Pięć wykresów ekonomistów Międzynarodowego Funduszu Walutowego pokazuje gdzie jesteśmy gospodarczo u progu 2018 roku. Blisko dwie trzecie ludzkości doświadcza korzyści szybszego wzrostu gospodarczego, ale jedna piąta doświadczyła zmniejszonych dochodów. Szybszy wzrost gospodarczy odnotowało trzy czwarte krajów świata, najwięcej od 2010 roku, wzrosły obroty międzynarodowego handlu, a także ceny metali i paliw oraz cen na giełdach aktywów.
Jedyny wykres bez pnącej się w górę krzywej pokazuje zarobki – tkwią w stagnacji. Wniosek – nie pozwólcie zmarnować dobrego trendu ozdrowienia gospodarczego, piszą ekonomiści MFW.
Optymistyczną prognozę przedstawia Michael Boskin ze Stanfordu — uważa, że przyszłoroczny rozwój gospodarczy świata będzie nieco wolniejszy od tego w 2017 roku, ale wciąż powyżej 3 procent. Najważniejszy globalnie jest fakt zsynchronizowanego rozwoju większości zaawansowanych gospodarek. Ameryka ma szanse na osiągnięcie nowych rekordów, bo wybór nowego szefa Fed wskazuje na kontynuację polityki tej instytucji. Cieniem rzuca się fakt, iż strukturalne reformy, konieczne dla dalszego rozwoju gospodarczego, są tymczasem odłożone na półkę. To, jak czytać dalsze prognozy jest zdecydowanie kluczem do przyszłości.
Rozbieżności wśród ekonomistów dotyczą właściwie jedynie czasu — czy kolejne załamanie gospodarki nadejdzie już w najbliższym roku, czy to kwestia dłuższej perspektywy. Dlaczego? Bo kryzys zwykle wymusza reformy strukturalne, tym razem jednak, po 2008 roku, reform zabrakło. W ich miejsce przyszła luźna polityka pieniężna, pisze Anders Aslund z Atlantic Council w Waszyngtonie.
Niewielu zaprzeczy, że obniżka stóp procentowych po kryzysie 2008 roku była konieczna. Ale 9 lat ultraluźnej polityki pieniężnej sprawiło, że wzrost gospodarczy pozostaje ospały, pojawiły się nowe rodzaje finansowego ryzyka, a oszczędzająca klasa średnia straciła najwięcej. Panująca od kryzysu zgoda, że tak długo jak wzrost pozostaje poniżej standardowego tempa i inflacja poniżej 2 procent, potrzeba więcej stymulacji monetarnej, jest błędna. Albowiem stosowanie wskaźnika inflacji jako kryterium dla zmian polityki pieniężnej jest arbitralne i obrany pułap 2 procent także jest arbitralny. Kto korzysta na luźnej polityce pieniężnej? Najbogatsi. Pytanie obecnie jest czy instytucje zachodniego świata są na tyle silne, aby okiełznać plutokrację, jaka się wyłoniła.
Podobnie, na konieczność strukturalnych reform wskazuje Kemal Dervis z Brookings Institute, były minister gospodarki Turcji. Jego zdaniem o ile krótkoterminowo nie widać wielkiego ryzyka dla gospodarek świata o tyle długoterminowo zdecydowanie widać. W postaci zadłużenia krajów, które w wymiarze globalnym sięgnęło 250 procent PKB.
Jako że, jak przypomina Dervis, dług to jednocześnie obciążenie i aktywa, istotna jest struktura zadłużenia, czyli kto jest winien, co i komu. Wysokie zadłużenie publiczne, na przykład, wskazywałoby na konieczność podniesienia podatków, odwrotnie do tego, co zrobili Republikanie w USA. Jeśli zadłużenie jest głównie u rządów obcych krajów, ryzyko stóp procentowych jest potęgowane ryzykiem kursowym. Inaczej wygląda dług Grecji a inaczej Chin. W przypadku korporacji – im więcej długu typu schemat Ponziego, tym naturalnie większy problem. Dlatego nie warto skupiać się na prostych liczbach zagregowanego długu, ale na jego strukturze. I wprowadzać adekwatne reformy.
Stephen Roach także ostrzega, że światowa gospodarka może nie być tak odporna, jak wielu uważa i przypomina, że to, iż wzrost po recesji był powolny oznacza, że gospodarka świata nigdy nie odzyskała tego, co straciła w latach 2008-2009.
Wzrost światowego PKB jest postrzegany jako coraz silniejszy, zsynchronizowany i wolny od inflacji. To dla rynków finansowych wymarzone warunki. Ale, zdaniem Roacha, to samozadowolenie może zostać przetestowane w 2018 roku. W postaci szoku albo konfliktu politycznego (USA – Północna Korea) albo wojny handlowej (USA i Chiny) albo pęknięcia bańki, na przykład bitcoina. Ale Roach bardziej obstawia systemiczne ryzyko trzech megatrendów, które będą się zmieniać –niekonwencjonalnej polityki pieniężnej, zależności realnej gospodarki od aktywów na giełdach oraz potencjalnie destabilizującego globalnego arbitrażu oszczędności. Któryś z tych filarów samozadowolenia może w przyszłym roku pęknąć, twierdzi Roach.
