Parag Khanna – to człowiek zglobalizowany, by tak to ująć. Hindus, który jako dziecko udał się do Dubaju i tam chodził do szkoły podstawowej. Średnią kończył w Wielkiej Brytanii, jeździł po Europie, a potem udał się na studia do USA. Następnie zatrudnił się w takim miejscu pracy, które pozwoliło mu spełniać dziecięce marzenia, tzn. wypełniał podróżami te miejsca na globie, które jako dziecko wskazywał na mapach i globusach, jakie kolekcjonował.
Z tej pasji narodził się jego przełomowy, do dziś ważny tom „”The Second World”, wydany w 2008 r. i plastycznie, przekonująco pokazujący pojawienie się na światowej scenie nowej kategorii państw, tej spoza dominującego dotychczas na globie Zachodu, które wkrótce nazwano „rynkami wschodzącymi”.
Orędownik globalizacji
Khanna jest już u nas częściowo znany, bowiem jego ostatni tom, z 2019 r., mówiący o globalnym porządku w XXI stuleciu, a zatytułowany znamiennie „Przyszłość należy do Azji”, został u nas wydany w rok później, o czym tutaj pisałem.
Autor w ostatnich latach mieszka w Singapurze, ale jego funkcje i stanowiska sprawiają, że nadal jest obywatelem świata. Korzystając z faktu, że jest partnerem zarządzającym w firmie doradztwa strategicznego „Future Map”, korzystając z jej zasobów, w 2016 r. wydał bodaj najambitniejsze swoje dzieło, nazwane „Connectography”, czyli „Konektografia”, wreszcie wydany i u nas.
Podtytuł mówi, że chodzi o „mapowanie przyszłości globalnej”, bowiem tę obszerną pracę można zdefiniować krótko: to prawdziwy manifest bodaj szczytowego momentu ery globalizacji w jej najnowszym, elektronicznym i cyfrowym wydaniu. „Szczytowym”, bowiem później przyszły siły hamujące, w postaci pandemii COVID-19, wprowadzenia przez administrację Donalda Trumpa polityki siły, wielkomocarstwowej konkurencji i izolacjonizmu gospodarczego, co jeszcze przyspieszyło po rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Tym samym włączono mechanizmy deglobalizacyjne, a niektórzy mówią nawet o „decouplingu”, a więc rozpadzie istniejących dotychczas powiązań i łańcuchów dostaw, będących osią całej narracji Paraga Khanny. Tym samym, mamy arcyciekawe zwierciadło: czytając dzisiaj ten tom, bowiem jak na dłoni widać, co z tez i założeń Autora przetrwało, a co już, tak szybko, zostało przez szybki bieg wydarzeń zdezaktualizowane.
Na każdej stronie tej obszernej i treściwej pracy widać, że Khanna jest wielkim orędownikiem globalizacji, której sam jest uosobieniem.
Na każdej stronie tej obszernej i treściwej pracy widać, że Khanna jest wielkim orędownikiem globalizacji, której sam jest uosobieniem.
Do momentu, gdy pisał, mimo tąpnięcia w 2008 r. globalizacja nadal kwitła, nie było wojen, świat przechodził przez bezprecedensowy okres bogacenia się, prosperity, pokoju i produktywności. Cieszyliśmy się z epoki globalnego systemu otwartego handlu, inwestycji i transferu technologii, zainaugurowanego przez Zachód, który potem wciągnął w ten system pozostałe państwa, w tym późniejsze wschodzące rynki.
Autor słusznie twierdzi, że świat w ramach tego procesu ulegał dewolucji, czyli fragmentyzacji władzy ze względu na przenoszenie jej na ośrodki albo prowincjonalne, albo ponadnarodowe. Jego zdaniem, przyspieszają ten proces takie czynniki, jak urbanizacja (rośnie znaczenie wielkich miast, czemu Khanna poświęca dużo uwagi), migracje, narodziny mega infrastruktur (czyli przeobrażających krajobraz wielkich połączeń w postaci kolei, autostrad, kanałów czy ropociągów), no i wreszcie, bodaj w największym stopniu, konektywność cyfrowa.
Nowy paradygmat
Autor uznaje konektywność za wręcz „nowy paradygmat” w dziejach ludzkości. Kluczowe znaczenie w jego ramach przypisuje szybkiemu rozwojowi cywilizacji cyfrowej, a jeszcze większe prawdziwej „wojnie o łańcuchy dostaw”, którą definiuje tak: „.. jest wyścigiem, w którym stawką jest nie tyle podbój, co materialne i gospodarcze podłączenie się do najważniejszych na świecie zasobów surowcowych, zaawansowanej technologii i szybko rozrastających się rynków”.
