NAFTA pomogła Meksykowi, monopole przeszkadzają

Meksyk. Trudno byłoby znaleźć przykład kraju bardziej zależnego od współpracy ekonomicznej z jednym partnerem zagranicznym. Gdy udział Niemiec w polskim eksporcie nie przekracza 30 proc. już mówi się o dużym wpływie koniunktury w Niemczech na naszą gospodarkę. W Meksyku ponad 80 proc. wpływów z eksportu przypada na USA.
NAFTA pomogła Meksykowi, monopole przeszkadzają

(CC BY-NC-SA Frida_Clio)

Chodzi o naprawdę duże kwoty, bo Meksyk to największy latynoamerykański eksporter (większy niż np. Brazylia i Argentyna razem wzięte) oraz prawie dwa razy większy niż Polska. Wartość eksportu z tego kraju w 2010 r. wyniosła 300 mld dolarów, co dało mu 15. miejsce klasyfikacji światowej.  Eksport stanowi aż jedną trzecią meksykańskiego PKB.

Zależność ekonomiczna Meksyku od Stanów Zjednoczonych nie kończy się na eksporcie, chociaż w tej akurat dziedzinie jest najwyraźniejsza. Stanowi ona ewidentny skutek przynależności obydwu krajów (oraz Kanady) do Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu (NAFTA), tworzącego  strefę wolnego handlu między tymi państwami.

Usunięcie stawek celnych i innych ograniczeń w obrocie towarowym w ramach tej grupy krajów, przyczyniło się do szybkiego wzrostu wzajemnego handlu. Szacuje się, że od początku funkcjonowania NAFTA (1994 r.) do 2010 r. wartość wzajemnych obrotów zwiększyła się ponad dwukrotnie, osiągając poziom 945 mld dolarów USA.

Porozumienie NAFTA zawiera również przepisy odnoszące się do ułatwień w dziedzinie podejmowania inwestycji w krajach członkowskich. Nie trzeba dodawać, że w przypadku stosunków amerykańsko-meksykańskich chodzi niemal wyłącznie o inwestycje USA u południowego sąsiada. Skumulowana wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w tym kraju na koniec 2010 r. wyniosła 326 mld dolarów. Z krajów latynoamerykańskich tylko nieco więcej przyciągnęła Brazylia. W najlepszych latach, przed ostatnim kryzysem finansowym, do Meksyku napływało rocznie nawet 30 mld dolarów w formie BIZ. Z tej kwoty ok. połowy przypadało na USA.

Wyjątkowo dużą rolę w rozwoju gospodarczym Meksyku odgrywają przekazy pieniężne od emigrantów. Wartość takich transferów przekroczyła w 2010 r. 21 mld dolarów. Było to drugie – po eksporcie ropy naftowej – źródło zagranicznych walut.  I znów, jak w przypadku eksportu, czy bezpośrednich inwestycji zagranicznych, są to przede wszystkim pieniądze napływające z USA.

W tym kontekście nie sposób nie wspomnieć jeszcze o wpływach z turystyki przyjazdowej. W 2010 r. wyniosły one prawie 12 mld dolarów, a w zasadniczej części pochodziły one – jakżeby inaczej – od obywateli amerykańskich odwiedzających Meksyk.

Gdy więc w Stanach Zjednoczonych doszło w 2009 r. do 2,6-proc. spadku PKB, gospodarka meksykańska musiała to odczuć szczególnie dotkliwie. Skurczyła się ona w tym samym czasie aż o 6,1 proc. Tak jak recesja w USA przyczyniła się w 2009 r. do głębokiej zapaści gospodarczej w Meksyku, podobnie poprawa koniunktury w Stanach Zjednoczonych rok później spowodowała ponowne ożywienia u ich południowego sąsiada. W jubileuszowym dla Meksyku 2010 r. (200-lecie niepodległości) PKB wzrósł o 5,5 proc., a więc dwukrotnie silniej niż w przypadku USA.

Duża wrażliwość na zmiany sytuacji gospodarczej w USA to niejedyny powód powracających z dość dużą regularnością okresów załamania i poprawy koniunktury w Meksyku. Osiągnięcie trwałego i stabilnego wzrostu przez długi czas uniemożliwiały także czynniki o charakterze strukturalnym. W ostatnim czasie trochę się pod tym względem zmieniło, np. od kilkunastu lat nie powtarzają się już kryzysy zadłużenia, system bankowy radzi sobie nieźle, a hiperinflacja jest tylko koszmarem przeszłości, ale nie sposób jeszcze mówić o usunięciu większości negatywnych stron.

Do najważniejszych z nich należy zaliczyć słabość struktur państwowych. Przejawia się to w.in. w małej skuteczności w pobieraniu podatków i zaspokajaniu podstawowych potrzeb społeczeństwa (edukacja, bezpieczeństwo, ochrona zdrowia itp.), dużym zasięgu szarej strefy i korupcji, a także w wysokim stopniu przestępczości zorganizowanej, zwłaszcza w najbardziej uprzemysłowionych regionach położonych na północy kraju. Oblicza się, że same walki karteli narkotykowych kosztują kraj utratę 1,2 proc. PKB rocznie, nie mówiąc już o tysiącach śmiertelnych ofiar.