Reformy są niezbędne także w naszym szeroko rozumianym regionie, tak, aby stworzyć nowy model wzrostu gospodarczego. Kraje Europy centralnej i wschodniej rozwijają się bowiem już wolniej, niż w minionych dekadach. Straciły przewagę, którą miały wydobywając się z komunizmu – kapitał taniej siły roboczej i siłę nowo wprowadzanych wolnorynkowych mechanizmów, pisze Sergei Guriev, naczelny ekonomista Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Czego potrzebują i kraje wschodzącej Europy, i regionu MENA (Middle East and North Africa) to infrastruktura – według szacunków EBOR powinny zostać zrealizowane inwestycje o wartości 2,2 bln euro. Drugim celem jest wzmocnienie polityki energetycznej bazującej na odnawialnych źródłach. Pieniądze są, EBOR i inwestorzy czekają na projekty takich inwestycji, twierdzi Sergei Guriev.
Jednym z lęków o przyszłość jest automatyzacja na rynku pracy. Blogujący ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego pokazują, że wzrost populacji i technologiczne innowacje nie muszą poszerzać nierówności społecznych w krajach rozwijających się. Populacja tych krajów jest młoda, w przeciwieństwie do krajów zaawansowanych, wobec czego lepiej adaptuje postęp technologii.
Automatyzacja już wpływa na tworzenie miejsc pracy w rozwiniętych krajach i osłabia tradycyjną tanią siłę roboczą krajów rozwijających się, gdzie według szacunków Banku Światowego dwie trzecie miejsce pracy jest podatnych na mechanizację. Niedawny raport McKinsey wskazuje, że roboty mogą już wykonywać prawie połowę prac w krajach takich jak Kenia czy Kolumbia. Dalsza automatyzacja ma jednak także potencjał, aby wspierać rozwój biednych krajów przez lepszą informację, lepsze dopasowywanie miejsc pracy do potrzeb, obniżanie cen konsumenckich i szerszy dostęp do nowych rynków i usług dzięki coraz niższym kosztom połączeń telefonicznych i internetowych. Co wykorzystują także rządy tych krajów wprowadzając na przykład tę technologię do ściągania podatków.
W kontrze do coraz częściej pojawiających się ostrzeżeń przed bańką bitcoina zupełnie inne stanowisko przedstawił południowoamerykański ekonomista: biedne kraje czeka rewolucja bitcoin i technologii blockchain, są to bowiem wehikuły, które mogą wyprowadzić miliony ludzi z biedy. Technologia bloków łańcuchowych i waluta na niej oparta (bitcoin ma już wielu konkurentów) jest kluczowa dla wydobycia z biedy całych krajów, twierdzi Hernando de Soto. Ten jeden z najwybitniejszych latynoamerykańskich ekonomistów wprowadził do ekonomii analizę nieformalnej gospodarki (jaką znamy w Polsce z czasów komunizmu) oraz twierdzenie, iż gospodarka nie może rozwijać się tak jak w krajach zaawansowanych, jeśli nie ma formalnego systemu własności (ziemi, nieruchomości, towarów, etc.)
Kraje rozwijające się w większości mają własność nieformalną, ponieważ certyfikaty własności po prostu nie istnieją. Problem znakomicie rozwiązałaby technologia bloków łańcuchowych. FT opisuje pomysł, który de Soto, wraz z Patrickiem Byrne, jednym z luminarzy bitcoina, zaczął realizować w tym miesiącu – to projekt rejestracji własności w tej technologii na całym świecie.
Pomimo dużej dawki zachowań antyglobalistycznych w ostatnim roku, niektórzy ekonomiści wciąż uważają, że nadchodzi przyspieszenie globalizacji. Wśród nich jest na przykład Richard Baldwin z Genewy, prezydent sieci ekonomistów Center for Economic Policy Research.
Przyspieszenie gwarantuje automatyzacja i rozwój sztucznej inteligencji, i nie nie ma przed tym ucieczki. Pytanie, jak zdyskontować ten trend. Jest to możliwe, twierdzi Baldwin i podaje przykład Finlandii. Ten 5,5-milionowy kraj, pomimo przeciwności (spadek sprzedaży telefonów Nokia, popytu na papier oraz ograniczenie rosyjskiego rynku zbytu), rozwinął się w czasie dwóch fal globalizacji znacznie bardziej niż inne podobne kraje. Kluczem była mądra polityka rządów skierowana na edukację i zabezpieczenia socjalne, amortyzujące ryzyko przedsiębiorczości.