Charles Wyplosz (Fot. PAP)
Istniało ryzyko, że podczas zorganizowanego 12 lipca szczytu Unii Europejskiej zostaną popełnione dwa błędy. Pierwszy to niezamierzone wypchnięcie Grecji ze strefy euro, drugi – ustalenie błędnej strategii. Uczestnicy tej konferencji dokonali rzeczy zdumiewającej, mianowicie popełnili oba błędy, a przy tym radykalnie zmienili unię walutową.
Szefowie państw i rządów spotkali się po raz kolejny, gdyż niepowodzeniem zakończyły się poprzednie programy. Oczywiście, Grecja nie wywiązała się ze swych zobowiązań. Stało się tak z kilku powodów, a jednym z nich jest to, że nigdy tego zrobić nie mogła.
Zakończone fiaskiem programy ratowania Grecji
Już w 2010 r. greckie zadłużenie było zbyt wielkie. Posunięciem zgodnym z ekonomiczną logiką (takie rozwiązanie potajemnie proponował MFW) byłaby redukcja długu dostatecznie duża, aby uniknąć paraliżującej początkowej redukcji budżetu. Zamiast tego Grecja pogrążyła się w głębokim kryzysie.
- Łączny niedobór PKB, czyli różnica między wielkością PKB w każdym roku w ujęciu realnym a wielkością z 2007 r., wynosi 135 proc.
Dopiero zobaczymy, czy w historii współczesnej jakiś kraj zniósł taką stratę w czasach pokoju.
- Gdy szybko malały przychody budżetowe z tytułu podatków, grecki rząd zdołał zmniejszyć deficyt z 15,3 proc. PKB w 2010 r. do 3,5 proc. w 2014 r., uzyskał też małą nadwyżkę netto w obsłudze zadłużenia, co jest przypuszczalnie kolejnym rekordem.
Pomimo tych olbrzymich cięć budżetowych przez kryzys nadal wzrastał stosunek zadłużenia publicznego do PKB.
Powtarzanie pomyłek
Dokładnie tę samą błędną logikę podtrzymano w 2012 r., przyjmując drugi program ratunkowy, który zastąpił niezakończony pierwszy, oficjalnie uznany za porażkę. Rankiem 13 lipca 2015 r. ustalono oficjalnie podczas szczytu, że będzie kontynuowana ta sama strategia – nie ma umarzania długu, więcej cięć budżetowych.
- Grecki kryzys znów się pogłębi i doprowadzi do tych samych skutków co wcześniej, chyba że nastąpi cud po stronie podażowej w wyniku przeprowadzonych wcześniej reform strukturalnych (znacznie głębszych i szerszych, niż większość dostrzega – zob. K. Whelan, The FT Lets Itself Down Again: Francesco Giavazzi on Greece, post na blogu z 10.06.2015 r.;).
Nowy program doprowadzi do tego, że istniejące zadłużenie wzrośnie o kolejne 25 proc. PKB.
- Za kilka miesięcy albo kwartałów program skończy się fiaskiem i powróci kwestia Grexitu. Powróci, jeżeli Grecja nie wyjdzie ze strefy euro wcześniej wskutek niepokojów politycznych.
Wtedy grecka gospodarka będzie jeszcze słabsza i w jeszcze mniejszym stopniu będzie mogła wchłonąć truciznę, którą się jej aplikuje nieubłaganie od 2010 r.
- Grexit staje się samospełniającą przepowiednią. Greckie wysiłki prowadzą do tego, że reszta Europy narzuca coraz gorsze warunki polityczne w celu uniknięcia Grexitu.
Ciężar zadłużenia i dostęp do rynków kredytowych
Paul de Grauwe twierdzi (Greece is solvent but illiquid: Policy implications), że wartość bieżąca netto greckiego zadłużenia wynosi około połowy jego wartości nominalnej. Uważa tak na tej podstawie, że wydłużono termin zapadalności długu, prolongowano spłatę odsetek od dziesięcioletniego zadłużenia w Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym (ESM) oraz przyznano preferencyjne oprocentowanie. Obliczenia te oczywiście w wielkim stopniu zależą od założonej stawki dyskontowej, na co należy zwrócić uwagę, nawet jeżeli pozostaje w mocy wielkość podana w konkluzji. Na tym jednak sprawa nie może się kończyć.
Najważniejszym, jeśli nie jedynym celem takich programów pomocowych jest zapewnienie krajowi wsparcia, które pozwoli mu odzyskać dostęp do rynków. Przecież przez utratę dostępu do rynków kraje zabiegają o oficjalną pomoc finansową. Jak ocenia się na rynkach to, czy jakiś kraj może zaciągać pożyczki?
W sytuacji idealnej na rynkach brano by pod uwagę wartość bieżącą netto, co sugeruje Paul de Grauwe. W praktyce jednak rynki kierują się (również) wartością nominalną, ustalając stosunek zadłużenia publicznego do PKB. Robią to z powodów mniej lub bardziej zasadnych (kierując się regułami rachunkowości, oceną ryzyka itd.). Grecja po prostu nie jest w stanie odzyskać dostępu do rynków, skoro nominalne zadłużenie obecnie wynosi prawie 180 proc. PKB, a w wyniku nowego porozumienia przekroczy 200 proc. Przez jednoznaczne odrzucenie w zawartym porozumieniu wszelkich form strzyżenia Grecja znalazła się o krok dalej od odzyskania dostępu do rynków. To rozumowanie prowadzi do wniosku, że prawdopodobnie nie pomoże zależny od wielu czynników wysoce niepewny sygnał, iż termin zapadalności zadłużenia być może zostanie przedłużony poprzez kolejną prolongatę.
