(Fot. NBP)
Od 1971 r., kiedy oficjalnie zawieszono wymienialność dolara na złoto, Stany Zjednoczone oscylowały między dwoma zasadniczymi sposobami prowadzenia polityki pieniężnej. Jeden z nich to sposób uznaniowy, drugi zaś można wyróżnić przez jego skutek: rynkowe ceny wybranych surowców (zwłaszcza złota) pozostają na niskim i stabilnym poziomie.
Ten drugi rodzaj, który prowadzi do niskich i stabilnych cen złota i innych surowców, można nazywać klasyczną polityką pieniężną, a sposób uznaniowy – polityką mniej klasyczną lub nieklasyczną. Warto się przyjrzeć temu rozróżnieniu, ponieważ ma ono istotny związek z rzeczywistością gospodarczą. Im bardziej polityka pieniężna była klasyczna, tym gospodarka funkcjonowała lepiej, im mniej była klasyczna, tym gospodarka funkcjonowała gorzej. To być może jest najważniejsze uogólnienie, jakie można sformułować na temat związku polityki pieniężnej z realną gospodarką w okresie po upadku systemu z Bretton Woods.
Okresy klasyczne i nieklasyczne
Po zawieszeniu wymienialności dolara na złoto w 1971 r. polityka pieniężna weszła w uznaniowy, nieklasyczny okres. Potem, w latach 80. i 90. XX w. nastąpiła zmiana. Odwrócił się trend rosnący złota i ropy naftowej (oraz ziemi i wielu innych kopalin), który charakteryzowały lata 70. Ceny surowców i złota ustabilizowały się na niskich poziomach i pozostawały w wąskim paśmie przez 17 lat (1983–2000).
Druga zmiana – powrót do stanu poprzedniego – nastąpiła po roku 2000, kiedy uznaniowa polityka pieniężna zastąpiła politykę de facto stabilizacji cen złota i surowców, które znowu (tak jak w latach 70.) zaczęły bić rekordy wysokości i zmienności.
Przez czterdzieści parę lat od 1971 r. mamy więc dwa zbiory po dwie dekady, które są swoimi lustrzanymi odbiciami. Lata 70. i (przedłużona do dziś) pierwsza dekada XXI w. są okresami pieniężnej uznaniowości, a lata 80. i 90. były okresem polityki de facto klasycznej, nawet jeśli nie była to polityka klasyczna de jure. Co więcej, tak samo jak lata 70. i 2000. są do siebie podobne w tym sensie, że są mniej klasyczne, tak lata 80. i 90. są bardziej klasyczne, w czym przypominają dekady funkcjonowania systemu z Bretton Woods.
Koniunktura bazuje na inwestycjach
Pod względem koniunktury, wyróżnione okresy bardzo się różnią. W latach 1980 i 90. wzrost był szybki, recesje rzadkie (w latach 1982–2000 r. zdarzyła się tylko jedna), przedsiębiorczość powszechna, a miejsca pracy dostępne. W latach 70. i od roku 2000 do dziś albo recesje były częste, albo odbicia słabe i płytkie, bezrobocie wysokie, a inwestycje w niespotykanym stopniu skupiły się na dobrach podstawowych, jak ropa naftowa, a także złoto, oraz na zakupach ziemi.
Może więc przez cały ten czas istnieje związek przyczynowo-skutkowy między stopniem klasyczności polityki pieniężnej a kondycją gospodarki? W okresie prawie klasycznej polityki pieniężnej gospodarka cieszyła się dużymi strumieniami inwestycji w produkcję dóbr finalnych – realnych towarów i usług, które pomagają ludziom lepiej żyć. W okresach nieklasycznych inwestycje w dobra podstawowe – aż do wykluczenia dóbr finalnych – były tak duże, że można je nazwać wypaczeniem.
Zwrot gospodarki w kierunku surowców w latach 70. XX w. i pierwszej dekadzie wieku XXI był w sumie próbą zabezpieczenia się przed utratą wartości przez walutę, a to jest efektem nieprzyjęcia klasycznej polityki monetarnej. Gospodarczym skutkiem było zmniejszenie inwestycji w realnej gospodarce. Największe straty ponieśli pracownicy, których dobrobyt jest uzależniony od tworzonych przez inwestycje miejsc pracy i od przystępnych cen realnych towarów i usług. Największe korzyści (mniejsze niż straty) przypadły sektorowi finansowemu, który mógł zarobić dzięki temu, że surowce zaczęły odrywać nową rolę.
Odwrót od surowców w latach 80. i 90. XX w. oznaczał tworzenie nowych miejsc pracy oraz zwiększenie produkcji towarów i usług. Stosowanie de facto celu w postaci cen surowców i złota zmniejszyło zainteresowanie zabezpieczaniem wartości waluty i ogromna większość inwestycji stała się „realna”. 40 mln miejsc pracy, zdecydowane podniesienie standardów życia pracowników i rozrost klasy średniej w tym okresie były efektem braku zainteresowania zabezpieczania się przed utratą wartości przez pieniądz. (Lata 50. i 60. –również znakomite dla klasy średniej – także były czasem prawie klasycznej polityki pieniężnej.)
Dla realnej gospodarki
Nieklasyczna orientacja w polityce pieniężnej wprowadza w gospodarce fundamentalne wypaczenie. Wypycha znaczącą część kapitału, którym można by sfinansować realne inwestycje, do bezpiecznych przystani pozwalających zachować wartość pieniądza. Na skutek tego zjawiska spada liczba dostępnych miejsc pracy, a rośnie cześć gospodarki, która odpowiada za zabezpieczanie wartości, czyli sektor finansowy.
Klasyczna orientacja w polityce pieniężnej redukuje, jeśli nie eliminuje całkowicie, to wypaczenie. Taka polityka pieniężna uspokaja kapitał na tyle, że jego większość płynie do realnych projektów. Z nich zaś korzyść odnoszą zwłaszcza pracownicy – nadmierna finansjalizacja gospodarki traci rację bytu, a prawdziwa praca oraz produkcja stają się najważniejszym problemem gospodarki. Nadszedł czas, żeby znów powrócić do klasycznej orientacji w polityce pieniężnej.
Brian Domitrovic jest profesorem historii na Sam Houston State University, specjalistą w dziedzinie historii gospodarczej. Napisał monografię ekonomii podaży pt. „Econoclasts. The Rebels Who Sparked the Supply-Side Revolution and Restored American Prosperity”.
Zapis wystąpienia autora na spotkaniu 6 marca w siedzibie głównej Rezerwy Federalnej z prezes Janet Yellen. Artykuł po raz pierwszy ukazał się w „Forbesie”. Przedruk za zgodą autora.