Zdaniem Khanny, wszystkie te procesy zdają się być wręcz nieograniczone i niepohamowane. Panuje rynek bez granic w duchu neoliberalnym, po pozostałe jeszcze zasoby trzeba sięgać w Arktyce (której poświęca sporo uwagi), a łańcuchy dostaw wydłużać i pogłębiać gdzie tylko się da. Pisząc całą pracę w tym duchu, pozwala sobie na tezy naprawdę śmiałe. Na przykład taką: „Żadne supermocarstwo nie jest na tyle żywotne, by pozwolić sobie na funkcjonowanie poza tym systemem”.
Autor uważa, że „najpotężniejszą siłą polityczną naszej epoki jest decentralizacja, a imperia na całym świecie ulegają rozszczepieniu”. Co więcej, twierdzi, iż „globalny system łańcuchów dostaw zastąpił konkretne supermocarstwa w roli kotwicy światowej cywilizacji”. Idzie w swoim zapale daleko i dodaje: „Młody, zurbanizowany, mobilny i nasycony technologią świat o wiele lepiej objaśniać za pomocą takich kategorii jak niepewność, siła ciężkości, relacyjność i możliwość wywierania nacisku niż liczącej sobie wiele stuleci logiki odwołującej się do anarchii, suwerenności, terytorialności, nacjonalizmu i dominacji militarnej”.
Wielki odwrót
Dzisiaj widzimy jednak jak na dłoni, że ta ostatnia i deprecjonowana przez Autora logika jednak wróciła – i to z wielkim przytupem. Znowu mamy na agendzie prawdziwą, kinetyczną wojnę (na Ukrainie), spory terytorialne (na Morzu Południowochińskim czy wokół Tajwanu), logikę mocarstw i „zimną wojnę 2.0” (między Zachodem – USA i NATO, a Rosją i Chinami), wielką walkę o wpływy na światowym Południu, a ponadto kolejną prawdziwą wojnę – o półprzewodniki.
Te procesy stawiają pod znakiem zapytania inne, kluczowe założenie, a raczej wyznanie wiary Paraga Khanny, a mianowicie to, że „czynnikiem w najwyższym stopniu determinującym istotność danego państwa nie jest jego położenie czy wielkość populacji, ale stopień jego powiązania – materialnego, ekonomicznego, cyfrowego – z przepływami zasobów, kapitału, danych, talentów i innych czynnych aktywów”. Widzimy, że dzisiaj dokładnie to wszystko jest testowane, szczególnie na linii USA – Chiny, a więc pomiędzy dwoma największymi organizmami gospodarczymi na globie, ale też szerzej: na linii demokratyczny Zachód i autokratyczny Wschód.
Przy czym Rosja w tej rozgrywce jest stosunkowo mało ważna, albowiem „jest największym państwem na świecie, ale zdecydowanie najmniej skonektowanym”. Spór tak naprawdę dotyczy tego, czy zagrożonym w swych posadach i hegemonicznej roli Amerykanom uda się zerwać łańcuchy dostaw i tym samym wyrwać ze światowego obiegu Chiny, definiowane przez Autora jako „największa gospodarka na świecie” oraz „supermocarstwo”. Bez nich – zdaniem Parga Khanny i wielu innych – zglobalizowany świat po prostu nie istnieje. A potencjalny decoupling między nimi dwoma, to scenariusz na nową globalną katastrofę.
Harold James: Konsekwencją kryzysów podażowych jest nowa odsłona globalizacji
Autor w swoich prorynkowych i pro-globalizacyjnych porywach stawia nawet tezy, które dzisiaj brzmią wręcz zabawnie. Pisze na przykład: „pomału kończy się ta epoka w dziejach świata, w której podstawowe konflikty dotyczyły definicji granic politycznych”. A potem dodaje jeszcze; „Od czasów zimnej wojny liczba znaczących konfliktów międzynarodowych spada niemal do zera”.
Już w czasie pisania tych słów, była to teza stawiana nieco „na wyrost”, a dzisiaj brzmi jak jakiś złośliwy chichot historii. Niestety, otwarte rynki i głębokie skonektowanie nie uchroniły nas przed nowymi konfliktami i prawdziwą wojną. Wiele ustalonych dotychczas tez trzeba przemyśleć na nowo – i to bardzo głęboko.
To raczej nie bezgranicznie otwarte rynki oraz cywilizacja cyfrowa będą naszym, całej ludzkości, zbawieniem, lecz – jak zawsze, tradycyjnie – wiedza, zdrowy rozsądek i wyobraźnia, szczególnie potrzebna w dobie tzw. globalnych zagrożeń, gdy cała nasza przyszłość staje pod znakiem zapytania.
