(©Envato)
Z powodu koronawirusa wszystko zmieniło się tak bardzo, że nawet przyszłość nie jest już tym, czym była kiedyś – tak przynajmniej zdają się sugerować wszystkie przedstawiane przez analityków prognozy dotyczące świata po pandemii. Ale dlaczego właściwie wszystko miałoby się zmienić na stałe? Struktura świata jest taka, jaka jest z określonych ważnych względów. Jeżeli w tym zakresie nie dojdzie do trwałych zmian, to nie powinny się na stałe zmieniać również efekty końcowe.
W rzeczywistości jest to jednak trochę bardziej skomplikowane. Niektóre wyniki społeczno-ekonomiczno-polityczne podlegają czemuś, co można by nazwać „dynamiką gumki recepturki”, natomiast inne lepiej charakteryzuje „dynamika spinacza do papieru”.
- Kiedy gumka recepturka doświadcza oddziaływania zewnętrznego – na przykład, gdy ją pociągamy – odkształca się, ale następnie powraca do pierwotnego kształtu, kiedy przestaniemy ją ciągnąć. Przejściowe wstrząsy mają przejściowe skutki.
Większość zjawisk gospodarczych ma właśnie taki charakter – na przykład standardowy mechanizm podaży i popytu.
- Kiedy ciągniemy spinacz do papieru, ulega on deformacji, ale nie wraca do poprzedniego kształtu, kiedy przestaniemy ciągnąć. Przejściowe szoki miewają trwałe skutki.
Technicznie rzecz biorąc, te dwa typy dynamiki nazywane są dynamiką niehisteretyczną (gumka recepturka) oraz dynamiką histeretyczną (spinacz do papieru).
Myśląc o tym, w jaki sposób wstrząs związany z koronawirusem zmieni przyszłość, musimy skupić się na procesach histeretycznych. Ogólnie rzecz biorąc, histereza ma miejsce w systemach, w których poziom pewnych zasobów kapitałowych wpływa na marginalne koszty lub korzyści. W tym wypadku „kapitał” obejmuje proste wersje takie jak kapitał ludzki, fizyczny i kapitał wiedzy, jak również bardziej złożone formy, takie jak kapitał organizacyjny, zaufanie społeczne, aspiracje oraz oczekiwania. Różne źródła histerezy powiązane są z różnymi rodzajami wstrząsów.
Cztery wstrząsy spowodowane koronawirusem
Koronawirus wstrząsnął gospodarką na wiele różnych sposobów. Cztery spośród nich są szczególnie istotne dla przyszłości pracy.
- Ogromna liczba ludzi straciła zatrudnienie.
W Stanach Zjednoczonych ta liczba sięga prawie 40 milionów osób. W Europie zwolnionych zostało mniej osób, ale miliony pracowników zostały oderwane od swoich normalnych stosunków pracy (Boeri i in. 2020). W przypadku wielu z nich separacja ta będzie trwała co najmniej przez kilka kwartałów.
To ma znaczenie. Ze względu na tzw. koszty utopione decyzja firmy o zatrudnieniu pracownika ma zupełnie inny charakter niż jej decyzja o utrzymaniu zatrudnienia obecnego pracownika, dlatego zatrudnienie jest procesem histeretycznym. Zwolnienia pracowników mają również znaczenie, ponieważ zwiększają atrakcyjność automatyzacji pracy biurowej, czyli tego, co w mojej wydanej w 2019 roku książce „The Globotics Upheaval” określam mianem „robotów wykonujących pracę umysłową” lub „robotów w białych kołnierzykach” (white-collar robots). Automatyzacja zadań usługowych przy pomocy np. systemów zrobotyzowanej automatyzacji procesów (Robotic Process Automation), chatbotów, wirtualnych asystentów lub wyższej klasy systemów sztucznej inteligencji jest łatwiejsza, gdy już wcześniej zwolniłeś pracowników, których one zastępują.
- Duża część pracowników w Europie i Stanach Zjednoczonych nauczyła się pracować zdalnie.
Szacuje się, że ze względu na pandemię od 40 do 70 proc. pracowników w Stanach Zjednoczonych i Europie pracowało z domu (Berg i in. 2020, Dingel i Neiman 2020, Bréhan 2020). Aby to było możliwe, firmy zainwestowały w transformację cyfrową – zwłaszcza w sektorze usług. Przedsiębiorstwa dokonały inwestycji w sprzęt i połączenia internetowe. Pracownicy nauczyli się korzystać z oprogramowania do pracy grupowej, uzyskiwać zdalny dostęp do baz danych, a także uczestniczyć w wirtualnych spotkaniach. Menedżerowie nauczyli się, jak zarządzać wirtualnymi zespołami.
To ma znaczenie, ponieważ te inwestycje w kapitał ludzki, fizyczny i organizacyjny nie znikną. A wszystko, co sprawia, że łatwiej jest pracować zdalnie wewnątrz kraju, ułatwia również międzynarodową pracę zdalną (co w mojej książce nazwałem „telemigracją”).
