skutków.

Brexit spowodował przesunięcia strumieni handlu

Od wielu lat wirusolodzy ostrzegali przed pojawieniem się nowego nieznanego i niezwykle zakaźnego patogenu, który bardzo szybko rozprzestrzeni się na całym świecie. Nikt się tym zbytnio nie przejmował. Być może dlatego pierwsze przypadki nowej choroby, jaka pojawiła się w Wuhan w grudniu 2019 r., zostały przez Pekin wyciszone. Niestety z początkiem 2020 r. wirus Sars-CoV-2 zaczął się rozprzestrzeniać, a 11 marca WHO ogłosiła ogólnoświatową pandemię. Rządy kolejnych krajów wprowadzały liczne obostrzenia, których zadaniem było niewpuszczenie koronawirusa na ich terytorium. Bardzo szybko okazało się jednak, że patogen skutecznie omijał zakazy, powodując  między innymi we Włoszech ogromną falę zachorowań i zgonów.

Pierwsze skuteczne szczepionki na COVID-19, jakie zaczęto masowo produkować trafiały tylko do wybranych państw: USA, Unii Europejskiej, czy Wielkiej Brytanii. Biedniejsze kraje jak Indie, czy RPA nie miały szans w tym wyścigu. Masowe zachorowania w obu tych krajach doprowadziły do wytworzenia się kolejnych dwóch mutacji Sars-CoV-2. Spowodowały one kolejne wzrosty zakażeń i zgonów ludzi na całym świecie. Jedynym skutecznym „lekiem”, jaki w tej sytuacji rządy poszczególnych krajów mogły zaaplikować swoim obywatelom, było przedłużanie lockdownów, które wstrzymały ponowne uruchomienie przemysłu i usług.

Takiego stanu nie sposób było jednak utrzymywać w nieskończoność. Szczepienia i obostrzenia pozwoliły zapanować nad pandemią, na tyle, żeby odblokować handel i usługi i zacząć rozpędzać hamowaną przez dwa lata gospodarkę.

 Wojna światów

Gdy przemysł, usługi i handel z mozołem wydobywały się z dołka, będącego skutkiem  lockdownów, kiepsko radząc sobie w dodatku z kryzysem energetycznym wywołanym po części przez pocovidowe odbicie, a po części przez Moskwę, która podbiła ceny gazu, ograniczając jego dostawy dla Europy, 24 lutego 2022 r. Rosja zaatakowała Ukrainę. Wybuchła wojna, w którą do samego końca świat nie chciał wierzyć. W odpowiedzi na ten niczym niesprowokowany akt agresji zachodnie państwa nałożyły na Rosję już pięć pakietów sankcji, a szósty został przygotowywany przez Brukselę.

Jeden z największych krajów świata, dysponujący ogromnymi zasobami surowców energetycznych, został częściowo odcięty od globalnego systemu finansowego i rynków zbytu. Na razie nie przyniosło to jednak pożądanego efektu czyli wstrzymania agresji, czy choćby zawieszenia broni. Jednym z powodów może być brak spójnej międzynarodowej reakcji na wojnę w Ukrainie. Wiele krajów w samej UE jest na tyle uzależnionych od dostaw rosyjskiego gazu i ropy, że trudno unijnej 27. dojść do porozumienia w kwestii rezygnacji z zakupu rosyjskich węglowodorów.

Wojna Rosji z Ukrainą – możliwa trwała zmiana globalnych łańcuchów dostaw

Inwazja na Ukrainę spowodowała zawirowania nie tylko na światowym rynku surowców energetycznych. Larry Fink z BlackRock, amerykańskiej korporacji zarządzającej inwestycjami, w swoim najnowszym liście do akcjonariuszy pisze, że wojna w Ukrainie zerwała i tak już napięte przez pandemię transgraniczne więzi między krajami, firmami i ludźmi: „Agresja Rosji na Ukrainę i jej późniejsze oddzielenie od globalnej gospodarki skłoni firmy i rządy na całym świecie do ponownej oceny ich zależności i ponownej analizy łańcuchów produkcyjnych i montażowych. To coś, do czego już bardzo zachęcił COVID-19”.

 Zamrożony rozwój

Jeśli do zerwanych łańcuchów dostaw dołączymy nadmierny protekcjonizm rządów,  starających się podźwignąć gospodarkę po pandemicznej zapaści, borykających się z problemami na rynku energetycznym, surowcowym, rosnącą inflacją, okaże się, że próg wejścia na nowy rynek może stać się dla wielu firm zbyt wysoki. Brak dostępu do większej liczby klientów uniemożliwi powstawanie globalnych marek i rozwój prywatnego biznesu.

Jeśli do zerwanych łańcuchów dostaw dołączymy nadmierny protekcjonizm rządów,  starających się podźwignąć gospodarkę po pandemicznej zapaści, borykających się z problemami na rynku energetycznym, surowcowym, rosnącą inflacją, okaże się, że próg wejścia na nowy rynek może stać się dla wielu firm zbyt wysoki.

