Imigranci znowu potrzebni na Wyspach

Złe wieści z brytyjskiego rynku pracy są takie, że odnotowywana od dwunastu miesięcy poprawa koniunktury może w przyszłym kwartale nagle się odwrócić. Dobre wieści są jednak takie, że zwiększyło się zapotrzebowanie na imigrantów. Najbardziej poszukiwani są inżynierowie, informatycy, fachowcy od zbytu i marketingu oraz księgowi.
Imigranci znowu potrzebni na Wyspach

Pracownicy niewykwalifikowani w Londynie (CC BY-NC-SA annzstream)

Według najnowszej edycji kwartalnego sondażu wśród kadrowców, przeprowadzanego wspólnie przez The Chartered Institute of Personel and Development oraz KPMG, wskaźnik intencji pracodawców, odzwierciedlający łączne skutki planowanych przez nich zwolnień i naboru nowych pracowników ma w skali całej gospodarki wartości ujemne (spadł on z +3 do -1). Po raz ostatni spadek taki odnotowano w czasie recesji z zimie z 2009 na 2010 r. Zmiana ta odzwierciedla głęboki spadek zaufania do kondycji rynku w przemyśle przetwórczym.

W porównaniu z poprzednim kwartałem, „poprawiło się” pod tym względem w sektorze publicznym, ale notowane wartości są i tak głęboko ujemne (poprawa z -52 do -51. Dużo lepiej jest w sektorze prywatnym, gdzie wynosi on +23, na co składa się z jednej strony pogorszenie sytuacji w przemyśle przetwórczym i nadal dobra koniunktura w usługach. Wskaźnik intencji pracodawców na najbliższe 12 miesięcy spadł z +2 do -6, co wróży spadek zatrudnienia. Terytorialny rozkład owych intencji działa w kierunku dalszego pogłębienia ekonomicznego podziału między uprzemysłowioną i uboższą północą kraju, a żyjącym głównie z usług i zamożniejszym południem.

W sektorze prywatnym zwolnienia planowane są przede wszystkim w budownictwie – co jest złą wieścią dla imigrantów z Polski, w usługach finansowych i w przemyśle przetwórczym. Ich głębokość jednak jest nieduża (3 proc.).

Aż 50 proc. pracodawców w zbadanej próbie uważa, że przeszkodą w rozwoju ich działalności są trudności w znalezieniu pracowników z właściwym zestawem umiejętności, a dla 40 proc. takim utrudnieniem są luki lub niedobory w podaży kandydatów o pożądanych umiejętnościach (w sondażu tym zadano takie pytania, bliskoznaczne, ale odrębne). Dla 44 proc. źródłem problemów jest zmniejszenie środków przeznaczonych na instytucje publiczne, dla 28 proc. – trudności w uzyskaniu kredytu, dla 25 proc. – istniejące prawo pracy, a dla 15 proc. – zmniejszenie popytu na ich usługi.

Mimo ogólnego pogorszenia stanu rynku pracy, proporcja pracodawców zamierzających zatrudnić imigrantów wzrosła w ostatnim kwartale z 22 do 25 proc., co jest rekordową wielkością od czasu podjęcia owych sondaży. W sektorze prywatnym plany takie ma 32 proc. pracodawców (33 proc. w dziedzinie ochrony zdrowia – healthcare). W sektorze prywatnym liczba planujących zatrudnić imigrantów pracodawców od zimy 2009 – 2010 r. stale wzrasta. W podlegającym większej presji związków zawodowych sektorze publicznym sytuacja jest bardziej złożona. Szczyt zapotrzebowania na imigrantów (21 proc.) wystąpił tam na wiosnę 2010 r., a obecnie swoje plany wiąże z ich zatrudnieniem tylko 9 proc. pracodawców sektora publicznego  Po wprowadzeniu limitów na imigrantów spoza Unii Europejskiej, imigrantów z krajów Unii zamierza zatrudnić 34 proc. pracodawców, gdy podnosić kwalifikacje istniejących pracowników planuje tylko 23 proc.

praca2

 

 

Proporcja pracodawców planujących zatrudnić imigrantów: sektor publiczny, sektor prywatny, organizacje dobroczynne i ogółem.