Innymi istotnymi czynnikami hamującymi rozwój gospodarki meksykańskiej są: dominacja w wielu sektorach prywatnych monopoli, brak realnej konkurencji oraz praktyczne odgrodzenie sektora energetycznego od inwestorów zagranicznych. Sieć monopoli lub oligopoli, oplatająca niemal całą gospodarkę, od telekomunikacji po transport lotniczy, skutecznie ogranicza konsumpcję prywatną, która jest jednym z najważniejszych – obok eksportu – elementów popytowych pobudzających krajową koniunkturę.

Przyczynia się także od stopniowej utraty pozycji konkurencyjnej przez Meksyk w stosunku do innych krajów kontynentu, zwłaszcza Brazylii. W latach 2000-10 średnie roczne tempo wzrostu gospodarczego Meksyku wyniosło 2,0 proc., a Brazylii – 3,7 proc. Nic więc dziwnego, że obecnie gospodarka brazylijska w ciągu jednej dekady wyraźnie zdystansowała meksykańską (w 2000 r. były one porównywalne, natomiast 10 lat później PKB Brazylii, liczony według parytetu siły nabywczej, sięgnął 2,2 bln dolarów, a PKB Meksyku – 1,6 biliona dolarów USA).

Ewidentnym przykładem przegrywania przez Meksyk konkurencji z Brazylią jest porównanie sektorów energetycznych obydwu krajów. Państwowy monopolista, Pemex, mający przez lata 30-40 proc. udział w dochodach sektora publicznego Meksyku, traktowany był jak „dojna krowa”. Zamiast przynajmniej część zysków inwestować w rozwój, państwo kompensowało nimi niskie wpływy z podatków.  W efekcie dzienne wydobycie topy spadło z 3,5 mln baryłek/dziennie w 2004 r. do 2,6 mln bar./dz. w 2010 r. W tym samym czasie produkcja ropy w Brazylii – głównie dzięki podjętym inwestycjom – podskoczyła z 2 mln bar/dz. do 3 mln bar/dz. w 2010 r.

Wszystko to nie oznacza, że Meksyk musi w tej konfrontacji ponieść porażkę. W dalszym ciągu ma on ogromny ekonomiczny potencjał. Już obecnie jest jednym z większych producentów samochodów (10. miejsce na świecie), a także zalicza się do czołówki wytwórców wyrobów elektronicznych (jest ich drugim dostawcą na chłonny rynek amerykański).

Może to stanowić zapowiedź zmian w strukturze gospodarki meksykańskiej i osiągnięcia bardziej stabilnego wzrostu. Warunkiem powodzenia jest jednak determinacja władz w przyspieszeniu reform kładących kres różnego rodzaju przywilejom, ograniczaniu monopoli, a także zmierzających do zwiększenia konkurencji, podniesienia stopnia bezpieczeństwa, poprawy systemu edukacji, opieki społecznej itp.

W ostatnim czasie podjęto kilka istotnych inicjatyw reformatorskich w dziedzinie gospodarki. Parlament przyjął w br. ustawą antytrustową, podnoszącą kary za praktyki monopolistyczne. W podobnym kierunku zmierzają tegoroczne poprawki do federalnej ustawy o konkurencji gospodarczej. Ponadto prezydent Felipe de Jesus Calderon przedłużył o 2 kolejne lata obowiązywanie programu IMMEX, przewidującego ulgi podatkowe i czasowy import bez opat celnych dla firm, które wytwarzają wyroby finalne przeznaczone na eksport. Zmiany wprowadzone do tego programu również zwiększają kontrolę nad firmami, które z niego korzystają. Chodzi tu głównie o montownie ulokowane przy granicy z USA (maquiladoras), które w przeszłości w znaczącym stopniu przyczyniły się do dynamicznego wzrostu gospodarczego Meksyku, ale z drugiej strony – były często krytykowane są za wyzysk pracowników.

Trudno przewidzieć, jakie skutki przyniosą podejmowane reformy. Na razie Meksyk na pewno jest krajem paradoksów i kontrastów. Jest jedynym latynoamerykańskim członkiem OECD, organizacji zwanego czasem klubem bogatych. Jednak pod wieloma względami bardziej przypomina typowy kraj rozwijający się. Meksykanin Carlos Slim jest obecnie najbogatszym człowiekiem na świecie, ale ok. 30 proc. obywateli kraju żyje za mniej niż 2 USD dziennie. Wzrost gospodarczy w Meksyku jest bardzo chwiejny, ale stabilności finansowej mogłaby mu pozazdrościć większość państw najwyżej rozwiniętych. Dług publiczny nie przekracza 30 proc. PKB, deficyt budżetowy stanowi 2,2 proc. PKB, ujemne saldo rachunku obrotów bieżących odpowiada 1,2 proc. PKB, a stopa inflacji wynosi ok. 4 proc. Są to na pewno najzdrowsze makroekonomiczne fundamenty na zachodniej półkuli i jedne z najmocniejszych na świecie.

Autor jest publicystą ekonomicznym, był zastępcą redaktora naczelnego gazety Rynki Zagraniczne, obecnie prowadzi Pracownię Badań Rynków Zagranicznych

(CC BY-NC-SA Frida_Clio)

Otwarta licencja


Tagi