Polityka rynku pracy po pandemii musi chronić kapitał ludzki
Teraz gdy praca zdalna jest realną opcją dla dużej części ich siły roboczej, firmy wkrótce zdadzą sobie sprawę, że tę zdalną pracę mogą wykonać przy znacznie niższych kosztach, zatrudniając pracowników mieszkających w krajach o niskich wynagrodzeniach. Chociaż niewątpliwie prawdą jest, że zagraniczny pracownik pracujący w trybie zdalnym nie będzie prawdopodobnie tak samo dobry, jak krajowy pracownik pracujący w biurze, obcy pracownik może być dużo tańszy. Mówimy tu po prostu o globalizacji sektora usług. Głębszy wniosek z tego wynikający jest taki, że związane z koronawirusem przemiany obniżają bariery techniczne dla tego typu globalizacji.
Teraz firmy zdadzą sobie sprawę, że zdalną pracę mogą wykonać przy znacznie niższych kosztach, zatrudniając pracowników mieszkających w krajach o niskich wynagrodzeniach
- Z powodu reguł tzw. „dystansowania społecznego” i innych wymogów wprowadzonych w celu powstrzymania pandemii znacznie wzrosły koszty przestrzeni biurowej w Europie i Stanach Zjednoczonych.
To zjawisko nie będzie trwać wiecznie, ale prawdopodobnie utrzyma się przez znaczną część fazy ożywienia gospodarczego.
Jest to ważne, ponieważ firmy mierzyć się będą z tymi aspektami wzrostu kosztów w czasie, gdy będą decydować, czy powinny ponownie zatrudnić dotychczasowych pracowników na miejscu, czy utopić koszty w związku z outsourcingiem miejsc pracy (w kraju lub za granicą), czy zautomatyzować stanowiska przy pomocy „robotów wykonujących pracę umysłową”.
- Bilanse przedsiębiorstw i rządów już zostały mocno nadszarpnięte przez wstrząs spowodowany koronawirusem. Dalsze straty spodziewane są jeszcze przez wiele kolejnych kwartałów.
To ważne, ponieważ firmy znajdować się będą pod presją, aby ciąć koszty w krótkim i średnim okresie. Wykorzystanie „zdalnej inteligencji”, takiej jak telemigranci oraz sztucznej inteligencji, takiej jak „roboty w białych kołnierzykach”, będzie jednym ze sposobów na ograniczenie wydatków.
Krajobraz rynku pracy po koronawirusie: czego nie mogą zrobić zdalna inteligencja i sztuczna inteligencja?
W miarę jak świat powracać będzie do normalności, pracodawcy prywatni i publiczni będą musieli zdecydować, jakich rodzajów pracowników oraz jakiej liczby pracowników potrzebują – zaczynając w tym względzie niejako od zera. Niektórzy mogą zdecydować się po prostu wrócić do robienia rzeczy po staremu. Jednak w ogólnym rozrachunku inwestycje poczynione w zakresie pracy zdalnej z pewnością skutkować będą zmniejszeniem liczby pracowników stacjonarnych w biurach.
A więc – które zadania nie zostaną zastąpione przez zdalną inteligencję albo sztuczną inteligencję? Gdyby zastosować logikę, którą przedstawiłem w książce „The Globotics Upheaval”, można by stwierdzić, że po kryzysie wrócą głównie miejsca pracy intensywnie nasycone takimi rodzajami zadań, które (1) nie mogą być wykonywane zdalnie, oraz (2) nie mogą być wykonywane przez „roboty w białych kołnierzykach”. Innymi słowy, myśląc o przyszłości pracy w świecie po koronawirusie należy zastosować proces eliminacji. Powinniśmy więc postawić następujące pytanie: czego nie są w stanie robić zdalna inteligencja i sztuczna inteligencja? W mojej książce poświęcam temu tematowi kilka rozdziałów, ale tutaj przedstawię tylko najważniejsze kwestie.
Jak się okazuje, ludzie posiadają pewne unikatowe atuty w stosunku do „robotów w białych kołnierzykach” w takich obszarach, jak wydawanie sądów, empatia, intuicja, kreatywność, etyka, ciekawość oraz zdolność do rozumienia złożonych interakcji między zespołami ludzi. Psycholodzy określają te zdolności mianem „poznania społecznego”. Posiadamy je z bardzo konkretnych, bardzo głęboko zakorzenionych przyczyn. W książce „The Cultural Origin of Human Cognition” (Kulturowe źródła ludzkiego poznania) Michael Tomasello twierdzi, że poznanie społeczne pozwoliło ludziom żyć w dużych grupach, gdzie przetrwanie zależało od zdolności poszczególnych osób do współpracy w ramach złożonej sieci relacji obejmujących zaufanie, pokrewieństwo oraz dominację. Te zdolności są głęboko zakorzenione w ludzkim mózgu.
Ludzie posiadają pewne unikalne atuty w takich obszarach, jak wydawanie sądów, empatia, intuicja, kreatywność, etyka i ciekawość.