Źródło: Labour Market Outlook, CIPD & KPMG, lato 2011 r.

Według owego sondażu, głównym motywem skłaniającym brytyjskich pracodawców do zatrudniania imigrantów jest niedobór pracowników kwalifikowanych. Z tego powodu, trudności w obsadzeniu wakatów ma 46 proc. pracodawców. Problemy takie ma 49 proc. pracodawców z sektora prywatnego i 43 proc. – z publicznego. Najbardziej poszukiwani są inżynierowie (23 proc.), informatycy (15 proc.), fachowcy od zbytu i marketingu (11 proz.) oraz księgowi. Na pielęgniarki zapotrzebowanie zgłasza natomiast tylko 7 proc. pracodawców. Podwyżkę płac dla swoich pracowników w ciągu najbliższych 12 miesięcy przewiduje niestety tylko 1,45 proc. pracodawców.

Tak rozległe preferowanie imigrantów z powodu wypełniania przez nich luk w podaży umiejętności i kwalifikacji nie pokrywa się jednak z danymi na ten temat, jakimi dysponuje brytyjski odpowiednik GUS, czyli Office of National Statistics. Dane te wskazują, że o ile w grupie robotników niskokwalifikowanych urodzeni poza Zjednoczonym Królestwem stanowią ponad 20 proc., to na wyższych szczeblach kwalifikacji ich udział nie sięga nawet 15 proc.

praca1

Procent zatrudnionych, urodzonych poza Zjednoczonym Królestwem w podziale na poziomy kwalifikacji, w latach 2002-2011.

Źródło: Office of National Statistics, Labour Market, Maj 2011 r.

W podziale geograficznym, struktura zawodowa nie wygląda dla Europy Środkowej pochlebnie. W I kwartale br. prace wymagające niskich kwalifikacji (wykształcenia podstawowego i krótkiego przyuczenia) wykonywalo 38,3 proc. osób urodzonych w 8 krajach, które do Unii Europejskiej przystąpiły w r. 2004 (tzw. kraje A8). Na stanowiska wymagające wyższych kwalifikacji osób tych dostało się tylko 7,8 proc.

W odróżnieniu od rosnącego zapotrzebowania na imigrantów, nasila się niechęć do zatrudniania rodzimej młodzieży. Od wiosny proporcja pracodawców zamierzających zatrudnić opuszczających szkołę 16-latków zmniejszyła się z 14 do 12 proc., a młodzieży w wieku 17-18 lat i starszej, z 31 do 25 proc. Jeszcze bardziej pogorszyły się perspektywy absolwentów szkół wyższych – w ciągu 12 miesięcy proporcja planujących zatrudnić ich pracodawców spadła z 47 do 38 proc. Dzięki rządowemu programowi promocyjnemu, wzrosła natomiast proporcja pracodawców planujących zatrudnić praktykantów.

Na pytanie, czego brakuje rodzimej, brytyjskiej młodzieży, aby ją zatrudnić, 53 proc. pracodawców wskazało na luki w umiejętności czytania i pisania, a 43 proc. – w znajomości czterech podstawowych działań matematycznych. 40 proc. uważa, że dyskwalifikuje ją brak umiejętności porozumiewania się i obsługi klienta. Zdaniem rzecznika CIPD, w tej sytuacji, przekraczające już dziś 20 proc. bezrobocie wśród młodzieży musi wzrosnąć i to drastycznie. Dochodzi do tego prawie milion młodzieży, która nie uczy się w szkole, nie studiuje, nie pracuje i nie przyucza się do zawodu. Jej proporcja – 18,4 proc. jest najwyższa od 2006 r.

Jak tu nie dostrzec związku między tymi liczbami, a rozruchami w Londynie, Birmingham i w Manchesterze.

Mariusz Kukliński jest korespondentem Obserwatora Finansowego w Londynie

Pracownicy niewykwalifikowani w Londynie (CC BY-NC-SA annzstream)
praca2
praca2
praca1
praca1

Tagi