Prywatyzacja i rekapitalizacja banków
Kolejnym niepokojącym aspektem zawartego porozumienia jest wymóg, że Grecja ma sprywatyzować państwowe aktywa o wartości 50 mld euro. Pomijając to, ile w tym warunku zdumiewającej ingerencji w wewnętrzne sprawy innego państwa – skalę tej ingerencji dodatkowo potęguje obowiązkowy transfer aktywów do nowego funduszu – można się tylko zastanawiać, jak ustalono tę ilość. Krzepiąca byłaby świadomość, że ktoś kompetentnie ustalił wartość aktywów należących do skarbu państwa, biorąc pod uwagę fatalny stan greckiej gospodarki.
Niepokoi ponadto to, że połowa dochodu uzyskanego ze sprzedaży tych aktywów ma być przeznaczona na rekapitalizację banków.
- Ponieważ sprzedaż aktywów należących do skarbu państwa trwa miesiące, a nawet lata, wynika z tego, że banki nie zostaną rekapitalizowane w bliskiej przyszłości.
W porozumieniu obiecano szybką wypłatę 10 mld euro przez ESM z przeznaczeniem na rekapitalizację banków. To jednak znacznie mniejsza suma od kwoty potrzebnej do ponownego otwarcia banków. Przecież greckie banki doświadczyły:
- od września 2014 r. do końca maja 2015 r. wypłat w łącznej wysokości 33 mld euro (aby sfinansować te wypłaty, sprzedano zabezpieczenia z dużym dyskontem)
- wysokiego odsetka niespłacanych terminowo kredytów
- utraty wartości posiadanych przez nie obligacji skarbowych.
Rozczarowanie reformami strukturalnymi
Wreszcie trzeba wspomnieć, że wymagane w porozumieniu reformy strukturalne są bardzo pożądane. Jeżeli zostaną wprowadzone w życie, staną się niespotykaną naprawą bardzo niesprawnej gospodarki. Wydaje się jednak, że to tylko pobożne życzenia.
Długa lista reform wywołuje poważne kwestie ingerencji w wewnętrzne sprawy państwa i akceptacji politycznej. To delikatna dziedzina, w której MFW od dawna uczy się stąpać ostrożnie, gdy prowadzi pertraktacje z krajami o wielkim zadłużeniu. Znane ograniczenia greckiej administracji wraz z ograniczeniami narzucanymi przez kodeks postępowania cywilnego (on również ma zostać zreformowany) mocno przemawiają za tym, że ustawy, które parlament może przyjąć w wyniku nacisków (i w rekordowym czasie) nie zostaną wprowadzone w życie.
Podczas przyszłych ocen realizacji programów okaże się, że wdrażanie reform nie było zadowalające. Być może zostaną wtedy wstrzymane wypłaty. Później nastąpi Grexit.
W konkluzji trzeba powiedzieć, że warunki stawiane Grecji zapewne nie zostaną spełnione, ponieważ spełnione być nie mogą. Grecję będzie się winić za to, że nie wywiązuje się z zobowiązań, podobnie jak robiono przez cały ten czas.
W domaganiu się rzeczy niemożliwych od kraju, który musi podpisać porozumienie, bo nie ma innego wyjścia, jest jednak coś fundamentalnie złego. Pogląd, że należy zmusić państwo do podjęcia działań, których podejmować nie chce, jest pogwałceniem zasady, że UE to federacja państw równych. Te reformy nie są konieczne do tego, aby Grecja należała do strefy euro. Jakiś kraj może być jej zubożałym członkiem, jeśli tylko pozostali nie muszą przez to ponosić żadnych kosztów.
Błąd polegał na tym, że złamano klauzulę zakazującą bail-outów, którą przyjęto, aby zagwarantować, że strefa euro nie znajdzie się w takiej sytuacji.
Kierując się egoistycznymi pobudkami (tzn. chcąc uniknąć kryzysu bankowego w Europie i USA), Grecję przekonano w 2010 r., aby zaakceptowała pierwszy bail-out. Być może to uzasadnia niezwykłą ingerencję w sprawy Grecji w porozumieniu zawartym w tym tygodniu.
Jaka byłaby właściwa polityka? Nie udzielać kredytów, nie żądać reform i nie domagać się tego, aby EBC wywiązywał się ze swego zadania, którym jest zapewnianie stabilności finansowej, kosztem Grecji. Oczywiście, to wszystko przy założeniu, że zadłużenie zostanie zmniejszone. Jeśli tak się nie stanie, będziemy się wspinać po drabinie, której szczeblami będą coraz gorsze rozwiązania. Gdy znajdziemy się na górze, na pewno wszyscy spadniemy.
Autor jest profesorem wykładającym ekonomię międzynarodową na Graduate Institute w Genewie, dyrektorem Międzynarodowego Ośrodka Badań nad Pieniądzem i Bankowością (ICMBS) oraz członkiem zespołu badawczego Ośrodka Badań Polityki Gospodarczej (CEPR)
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org. Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.