Technologie uczenia maszynowego mają problemy z poznaniem społecznym, co szczegółowo omawiam w mojej książce. Po pierwsze nawet dzisiejsze komputery nie mają wystarczających mocy obliczeniowych, jeśli weźmiemy pod uwagę kombinatoryczne aspekty interakcji społecznych. Po drugie nie posiadamy odpowiednich danych, aby dobrze wytrenować „roboty w białych kołnierzykach”. Po trzecie technologie uczenia maszynowego są płytką imitacją biologii ludzkiego procesu uczenia się. Może się więc okazać, że aby maszyny mogły z nami rywalizować w zakresie typowo ludzkich umiejętności konieczne będzie zupełnie nowe podejście do nauk informatycznych (Lake i in. 2017).
Jaki rodzaj prac nie może być wykonywany przez telemigrantów? Oczywiste jest, że z zagranicy trudno będzie wykonywać pracę, która wymaga wiedzy lokalnej lub wiedzy właściwej dla danej kultury. Mówiąc bardziej ogólnie, w tej kwestii kluczowe jest, aby dobrze zastanowić się, dlaczego tak ważna jest komunikacja twarzą w twarz. Ponieważ komunikacja werbalna jest obecnie praktycznie bezkosztowa, warto zacząć od komunikacji niewerbalnej – jest to temat szeroko badany przez psychologów.
Eksperymenty psychologiczne wskazują, że kiedy ludzie komunikują się ze sobą twarzą w twarz, przebywając w tym samym pomieszczeniu, mniej niż 30 proc. wymienianych informacji wynika z wypowiadanych słów – niektórzy badacze zajmujący się komunikacją wskazują nawet, że w takich warunkach komunikacja werbalna odpowiadać może za zaledwie 7 proc. przekazywanych informacji. Za całą resztę odpowiada komunikacja niewerbalna. Jednym ze skutków jest to, że budowanie zaufania jest znacznie łatwiejsze przy komunikacji twarzą w twarz, ponieważ łatwiej jest kłamać przy pomocy słów niż kłamać twarzą w twarz. Właśnie dlatego bardziej ufamy ludziom, gdy mówią nam coś prosto w twarz.
Prawie dziesięć lat temu Alan Blinder sklasyfikował miejsca pracy według ich podatności na przeniesienia za granicę (offshore-ability) i stwierdził, że około 40 proc. prac może być wykonywana zdalnie. Sektory, w których dałoby się przenieść za granicę – tj. mogłyby być wykonywane przez telemigrantów – mniej niż 20 proc. miejsc pracy stanowiły głównie zajęcia, w przypadku których konieczna jest fizyczna obecność pracownika na miejscu: stanowiska w hotelach i restauracjach, transporcie i magazynowaniu, budownictwie, branżach rekreacyjnych, edukacji, a także opiece zdrowotnej i społecznej. Najbardziej podatne na konkurencję ze strony telemigrantów natomiast były sektor usług profesjonalnych, sektor naukowy i techniczny, a także sektor finansowy oraz przemysł i media. W ostatnim okresie Dingel i Neiman (2020) stwierdzili, że 37 proc. miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych pozwala na pracę zdalną.
Uwagi końcowe
Miejsca pracy w sektorze usług oraz stanowiska specjalistyczne były do tej pory w większości chronione przed skutkami globalizacji (czyli „zdalnej inteligencji”) oraz skutkami rozwoju „robotów w białych kołnierzykach” (czyli sztucznej inteligencji), ponieważ ważne były interakcje twarzą w twarz, a komputery nie umiały myśleć tak jak ludzie. To się stopniowo zmienia wraz z postępem technologii cyfrowych.
W wyniku zmian zainicjowanych wybuchem pandemii koronawirusa firmy w ciągu zaledwie kilku miesięcy zainwestowały w transformację cyfrową tyle, ile normalnie wydałyby przez dziesięć lat, to samo zrobili pracownicy. Domyślam się, że doprowadzi to do przyspieszenia trendu, w ramach którego coraz większa liczba miejsc pracy w sektorze usług wchodzi w konkurencję z będącą połączeniem globalizacji i robotyki „globotyką”. Zjawisko to obejmuje telemigrantów pracujących w naszych biurach a przebywających za granicą (część dotycząca globalizacji) oraz software’owe roboty zastępujące poszczególne zadania biurowe (część dotycząca robotyki). Miejscami pracy, które przetrwają konkurencję ze strony telemigrantów będą te, które wymagają interakcji twarzą w twarz. Natomiast miejscami pracy, które przetrwają konkurencję ze strony „robotów w białych kołnierzykach” będą te, które opierają się na wielkich przewagach umysłowych ludzkości.
Richard Baldwin – profesor ekonomii międzynarodowej na Graduate Institute w Genewie; założyciel i redaktor naczelny VoxEU.org; były prezes Centrum Badań Polityki Gospodarczej (Center for Economic and Policy Research – CEPR).
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org