Nadmierne dbanie o krajowe firmy i miejsca pracy może okazać się mieczem obosiecznym. Ograniczenie konkurencji nie jest dobre dla klientów, gdyż ci będą musieli więcej płacić za gorszej jakości produkty, dostarczane przez mniej innowacyjną gospodarkę, w której producenci nie będą zainteresowani wprowadzaniem nowych technologii. W dłuższej perspektywie może się to przełożyć na spadek PKB oraz wzrost inflacji i bezrobocia.

Dzielenie się wiedzą, swobodny dostęp do technologii i kultury w takim świecie będzie coraz trudniejszy. Może to doprowadzić do zaniku uniwersalnych standardów. Utrudni to także pracę zdalną, a cyfrowi nomadzi, którzy pojawili się wraz z pandemicznymi lockdownami, staną się tylko covidową ciekawostką.

Odcięcie od chińskiego eksportu zachwieje podstawami wielu nawet najlepiej rozwiniętych gospodarek. Przedsmak tego daje nam brak chipów, których produkcja znacząco spadła w czasie pandemii.

 Trudności w przepływie pracowników, brak inwestycji w krajach rozwijających się, zwłaszcza w kontekście niekorzystnych procesów klimatycznych, zmniejszających powierzchnię użytków rolnych w najbiedniejszych rejonach Ziemi to prosta droga do zwiększenia biedy. Mieszkańcy zagrożonych regionów w poszukiwaniu pracy i poprawy warunków życia będą migrować do Unii Europejskiej, czy Stanów Zjednoczonych.

Wyjątkiem w tej kwestii będą Chiny. Stale bogacące się społeczeństwo i wzrost popytu wewnętrznego spowoduje, że Pekin zrezygnuje z roli „największej fabryki świata” i skupi się na potrzebach rynku wewnętrznego. Odcięcie od chińskiego eksportu zachwieje podstawami wielu nawet najlepiej rozwiniętych gospodarek. Przedsmak tego daje nam brak chipów, których produkcja znacząco spadła w czasie pandemii.

Waluta walucie nierówna

Kolejnym problemem, jaki niesie ze sobą deglobalizacja, będzie brak zaufania do walut najsilniejszych gospodarek. Rosja próbowała w ostatnim czasie narzucić swój pieniądz europejskim partnerom handlowym, domagając się płatności za węglowodory, zwykle rozliczane w dolarach lub euro, w… rublach. Przywołało to wspomnienie rubla transferowego, który w czasach komunistycznego bloku wschodniego i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich służył do rozliczania międzynarodowych transakcji między krajami RWPG (Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej). Stracił on rację bytu wraz  z rozpadem ZSRR w 1991 r.

Na początku wojny w Ukrainie wycena współczesnego rosyjskiego rubla spadła do najniższej wartości w historii. Jednak po półtora miesiąca walk, serii zachodnich sankcji nałożonych na gospodarkę i rosyjskich decydentów, rubel kosztuje tyle, ile przed wojną. Jak to możliwe? Jego kurs był w dużej mierze podtrzymywany sztucznie przez rosyjski bank centralny, ale pomysłem na wzmocnienie miało być rozliczanie dostaw surowców. Wystarczyło, że wszyscy chcący kupić rosyjski gaz czy ropę musieliby zapłacić w rublach. A skąd je wziąć? To proste: z rosyjskiego banku, w którym każdy kontrahent musiałby założyć specjalne konto walutowe, z którego pieniądze byłyby wymieniane przez ten bank na ruble… chciałoby się rzec „transferowe”. Być może, gdyby na jaw nie wyszły zbrodnie rosyjskiej armii popełniane na Ukrainie, część partnerów Moskwy zgodziłaby się na ten mechanizm.

Próby odchodzenia od dolara, jako głównej waluty w rozliczeniach transakcji międzynarodowych trwają od lat. Zależy na tym najbardziej Chinom, które mogłyby się stać największym beneficjentem, gdyby juan wyparł „zielonego” i zajął jeszcze więcej miejsca w strukturze rezerw walutowych państw.

Wśród krajów, którym daleko do zgody na politykę międzynarodową prowadzoną przez Waszyngton nie brakuje głosów, by rozliczenia dolarowe zastąpić kryptowalutami. W ten sposób łatwiej byłoby się uniezależnić np. od ewentualnych sankcji nakładanych przez USA. Do takiej sytuacji doszło np. w 2018 r., kiedy to ówczesny amerykański prezydent Donald Trump jednostronnie wycofał Stany Zjednoczone z porozumienia nuklearnego z Iranem.

 Koniec globalizacji?

Globalizacja jest zjawiskiem, jakie towarzyszy ludzkości od czasów pierwszych wielkich odkryć geograficznych i powstania nowoczesnych narzędzi ułatwiających komunikację oraz wymianę informacji: wynalezienia czcionki i pracy drukarskiej. Możliwość swobodnego podróżowania między krajami i kontynentami, wymiana informacji to – jak pokazały ostatnie dekady – podstawy gospodarek.

