Firmy zależą od konsumpcji, a ta od wolności

W czasach, gdy kapitalizm chwieje się w podstawach, czego wyrazem jest kryzys gospodarczy cywilizacji zachodniej i marsze „oburzonych” 99 proc. obywateli wobec 1 proc. zadowolonych na Wall Street - i nie tylko - warto zastanowić nad rolą w tym procesie amerykańskiej korporacji. Jak to się stało, że amerykańskie korporacje niszczą, a nie wzmacniają amerykańską demokrację?
Firmy zależą od konsumpcji, a ta od wolności

Czy kryzys kapitalizmu wynika z braku równoważącego go komunizmu? (CC BY-NC ajagendorf25)

By wyjść z obecnego kryzysu należy traktować liderów biznesu nie z zachwytem dla ich majątku, a z podobnym podejrzeniem, z jakim traktuje się współczesnych polityków. Znanych raczej z korupcji, doktrynerstwa i nieudolności niż z wysokich cech charakteru. To przecież tego typu biznesmeni i politycy stworzyli współczesny korporacjonizm amerykański, który jest niemoralnie niesprawiedliwy. Co może praktycznie oznaczać koniec kapitalizmu, jaki znamy w obecnej formie?

Stany Zjednoczone rozwinęły się z kraju rolniczego, jakim były na początku XIX wieku w potęgę przemysłową, jaką były od lat 50-tych do 80-tych XX wieku. Stało się to dzięki temu, że rząd gwarantował wolność (na początku tylko białym), a korporacje gwarantowały koniunkturę, a nawet dobrobyt. Połączenie wolności z dobrobytem stało się marzeniem Amerykanów, a nawet do pewnego stopnia zostało zrealizowane w tych latach. Pomógł w tym komunizm, który utrzymywał w ryzach kapitalizm.

Nowoczesny amerykański przemysł zbudował Henry Ford (1863-1947), który wprowadził w 1908 r. na rynek auta (model T) poniżej 300 dol. w cenie, jaką byli w stanie zapłacić jego pracownicy. W owym czasie było 2700 firm wytwarzających auta, średnio w cenie od 2 do 5 tys. dol. i produkujących po kilkadziesiąt egzemplarzy. Co tu dużo mówić, były to prawdziwe dzieła sztuki? Stać na nie było tylko elitę. Gdy Ford zrewolucjonizował rynek aut, owe liczne firmy splajtowały.

Dotychczas średnią klasą byli lekarze, prawnicy, profesorowie, nauczyciele. Fordyzm spowodował, że w miarę rozwoju przemysłu i rynku masowych konsumentów, piramida klas pęczniała w swym środku. W latach 1950-tych jedna trzecia amerykańskich pracowników była zrzeszona w związkach zawodowych, które widziano jako pozytywną siłę, która sprawiała, że coraz lepiej zarabiający pracownicy mogli kupować coraz więcej towarów dostarczanych na rynek. Nie zrzeszeni w związkach zawodowych pracownicy korzystali z „parasola” związków, bowiem firmy – by utrzymać dobrych pracowników – musiały im płacić podobnie wiele jak w firmach, w których były związki zawodowe. Firmy przeciwne koncepcji związków musiały także dobrze dbać o swych pracowników, by wykazać, że „nie potrzebują” związków w swych przedsiębiorstwach.

Amerykański biznes widział jak swoboda ludzi jest ograniczana w rozwijających się, co do zasięgu imperiach sowieckim i chińskim. Niejako siłą przekory kapitalizm utrzymywał w ryzach swe darwinowskie instynkty by wykazać swą moralną wyższość nad komunistycznymi stosunkami w pracy. Po upadku komunizmu (1989/91), okazało się, że demokracja i dobrobyt nie przychodzi automatycznie, mimo głoszenia tych haseł przy każdej niemal okazji.

Amerykański dobrobyt po 1945 r. bazował na oddolnych procesach demokracji i na odgórnych procesach kierowanego biznesu. Raz na 4 lata Amerykanie wybierają oddolnie prezydenta, ale w międzyczasie, każdego dnia szef mówi im, co robić? Zachodził tutaj nienaturalny związek między demokratyczną wolnością obywatela a korporatyzmem pracownika. Demokratyczne państwo musi dbać by korporacje były w służbie obywatela, a nie doprowadzać do tego, że obywatel jest w służbie korporacji. Co ma miejsce we współczesnych Stanach Zjednoczonych i zapewne w całej zachodniej cywilizacji.

