Globalizacja a rynek pracy

O wpływie globalizacji na międzynarodowy podział rynku pracy i o automatyzacji mówi dr Piotr Łuczuk z Instytutu Staszica, redaktor naczelny FilarówBiznesu.pl.

Jan Przemyłski: W jakim momencie procesu globalizacji jesteśmy? Jak wydarzenia z ostatnich miesięcy czy lat wpływają na ten proces?

Piotr Łuczuk: Obserwując trendy rynkowe na przestrzeni ostatnich dekad widzimy, że globalizacja wyraźnie przyspiesza i wbrew niektórym prognozom sugerującym jej wyhamowanie w najbliższym czasie – do czego mogła też doprowadzić pandemia koronawirusa – to jednak w tych wiodących sektorach nie ma tego typu zagrożenia na większą skalę. Oczywiście są branże czy sektory, które przez pandemię koronawirusa zostały bardziej poszkodowane niż inne i tam doszło do przerwania łańcuchów dostaw. Tam brak dywersyfikacji, chociażby pod kątem łańcuchów dostaw, ale też i podziału pracy, doprowadził do tego, że mieliśmy przejściowe bądź długofalowe kryzysy, jak np. w przypadku dostaw półprzewodników, co wstrzymało na dłuższy czas produkcję nowinek technologicznych oraz wywołało znaczący kryzys w motoryzacji, którego skutki cały czas obserwujemy. Ale są też branże, które skorzystały na pandemii COVID-19. Takim dużym beneficjentem jest cały sektor e-commerce, czyli handel transgraniczny opierający się na sprzedaży elektronicznej, internetowej, gdzie realizacja zamówienia odbywała się z magazynów zewnętrznych oddalonych o tysiące kilometrów. Pandemia doprowadziła do znacznego wzrostu w tych sektorach. Do tego musimy jeszcze dołożyć wojnę na terytorium Ukrainy. I w sytuacji, w której niektóre sektory czy wręcz całe gospodarki nie zdołały się pozbierać po skutkach pandemii, dochodzi kolejna problematyczna sytuacja, która odciska swoje piętno na rynkach pracy, na sektorach gospodarczych czy wręcz na całych gospodarkach światowych.

Jak w całej tej złożonej sytuacji wygląda globalny rynek pracy? Czy to jest jedna globalna wioska?

W zasadzie można by było tak powiedzieć. W obecnej sytuacji bardzo aktualne okazało się stwierdzenie Marshalla McLuhana o wizji globalnej wioski. I to trudno się z nim nie zgodzić. Warto zwrócić uwagę na kilka podstawowych aspektów. Po pierwsze, mamy w skali globalnej nieograniczony granicami, nieskrępowany dostęp do informacji. Kanały informacyjne drugiego, trzeciego obiegu są tworzone nawet w sytuacji totalitaryzmu, w którym mamy do czynienia z próbami cenzurowania społeczeństw czy poszczególnych grup, zamykania ich w bańkach informacyjnych. I w tym momencie bardzo trudno jest odciąć całe społeczeństwa od informacji. To działa też w drugą stronę. Jeżeli ktoś świadomie albo nieświadomie daje się zamykać w takiej bańce informacyjnej i to mu wystarcza, to ta globalna wioska nie pomoże. Warto natomiast zwrócić uwagę na to, że fakt istnienia tej globalnej wioski, to, że jesteśmy połączeni w cyberprzestrzeni siecią internetową powoduje, że bardzo łatwo daje się wymieniać informacje.

Pandemia koronawirusa pokazała, jak szybko byliśmy zmuszeni do „ucyfryzowania się” i przyspieszenia postęp cyfrowego. To co miało być rozłożone na lata, musieliśmy osiągnąć w ciągu miesiący, a nawet w tygodni, jak np. w przypadku nauczania zdalnego, które, co zrozumiałe, ma swoich zwolenników i przeciwników. Nie zmienia to jednak faktu, że zaledwie w kilka tygodni trzeba było w taki właśnie sposób zorganizować cały system edukacyjny i w szkołach, i na uczelniach wyższych. I byliśmy w stanie to zrobić. Do domeny cyfrowej również w dużym stopniu przeniosły się kontakty z najbliższymi. Coraz częściej zamiast rozmawiać face to face, robiliśmy to poprzez Facebook albo komunikator.