Przez wiele stuleci poszczególne kraje wyspecjalizowały się w produkcji przeróżnych dóbr i usług. Na przykład Szwajcaria słynie ze znakomitego systemu bankowego i jednych z najbardziej cenionych zegarków. Żaden kraj nie jest w stanie obecnie być samowystarczalny ekonomicznie. Pokazuje to sytuacja choćby Korei Północnej, która przez niemal 40 lat była uzależniona od umów handlowych ze Związkiem Radzieckim.  Po rozpadzie ZSRR Pjongjang coraz bardziej zamykał się politycznie i gospodarczo. Z informacji, jakie docierają między innymi od uciekinierów, wiadomo, że wbrew oficjalnej propagandzie, w kraju panuje straszliwy głód.

Pandemia pokazała, że model produkcji „dokładnie na czas” (z ang. just in time) nie zabezpiecza ciągłości produkcji.

Deglobalizacja jest nowym pojęciem, które pojawiło się w ciągu ostatnich kilku lat, chociaż kojarzy się z hasłami populistycznymi i wzrostem nacjonalistycznych nastrojów zdobywających sobie posłuch w wielu społeczeństwach już wcześniej.

Pandemia pokazała, że model produkcji „dokładnie na czas” (z ang. just in time) nie zabezpiecza ciągłości produkcji. Dotychczasowe poszukiwania najtańszych miejsc produkcji zostaną zastąpione działaniami na rzecz obniżenia ryzyka związanego z potencjalnym zerwaniem łańcuchów dostaw. Wiele firm może zechcieć wycofać swoją produkcję z odległej Azji i przenieść ją bliżej swoich głównych rynków zbytu. Zwiększą się również zapasy, których przechowywanie będzie generowało dodatkowe koszty.

Wpływ konfliktów geopolitycznych na handel i wzrost gospodarczy

Czas śrubowania zysków za wszelką cenę najprawdopodobniej już niedługo się skończy, co zapewne zmartwi inwestorów. Część globalnych marek będzie stawiała na bardziej zrównoważoną produkcję i nie będzie to tylko marketingowe hasło. Klienci bowiem coraz częściej mówią „sprawdzam” w odniesieniu do deklaracji związanych z zasadami ESG, a utrata wiarygodności może znacząco obniżyć dochody każdego przedsiębiorcy. Przekonały się o tym ostatnio niektóre francuskie sieci handlowe, które mimo apeli nie wycofały się z Rosji. Szacuje się, że ich przychody od 24 lutego spadły nawet o 25 proc.

Jaki będzie dalszy rozwój globalizacji w dużym stopniu zależy od polityków dzierżących w swoich rękach władzę. I tego, czy uda się im znaleźć równowagę między dbaniem o interesy własnych wyborców i nacjonalizmem, a zrównoważonym rozwojem światowej gospodarki. Bez niej każdy kraj, nawet ten najbardziej zasobny w surowce i siłę roboczą, wcześniej czy później doświadczy kryzysu ekonomicznego. Coraz mocniej przekonują się o tym przeciętni Rosjanie, którzy nie tylko tracą pracę, ale mają problem z zakupem podstawowych produktów, jak środki higieniczne dla kobiet i niemowląt, czy cukier. Brak dostaw z zagranicy już oznacza niedobór komponentów do produkcji wielu wyrobów, a z czasem ten problem będzie się pogłębiał mimo buńczucznych deklaracji Kremla, że Rosja potrafi być samowystarczalna.

Samowystarczalność nie istnieje, a jeśli gdziekolwiek uda się ją wprowadzić będzie hamulcem blokującym rozwój i postęp technologiczny. Może więc nie czas, żeby na dobre żegnać się z globalizacją, ale pora by szukać nowych rozwiązań, zasad współpracy międzynarodowej, które okażą się lepsze od dotychczasowych. Trudno budować nowy świat w czasie wojny, ale ta miejmy nadzieję skończy się prędzej niż później.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Cudowne recepty na pokój nie istnieją, ale odnaleźć można lepsze i gorsze rozwiązania. Historia gospodarcza przestrzega nas przed pochopnym rozpętywaniem wojny ekonomicznej – która może nie tylko nie zapobiec eskalacji militarnej, ale nawet ją pogłębić.
Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?

Wojna w Ukrainie i ekonomia

Kategoria: Trendy gospodarcze
Rozważania nad agresją rosyjską w Ukrainie pokazują, jak interdyscyplinarnym zagadnieniem jest wojna i jak wielkie są ograniczenia nauk ekonomicznych, gdyby zechciały samodzielnie, autarkicznie analizować wojnę.
Wojna w Ukrainie i ekonomia

Wojna Rosji z Ukrainą – możliwa trwała zmiana globalnych łańcuchów dostaw

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeśli wojna w Ukrainie będzie trwała długo, to relokacja łańcuchów dostaw może doprowadzić do utrwalenia nowej struktury gospodarki światowej. W tej sytuacji Ukrainie i Rosji trudno będzie odzyskać pozycję gospodarczą, którą miały przed konfliktem.
Wojna Rosji z Ukrainą – możliwa trwała zmiana globalnych łańcuchów dostaw