Thomas Jefferson (1743-1826) był przeciwny rozwojowi produkcji, bowiem wówczas pracownik staje się zależny od szefa. Dlatego jego zdaniem lepiej być farmerem i być wolnym, bowiem tylko wolni ludzie mogą przeciwstawić się tyrani. Jego wielkim przeciwnikiem był Aleksander Hamilton (1755-1804), pierwszy minister finansów, który uważał, że wraz z importowaniem wyprodukowanych dóbr z Europy, Amerykanie będą uzależnieni od zagranicznych taryf.

To prezydent Jefferson pośrednio przyczynił się jednak do rozwoju przemysłu w Stanach Zjednoczonych, kiedy zabronił amerykańskim statkom prowadzenia usług w Europie podczas wojen napoleońskich. Wówczas musiał powstać rodzimy przemysł tekstylny. Pierwsza firma powstała w stanie Massachusetts, gdzie zatrudniono panny z farm i dano im lokum, a także kontrolę by zachować konieczną wówczas moralność. Dopiero głód kartoflany (1845-1852) w Irlandii, spowodował napływ wielkiej emigracji z tego kraju, która nie dbała za bardzo o swe morale i masowo zaczęła wypełniać powstające amerykańskie fabryki. Zdesperowani i wygłodniali irlandzcy robotnicy z łatwością poddawali się kontroli amerykańskich szefów z korporacji. Odtąd amerykański korporatyzm przybierał na sile i znaczeniu w społeczeństwie.

W ślad za emigrantami z Irlandii zaczęli przyjeżdżać zdesperowani masowo emigranci z Europy Wschodniej, w tym z Polski, której wówczas nie było na mapie. To oni przyczynili się do szybkiego rozwoju kolei, metalurgii i ewentualnie produkcji samochodów w Detroit. Do dzisiaj w tym mieście, a raczej jego okolicach znajduje się trzecie, co do wielkości skupisko polskich emigrantów.

Co wynika z historii rozwoju nowoczesnej gospodarki amerykańskiej, w latach jej szczytu? Okazuje się, że trzeba zachować zasadę, że biznes służy obywatelowi a nie odwrotnie oraz, że związki zawodowe nie powinny być antagonizowane, bowiem gwarantują, że biznes nie stanie się celem samym w sobie. Tylko dobro obywatela ze wszystkimi prawami człowieka będzie celem społeczeństwa, w tym korporacji. Wówczas obywatel będzie także świetnym konsumentem, a korporacje będzie robić równie dobry biznes.

Na marginesie tych rozważań, jakże ważnym było nieskolektywizowanie 80 proc. polskich rolników w latach PRL. To oni byli najbardziej wolni z nas i nas żywili. Dbajmy o rolników nadal, bowiem tkwi w nich naturalna cnota wolności, a tej nigdy nie jest za dużo w konfliktowych i będących w ciągłej transformacji społeczeństwach w XXI wieku.

Autor jest dyrektorem Center for Sustainable Business Practices WMU Haworth College of Business, Western Michigan University, absolwent Politechniki Warszawskiej, współtwórca polskiej informatyki w latach 60. i 70.

Czy kryzys kapitalizmu wynika z braku równoważącego go komunizmu? (CC BY-NC ajagendorf25)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Co się stało z etosem pracy fizycznej?

Kategoria: Analizy
W społeczeństwie pokutuje przekonanie, że wykształcenie zawodowe jest gorsze niż akademickie. Co zrobić, aby to zmienić?
Co się stało z etosem pracy fizycznej?

Obawy o finanse a krańcowa skłonność do konsumpcji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Wyniki prowadzonego w czasie pandemii badania, pokazują, że brytyjskie gospodarstwa domowe, obawiające się o swoją przyszłość finansową - w przypadku jednorazowej korzystnej zmiany dochodu -  zamierzają jednak wydać na konsumpcję więcej niż pozostałe.
Obawy o finanse a krańcowa skłonność do konsumpcji