Ale czy te rozwiązania były dobre, czy złe, to już jest kwestia dyskusyjna. Nie zmienia to natomiast faktu, że ten dostęp do informacji i szybkość obiegu danych sprzyja po pierwsze globalizacji, a po drugie międzynarodowemu podziałowi pracy. Bo sytuacje, które w latach 50. XX w. zajmowały tygodnie, jeżeli nie miesiące, tutaj załatwiamy jednym mailem albo chociażby spotkaniem online. Nawet telewizje były w stanie się przestawić na kontakt online, co ułatwiało im umówienie gościa do programu. Aspekty te pokazują pewnego rodzaju usprawnienia, z których możemy korzystać.

Ale jest jeszcze druga kwestia, dotycząca tego, że postępująca globalizacja doprowadziła do znacznego obniżenia kosztów i skrócenia czasu podróży. Porównując np. długość podróżowania samochodem, pociągiem lub rowerem czy pieszo z punktu A do punktu B, z Warszawy do Lublina czy z Warszawy do Krakowa, to jak na dłoni widzimy pozytywne skutki globalizacji. Skrócenie czasu podróży ma bowiem znaczenie nie tylko dla statystycznego Kowalskiego, który chce odwiedzić swoich bliskich w takim czy innym mieście, ale też dla łańcuchów dostaw, dla efektywności produkcji. Jeżeli skrócił się czas podróży, jeżeli obniżony został koszt podróżowania, przesyłania poszczególnych towarów, to siłą rzeczy ten użytkownik końcowy też na tym korzysta. Na obniżeniu tych kosztów mieszkaniec Unii Europejskiej zyskuje średnio około 600 euro rocznie.

Jakie są zatem najważniejsze czynniki wpływające na międzynarodowy podział pracy?

Musimy przede wszystkim wziąć pod uwagę kwestię dotyczącą łańcuchów dostaw, czyli gdzie dany produkt będzie zamawiany, gdzie będzie produkowany i dokąd będzie dostarczony, bo to bardzo często są trzy różne miejsca. W ostatnim czasie bardzo duży nacisk kładzie się na tak zwany offshoring, czyli przenoszenie produkcji tam, gdzie jest ona zdecydowanie tańsza. Prognozuje się, że na przestrzeni najbliższych lat ten trend zacznie nieco wyhamowywać. Pandemia koronawirusa i wojna w Ukrainie pokazały, że działania pewnych sektorów będą przenoszone w bezpieczniejsze regiony, albo będą dywersyfikowane, przenoszone w taki sposób, żeby nie zależeć od produkcji chińskiej czy od rosyjskich dostaw. Jeżeli chodzi o surowce energetyczne, to Unia Europejska – w dużym stopniu uzależniona od gazu i dostaw energii z Rosji – musiała jak najszybciej znaleźć sobie nowe źródła, nowe kanały dystrybucji. Wiązało się to z poszukiwaniem nowych źródeł energii w zupełnie innych częściach globu, które do tej pory nie były brane pod uwagę. Cała Unia Europejska, jeśli chodzi o dostawy gazu, ropy, węgla, musi zatem poszukiwać tych surowców w innych częściach świata np. w Afryce, w Ameryce Południowej. W związku z tym pojawią się zawirowania cenowe.

