Jak uniknąć kolejnego światowego kryzysu?

Czy proponowane sposoby na uniknięcie kolejnego światowego kryzysu będą skuteczne? A może jest w nich więcej polityki i krzyczenia „łapaj złodzieja” niż rzeczywistej analizy tego, jakie były faktyczne i głębokie przyczyny globalnego załamania? Dyskutowali o tym uczestnicy jednego z paneli konferencji zorganizowanej z okazji 15-lecia Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Pozornie odpowiedź na pytanie, „jak uniknąć kolejnego kryzysu”, jest świetnie znana. Część polityków traktuje ją, jakby kwestia już tylko sprowadzała się do szybkiego zaaplikowania oczywistych recept. Kanclerz Niemiec Angela Merkel w czwartek 19 maja, na kilka tygodni przed czerwcowym szczytem krajów G20 w Toronto, zaapelowała o „regulację rynków finansowych w skali międzynarodowej”. Merkel przypomniała, że od wybuchu globalnego kryzysu jesienią 2008 r. mówi się o „poddaniu większej kontroli wszystkich produktów, którymi obraca się na rynkach finansowych, podmiotów tam działających, jak również ośrodków finansowych”. Niemiecki rząd proponuje m.in. nałożenie na instytucje finansowe i osoby nimi zarządzające dodatkowych podatków, które sfinansowałyby koszty walki z kryzysem.

Rachunek za kryzys

Wystawienie bankom rachunku za kryzys to dość oczywista konsekwencja tych dobrze ponad 2 bilionów USD (wyliczenie z ostatniego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego), jakie globalnego podatnika kosztować będzie zbyt ryzykowna polityka prowadzona od lat przez wielkie instytucje finansowe. Sam Fundusz zresztą w znacznej mierze wspiera takie rozwiązania. Stanowisko MFW na temat zasygnalizowany na wstępie tekstu (a więc – „jak uniknąć kolejnego światowego kryzysu systemu finansowego”) przedstawił podczas piątkowej konferencji „Światowy kryzys finansowy i jego skutki dla stabilności sektora finansowego”, zorganizowanej w 15-lecie działalności Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, Andrzej Raczko, były minister finansów w rządach Leszka Millera i Marka Belki, dziś visiting scholar w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Jak podkreślał Raczko, z punktu widzenia MFW nie ma już dziś pytania „czy”, tylko „jak” zmienić regulacje rynków finansowych, aby uniknąć powtórzenia się w przyszłości tych problemów, które spowodowały obecny kryzys. Chodzi tu między innymi o poddanie kontroli rozmaitych „finansowych wynalazków”, w rodzaju kolateralizacji i sekurytyzacji długów, co – jak to się okazało dwa lata temu w USA – praktycznie uniemożliwia ocenę ryzyka związanego z coraz bardziej wymyślnymi instrumentami finansowymi.

Były minister wspomniał także m.in. o potrzebie wprowadzenia mechanizmów działających antycyklicznie na gospodarkę (choć przyznał, że wymyślenie takich mechanizmów nie jest bynajmniej proste i oczywiste), ograniczenia możliwości prowadzenia przez banki szczególnie ryzykownych rodzajów transakcji, zwłaszcza na własny rachunek (tzw. Volcker’s rule), lepszej ochrony konsumentów i wreszcie – co rymuje się ze wspomnianymi na wstępie tekstu słowami Angeli Merkel – takimi formami opodatkowania banków, które zmniejszą ich apetyt na ryzyko. MFW uważa także – referował profesor Raczko – że niezbędne są rozmaite kroki mikroostrożnościowe, w rodzaju podwyższenia kapitałów własnych instytucji finansowych, ostrzejszych norm płynnościowych, lepszego zarządzania ryzykiem czy takich zmian standardów księgowych, które utrudnią wyprowadzanie kłopotliwych pozycji poza bilans. To wszystko wymaga – rzecz jasna – kooperacji w skali międzynarodowej, zarówno jeśli chodzi o regulacje prawne, jak i współpracę nadzorów.

Zdaniem MFW niezbędna jest także standaryzacja instrumentów finansowych obrotu pozagiełdowego, a także zdyscyplinowanie funduszy hedgingowych i agencji ratingowych. Jeśli zaś chodzi specyficznie o Unię Europejską, to konieczne jest powołanie i wzmocnienie ogólnoeuropejskich ciał odpowiedzialnych za nadzór finansowy i rozstrzygnięcie ich zależności/ form współpracy z bankami centralnymi państw członkowskich.

