Kredyty mieszkaniowe są źródłem ryzyka

Z opublikowanego dziś Raportu o stabilności systemu finansowego wynika, że od lipca br. sytuacja sektora bankowego uległa dalszej poprawie. Szybszy wzrost gospodarczy poprawił wyniki banków, które także zwiększyły swoją zdolność do absorbowania strat dzięki podniesieniu kapitałów. - Przyspieszenie akcji kredytowej w segmencie kredytów mieszkaniowych może być w długim terminie czynnikiem zwiększającym ryzyko systemu – mówi Piotr Szpunar, dyrektor Departament Systemu Finansowego NBP.

Obserwator Finansowy: Czy zaburzenia na rynkach obligacji peryferyjnych krajów strefy euro stanowią zagrożenie dla stabilności polskiego sektora finansowego?

Piotr Szpunar: Bezpośrednio nic nam nie grozi. Ekspozycje polskich banków wobec nierezydentów nie są zbyt wielkie, a na papiery rządowe ze strefy euro są znikome. W związku z tym nawet silny spadek cen tych papierów nie przełoży się na wyniki polskich banków.

Natomiast jeśli mówimy o wpływie pośrednim, istnieje podwyższona niepewność dotycząca wiarygodności kredytowej rządów niektórych krajów. Dzisiaj Polski ten problem nie dotyczy, choć w ostatnim okresie obserwowaliśmy pewien wzrost rentowności naszych obligacji skarbowych o dłuższych terminach zapadalności. Prawdopodobnie było to jednak związane z ogólnym wzrostem awersji do ryzyka na rynkach światowych. Banki mają sporo polskich obligacji skarbowych, ale te portfele są zabezpieczone przez instrumenty pochodne typu swap na stopę procentową. Ponadto średnia termin do zapadalności tych portfeli jest krótki, co sprawia, że ewentualne straty wynikające ze zmian rentowności obligacji będą ograniczone.

Czy będące wynikiem ostrej konkurencji o depozyty gospodarstw domowych wysokie oprocentowanie nie zagraża wynikom banków i w konsekwencji stabilności sektora?

Raczej nie. Istotnie koszt pozyskania finansowania mocno wpływa na wyniki finansowe banków. Ale w ostatnim czasie intensywność konkurencji banków o depozyty nieco spadła a banki nadal osiągają dodatnią marże odsetkową. Część mniejszych banków, które musiały oferować większe oprocentowanie by przyciągnąć deponentów zwiększyła swoje finansowanie z zagranicy. W naszej ocenie, nie jest to zjawisko korzystne, gdyż wiąże się m.in. z koncentracją źródeł finansowania, ale przyczyniło się do tego, że średnie oprocentowanie nowych depozytów jest obecnie niższe od stawek na rynku międzybankowym. Wcześniejszą sytuację, gdy pieniądz na rynku międzybankowym był droższy niż depozyty, można oceniać jako  odbiegającą od normy.

W raporcie za jedno z najistotniejszych zagrożeń uznano ponowny wzrost kredytów walutowych. Czy można określić w sposób ilościowy jak duże jest ryzyko, że kredyty walutowe staną się problemem dla polskiej gospodarki?

W raporcie omówiliśmy trzy głównej obszary ryzyka wynikające z faktu, że część kredytów mieszkaniowych jest denominowana w walutach obcych. Należy do nich ryzyko kredytowe. Do tej pory to ryzyko zmaterializowało się w niewielkim stopniu. Rekomendacja S sprawiła, że siła finansowa gospodarstw domowych, które mogły dostać mieszkaniowy kredyt walutowy był zdecydowanie wyższa niż tych, które mogły otrzymać kredyt złotowy. Na szczęście jakość portfela złotowego też jest wysoka. Trzeba wszakże pamiętać, że kredyty mieszkaniowe nadal są dosyć „młode”, czyli pozostaje bardzo długi okres do spłaty. Jest pewnego rodzaju normą, że jakość portfela kredytów mieszkaniowych pogarsza się wraz z czasem, bo im dłuższy okres tym większe ryzyko negatywnych zdarzeń. W przypadku kredytów walutowych w wielu przypadkach kapitał do spłaty wzrósł istotnie, mimo że raty kredytów walutowych pozostały ten tym samym poziomie, bo banki centralne obcięły stopy procentowe. Dotyczy to zwłaszcza gospodarstw domowych, które brały kredyty przy bardzo silnym złotym.

Dla banku centralnego istotne jest też to, że kredyty walutowe osłabiają mechanizm transmisji polityki pieniężnej.

Z badań prowadzonych w NBP wiemy, że istnieje w Polsce silne zjawisko substytucji walutowej kredytów. Kiedy kredyty walutowe nie były wiele tańsze niż złotowe, kredytobiorcy chętnie brali kredyty złotowe. Zaostrzenie polityki pieniężnej w kraju zwiększyłoby atrakcyjność kredytów walutowych i osłabiło wpływ podniesienia stóp procentowych na sytuację gospodarczą w Polsce.

Mówiąc o kredytach walutowych, trzeba podkreślić, że istotnym czynnikiem ryzyka, który zmaterializował się w czasie kryzysu jest ryzyko finansowania. Banki w rozmaity sposób finansują swoje portfele kredytów. Największe ryzyko jest tam, gdzie kredyty są udzielane w walucie, depozyty pozyskiwane w złotych, a długa pozycja walutowa w bilansie jest domykana krótkoterminowymi pozycjami typu swap. Ryzyko jest mniejsze, gdy to domknięcie odbywa się przy pomocy swapa na stopę procentową w walucie (CIRS – currency interest rate swap), bo są to kontrakty na dłuższy termin – ok. 2 – 3 lata. Obecnie trudno zawrzeć tego typu transakcję po dobrej cenie. Wreszcie są banki, które finansują się liniami kredytowymi od spółek-matek. W tym wypadku nie ma otwartej pozycji walutowej w bilansie banku. Może się wydawać, iż jest to bezpieczne finansowanie długoterminowe. Nigdy nie ma jednak pewności, czy spółka-matka będzie chciała i mogła odnowić takie finansowanie za kilka lat. Mieliśmy przypadki bardzo dobrych zagranicznych banków, które w krótkim czasie stały się bankrutami. Nie chcę powiedzieć, że tak będzie, ale jeśli kredytów walutowych będzie dużo, to ryzyko dla stabilności istnieje. Dlatego też uważamy, że kredyty walutowe powinny być produktem niszowym, skierowanym głównie do kredytobiorców uzyskujących dochody w walucie kredytu.

Rozmawiał: Krzysztof Nędzyński

Piotr Szpunar jest dyrektorem Departamentu Systemu Finansowego NBP


Tagi