Warto przytoczyć przykład producentów gitar, którzy zanim jeszcze doszło do kryzysu – jeszcze przed pandemią, przed wojną w Ukrainie – zorientowali się, że uzależnienie się od produkcji z Chin czy z Azji, może być w dużym stopniu problematyczne, zwłaszcza w sytuacji, w której Unia Europejska przyjęła przepisy rygorystycznie zabraniające i utrudniające przewożenie gitar tworzonych z określonych gatunków drewna. Doprowadziło to do tego, że najwięksi producenci gitar na świecie przez lata stosowali offshoring, przenosili produkcję ze Stanów Zjednoczonych do Chin, gdzie te fabryki wyrastały jak grzyby po deszczu. Obniżono więc w znaczny sposób cenę, która jednak nie doprowadziła do zwiększenia zakupu gitar, gdyż obniżono też jakość tych produktów, a klienci oczekiwali towaru dobrej jakości. Zaczęto więc szukać zupełnie nowych miejsc produkcji. Amerykańskie firmy produkujące gitary zaczęły więc przenosić fabryki z Chin do Meksyku, do Europy czy do Stanów Zjednoczonych. Branża muzyczna pokazała, że jeżeli obserwuje się trendy globalne w kontekście podziału pracy na rynkach międzynarodowych i jak duże środki trzeba przeznaczyć chociażby na ten offshoring i co można z tego uzyskać, to z dużym wyprzedzeniem można było zareagować na pierwsze symptomy zapowiadające kryzys.

Globalizacja wiąże się też po części z automatyzacją pracy. Czy automatyzacja pracy może w najbliższym czasie skutkować wzrostem bezrobocia?

Bardzo często taka teza jest stawiana w dyskursie naukowym czy na forach dotyczących pracy i podziału pracy. Często też sami mamy takie obawy, widząc w jaki sposób coraz więcej robotów pojawia się w naszej przestrzeni publicznej, w naszych domach, gdzie nawet zwykły ekspres do kawy czy odkurzacz w dużym stopniu jest już robotem. A w najbliższym czasie robotem może być też lodówka, pralka, zmywarka czy suszarka do ubrań. Czy stanowi to dla nas zagrożenie? Wizjoner z Doliny Krzemowej Martin Ford w książce „Świt robotów” stawia tezę, że najbardziej zagrożone będą zawody wykonujące dosyć powtarzalną pracę. Idzie też o krok dalej i się zastanawia, czy zawód dziennikarza, księgowego, prawnika mogą być zastępowalne przez boty, roboty czy jakiś automaty lub algorytmy. Okazuje się, że w dużym stopniu tak. Dla przykładu w dziennikarstwie, gdzie przygotowanie pewnych treści czy depesz agencyjnych opiera się w zasadzie na kopiowaniu, to tego typu praca może być zastąpiona przez automat. I to się już często dzieje.

Dochodzą sygnały, że w Azji w jednym z mediów zamiast prawdziwych dziennikarzy czy prezenterów pojawiają się awatary, które potrafią przekazywać wiadomości. I to działa.

To są awatary, które funkcjonują w dziennikarstwie telewizyjnym. Natomiast w naszym kraju funkcjonują już serwisy, które do swojej pracy wykorzystują algorytmy zastępujące pracę dziennikarzy przy przygotowaniu depesz agencyjnych i przekazywaniu tzw. bieżących newsów. Dobierają i selekcjonują one najważniejsze, najciekawsze treści z innych serwisów i są w stanie odpowiednio je przetworzyć, skrócić, połączyć kilka materiałów w jeden. I to już się dzieje na naszych oczach. Ale nie należy się bać, że roboty zawładną naszym światem i zgodnie z wizją rodem z „Terminatora” nastąpi bunt maszyn itd., co bardzo często pojawia w kontekście filmów science fiction. Musimy natomiast zdawać sobie sprawę z tego, i to pokazują trendy oraz prognozy na najbliższe dziesięciolecia, że pracownicy, którzy wykazują się kreatywnością nie będą zagrożeni. Prosty przykład. Robot przy taśmie produkcyjnej nie zmęczy się skręcając silnik, nie będzie odczuwał zmęczenia i znużenia wykonywaną pracą. Człowiek zaś po skręceniu silnika, może poczuć monotonię podczas wykonywanych obowiązków. Ale robot nie powie, jak usprawnić pracę, co najwyżej, może tylko szybciej lub wolniej składać dany produkt. Człowiek może zaś kreatywnie podejść do zadania i wskazać co można usprawnić np. przy skręcaniu tego silnika. Maszyny będą w stanie wyręczać człowieka w tych najbardziej powtarzalnych, monotonnych zadaniach, ale człowiek w dużym stopniu będzie musiał nadzorować jej pracę i cała kreatywna działka dotycząca podziału pracy nadal będzie spoczywała na jego barkach. To szansa dla ludzkości na współpracę człowieka z maszyną. Bez kreatywności nie będzie postępu, dlatego też nie możemy jej zatrzymać.

Jak zatem będzie wyglądała praca przyszłości?

Będzie ona polegała przede wszystkim na współpracy człowieka z maszyną. Tego już raczej nic nie zmieni. Prognozy wskazują, że osoby wchodzące obecnie w dorosłość, a zwłaszcza te, które teraz się urodzą, będą wykonywały zawody przyszłości, które powstaną na przestrzeni najbliższych 5–10 lat. Nie jesteśmy jednak w stanie przewidzieć, jakie to będą zawody. Młodzi ludzie, podczas badań wskazywali, że ich wymarzoną pracą, jaką chcieliby wykonywać, nie jest już zawód policjanta, strażaka, astronauty, a jest nią Instagramer, influencer, youtuber. To pokazuje, w którym kierunku zmierzamy. Nie ulega wątpliwości, że pod kątem tego międzynarodowego podziału pracy pewne trendy są niezmienne. Nie powstrzymamy automatyzacji, natomiast musimy mieć świadomość, jakie korzyści z niej płyną i co możemy zrobić, żeby jak najlepiej wykorzystać ten potencjał. Warto pamiętać, że choć istnieją zagrożenia, to są też i szanse. Niestety w dyskursie o globalizacji bardzo często przywołujemy zagrożenia i straszymy globalizacją.

Nie możemy zapominać o tym, że w dużym stopniu globalizacja obniża koszty produkcji, obniża ceny towarów. Dzisiaj praktycznie każdego stać na zakup nowego telefonu, nowego urządzenia. Te gadżety, które były dla nas towarem luksusowym w latach 90. XX w., dziś są dla nas codziennością – ekspresy do kawy, radia, telewizory, sprzęt RTV AGD. W zasadzie dzięki temu, że ten podział pracy udało się utrzymać i skorzystano z wizji Marshalla McLuhana – globalnej wioski, to udało się doprowadzić do tego, że pewne produkty mogliśmy kupić dużo taniej niż pierwotnie przewidywano.

Dr Piotr Łuczuk, medioznawca, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa. Redaktor naczelny serwisu FilaryBiznesu.pl. Adiunkt w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Ekspert Instytutu Staszica. Autor pierwszej w Polsce książki o cyberwojnie „Cyberwojna. Wojna bez amunicji?”.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Mit o szczytowej globalizacji: Część 3 – Jak zwijają się globalne łańcuchy dostaw

Kategoria: Trendy gospodarcze
W debacie publicznej na temat deglobalizacji standardowym wyjaśnieniem spadku wskaźnika handlu produktami przemysłowymi do PKB jest tzw. zwijanie się globalnych łańcuchów wartości. W trzecim z serii czterech artykułów autor przygląda się temu spadkowi i identyfikuje dwa stojące za nim czynniki.
Mit o szczytowej globalizacji: Część 3 – Jak zwijają się globalne łańcuchy dostaw

Pocovidowe przesilenie w cieniu wojny – konsekwencje dla globalizacji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia i wojna w Ukrainie uwidoczniły ograniczenia w zakresie obecnego modelu współpracy międzynarodowej. Autorzy twierdzą, że koncepcja racjonalnej, empatycznej i inkluzywnej globalizacji jest możliwa i wykonalna.
Pocovidowe przesilenie w cieniu wojny – konsekwencje dla globalizacji

Struktura globalnych łańcuchów dostaw już ulega zmianie

Kategoria: VoxEU

Omawiamy najnowsze dowody przetasowań w globalnym łańcuchu dostaw, wykorzystując badania na poziomie przedsiębiorstw przeprowadzone przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Zamiast pozyskiwać więcej komponentów w kraju lub z krajów zaprzyjaźnionych, firmy zaczęły pozyskiwać więcej materiałów od dostawców z różnych krajów, a także gromadzić je.

Struktura globalnych łańcuchów dostaw już ulega zmianie