Przejść suchą stopą

Czy pytanie postawione w nazwie panelu konferencji BFG – „Jak uniknąć kolejnego światowego kryzysu systemu finansowego” jest w ogóle właściwie postawione, skoro – jak wiemy od czasów Marksa przynajmniej – kryzysy są nieodłączną, nieodrodną częścią wolnorynkowego kapitalizmu? Może więc raczej należy się skupić na tym, żeby konsumenci i mniejsze firmy przeszli przez nie w miarę suchą stopą?

O tym właśnie mówił inny uczestnik panelu, Elemer Tertak, dyrektor w Komisji Europejskiej, odpowiedzialny tam za kwestię regulacji finansowych. Przedstawił obecne i planowane regulacje unijne dotyczące gwarancji depozytowych – między innymi chodzi o podwyższenie kwoty gwarantowanej (od końca tego roku będzie to w całej UE suma 100 tysięcy euro), przyspieszenie wypłat z funduszy gwarancyjnych w razie niewypłacalności banku i inne regulacje zabezpieczające konsumentów. Odwrotną stroną tych rozwiązań ma być uzależnienie wysokości kontrybucji wnoszonej do systemu ochrony depozytów od tego, jak bardzo wystawione na ryzyko są konkretne instytucje finansowe. Poza lepszą ochroną depozytów ma to jednocześnie skutkować lepszym zarządzaniem przez nie ryzykiem i ograniczać opłacalności zbyt ryzykownych operacji.

No dobrze – ale właściwie po co są potrzebne gwarancje depozytowe? Na wstępie swego wystąpienia Tertak przywołał słowa prezydenta Roosevelta z 1933 roku, gdy FDR rozpoczynał swój słynny cykl radiowych „pogadanek przy kominku”. Prezydent USA stwierdził wówczas, że jeśli chodzi o system finansowy, to sprawą ważniejszą niż waluta, niż złoto nawet, jest „zaufanie ludzi” do systemu. Wiadomo – tego zaufania nie może być bez jakiejś formy ochrony ciułaczy. Tertak prezentował dane pokazujące, jak bardzo w ciągu dwóch kryzysowych lat wzrósł niemal we wszystkich krajach europejskich poziom gwarancji depozytowych. W Polsce gwarantowane są depozyty do 50 tys. euro (przed kryzysem 20 tys. euro), podobnie jak w większości innych krajów regionu, ale większość krajów Europy Zachodniej już dziś gwarantuje sumy do 100 tysięcy euro, a niektóre (m.in. Dania i Austria) nawet do 250 tys.

Skutki uboczne

Te dane każą jednak zastanowić się, czy troska o ciułaczy nie przyniesie negatywnych skutków ubocznych. W swym wprowadzeniu do dyskusji Leszek Balcerowicz zwrócił uwagę, że ubocznym skutkiem hojnych gwarancji depozytowych jest osłabienie rynkowego nacisku na banki, aby kierowały się w swej polityce przede wszystkim względem bezpieczeństwa. To logiczne – jeśli wiemy, że nasza lokata jest i tak gwarantowana, to przede wszystkim interesuje nas wysokość odsetek, a nie stabilność instytucji finansowej, której powierzyliśmy swe oszczędności.

Przykład gwarancji depozytowych może być ilustracją szerszego zjawiska – tego, jak potrzebne konsumentom, rynkowi i całej gospodarce regulacje z jednej strony zmniejszają krótkoterminowe szoki, z drugiej jednak mogą skutkować zagrożeniami dla przyszłego wzrostu.`

Ciekawy artykuł na ten temat można m.in. znaleźć w „The New Republic”. Jego autorzy pokazali, jak od kilkudziesięciu lat kolejne działania Fed, ratując amerykański system finansowy przed kolejnymi kryzysami, jednocześnie użyźniają grunt, na którym już zaczynają kiełkować ziarna przyszłych recesji. Bardzo efektywne ratunkowe „bailouty” chronią banki od nieprzyjemnych konsekwencji ich własnych błędów, zarazem jednak zachęcają je do podejmowania jeszcze większego ryzyka.

Polityki kontrskuteczne

O podobnych pułapkach „dobrych chęci” politycznych, którymi wybrukowane jest gospodarcze piekło, mówił Leszek Balcerowicz. Zauważył, że choć – owszem – w 300-letniej historii kapitalizmu było wiele kryzysów, to jednak warto zapytać o przyczyny ich tak różnej intensywności i długość trwania.