Dlaczego taki odwrót od globalizacji stał się możliwy? No, a przede wszystkim, czy globalizacja jako taka byłaby – jak chce Parag Khanna – prawdziwym antidotum na wszelkie zło tego świata. Dzisiaj już wiemy, że chyba raczej nie. To raczej nie bezgranicznie otwarte rynki oraz cywilizacja cyfrowa będą naszym, całej ludzkości, zbawieniem, lecz – jak zawsze, tradycyjnie – wiedza, zdrowy rozsądek i wyobraźnia, szczególnie potrzebna w dobie tzw. globalnych zagrożeń, gdy cała nasza przyszłość staje pod znakiem zapytania.
Czy będziemy skonektowani?
Opisując swą ulubioną „wielką dewolucję” w pewnym momencie Khanna parafrazuje (i trywializuje) drugie prawo termodynamiki, pisząc dosadnie: „wcześniej czy później, wszystko się rozpieprzy”. To wprost zdumiewające, jak wiele jego tez i przekonań zaledwie z połowy minionej dekady uległo już dzisiaj przewartościowaniu, zmieniło znaczenie lub wartość. Przykładowo, Autor opisuje wielkie umowy handlowe TPP i TTIP, czyli forsowane przez USA wielkie partnerstwa handlowe i gospodarcze na Pacyfiku i Atlantyku, o których dzisiaj nikt już nie mówi i do nich nie wraca, chociaż Partnerstwo Transpacyficzne pod zmienioną nazwą zostało uratowane przez Japonię.
W zamian za to – czy tylko przejściowo i chwilowo? – mamy na agendzie raczej deglobalizację i widmo rosnących nacjonalizmów gospodarczych, wojny handlowe i celne, a nie otwarte i niepohamowane rynki, jakich chciał i o jakich z lubością się rozpisywał Autor.
To dowód, że w prognozowaniu przyszłości trzeba być niezmiernie ostrożnym, a przede wszystkim nie stawiać tez „na wyrost”. Okazuje się, że skazane przez Khannę i innych na pożarcie państwa narodowe trzymają się mocno, odradzają – i znowu walczą o strefy wpływów i swoje nagie interesy. W pełni zglobalizowanego świata jednak nie mamy – i wcale nie jest pewne, że go będziemy – przynajmniej w najbliższej przyszłości – mieli.
Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że taki scenariusz stałby się możliwy tylko w jednym przypadku, tzn. wtedy, gdyby w wyniku na przykład wyzwań ekologicznych, klimatycznych czy surowcowych, przyszłość całej ludzkości stanęła pod znakiem zapytania. Może dopiero wtedy marzenia Paraga Khanny o prawdziwie globalnym i w pełni skonektowanym, tzn. ściśle ze sobą połączonym świecie spełniłyby się.
Na razie mamy na agendzie zupełnie coś innego; zwalczające się mocarstwa, ścierające się interesy, spory terytorialne, narodowe egoizmy i nacjonalistyczne wypady, także w sensie gospodarczym i handlowym. A wojna o półprzewodniki, czyli właśnie skonektowanie, zdaje się nabierać rozmachu.
Gdy Khanna pisał swój tom, obowiązywało hasło: „Gospodarka, głupcze”. Dzisiaj zostało ono zastąpione przez inne: „Bezpieczeństwo, głupcze” – i to wielorako rozumianym: klimatycznym, energetycznym, ekologicznym, żywnościowym czy cyfrowym. Stabilność się skończyła, weszliśmy w epokę chaosu i niepewności. Natomiast bezgraniczna do niedawna wiara w moc rynków i sił globalizacji została zachwiana.
Czy, mimo wszystko, i ostatniego wyraźnego przejścia na pozycje deglobalizacyjne, czeka nas „globalna cywilizacja opierająca się na nadbrzeżnych megamiastach”, jak to kreśli Autor? Czy dzięki konektywnym łańcuchom dostaw narodzi się nowa, globalna solidarność, jak chce Khanna? Czy, idąc dalej w ślad za jego wizjami, zbudujemy „świat pozbawiony granic”? Dzisiaj wygląda na to, że chyba jednak, niestety, na te różnego rodzaju granice (nie tylko te geograficzne, lecz przede wszystkim wzrostu i zasobów) jesteśmy skazani. I trzeba będzie jakoś nam z tym żyć. Jak na dzisiaj, zamiast jeszcze jednej wizji opisywanej przez Autora, w ramach „bardziej sprawiedliwej i zrównoważonej przyszłości”, mamy dokładnie coś odwrotnego. Niestety.
Czy to zatem oznacza, że książki Kahanny nie warto czytać? Wprost przeciwnie! Warto i należy, bowiem stanowi ona wręcz doskonałe lustro, by właściwie zrozumieć naszą pychę, niedoskonałość i jakże częsty słomiany zapał czy też chciejstwo. Ludzkość dużo zrobiła, by świat opanować i go sobie podporządkować. Co wcale nie znaczy, że już go w pełni opanowała i że jest to w ogóle możliwe. Lektura tej bogatej w treści i ciekawej pracy Paraga Khanny przekonuje nas o tym dobitnie.