Powołując się na opracowanie Charlesa Calomirisa „Banking Crisises and the Rules of the Game”, profesor Balcerowicz mówił m.in. o tym, że w okresie przed I wojną światową, gdy – generalnie – nie było jeszcze banków centralnych, kryzysy bankowe były rzadsze i mniej dotkliwe niż w ciągu ostatnich 30 lat. Szczególnie dotkliwe kryzysy finansowe przydarzyły się jednak wówczas we Włoszech, Australii, Argentynie i Norwegii, czyli czterech krajach, które subsydiami rządowymi szczególnie intensywnie rozdmuchały swe rynki nieruchomości. Z kolei – to inny przykład z pracy Calomirisa – w USA kryzysy bankowe były znacznie bardziej dotkliwe niż w Kanadzie. Przy podobieństwie systemów bankowych (oba kraje w tym okresie nie miały np. banków centralnych) w Stanach Zjednoczonych brakowało bowiem bankowości wyspecjalizowanej, która pozwoliłaby na dywersyfikację ryzyka w obrębie systemu bankowego.

Zdaniem byłego wicepremiera, ministra finansów i szefa banku centralnego należy zwrócić baczną uwagę na te elementy państwowych (rządów, banków centralnych, nadzoru) polityk, które prowadzą do niestabilności finansowej, choć miały jej zapobiec. Tu Balcerowicz wymienił (poza wspomnianą wyżej kwestią nadmiernych gwarancji depozytów) m.in. także:

– ingerencję polityczną (państwową) w proces alokacji kredytów, a także subsydiowania kredytów nieruchomościowych, co zachęca instytucje finansowe do podejmowania nadmiernego ryzyka i w konsekwencji generuje ogromne straty, jak to miało miejsce w USA w przypadku Fannie Mae i Freddie Mac;

– nadmiernie ekspansywną politykę fiskalną, skutkującą rosnącym długiem publicznym, a także zbyt ekspansywną politykę monetarną, która skupiając się na krótkoterminowej inflacji, traci z pola widzenia kwestię kontroli wzrostu agregatów pieniężnych i przyczynia się do powstawania baniek spekulacyjnych;

– regulacje finansowe, które faworyzują finansowanie rozwoju przedsiębiorstw kredytem;

– regulacje ograniczające w bankach możliwości koncentracji akcjonariatu i tym samym faworyzujące kadrę zarządzającą, którą systemy wynagrodzeń zachęcają do podejmowania wysokiego krótkoterminowego ryzyka;

– polityki „taniego pieniądza” i liberalnego podejścia do kwestii przejęć, które skutkują rosnącą koncentracją w sektorze finansowym, wzmacniając w ten sposób syndrom „too big to fail”.

Problem w tym, mówił profesor Balcerowicz, że w chwili obecnej na liście powszechnie uznanych i proponowanych kroków, jakie miałyby zostać podjęte, aby zapobiec wybuchowi kolejnego kryzysu, brak próby rozliczenia się z istotną częścią tych problemów, które rodzą się w obrębie polityki pieniężnej, fiskalnej i nadzoru. Forsowane są – konkludował Balcerowicz – działania regulacyjne, zamiast takich działań, które dałyby szansę efektywnego dyscyplinowania sektora finansowego przez mechanizmy rynkowe. Jednocześnie brak szczegółów („diabeł tkwi w szczegółach – podkreślał profesor), które pozwoliłyby zważyć koszty i efekty proponowanych działań regulacyjnych, a także ich wzajemne relacje, interferencje i konsekwencje.

Z perspektywy regionu

Może więc należy poważnie przygotować się do tego, że wysiłki światowych liderów zmierzające do oddalenia groźby kolejnego kryzysu będą – w najlepszym razie – połowiczne?

W tym kontekście ciekawie brzmiało to, co mówił wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju Manfred Schepers. Zwrócił uwagę, że choć integracja europejska i związana z nią ekspansja zachodnioeuropejskich instytucji finansowych do wschodniej części kontynentu efektywnie wspomogła wzrost w regionie, dostarczając tak potrzebny tu kapitał, to jednak uzależnienie od zagranicznego finansowania miało negatywne skutki uboczne. Przede wszystkim w postaci ryzyka kursowego, które w czasie kryzysu spowodowało gwałtowny wzrost zadłużenia w obcych walutach (w krajach bałtyckich sięga ono dziś 60-80 proc. PKB, w Polsce wynosi mniej niż 30 proc. PKB). Dlatego – mówił Schepers – tak ważne jest w Europie Wschodniej promowanie większego poziomu oszczędności krajowych. Oznacza to, że rządy – nie rezygnując z aspiracji do pełnej integracji ze strefą euro – powinny z pomocą instytucji międzynarodowych, takich jak EBOiR, skupić się na rozwoju własnego rynku kapitałowego, dążąc do zwiększenia płynności krajowego rynku długu i wydłużenia na nim średniego okresu zapadalności.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału

Kategoria: VoxEU
Po kryzysie azjatyckim MFW rewiduje swoje poglądy na temat polityki zarządzania zmiennymi przepływami kapitału. Fundusz uznaje obecnie, że może istnieć potrzeba prewencyjnego wykorzystania kontroli przepływu kapitału.
Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału